Naprawdę myślałam, że w tym roku nie będę już kupować żadnych nowych ciastek. Zasypana Fig Barami, które na szczęście w połowie mam za sobą, planowałam skupić się raczej na czekoladach, z naciskiem na te, które już posiadam. Plany pokrzyżował mi jednak najpierw Bahlsen, wypuszczając limitowane Hity Creme Brulee, które po zjeżdżeniu całego Wrocławia znalazłam w końcu w Kauflandzie (a to i tak dopiero miesiąc po wejściu na rynek), teraz zaś Milka, prezentując nowe ciastka Choc & Choc. Kiedy zobaczyłam je w gazetce Almy, zdębiałam i obśliniłam się zarazem. Wiedziałam, że choćbym miała wydłużyć listę, poświęcić kolejny wieczór nieczekoladzie i jechać na drugi koniec miasta, po prostu muszę je zdobyć. Jeszcze tego samego dnia zadzwoniłam do sklepu z pytaniem, czy już są (na stronie e-marketu nie było), ale pani powiedziała, że nie i poleciła sprawdzić za kilka dni, bo czasem nie wszystko dojeżdża podczas pierwszej dostawy. Wyprawę zaplanowałam na weekend, ale przydarzyła się burza, więc trzeba było szybciej wracać do domu i pozamykać okna. Podróż przesunęła się więc o kolejne dni, przypadając na poniedziałek. Wtedy to wsiadłam w tramwaj i pokonałam długą trasę, by upolować moje czekoladowe maleństwa. Pojawiłam się w Almie… a tam wszystkie ciastka, tylko nie te. Jak na złość. Na szczęście z niewiadomych powodów jakiś dżinius wybudował dwie Almy obok siebie (dzieli je aż jedna ulica), więc pełna nadziei podreptałam do tej drugiej. Łuk w dłoń, cięciwa naciągnięta, strzała leci… i trafia prosto w Choc & Choc. Na oporządzenie ofiary i ucztę nie trzeba było czekać długo.
Choc & Choc
Skłamię, jeśli napiszę, że po przybyciu do drugiej Almy i wzięciu do rąk wymarzonych ciastek byłam w euforii. Podczas gdy na zdjęciu w gazetce wyglądały one pięknie i weźmnieterazjąco, w rzeczywistości wydały mi się… biedne. To znaczy biedne było ich opakowanie, przypominając niewymiarowe, bo zbyt wysokie Delicje. Ta sama miękka plastikowość podstawki, szeleszczące sreberko, potencjalna łatwość uszkodzenia zawartości. Inaczej je sobie wyobrażałam, no ale z polowania nie mogłam wrócić z pustymi rękoma, tym bardziej że w Almie była promocja, dzięki czemu za Choc & Choc mogłam zapłacić znacznie mniej niż w Carrefourze czy Tesco, gdzie ciastka również się pojawiły.
Drugą sprawą, do której muszę się przyczepić, jest gramatura produktu. O ile człowieka, który postawił dwie Almy obok siebie nazwałam dżiniusem bez cienia ironii (no dobra, może z lekkim), o tyle projektującego opakowanie nazwę dżiniusem matematycznym w pełni kąśliwego tych słów znaczenia. Na boku mamy bowiem napisane, że ciastka ważą 150 g, przy czym jedno to 25 g. I wszystko się zgadza, bohaterów zważyłam – ładnie, pięknie, wymiarowo. Problem w tym, że w środku jest ich siedem, nie sześć, co nijak nie daje 150 g. Ani matematycznie, ani po położeniu na wadze. Nie narzekam, bo ćwiartka pyszności w gratisie to super sprawa, ale wątpię, by Milka umyślnie robiła prezenty swoim fanom.
Przyglądając się wizerunkowi ciastek na opakowaniu, przez chwilę zastanawiałam się, czy naprawdę mają mi one szansę zasmakować. Biszkopty lubię, zwłaszcza miękkie, a czekoladę Milki kocham. Nie byłam pewna jedynie nadzienia, w którego czekoladowej masie zatopiono czekoladowe kawałki. Brzmi dobrze, ale na obrazku wygląda średnio. Nie przedłużając więc niepewności, wyciągnęłam jedną sztukę na wierzch. Co mi przypominała? Purchawkę. Wielką czekoladą purchawkę, która okazała się miękka, okryta dość cienką, plastelinową i lekko rozpuszczoną od temperatury czekoladą, w kolorze oraz zapachu typowo mleczną, słodką i cudowną. Rozkroiwszy ją, a potem odarłszy z warstw, zorientowałam się, iż kremu jest w niej o wiele mniej, nie dochodzi do brzegów biszkoptu, jest analogiczny do warstwy dżemu w Delicjach. Ma ciemnobrązowy kolor, kakaowo-czekoladowy zapach i twardą, zbitą strukturę, w której znajdują się małe, ale widoczne gołym okiem kawałeczki czekolady.
Czekoladowej polewy na górze ciastek jest trochę więcej, można ją zgryźć zębami, kontemplując, jak bagienkowo rozpływa się na języku. Biszkopt rzeczywiście jest miękki, żaden tam kamień, w smaku przypomina jednak nie biszkopty z opakowania, ale inne milkowe zdechłe ciastka, jak unicornowe Cake & Choc czy Choco Twist. Wyraziście kakaowego i mocniejszego w smaku kremu nie pożałowano, jak to się producentom często zdarza. Pieści kubki smakowe, zalewa je słodyczą i powoduje, że ciało zaczyna lewitować z przyjemności. Jest miękko-twardy, ziarnisty i sprawia wrażenie bycia czymś pomiędzy stałymi kawałkami czekolady a kremem ze wspomnianego już Cake & Choc.
Biszkopt sam w sobie może i jest suchy, ale z racji tego, że przeplatają go inne warstwy, suchości nie czuć. Poza tym do pierwszej degustacji zasiadłam z herbatą, dwa ciastka jedząc same, dwa mocząc. Choć muszę przyznać, że i tak, i tak jest przyjemnie, to Choc & Choc poddane działaniu gorącego napoju… brak mi słów. Tim Tamom Chewy Caramel nie wystawiłam unicorna tylko dlatego, że karmel był za twardy. Czekałam, aż dane mi będzie spróbować zwykłego, klasycznego wariantu. Zanim to jednak nastąpiło, trafiła się nowość od Milki. Tak samo rozpływająca się w ustach, brudząca paluchy i zasładzająca organizm. Tak samo czekoladowa, mleczna i delikatna. Uwielbiam jej warstwę biszkoptową i uwielbiam smak kremu. Choć wiem, że nie wszystkim posmakuje tak bardzo, bo trzeba mieć wyraźne zamiłowanie do miękkich, częściowo zdechłych ciastek, ja nie widzę powodu, dla którego miałabym nie sięgnąć po unicorna. A na przyszłość życzę sobie, by Milka produkt Choc & Choc wypuściła w pojedynczych opakowaniach (po jedno-dwa ciastka), tak jak Cake & Choc, Choco Twist czy Moon Pie (to już oczywiście inny producent, ale skojarzenie związane z kształtem ciastek).
Ocena: unicorn smaku
Byłam w Tesco ,widziałam, i je minęłam? :0 tak, to niestety prawda, najpierw muszę uszczuplic zapasy słodyczy po powrocie z wyjazdu(ald nie mogę, ciągle dokupię! :D) więc teraz na serio-skoro to unicorna ,to zjadam wszystko i lecę do Tesco! :)
Ja to już nawet nie piszę, ile po ritterowym prezencie mam w domu słodyczy…
No, widziałam, domyślam się, i tak mowilam-jestem najbardziej ciekawa cytryna-maslanka i jogurt z tych, bo to takie nowości dla mnie ?ale spokojnie, będę cierpliwa :*
Jak to możliwe, że zrobiłaś emotikonkę? Mam poblokowane zamienianie :P :) :D itd. na emoty o_0
Nie wiem, mam klawiaturę w telefonie i z aplikacji emotki .hahaha, zniszczyłam system? ?
Tak, zniszczyłaś ;(
Widziałam je, ale nie kupiłam :( Muszę to nadrobić, skoro aż tyle mnie omija!
Jeśli lubisz miękkie ciastka i czekoladę Milki, będziesz zadowolona.
Już kupiłam, jutro próba generalna!
Spróbowałabym, oj spróbowała! Jednak… hm, jak ich nigdzie nie znajdę po powrocie, nie będę rozpaczać.
Ja bym rozpaczała, bo to Milka, Ty na szczęście lubujesz się w innych rzeczach.
Poczekam, może pojawią się u mnie w PiP, Społemie czy Realu, bo takiej gratki nie przegapię.
Na pewno się pojawią. To nie limitka, to nowość (raczej).
raczej w bliskiej przyszłości nie zaszczyca moich zbiorów, ale skoro tak o nie walczylas i dalas unicorna, warto poszukac :) Mam cynka: będzie biały twix w żabce :)
Już od miesiąca jest!
mam refleks! :D I nic mi nie powiedziałaś!? :)
Nie wiedziałam, że szukasz. Nie wiedziałam też, że nie wiesz :D
Unicorn? Wow, no, teraz to MUSZĘ spróbować. Btw, niedawno nauczyłam się robić genialne jednorożce origami.
(I po pokoju wala się mnóstwo rogatych stworów w różnych odcieniach różu, ups)
EY, CHCĘ! Albo chociaż zdjęcie.
czemu mój komentarz się nie dodał? :< A nawet mi wysłało, że to jest duplikat… nienawidze tych błedów xDD
;*
W której Almie można dostać te ciastka?,bo wszędzie szukałam i nigdzie nie ma :-(Znaczy są wszystkie oprócz tych
Ja kupowałam w Almie w Arkadach, ale ciastka widziałam też w Pasażu w Delikatesach T&J (nie zawsze są!). Zanim pojedziesz, zadzwoń i zapytaj :)
Znów ciastka więc Vela oczywiście jest szczęśliwa. Zwłaszcza, że to są TE ciastka. Czekałam na tą recenzję o czym doskonale wiesz i chociaż wiedziałam już jak wypadły to niemniej nie mogłam się doczekać pełnego opisu. Podczas czytania zaśliniłam się cała i mam ochotę wręcz polizać ekran laptopa. Haha, tak brzmi obrzydliwie wiem wiem… jednak co zrobić kiedy widzisz takie cudeńka? Ciastka mięciutkie, rozpływające się w ustach kocham równie mocno jak wypieczone i kruche, do tego słodkość milkowej czekolady i pyszne nadzienie. Ideał zamknięty w małym, niepozornym ciastku. Też widząc je pomyślałam o purchawkach! Co już zupełnie sprawia, że muszę je mieć, bo nie dość, że rewelacyjnie smakują to jeszcze są tak nieziemsko urocze. No ja się jaram. Brzmi to może mało elokwentnie jednak ciężko tu o mądre opisy widząc take wspaniałości – człowiek traci głowę. :D
Nawet moja przyjaciółka ze studiów, na diecie!, wysłała rano smsa z pytaniem, czy czasem nie zostało mi jedno ciastko :D
nie mogę po raz 4 dodać komentarza! oszaleje! Czy tylko ja sb słyszę!? XDD
Mówił dziad do obrazu, a obraz ani razu.
po raz 5… HELOŁ nie mogę dodać komentarza! Zablokowali mnie czy co… furia mnie za chwilkę rozniesie!
System antyspamowy sklasyfikował Cię jako bota. Naprawione i sorry za stres.
=.= … Olga oszczędź mi tych stresów xDD Ja już schodziłam :D Elektronika naprawdę mnie nie lubi :O A z dziadem zapamiętam, fajne :D
Takie ciacho zdecydowanie prosi się o zamoczenie w ciepłym mleku lub jak Ty to zrobiłaś w herbacie :D Już sobie wyobrażamy tą błogą przyjemność…. :) Ciastka wyglądają solidnie i jakby były sprzedawane w pojedynczych opakowaniach to biegłybyśmy do sklepu :D
To ciekawe, bo gdyby były w mniejszych, mogłabym kupić nawet 150 g i więcej, ale jak są w jednym 150-gramowym, to nie powtórzę zbyt szybko.
Nie czuję tego. :/
Gusta :P
I guściki, wiem wiem :)
Ale pyszności, ślinie się i umieram z rozpaczy, że miałam to cudo w rękach.. i odłożyłam, jak mogłam, muszę je mieć ^^
Oj, czemu odłożyłaś?
Eh, obejrzałam, pomyślałam, takie zwykłe ciastka, tylko cukier i zbędne kalorie, wiesz, strasznie mnie wtedy bolała głowa, nie byłam w stanie racjonalnie myśleć haha ^^
Ok, dziś na nie nie natrafiłem, ale nie oznacza to końca poszukiwań. Napiszę więc tylko to, że kojarzą mi się z ciepłymi lodami. Taka delikatna warstwa czekolady, po której pokonaniu wbijamy się w miękki środek. Wiem, że cała „kwintesencja” jest inna, jednak patrząc na fotki… takie mam skojarzenie. Co ja poradzę ;)
Co do pakowania, wydaje mi się, że 2-paków nigdy nie będzie. To za delikatny wyrób by go tak porcjować. Połamie się polewa, opakowanie będzie wygniecione… i przez to zniechęci klienta do kupna. Miękkie, bez wierzchniej – czekoladowej – warstwy biszkopty to inna sprawa. Wafle, nawet te „medale” też. Takie cudo natomiast… cóż. Wiem, że Crispello niby wypuścili solo (tzn. prawie solo), tylko to jednak „baton”. U nas* – niestety – nie ma tradycji jedzenia pączków i rogali. Takiego śniadaniowego startu z bajglem i kawą.
* oczywiście w życiu biurowców pewnie jest inaczej… co zawsze mnie pociągało, heh.
Nie zapeszaj, może wprowadzą… :(
Jadłam je 2 miesiące temu. Jako pierwszy w sprzedaży miał je carrefour. Faktycznie smaczne, ale dla mnie ciutkę za suche.
Dwa miesiące temu? W Polsce?
No w carrefour wrzucili je pomiędzy inne ciastka i już. Są tam do dziś po 6.99 zł :D jak je zobaczyłam to byłam bardzo miłe zaskoczona o nowość ale oficjalnie w internecie jak chciałam je wygooglowac to zadnej informacji nie było :D
To sobie strzelili w kolano, dając nowe ciastka i nic o tym nie pisząc :/
No masz rację, ale Żabka nie jest lepsza z nowymi balonikami milka oreo …
Eeee, nie. Te czekoladowe purchawki kojarzą mi się z margaryniastym hamerykanskim przeslodzonym czymś. Poza tym biszkopt… niby ok, ale ciastka typu delicje mogą dla mnie nie istnieć. No i to Milka. Nie nie nie ;)
Uuu, tylko nie Delicje. To zupełnie inna liga, sucholce-biszkoptolce z galaretką są ble, tymczasem Choc & Choc… <3
O mamo, chcę, chcę, zwłaszcza po takiej ocenie! Muszę na nie zapolować. A dzisiaj w Żabce upolowałam batona Milka Oreo, fajnie, że moja ulubiona czekolada jest teraz w mniejszej formie.
O rany! Muszę lecieć do Żaby. Coś jeszcze nowego?
nowość? w selgrosie sa juz od dawna jest :D
mojej mamie smakowało (ale jej to chyba wszystko co z czekolada smakuje) mój tata jednak pozostaje wierny delicjom :(
to jak narazie 2:1 :D od siebie dodam że kształt kuszący, ale reszta jakoś nie bardzo.. ale ja nie jestem fanką „baletek” i innych biszkoptowych ciastek :D
Ode mnie dodaj dwa punkty, nie jeden. To arcydzieło :P
O nie! Jak mogłaś? W sumie to byłabym pierwsza z tą recenzją ale przymulający komputer ze słabym internetem u rodzinki robi swoje. ;-; Dlatego napisaną wcześniej notkę opublikowałam dopiero dzisiaj —> http://chwila-smaku.blogspot.com/2015/07/ciastka-milka-choc
W każdym razie nic więcej pisać nie będę a zabieram się za czytanie.
Ja u Ciebie jutro, bo dziś już mi oczy wypływają.
Kurcze, unicorn, a ja, widząc je wczoraj w sklepie nawet się nie skusiłam! :( Niestety cena mnie skutecznie odstraszyła. Mam nadzieję, że pojawią się kiedyś w Kauflandzie, bo widziałam je w tesco, a póki co, to szybko tam nie zawitam ponownie.. :)
Na pewno się tam w końcu pojawią.
Ja uwielbiam wszystkie produkty milka bez wyjątku ;)
Kiedyś też tak miałam, ale obecnie odkrywam coraz więcej wyjątków :)
To najlepsza rzecz jaką kiedykolwiek jadłam z Milki… Za czekoladami z fioletową krową szczegolnie nigdy nie przepadałam, ale te ciastka są boskie.
Uwielbiam je z całego serca! Ale samą Milkę też bardzo lubię :)