Na drugą część wpisu o serii jogurtów 7 zbóż nie musieliście długo czekać, bo nie chciałam niepotrzebnie trzymać was w napięciu. Jeśli przez noc zastanawialiście się, czy któryś z jogurtów zasłużył jednak na prawdziwe, pełne uznanie, to już we wstępie odpowiadam: nie.
7 zbóż figowy
Pierwszy jogurt z drugiej recenzji jest wyjątkowy, bo nie z figami – jak cała reszta, ale figowy. Skąd ta zmiana? Czyżby skład przedstawiał się nieco lepiej? Ha ha, niedoczekanie. Z tyłu opakowania znowu widzimy to samo marne 0,8%, które powoduje śmiech przez łzy. Nazwa jest więc nie małym, a ogromnym nadużyciem, przez które naiwni zapewne się nabiorą. Po raz kolejny sprawdza się modne ostatnimi czasy hasło: Ludzie, czytajcie składy!
Zapach jogurtu jest ten sam co zawsze, czyli śmietanowo-wodnisty. Konsystencja też nie odbiega od poprzednich, będąc glutem. Choć jest w niej proszek. Dodatków zbożowych znajdziemy dużo, są wyrośnięte i przyjemnie chrupią. To wszystko jednak już wiemy, a rzeczą, która naprawdę wyróżnia figowy jogurt, jest biszkoptowo-ciasteczkowy smak. Z figami nie ma on co prawda nic wspólnego, niemniej jest przyjemny. I znów… da się całość zjeść, ale ani trochę nie chce się wracać.
Ocena: 3 chi ze wstążką
7 zbóż ze śliwkami
Drugi dziś, a przedostatni w ogóle jogurt ma smak śliwek. I to naprawdę go ma, choć tuż obok smaku właściwego pojawia się znany już dziwny wodnisty posmak. Śliwkę wyczujemy także w zapachu poniuchu, jako że główny aromat opiera się na połączeniu śmietanki z wodą. W środku owoców jest 0,8%, czyli występują w ilości tradycyjnej. Konsystencja to wodnisty glut, a słodycz jest niska.
W całym jogurcie trafiłam na jeden kawałek śliwki, po za tym były oczywiście dobrej jakości duże ziarna. Początkowo myślałam, że jest lepiej, ale nie było. Drugi smak, ten przylegający do śliwki, był na tyle okropny, że i tym razem do jogurtu nie wrócę.
Ocena: 3 chi
7 zbóż z jabłkami i gruszkami
Ostatni jogurt – na całe szczęście! – w dodatku występujący w wariancie, który w seriach 8 zbóż oraz Musli zdobył moje uznanie. Tu jednak z opakowania woła do nas zielone, czyli kwaśne i twarde jabłko, a nie tradycyjnie czerwone i słodziutkie. Obok niego widnieje gruszka, także jakaś taka mało gruszkowa (raczej jak brzoskwinia). Chyba im sie pomieszały kolory.
Konsystencja to glut, nie mogło być przecież inaczej. Kolor również ten sam co zawsze, ale oto zapach… wow! Wreszcie coś się zadziało i zniknęła śmietano-woda, na swoje miejsce wpuszczając świeże zielone jabłuszko i pyszną gruszeczkę. Oba owoce znajdujące się jakby na granicy dojrzałości, jeszcze lekko twardawe, dokładnie takie, jakie lubię. Smak niestety rozwodniony, ale jabłkowo-gruszkowy, orzeźwiający. Przez moment wydawało mi się, że nawet konsystencja wraz z konsumpcją się zmieniła, trochę bardziej przypominając tradycyjnie jogurtową. Ponadto całość okazała się w odpowiednim stopniu słodka, lekko kwaśna. A ziarna były idealne.
To aż niewiarygodne, że ostatni jedzony przeze mnie jogurt okazał się tak dobry, przynajmniej jak na serię 7 zbóż i Bakomę. Nie zostawiłam go na koniec celowo, tak po prostu wyszło. Konsystencja nadal mocno zawodzi, a wodnistość wciąż jest wyczuwalna, ale ten wariant przynajmniej ma jakiś smak, pomimo beznadziejnego udziału procentowego owoców (co się przełożyło na jedną sztukę kostki gruszki). Gdyby tylko nad nim popracować, naprawdę miałby szansę na dużo więcej punktów.
Ocena: 4 chi
Czyli ta seria nie okazała się totalna klapą, okazała się klapą w 90%, to już coś :D
Niee, śmiało licz 100%, bo do jabłka-gruszki przez konsystencję też nie wrócę.
Bakomo -zawiodlam sie kompletnie.zostaje przy swoich innych jogutrach, i macie oddać Oldze pieniadze za poswiecony czas i użeranie się z tym! :D
Dzięki. Bakomo, dziewczyna mądrze pisze!
Buuuuuu…. do kitu z takimi jogurtami :p
Joglutami :)
Ja ich na pewno nie kupię z bakomy mogę kupić naturalny i ten mnie nie zawiódł jeszcze:)
Ja naturalny kupuję raz na rok do naleśników i wtedy idę do Lidla po najtańszy.
Chociaż na koniec jakaś „perełka” :D Super że już pozbyłaś się serii i na kartach bloga pojawi się coś smaczniejszego :)
Zdecydowanie. Jutro będzie coś smakowitego.
Can’t wait! :)
A myślałam, że w drugiej części będą te warte uwagi.
Niedoczekanie :D
Ilość dodanych owoców do tych jogurtów jest naprawdę kiepska, żeby nie powiedzieć żenująca. Szkoda, że teraz naprawdę ciężko dostać coś bardziej porządnego. Dobrze chociaż, że w tym z gruszką nie było takiego zupełnego niewypału.
Jedna średnia degustacja niestety nie zatarła pamięci po pięciu ohydnych :(
Widzę, że ani wczorajsza partia, ani dzisiejsza nie kryją w sobie nic nadzwyczajnego. Ale ja ostatnio skusiłam się na ten wczorajszy, z orzechami i zjadłam. Nawet nie chciałam nim pluć, jak to mi się zdarza, gdy tego typu produkty podchodzą do moich ust :D
A nie czułaś gluta?
Nie, był nawet ok. Ja już nie raz mówiłam, że nic co ma zboża, pełno cukru, muesli, KAWAŁKI OWOCÓW nie trafia w moje ręce. Ale ostatnio mnie coś podkusiło, bo kubki smakowe mi się pozmieniały i stwierdziłam, że zjadliwe to jest. Szału nie było, ale zjeść się dało. Natomiast nie mam odniesienia do innych tego typu jogurtów, bo to był pierwszy taki, który zjadłam, także wiesz :P
lubię połączenie gruszka-jabłko ( w almette ) i chętnie po nie sięgam… jakby coś mi odwaliło, sięgnę po ten smak :) Co do drugiej części, dobrze, że nie zwlekałaś :D
Służę uprzejmie!
Ja na wszystkie jestem na ”nie”.
:)
Pisałam już, że te jogurty do mnie średnio przemawiają, ale jabłko i gruszkę zawsze chętnie wypróbuje. To jest u mnie taki smak, który naprawdę rzadko mnie zawodzi. :D Liczyłam na orzechy wyszło słabo, liczyłam na figę znowu kulą w płot ech. Co się dzieje z tymi serkami ostatnio?! :D
Z tymi to nie ostatnio, tylko ja miałam pecha do paskudnych „nowości” w ostatnim czasie :P
Współczuję tej degustacji. Jedyną rzeczą z Bakomy, którą lubię jest Satino Drink. Piłam kokosowy i orzechowy, oba mogę polecić, mimo, iż nie jestem wielką fanką takich pitnych jogurtów.
Jak pisałam ostatnio, z tego względu, że też fanką pitnych nie jestem, odpuściłam je sobie. Kiedyś kupię, ale póki co myślę o nich w kategorii „zło konieczne”.
I stała się światłość. Myślę, że gdyby warianty smakowe zredukować o połowę, a zaoszczędzony czas poświęcić dopracowaniu ostałych, byłoby znaczniej lepiej. Takie jabłko-gruszka potraktowane jak reszta, „Zdzisiek?! Co dziś na tapecie?! Dzień 12., tak?! (w tle słychać potwierdzenie), a więc smak jabłko-gruszka. Start -> uruchom produkcję -> folder dodatki -> dodatki owocowe -> jabłko (dodaj) -> WSTECZ -> gruszka (dodaj)”. Pełna automatyka, pełna monotonia. Pełen zawód.
Wybierając do tej poty tylko dwa smaki (w/w plus truskawka) nieźle wycelowałem. Bo miałem przedstawiciela „bleeeeee, co to za syf” oraz „łeeee? całkiem, całkiem… nawet dobry, nie wyrzucę do kosza”. Poszerzać grupy „wielki zawód” nie mam zamiaru, bo zgoda w dwóch (jednak) skrajnych przypadkach oznacza, że z resztą byłoby podobnie.
Jak ja Cię lubię. Ciągle się zgadzamy ;*
Czyli kolejne jogurty dodajemy do listy „kupuj ale tylko w promocji jak już kasy nie masz!”
„…a świat ma się zaraz skończyć i i tak nie będziemy musiały pamiętać tego smaku i konsystencji”.
Bardzo zaciekawił mnie ten jabłkowo-gruszkowy. Chętnie go spróbuję tym bardziej ze taka przyjemna opinia ?
Natomiast śliwka dla mnie jest ochydna a figi nie widziałam.
Przyjemna… ja wiem? Baaardzo średnia. To nadal jedne z najgorszych jogurtów, jakie jadłam, nawet ostatni prezentowany.
Ha! Kolejna osoba robi emotki :D
Widziałam ;( Nawet odpisałam Ci na ten komentarz, ale wtedy blog przestał działać.