Po recenzji American Star Chocotelli, czyli jedynych ciastek marki McEnnedy, jakie udało mi się upolować podczas ostatniego tygodnia amerykańskiego w Lidlu, przyszedł czas na drugą chrupiącą opcję: jasne i pieguskowe Grandino z czekoladą, również amerykańskie, ale dostępne w ofercie stałej.
Grandino ciastka z czekoladą
O ile wiem, że American Star występują w dwóch smakach: czekoladowym i orzechowym, o tyle nie jestem w stanie dotrzeć do informacji, jak wygląda paleta wariacji na temat Grandino. Internet podpowiada, że poza dziś recenzowanymi można znaleźć również pakowane w papier (być może są to właśnie smaki, na które liczyłam, a których ostatecznie nie dostałam) i zbożowe, z jednej strony pokryte czekoladą. Nie mam jednak pojęcia, czy wszystkie one były dostępne w polskich marketach, a może tylko wybrane rodzaje. W tej chwili jest to mało istotne, skupmy się na wariancie, który mamy przed sobą. A jest na czym, ciastka bowiem wyglądają pięknie. Są okazałe, dość fotogeniczne (choć nic nie przebije M&M’s Cookies), przyjemnie robi im się zdjęcia. Prawdziwe Pieguski zapamiętałam jako mniejsze, ciemniejsze, mączne i jakieś takie bardziej zdechłe. Poza tym za prawdziwymi Pieguskami nie przepadam, a tu miałam szansę trafić na coś naprawdę dobrego i światowego, w końcu pochodzącego z Ameryki.
W jasnym, kruchym i o wiele bardziej pieguskowym niż American Star ciastku zatopiono dwa rodzaje czekolady w postaci kuleczek: deserowej i mlecznej. Różnicę widać w kolorze, lecz zdecydowanie nie czuć jej w zapachu. Wąchając ciasteczko, miałam wrażenie, że trzymam w ręku mleczną tabliczkę Bellarom czy też pseudomagnuma Gelatelli. Kto raz niuchnął owych cudów, ten wie, jaka to przyjemność. Po pierwszym zachwycie przychodzi jednak rozczarowanie konsystencją ciastka, które jest bardzo kruche i delikatne, tłustawe, sypie się na wszystkie strony. Kawałki czekolady są dwojakie. Smak mlecznych odpowiada zapachowi, będąc mleczną czekoladą z Lidla: pyszną, słodką, powodującą miłość od pierwszego ugryzienia. Smak deserowych zaś zaskakuje. Spodziewałam się dostać coś podobnego do kulek z American Star, gdzie nie potrafiłam określić zawartości kakao. Tu jednak czuć, że producent się postarał, może nawet za bardzo. Czekolada jest gorzka, a raczej gorrrzzzka, przekraczając moją wizję smaku czekolady deserowej. Kompletnie nie pasuje do mlecznej ani do ciastka, z którego smakiem coś jest nie tak. A w zasadzie to w ogóle nie ma smaku. Jedynce, co w nim czuć, to ziarnistość konsystencji.
Całość uważam za przekombinowaną. Kawałków czekolady jest za dużo, a choć mleczna wydaje się pyszna i te kulki są większe, jest jej znacznie mniej od ciemnej (deserowej? gorzkiej?). Ciastko wcale nie wypada lepiej, bo jest ziarniste w konsystencji, poza tym kruszy się jak szalone. Zdecydowanie nie jest to mój słodycz. Jednorazowo zdaje egzamin, ale żeby sięgnąć ponownie? No, thanks!
Ocena: 3 chi ze wstążką
Mam wrażenie, że mi by przypadło do gustu, ale mi rzadko nie smakują ciastka pieguskowe (oprócz tych z Wedla). Zdrowiej <3
Nie jadłam z Wedla żadnych ciastek, tylko czekolady. Zdrowieję, powoli, ale zdrowieję.
Ja jestem fanka tego typu ciastek, uwielbiam je, nawet jak po konsupcji jestem cala w okruszkach :) ale mimo wszystko, musialabym przynajmiej pol takiego opakowania oddac bestie, bo sama bym tak szybko nie zjadla
Ja duże opakowania (np. Hity) wykańczam sama, tylko w kilka dni.
Myślałam, że wypadną lepiej :) Ale w takim razie nie żałuję, że ich nie kupiłam.
Powiem Ci, że w moim mieście chyba nie ma zbyt wielu fanów tygodnia amerykańskiego, bo w moim pobliskim Lidlu wszystkie produkty trafiły na przecenę i były dostępne jeszcze dłuuuugo po zakończeniu akcji.
Ooo, to aż dziwne!
Jadłam kiedyś. I wydaje mi się że nie były aż takie straszne jak je tu malujesz :)
No ale też fakt – ja jestem zdecydowanie za pieguskowatymi smakołykami :)
No to mamy wyjaśnienie :)
nie jadłam… szczerze nawet nigdy nie zwróciłam na nie uwagi… ale widocznie to dobrze, podziękuje za takie przekombinowanie ;)
Daj znać jak się dzisiaj czujesz :* :)
Hmm, nie będę opisywała szczegółów na blogu spożywczym, ale jestem sucha jak wiór, bo w nocy wstawałam jakieś sto razy i to nie po to, żeby się przespacerować w świetle księżyca. Nadal leżę w łóżku, bo mnie bolą cztery punkty na głowie, wszystko ma gorzko-kwaśny smak i mdli mnie na myśl o czymkolwiek do jedzenia.
współczuje w takim tempie znikniesz. Dlatego moja mama zawsze powiada, że potrzeba jest mieć troszeczkę ciałka jakby coś się stało, albo trafiło do szpitala. Współczuje :( Dzięki za odpowiedź!
Kruche ciastko i… ciemna czekolada? No jak można zrobić coś tak niewybaczalnego. Producenci powinni stanąć przed sądem. Wiedziaaaałam, że nic nie pobije moich ukochanych od Mcennedy. :D <3 Szkoda, że ani ciastko ani czekolada nie wychodzą tu zwycięsko, naprawdę szkoooda.
A byłam pewna, że napiszesz, że Tobie mogłyby smakować! :P
Wiesz doskonale, że takie kruche z kawałkami czekolady a’la American Cookies to moje ulubione ze wszystkich ,,rodzajów” jeżeli chodzi o wypieki więc jestem w tym temacie bardzo wymagająca! :D
Właśnie wiem, że ulubione, dlatego sądziłam, że i te byś polubiła. Yghr :P
Takie ciacha to przypadłyby do gustu moim domowym chomikowym wyjadaczom. :D Tak jak Szpilka nie zwróciłam uwagi na nie w sklepie. Chyba następnym razem (czyli w poniedziałek, bo zacznie się Meksykański Tydzień, a meksykańską, pikantną kuchnię z moją mamą uwielbiamy) wezmę na spróbowanie, czyli ja jedno ciastko, o ile zdążę, reszta dla tatkowego chomika.
PS.czytałam w komentarzach na insta, co się z Tobą dzieje. Zdróówka dużo!
Dzięki ;* A co do meksykańskiego żarcia, to pamiętaj: piecze dwa razy, haha.
Hah! Dlatego chyba nie chcę sobie wyobrażać, co czują ludzie, którzy startują w zawodach typu: kto zje najwięcej pikantnych papryczek w danym czasie. BRRR. :D
Co tam Ci dolega,że teraz chorujesz? . Pewnie bym ze 2szt zjadła do kawy i tyle:) . Od poniedziałku na m-ąc odstawiam słodycze:) . Trzymaj kciuki,ale jutro jak dojadę do domku to jeszcze się pralinek Lindor najem bo czekają na mnie w lodówce:)
Dieta czy ćwiczenie silnej woli? Oczywiście, że będę trzymała kciuki :) A dolega mi, hmm, prawdopodobnie dostałam udaru słonecznego, bo trochę przesadziłam, leżąc nad Odrą w upale kilka godzin bez przykrycia głowy. Wczoraj była tragedia i myślałam, że zejdę. Dziś lepiej, ale nadal nie dobrze.
Wiesz ja jem dużo słodyczy i muszę sobie odpuścić trochę . Wiem,że potrafię wytrzymać tylko muszę mieć motywacje a jest teraz nią wesele przyjaciół 12.09 to akurat wtedy skończę:) . Może mi trochę figura się poprawi bo mam rozmiar 36-38 a kiedyś było 34-36. Kiedyś ja dostałam takiego udaru na Orbicie dobrze,że do Bobrzej miałam rzut beretem bo się załatwiłam nieźle a poszłam sama na basen . 4dni byłam chora wymioty,gorączka,i inne atrakcje wiesz o czym mówię…
Jakbym czytała opis moich ostatnich dwóch dni, ych.
A kciuki, raz jeszcze piszę, będę trzymała :) Obyś pięknie wyglądała w kiecce, czy co tam planujesz założyć.
Takich nie spotkałam jeszcze nigdy! Serio ;) Ale wolę zrobić sama, skład nie powala.
Jak ktoś jest gotująco-pieczący, to jasna sprawa, że lepiej samemu.
Zadziwiła mnie ocena, ale każdy ma inne smaki. Chociaż tych ciastek nigdy nie jadłam, to myślę że by mi bardzo smakowały.
Gdyby nie ta nachalna gorycz ciemnej czekolady, to i mi by bardziej smakowały.
Ja tam chyba lubię każde ciastka, tych też z przyjemnością bym spróbowała ^^
Ciastek ze Sweeney’ego Todda byś nie polubiła :D
Czasem ma się ochotę na takie ciasteczka z czekoladą ale za te w takim razie podziękujemy :) Chociaż z kubkiem mleka migdałowego mogłyby smakować lepiej :)
Łe, to ja już bym wolała oryginalne Pieguski. I nie rozumiem, o co chodzi z tym mlekiem do ciastek. Herbata i kawa są sto razy lepsze.
O nie, mleko migdałowe lub ryżowe jest genialnym dodatkiem do słodyczy :D
Ja mam ostatnio duże parcie na tego typu ciastka. Póki co zajadam się pieguskami od Milki, ale i na te się skuszę. Żałuję, że nie wzięłam tych ze wczorajszego wpisu jak były dostępne w Lidlu. Tak samo przegapiłam te z orzechami macadamia.. Ale w następnym tygodniu USA biorę wszystkie! :D
Wykup cały asortyment, żeby inni nie mieli :P
Dobry ruch z wrzuceniem dzień po dniu ciastek, które mogą wydawać się podobne. Tzn. wydają się być podobne, ale takimi nie są. I chociaż wiem, że przez brak chomików jedną paczkę od drugiej mogły dzielić setki upalnych godzin, to mimo wszystko jakieś odniesienie w głowie zostaje.
Z zewnątrz wyglądają lepiej niż hamerykańce. Środek (i to nawet nie przez nadzienie) tamtych jednak powoduje, że ostatecznie wybrałbym ciacha zza wielkiej wody. Chociaż i tak „produkowane w Radomiu” ;)
O tym, że połączenie dwóch koncepcji w całość mogłoby spowodować wyrośnięcie rogu, jestem prawie przekonany. Tylko co to by była za unicornowość smaku, gdyby co drugi wpis był nim uhonorowany?
Swoją droga, po tylu zrecenzowanych łakociach, robiąc jakieś tam zakupy, można nieźle zgłupieć. „Cholera… czy ja to już opisywałam? Jeśli tak, to szkoda kasy i kalorii… jeśli nie, to wezmę. Ale czy na pewno nie?”. Skrajne oceny w głowie zostają. Najgorzej zapewne jest z tymi pośrednimi. Chyba, że wyczerpujemy asortyment sklepu po sklepie lub producenta po producencie ;)
A wiesz, póki co doskonale pamiętam, co jadłam i o czym pisałam. Zacierają się tylko pojedyncze rzeczy z dzieciństwa, ale od wieeeelu lat moja głowa działa jak dobre archiwum.
Ciastka nie dzielił nawet jeden dzień, zjadłam je jedno po drugim, z racji że resztę paczek oddawałam chomikom (starszy chomik płacił, ja tylko wyłudziłam po sztuce na ładne oczy).
A Radom tu akurat jest Niemiecki, a wiesz… z Niemiec do Ameryki już zdecydowanie bliżej niż z Polski. Prawie nie czuć różnicy! :P
Dla mnie może posmakowałyby bardziej, niż Tobie. Hm, nie zauważyłam ich nigdy w moim Lidlu.
Przypatrz się. Ja teraz co idę, to je widzę.
A jak się mają do tych zwykłych Mcennedy bez kremu? Jadłaś je kiedyś?
Uwielbiam je, ale już od dwóch miesięcy nie widzę ich w moim Lidlu, za to pojawiły się właśnie te. Wydaje mi się, że mogli Mcennedy zastąpić tymi i po Twojej recenzji średnio mi się to podoba.
Niee, nie jadłam. Może tylko markę zmienili? Poza tym sądziłam, że produkty McEnnedy da się kupić tylko podczas tygodnia amerykańskiego, więc jak to możliwe, że kupowałaś je „normalnie”?
Niektóre produkty z tygodni tematycznych są dostępne w regularnej ofercie. Z amerykańskiego tygodnia były właśnie te ciastka z brytyjskiego są jogurty bodajże, a z azjatyckiego np. mleko kokosowe.
Jeśli mówisz o Brit’s, to one nie są z brytyjskiego, tylko wklejone w stałą ofertę. Z kokosowym i ciastkami możliwe, że jest tak samo. Zagadka rozwiązana :)