Grecki jogurt – jaki powinien być, do dziś nie wiem. Mam za sobą co prawda kilka wariantów z Piątnicy 0% (chyba zaczynam się powoli przekonywać), cztery biedronkowe Tolonisy (Jovikosy) oraz lidlowe wariacje z tygodnia greckiego, ale zważywszy na fakt, iż wiele osób uważa, że smakowe wersje nijak się mają do prawdziwego greckiego jogurtu, muszę wyznać, iż jestem w temacie zielona. Nieszczególnie mi to jednak przeszkadza, gdyż po naturalne serki sięgam rzadko (wyłącznie do naleśników i ryżu zapiekanego z jabłkami). Nie widzę także powodu, dla którego miałabym przestać kupować kolejne smakowe opcje, tym bardziej w sytuacji, gdy pojawiają się na rynku jako zupełna nowość. Owo słowo-klucz działa na mnie, jak i na wielu z was, niczym płachta na byka. Smak dobry czy niedobry, rzecz tania czy droga, i tak trafi do koszyka. Dopiero później będę się zastanawiać, czy w ogóle było warto.
Dziś właśnie o takich nowościach, które zafundowała nam Mlekovita. Serek nazywa się Mleczna Impresja i jest wariacją na temat jogurtu greckiego w wersji light (szkoda tylko, że obiecywana lekkość nie przekłada się na zawartość kalorii; może firmie chodziło o lekkość portfela po zakupie całej serii?). Na nieszczęście zawiera miód, na szczęście zaś waży standardowe 150 g, więc w razie tragedii nie będzie się trzeba nadto poświęcać – myślałam, kupując. Z otwarciem trochę zwlekałam, ale i na tę trójkę przyszedł czas.
Mleczna Impresja ananas i kokos
Lubię ananasa, lubię kokosa (pod warunkiem, że nie ma w nim wiórków), było zatem jasne, że przygodę z Mleczną Impresją zacznę od wariantu bazującego na połączeniu smaków tychże owoców. Zrywając wieczko, nie zawiodłam się. Poczułam delikatny zapach skarbu plamy, nie tyle jednak wiórków czy mleka, co nata de coco, znanych mi chociażby z kokosowego Danio extra czy biedronkowego Tutti Nata de Coco. Wiedziona intuicją, spojrzałam na skład i odkryłam, że w jogurcie naprawdę nie występują wiórki. Zamiast nich pojawiła się poznana po zapachu glutowata kosteczka, którą bardzo lubię. Poza nią jedwabistą konsystencję zakłócały kawałki ananasa, niestety o wiele gorszej jakości niż w Tolonisie. Niektóre były tak twarde i niezjadliwe, że musiałam wyciągać je z buzi o układać wiankiem na krawędzi opakowania.
Jogurt był przyjemnie jednolity i kremowy, niestety rzadszy od wspomnianego już kuzyna firmy Jovi. Zaryzykuję nawet stwierdzeniem, że był tylko trochę gęstszą Jogobellą. Odnotowałam w nim obecność kwasku, niby ananasowego, a jednak cytrynowego. Dzięki temu całość wyszła wyraźnie mniej słodka od Tolonisa, odrobinę za kwaśna. Ponadto podział ról w pierwszej Mlecznej Impresji wyglądał tak, iż ananasowi przypadła odpowiedzialność za wypełnienie smaku, kokosowi zaś zapachu. Żałuję, że drugi bohater nie występował również w pierwszej roli, ale cóż zrobić? Kawałki żółtego owocu były w połowie niejadalne, bo twarde i złej jakości, nata de coco całkiem przyjemne, jeśli ktoś lubi owoc plamy w formie żelków. Ogólnie Mlekovicie wyszło dobrze, choć nieco za kwaśno.
Ocena: 4 chi ze wstążką
Mleczna Impresja orzechy i miód
Jako drugi do degustacji wybrałam wariant z orzechami laskowymi, jako że bakalie w serkach zawsze mnie kuszą, poza tym ostatnim razem figowo-miodowy wsad w jogurcie greckim zapewnił mi wątpliwie przyjemne doznania, których nie chciałam zbyt prędko powtórzyć. Nie oznacza to jednak, że byłam w pełni spokojna, pamiętajmy bowiem, że i tu drugim składnikiem jest miód. Nic więc dziwnego, że po otwarciu jogurtu przywitał mnie aromat wyrazisty i miodowo-orzechowy (od razu czuć, że laskowe!), na dodatek przywodzący na myśl mój ulubiony twarożek z orzechami FruitJumbo. Z pierwszej części duetu niezbyt się cieszyłam, z drugiej owszem. Przez chwilę nawet miałam nadzieję, że będzie się je dało jakoś rozdzielić. Nic bardziej mylnego. Wsad spoczywał na dnie kubka, pod jogurtem, tworząc twardą i zwartą breję. Aż trudno było go wyciągnąć na powierzchnię i wymieszać.
Sam jogurt okazał się aksamitny, lekko proszkowaty (mleko w proszku? skrobia? w ogóle po co Mlekovita wepchnęła je do środka?). Od razu wyczułam w nim miód, ale też kwasek. Po wymieszaniu ze zwartym i dziwnym sosem wyszedł o wiele gęstszy od poprzednia, nieco zamulający. Orzechów było dużo – to na plus, miło chrupały pod zębem. Podczas konsumpcji nie mogłam się jednak oprzeć wrażeniu, że w połączeniu z miodem tworzą coś jakby jabłkową konfiturę. Nie w smaku oczywiście, ale w kolorze i konsystencji. Były tak samo glutowate, zwarte. Jakby w tym miejscu jogurt się zsiadł. Całość wyszła w porządku, jak na połączenie miodu z orzechami. Denerwuje mnie tylko to, że nie mogę ustalić, skąd wzięła się owa konsystencja marmolady ani dlaczego w jogurcie czuć kwasek. Zakupu raczej nie ponowię, ale jak na jednorazową przygodę jak najbardziej się nadaje.
PS A jednak kupiłam drugi raz i nie zastałam w środku konfiturowego wsadu. Było dobrze.
Ocena: 4 chi ze wstążką
Mleczna Impresja figa i miód
W poprzednim wariancie dostaliśmy orzechy i miód, w tym miód i figę. Jedną. Na domiar złego kompozycja kojarzyła mi się z lidlowym niewypałem, o czym już wspomniałam. Nie ma zmiłuj, trzeba było jakoś to przeżyć. Podług tej myśli szybkim ruchem zerwałam wieczko, otworzyłam jedno oko i zobaczyłam masę rzadkiego sosu z ziarenkami fig. Sama woda. No i ten charakterystyczny zapach miodu, nie do zniesienia. Powiedziawszy A, trzeba jednak powiedzieć B. Wymieszałam znajdujący się przede mną serek i spróbowałam pierwszej łyżeczki. Najpierw odnotowałam sympatycznie chrupiące owocowe kuleczki, a zaraz potem ostry smak miodu. I choć bardzo chciałam sobie wmówić, że jest to kuzyn pysznej Łomży miodowej, którą dla uciechy i bez powikłań piłam jeszcze dwa lata temu, jasny sos przywodził mi na myśl raczej lidlowy odpowiednik miodowego piwa o nazwie Argus, którego nie cierpię. Odnotowałam również miękkie kawałki fig, ale po ich smaku ślad zaginął.
Tu dochodzimy do momentu, w którym w pierwszym odruchu deserowi wystawiłam cztery chi ze wstążką, wychodząc z założenia, iż „Mleczna Impresja dała mi namiastkę alkoholu i była miłym wspomnieniem o chwilach, gdy jeszcze mogłam go pić. Argus czy nie Argus, miód czy nie miód, prawda jest taka, że dziś wypiłabym cokolwiek, gdybym tylko miała gwarancję, że na drugi dzień nie będę się zwijać z bólu, przez pół dnia płacząc, a przez drugie pół śpiąc”. Po kilku miesiącach zrobiłam jednak do greckich jogurtów drugie podejście i aż mnie wykrzywiło. There’s nothing good in it! Czułam się, jakbym kontynuowała serię 7 zbóż od Bakomy, wrażenia bowiem były porównywalne. Teraz wiem, że mój pierwszy odruch był grubo przesadzony, a deser zasługuje na trójkę. I to w pełni miłosiernego miłosierdzia.
Ocena: 3 chi
Składy i wartości odżywcze:
No tak, tajemnica masy w wersji orzechowej nadal nie rozwiązana :D Trochę strach pomyśleć co to mogło być.
Mózg pracownika fabryki, który za długo pochylał się nad kotłami ;(
Ja pozostanę przy jogurcie Tolonis o smaku mango :) Tak będzie bezpieczniej ;)
Ooo, to ja też :)
Też nie rozumiem kosystencji wsadu z wersji orzechowej, ale mi tam on odpowiada i smakuje.
Mnie trochę martwił, ale przeżyć się dało.
I ja mam problem z jogurtami greckimi, tyle razy w lodówce, a ja jakoś zawsze wybierałam jogurt naturalny. Chyba pora przetestować w końcu te greckie, tym bardziej, że wiem już w jakiej formie i z czym go zjem. :D
No to się pochwal ;>
Ananas i kokos przypadł mi do gustu i chyba będę musiała wypróbować :)
Ja za jakiś czas kupię całą trójkę ponownie i zobaczymy, czy podtrzymam swoją opinię.
nie zwróciłam nawet uwagii, że jest tyle smaków… wow… jadłam jedynie ananas-kokos bo mnie zaintrygowało to połączenie :)
Dużo nie straciłaś, w sumie nic wyjątkowego.
Jogurt -kurcze, chcialabym sprobwac takiego prawdziwego, greckiego jogutru. Z tych wariantow najbardzoej zaciekawil mnie orzechowy, wiec jak zobacze w sklepie, to chyba wyladuje w moim koszyku. ;)
PS. Jadlam milka choc&choc-pyszna,naprawde!nie spodzoewalam sie, ze bedzie az tyle czekolady!
Dostałam trzy komentarze na Insta pod zdjęciem dzisiejszych jogurtów – wszystkie trzy mówią o tym, że wariant orzechowy niedobry :D
Narobiłaś mi ochoty na ryż z jabłkami, mniam.
Sobie też ;)
A nam wyjątkowo żaden z nich nie smakował… Orzech i miód chyba był najgorszy. Generalnie nigdy nie mamy problemu ze zjedzeniem do końca jakiegoś jogurtu ale w tym przypadku męczyłyśmy się z tymi kubeczkami dość długo… Mlekovita nie podbiła naszych serc :P
Hmm, to mogłyście mieć z nimi tak, jak ja z 7 ziarnami od Bakomy.
Ciekawiły mnie, oj ciekawiły… ale to zanim przeczytałam. Teraz wiem, że nie kupię; jogurty to nie moja działka. :P
Nie dość, że rzadko jesz jogurty, to jeszcze gdybyś trafiła na takiego paskudniaka z dżemowymi orzechami… tylko współczuć :P
Wiem, że one są już długo na rynku, ale mówię tu zupełnie serio…do tej pory ich nigdzie nie mogę dostać! Kaufland, PiP, Tesco…i nie ma. Miały być nawet kiedyś w Żabce na promocji, a jak polazłam to bab mi powiedziała, że nie doszły :(
Ja właśnie w Żabie kupiłam. W innych sklepach rzeczywiście ich nie widuję, chociaż pojawiam się regularnie tylko w Tesco i Leclercu.
Jogurtu greckiego nie jadłam nigdy. Orzechy i miód-to mogło być idealne, szkoda, że nie powaliło, ale przyznam, że narobiłaś mi smaka ^^
I będzie recenzja? :)
Biedronkowe mango, po Twojej opinii, zjadłem ze smakiem. Myślałem, że z powyższego wyciągnę kolejną perełkę. Niestety nic mnie nie zachęciło na tyle by kupić go w najbliższym czasie.
Kokos i ananas – nawet wzmianki o pinacoladzie;
Orzechy i miód – gorzej niż poprzednik, ale w sumie to nie dziwi. Sam pewnie wolałbym pierwszą część niż drugą, bo miód w jogurtach niezbyt mnie przekonuje.
Figę – olewam, nawet nie patrzę, więc mogłaby mieć i unicorna ;)
Poczekam zatem na inne propozycje, mając w pamięci ocenę na poziomie 6.5/10 (tak to wyliczyłem ;) )
Z greckich najwcześniej Piątnica 0%, ale cholera wie kiedy, bo nawet nie robię na jej temat notatek, na razie po prostu jem. Chyba nic innego greckiego na rynku już nie ma. Wcześniej Mullermilch i desery Polmleku, ale ich łatwo nie znajdziesz. Z ocenionych to tyle.
To to są nowości? Widziałam je w Delikatesach i tak się zastanawiałam czy by nie kupić, aby o nich napisać. Stwierdziłam, że szału smakowego nie robią, choć zainteresowała mnie wersja orzechowa. Może spróbuję ale nie szybko. W lodówce na razie czekają 4 słodkie desery.
Tak, to w miarę nowa seria. Tegoroczna. Z tej… wiosny?
Jakie desery masz w lodówce?
A o tym to już niedługo na blogu. :D
Mogę jedynie powiedzieć, ze dziś spróbowałam Muller’a w wersji dla małych chłopczyków – srebrno-czarne, czekoladowe kuleczki z waniliowym jogurtem fajnie smakują. Jednak recenzja nie pojawi się na blogu.
Wspomnę też, że coś innego na stałe nie jest.
Kobieta-zagadka ;)
to prawda ciezko dostac dobry jogurt grecki :< teraz wiekszosc ma dodatek mleka w proszku niestety :< lubie jogurt z miodem :D szkoda ze nie jest podany w skladzie jaki jest ten miod..
Z ucha :)