Trzecia recenzja cukierków z Mieszanki Wedlowskiej Classic dotyczy wariantów, które już znacie. Jeden jest mleczny i skrywa się pod nazwą Liryk, drugi zaś kokosowy i posiada formę żeńską: Bałamutka.
Liryk
Liryk jest tym cukierkiem, którego szata graficzna wraz z przejściem od Mieszanki Party do Mieszanki Classic zmienia się całkowicie. W pierwszej paczce spotkaliśmy mix odcieni niebieskiego i srebra. Na ciemniejszym tle widniały ledwo widoczne błękitne zakrętasy, w nazwie użyto dużej i grubej czcionki, której nadano srebrną barwę, a nad literą k unosiły się wielkie słuchawki, które prawdę mówiąc, zauważyłam dopiero przed chwilą, podczas porównywania opakowań. To sreberko było w porządku, ale tylko w porządku. Klasyczne zaś, pochodzące ze zwykłej Mieszanki Wedlowskiej (które widzimy w dzisiejszej recenzji), jest stonowane, beżowo-brązowe, zamiast słuchawek przedstawia pióro do pisania. Czcionka w nazwie jest stylizowana na odręczną, więc pełna zakrętasów i cienka. Na skrzydełkach znajduje się dużo napisów „Liryk” w kolorze złotym. Opakowanie jest śliczne!
Niestety, śliczne opakowanie nie pasuje mi do środka cukierka, które w wersji prawdziwie lirycznej byłoby kawowe. Tu jednak jest ono mleczne, niejednolite, bo zakłócone ciemnymi kawałkami… no właśnie, czego? W ostatniej recenzji doszliśmy do wniosku, że to karmelizowane ziarna kakaowe. Dla mnie równie dobrze mogłyby to być nawet kamienie, bo nie mają smaku własnego. Są twarde, ciemne, w konsystencji węglowe albo korodrzewne. Cukierek pachnie czekoladą i wanilią. Polewa ma smak raczej mleczny, mimo iż jest deserowa. Czuć w niej wyższy procent udziału kakao, ale to za mało, by nazwać ją ciemną. Nadal jest słodka i szybko się rozpływa, zwłaszcza gdy dzień jest upalny. Zgoła inaczej zachowuje się nadzienie, które jest wyraziście waniliowe i tłustawe, a jednak zupełnie twarde.
Wróćmy na chwilę do grafiki pióra na sreberku, które mnie urzekło, jak tylko je ujrzałam. Najpierw pomyślałam, że to idealny cukierek dla mnie – osoby piszącej (pisarki?), a potem przypomniały mi się czasy dzieciństwa i pierwsze klasy podstawówki, gdy używanie go było wymogiem. Koleżanki i koledzy nie chcieli i nie mogli pożyczać innym swoich piór, z racji tego, iż narzędzie przystosowywało się do ręki piszącego, zupełnie jak jeansy, które podobno zapamiętują swojego właściciela, trwale wypychając się w miejscach jego kolan. Z tego wniosek, że nie wolno pożyczać pióra ani spodni, chłopaka (chyba że jest się swingersem) ani majtek (chyba że jest się obrzydliwcem), szczoteczki do zębów ani Liryków. Choć z ostatnimi bym polemizowała. Może gdyby ich konsystencja była delikatniejsza, taka jak w Bajecznym czy Pierrocie, cukierek tworzyłby pasującą do siebie całość (subtelna mleczność i miękkość kremu) i wtedy rzeczywiście nie chciałoby się go pożyczać ani oddawać innym. Póki co… rozdawajcie śmiało.
Ocena: 4 chi
Bałamutka
Nie ma nic gorszego, niż dzień degustacji czekoladowych słodyczy, kiedy za oknem panuje ponad trzydziestostopniowy upał, a tabliczki znajdujące się w domu topnieją niczym lody na pustyni. Nie dość, że nie sposób wyjąć bohatera przyszłej recenzji z opakowania, bo połowa przywarła do niego jak koala wypuszczony z odwyku do eukaliptusa, to jeszcze płakać się chce na myśl o kilkudziesięciu innych słodyczach, które zalegają w szafkach (już nie, bo poszły do piwnicy, choć i tak zdążyły posmakować upału). Kiedy w końcu się powiedzie, czekolada oblepia palce i pół twarzy. Ekstra.
Los roztopionych tabliczek spotkał również Bałamutkę, czego nie dało się ukryć na zdjęciu. Każdy wyjęty z opakowania cukierek, a było ich siedem (73 g), zostawiał za sobą masę rozpuszczonej czekolady, którą musiałam zlizywać jak człowiek pierwotny. Nie miałam jednak nic przeciwko, bo była pyszna, podobnie jak środek: intensywnie kokosowy, z minimalną ilością wiórków, słodki i kremowy. Nadzienie nadal było twardawe, ale nie tak jak w Liryku. Znajdowało się na idealnym poziomie miękkości. Idealny był również słodkokokosowy zapach łączący się z aromatem mlecznej czekolady.
Szata graficzna Bałamutki w wariancie Party była ciemna, nieco diaboliczna, na co wskazywał obrazek czerwonego serca z rogami i szatańskim ogonem. Po bokach ozdobiono ją ciemnofioletowymi i różowymi roślinnymi zakrętasami oraz niebieskimi paskami. Napis też był fioletowo-różowy, pełen pasji i energii. Cukierek w wersji Classic jest jednak zupełnym przeciwieństwem tamtej drapieżności. Zestawia łagodność z delikatnością i subtelnością. Logo to motyl, a szata graficzna jest różowo-biało-niebieska. Ładna, ale trochę pozbawiona charakteru, mdła. Do mnie nie pasuje, wolę poprzednią.
Bałamutka to zdecydowanie najlepszy cukierek z całej Mieszanki Wedlowskiej Classic. Jest kokosowa, a ja uwielbiam kokos, na dodatek ogranicza okropne wiórki do minimum. W strukturze jest na tyle twarda, by nie rozpłynąć się w palcach, a jednocześnie miękka, pasująca do delikatnego środka. Bardzo, ale to bardzo słodka, zarówno w warstwie czekolady, jak i środka.
Ocena: 5 chi
Skład i wartości odżywcze:
O kurcze, liryka tez pamietam, tak bardzo podobal mi sie papierek, ze jego tez bralam, jak solenizant rozdawal po 2 cukuerki :D a co do Valamutki-nawet nie wiedzialam, ze taki cukierek jest. Ale skoro kokosowy, to bardzo zaluje, ze o nim nie wiedzialam
Jest w obu Mieszankach, więc przy następnym urodzinowym rozdaniu wypatruj!
O ile dobrze pamiętam to Bałamutka i mi smakowała. Liryk? Z pewnością bym zjedzony przed galaretkami, czyli w mojej opinii nie był taki zły.
Tylko ta kora drzewna… ;)
Liryki moje ulubione cukierki:),ale jak już Ci pisałam ich smak się zmienił bardzo,ale to bardzo.Teraz jadłam go to czułam twardą bryłkę tłuszczu:( nie wiem może były stare? . Kupię kiedyś te w opakowaniu i ocenię ich smak znowu . Bałamutki też lubię bo kokosowe:)
Wiesz, ja wypróbowałam dwie Mieszanki i w obu Liryk był nieprzyjemnie twardy.
Liryka nie lubię, ale jeśli o Bałamutkę chodzi to jakoś mi umknęła. A jak kokos, to ja przecież lubię.
Jeszcze nadejdzie czas poszukiwań kokosowych cukierków :)
Tak samo jak Ty uwielbiam kokos i bardzo smakuje mi Bałamutka :)
To dobrze, na zdrowie! :)
Nie wiem jak to się stało, taka mieszanka wedlowska kilka razy w moim domu gościła, ale bałamutki nie kojarzę ani jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, ani smak, a szkoda bo większość słodyczy kokosowych lubię ;)
Może kojarzysz opakowanie z Party? Czy też nie?
Wreszcie nadzienia dla mnie! :D Mleczne, śmietankowe, kokosowe. Wiesz doskonale, że kocham każdy z tych smaków i nawet w TAKICH cukierkach zjem. Podoba mi się strasznie papierek od Liryka, jest takie eleganckie, proste, klasyczne. W bałamutce już trąci trochę kiczem. Oba smaki jestem pewna, że by mi smakowały ze względu na tę mleczność i tłustość, cieszę się, że nie są wysuszone i że czekolada mimo, że teoretycznie ciemna to jednak jest słodka.
Że Bałamutka by Ci smakowała, to dałabym sobie uciąć rękę. Liryk… pewnie też, ale mniej.
Czyli musimy sobie zapisać, że jak gdzieś będzie można dostać te cukierki na wagę to musimy powybierać same Bałamutki :D
Zdecydowanie. Ja też będę wybierała.
Ja też uwielbiam kokos, a bałamutka jest dla mnie całkiem ok, choć od tego rodzaju cukierków wolę krówki :) Co do liryka, to zajmuje on w moim rankingu wedlowskich cukierków raczej odległe miejsce – twardość kremu mi się podoba, ale w smaku wyczuwam sztuczność :p
Jestem ciekawa, czy ten nowe batoniki OK! są tak samo twarde jak Liryk. Nie spieszy mi się do ich zakupu, właśnie przez konsystencję. Wiesz może?
Nie kojarzę tych batoników… Nazwa brzmi znajomo, ale nie mogę ich zwizualizować. Najprawdopodobniej nie jadłam.
Ta grafika Liryka… rzeczywiście ma coś w sobie, szkoda, że nie przenosi się to na smak.
Bałamutka brzmi smacznie, ale znając naszą różnicę gustów i tak się nie skuszę. :P Mimo, że kokos uwielbiam.
A tam, mogłabyś się skusić :D
Wiesz co? Nigdy ich nie jadłam :p Kiedyś nienawidziłam słodkości z kokosem, potem…. luka w systemie :p a dopiero od niedawna kokos, to moja miłość :) Zatem czas spróbować :D
Szkoda tylko, że u Ciebie upał tak zbałamucił te cukierki :(
Szkodę to ja czułam, jak je jadłam. Wszystko upaprane i trzeba było lizać sreberka :D
Dla mnie smakują one jak mleko w proszku, sztuczna śmietanka i polewa czekoladopodobna :P
Maruda :P Bałamutka jest pyszna!
Z tego co pamiętam mi chyba obydwa tak o podchodziły. Aczkolwiek to na pewno nie są moje cukierkowe ulubienice. Ostatnio polubiłam się z czekoladkami z płynnym mocno alkoholowym nadzieniem.
Jadłaś Alte Excellenz z Lidla? Mmm :) Mój dziadek kupuje je na tony.
Ciekawe jakby wyglądały np. Maltesers po takiej przygodzie ze słońcem. Myślę, że mogłabyś już je wyjadać łyżeczką, z lubianą konsystencją Aero ;)
Co do samych cukierków, nawet trudno mi coś sensownego napisać. Zwłaszcza po zamieszaniu z Pierrotem i Bajecznym. Jadłem? Może i tak.. może i nie. Gie pamiętam, to nie wyłożę swoich żali i krytyki.
Lizanie papierka to jeszcze żadnej powrót do ery ogniska i maczugi. Są większe odchyły ;)
Specjalnie dla Ciebie w przyszłe wakacje kupię Maltesers i ułożę na parapecie w najcieplejszy dzień lipca, a potem będę zeskrobywać nożykiem i zajadać. Nie, stop, jeszcze Cię zaproszę. Razem będziemy się raczyć gorącą papką aero :D
no te opakowania to znam <3 to one zostały pochłaniane gdy juz nie bylo pierotow i bajecznych :D
nie pamietam smaku balamutki ani liryka, ale kojarzę jeszcze cukierka o dziwnym smaku (chwila sprawdzam google) Manilla
Będzie w poniedziałek :)
Jak Ci pozostały jakiekolwiek niezjedzone cuksy z paczki dawaj podeślij do mnie…. ja przejem wszystko :D
Och, wróciłaś do świata żywych. Cieszę się ;* W dowód wysłałabym Ci nawet całą paczkę, ale wszystkie niedobitki poszły do rodzinki.
To ja się cieszę, że kończę z trybem zombi :D I że mnie akceptujesz ^^ Och… następnym razem ustawię się w kolejce :)
Następnym razem zaproszę Cię w dniu otwarcia paczki ;*