Ritter Sport, Espresso

Otwarcia prezentowanego dziś Ritter Sporta wyjątkowo nie mogłam się doczekać, na dodatek aż z dwóch powodów. Po pierwsze: kocham kawę, a Espresso był jedynym tak intensywnie kawowym słodyczem w moich zbiorach, po drugie: był ostatnią czekoladą z wachlarzu polskich Ritterów, co oznacza, że kończąc z nim, rozpoczynam przygodę z niemieckim asortymentem otrzymanym od przyjaciółki. I choć w zasadzie nie ma się czym ekscytować, bo większość tabliczek już jadłam i zaprezentowałam na blogu w wersjach miniaturowych, to jednak postanowiłam, że napiszę o nich raz jeszcze, bo 100-gramówki mają inne proporcje, poza tym teraz robię lepsze zdjęcia i czekolady będą się ładniej prezentowały.

Ritter Sport, Espresso (1)

Espresso

Już przez opakowanie zauważyłam, że temperatura odcisnęła na czekoladzie piętno, gdyż kostki przywarły do plastiku albo plastik do kostek (przyjrzyjcie się zdjęciu powyżej). Całe szczęście, że lekkie rozpuszczenie i poszarzenie warstwy zewnętrznej nie wpływa na smak. Gdyby było inaczej, musiałabym wyrzucić jakieś sześćdziesiąt czekolad i od razu podciąć sobie żyły. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, gdyż kawowy Ritter nadal zapowiadał się cudownie. W przeszłości robiłam już do niego jedno podejście, sięgając po zimową limitkę Kaffee + Nuss. Nie była najlepszym wariantem, jaki jadłam, ale na pewno bardzo dobrym. Uznałam wówczas, iż Espresso ma dokładnie ten sam smak, tylko nie posiada orzeszków, dlatego też nie spieszyłam się z jego otwarciem.

Ritter Sport, Espresso trzy

Proces wyciągania czekolady z opakowania był tragedią. Rozpuszczenie się i ponowne zgęstnienie sprawiło, że górna warstwa tak mocno przywarła do plastiku, iż nawet wyszarpywanie okazało się niemożliwe. Musiałam rozkleić całe opakowanie, które przy okazji trochę się naderwało (i brzydko wygląda w kolekcji), a potem ją wyjąć. No, nie w całości, tabliczkę bowiem od razu połamałam na rządki, żeby zrobić zdjęcia nadzienia. Co znów przysporzyło problemów. Kostki łamały się tak, jak chciały, a czekolada z dołu odpadała od nadzienia. Oczywiście wszystko było szarawe i smętne. Niech żyje lato.

Ritter Sport, Espresso (4)

Zapach Rittera Espresso to esencja czystej kawy, gorzka i intensywna siekiera, Magnum Black Espresso i unicorn w jednym. Niemieckie cudo konsystencją przypomina twardo-miękką plastelinę, kolorystyką ziarna kawy: od zewnątrz, w warstwie czekolady, jaśniejszych, od wewnątrz zaś ciemnych. Polewa jest zaskakująco gruba, ma smak kawy, główny bohater zdecydowanie wgryzł się w nią na dobre. Rozpuszcza się szybko i wodniście-bagienkowo, nie posiada żadnych ziarnistości. Jest słodką, czekoladową kawą w formie stałej. Inaczej przedstawia się nadzienie, które również zaskakuje, tym razem konsystencją. Sądziłam, że będzie miękkie i kremowe, tłuste i brudzące palce, ale nic bardziej mylnego. Przypomina wnętrze michałków, jest twardawe, zwarte i kruche. W smaku tak gorzkie, że aż cierpkie.

Ritter Sport, Espresso (5)

Jeśli ktoś nie lubi kawy, ale takiej prawdziwej kawy: mocnej i dającej po kubkach smakowych, z całą pewnością nie polubi Rittera Espresso. Ja sama, choć uważam się za miłośniczkę czarnego napoju, miałam z czekoladą problem. Jej niepodważalnymi plusami są: zgodność smaku z nazwą, niska słodycz i cudowny zapach, mi jednak całość przypominała fusy z ekstremalnie gorzkiej i mocnej kawy dziadka, której próbowałam w dzieciństwie i której cierpki zapach unosi się w powietrzu, ilekroć odwiedzę go w porze deseru. Żeby nie było, gorycz kawy jest w porządku, póki nie przekracza jakiegoś poziomu. Tu poziom ów został przekroczony, a przyjemnie pachnący i doskonale zapowiadający się Ritter zwyczajnie mnie obrzydził. Konsumpcję zakończyłam po jednej ćwiartce i nieprędko do czekolady wrócę, o ile w ogóle.

[EDIT luty 2018 r.]: Do czekolady jednak wróciłam. Wciąż nie uważam jej za idealną, ale smakowała mi dużo bardziej niż w roku 2015, czyli na początku przygody z blogiem. Kawowa gorycz nie wydała mi się przesadna, a wręcz przeciwnie – świetna. Niestety tym razem zawinił cukier, który już w połowie tabliczki przesadnie dawał się we znaki. Lata degustowania słodyczy bardzo wpływają na gust.

Ocena: 3 chi ze wstążką


Skład i wartości odżywcze:

Ritter Sport, Espresso (2)

51 myśli na temat “Ritter Sport, Espresso

  1. Hahaha, widze, ze nie tylko ja zbieram papierki po slodyczach i zawsze jak je wyjmuje staram sie, zeby sie nie zniszczyly :D. I wspolczuje ci z tym rozpuszczeniem jej sie :(.jak przeczytalam tytul, to pomyslalam,, o, bedzie unicorn,, a tutaj taki suprajs :O. Teraz czekam na recenzje Ritter Yoghurta, chociaz jak znajde, to sama kupie i moze nie bede tak niaciskac :)PS. Ja tez dzisiaj ide po Chips Ahoy! :D

    1. Też wybieram się po tę Milkę po popołudniu. Specjalnie tylko po to jadę do tesco, a nie lubię tam jeździć. Mam nadzieję, że będą bo się zdenerwuję :p

      Mi w upale najbardziej popłynęła kokosowa ritterka, a inne mniej upragnione się uchowały lepiej…

        1. Ja juz bylam i kupilam! Uwaga,jedt od razu na glownym pasazu i przy kasach, na slodyczach jej nie ma! Przynajmnoej u mnie :)

            1. U mnie tak samo, przeleciałam całość wzdłuż i wszerz. Obsługa – zero pomocy. Byłam mocno wkurzona… na pocieszenie poszłam obok do Kauflandu, a tam wszystko co chciałam było…

              Moje Tesco jest syfiaste, wiedziałam o tym, ale miałam złudną nadzieję…

              Z innych niż zazwyczaj milkowych widziałam tylko Oreo mix (cena – ponad 8 zł…) i jakieś duże okrągłe pudło z czymś w środku, ale z tej złości nie spojrzałam z czym dokładnie.

              1. Do Tesco obok Kauflandu? Czekaj… z jakiego Ty jesteś miasta? I Milkę Ahoy też w Kaufie dostałaś?

                P.S. Ja też poszłam do obsługi po pomoc i czułam się tak, jakbym zapytała żula Mietka pod sklepem, czy S-ka w Orsay’u jest taka sama jak S-ka w H&M. Zero znajomości asortymentu…

                1. We Wro :P Niestety w Kaufie nie było ahoya (a sprawdziłam na wszelki wypadek), chodziło mi o to, że kupiłam tam co chciałam z ich nowej gazetki promocyjnej.

                  1. Czyli byłaś w Tesco w Magnolii? Jak dobrze, że napisałaś, bo już tam chciałam jechać… Na Paprotnej też nie ma :/

                    1. Tak, w Magnolii. Może przejadę się jeszcze tam w weekend, jak coś to dam znać. Ale nie jestem jeszcze pewna, więc nie obiecuję.

                    2. Dzięki. Ja będę jutro dzwoniła na Paprotną. Babka mówiła, że dostawy są codziennie, więc szansa istnieje. Też od razu dam Ci znać.

  2. Chyba jednak upał wpłynął na smak i konsystencję. Pamiętam to nadzienie jako taki tłusty krem z delikatną ziarnistością, nic co by się kojarzyło z michałkami. A i smak był, według mnie, nieco inny. Idealnie wyważony między kawową cierpkością a mleczną słodyczą. No cóż, będę musiała za jakiś czas kupić tę czekoladę i zobaczyć czy czasem czegoś nie zmienili w smaku, bo to też mogło się stać, a upał nie miał nic z tym wspólnego.

    1. Mi się nie spieszy do odkrycia prawdy kosztem własnego portfela, a Rittery wśród znajomych kupuję tylko ja, więc i na darmową kostkę szans brak.

  3. Jestem zdziwiona tak słabą oceną bo ja jadłam ją długo czas jest pyszna:) . Pamietam,że na pewno nadzienie nie było twarde. Myślę sobie,że może te upały jej niestety zmieniły strukturę nadzienia . Ja i tak do niej wrócę może uda mi się w grudniu pojechać do siostry to kupię :)

  4. zniechęciłaś mnie skutecznie! Dziękuje mission complete :D Nawet żeby takiemu kawocholikowi nie posmakowała jak Tobie… szok! Właśnie mam cynka: W lewiatanie wyprzedają po ok 65 groszy twixy cappucino, srednio mi posmakowały ale kupiłam 4 na prezent lub za rok jakbym chciala smak sobie odswiezyc ^^

    1. Haha, dzięki! Lewiatan za daleko, poza tym już mi starczy Twixów. Czas trochę więcej wyjadać niż dokupować. Tym bardziej, że dziś wpadają kolejne dwie czekolady.

  5. Uwielbiam kawę, mrożoną też, ale od wszystkich innych słodkości kawowych mnie trochę odrzuca. :D Ostatnio miałam szansę spróbować Ritterka Eiscafe – zjadłam pół kosteczki, a i walczyłam, żeby i jej nie wypluć. Resztę tabliczki zjadły domowe „chomiki”. :D

  6. O widzę, że fanów zbieractwa jest więcej. Piona! ja też zawsze „ostrożnie, ostrożnie, żeby tylko nie porwać, błagam nie porwij” xD

    Ta tabliczka nie dla mnie, owszem lubię kawę, nie jako słodki ulepek z podwójną bitą śmietaną, ale też nie espresso, nawet nie będę próbować ;)

  7. Ja kawę kocham – to wiesz doskonale. Żyć bez niej nie mogę, choć staram się trochę ograniczyć nasze relacje z kwestii zdrowotnych to też wiesz. W kubku gorycz uwielbiam, ale w słodyczach niekoniecznie więc dla mnie pewnie też byłoby ,,too much”. Nie podoba mi się też, że nadzienie jest takie zwarte… liczyłam na pysznie rozpływające się w ustach nadzienie. :< Gdzie jest bagienko, no gdzie?!

  8. Wstyd się przyznać, ale nigdy nie piłam takiego prawdziwego espresso. Jak dla mnie kawa koniecznie z mlekiem i obowiązkowo bez cukru. Swoją drogą tej czekolady też nie miałam okazji spróbować.

    1. Nie musisz każdorazowo wklejać linka. Jak ktoś kliknie na Twój nick, to się przeniesie na bloga :) Cieszę się za to, że komuś jeszcze czekolada nie smakowała. Od razu czuję się mniej samotna.

  9. ,,Jeśli ktoś nie lubi kawy, ale takiej prawdziwej kawy: mocnej i dającej po kubkach smakowych, z całą pewnością nie polubi Rittera Espresso. Ja sama, choć uważam się za miłośniczkę czarnego napoju, miałam z czekoladą problem. Jej niepodważalnymi plusami są: zgodność smaku z nazwą, niska słodycz i cudowny zapach, mi jednak całość przypominała fusy z ekstremalnie gorzkiej i mocnej kawy dziadka, której próbowałam w dzieciństwie i której cierpki zapach unosi się w powietrzu, ilekroć odwiedzę go w porze deseru.”
    Jestem za, aby ją zjeść znowu i znowu i jeszcze raz…

  10. To zastanawiające. Czy pijąc wyłącznie zalewajkę mogę potem mówić, że czekolada jest za mało kawowa? Czy jeśli przez całe życie wypiłem dwa kupki espresso, to czy moje kubki smakowe są gotowe na rozpoznanie smaku?

    Kurde, dziwne. Cafe Latte nie zbliżyłem do ust, a śmiało mogę powiedzieć, że Lody X (o tym smaku) są do dupy, podczas gdy Y są wyśmienite.

    Czekolada o smaku kawy rozpuszczalnej w proszku… to by było coś, co mógłbym z pełną świadomością karcić lub chwalić. Tylko wątpię by jakikolwiek producent zdecydował się na takie nazewnictwo.

  11. Prawdziwego espresso nigdy nie piłam (jak już piję kawę to z mleczkiem i cukrem trzcinowym :p) i kawowy smak słodyczy nie jest moim ulubionym i nigdy kawowych produktów nie kupuję sama z siebie :p Ale wczoraj miałam taki moment, że naszło mnie na coś kawowego i chwilę potem zobaczyłam Twoje fotki na instagramie :p Recenzji jeszcze nie czytałam, ale chciałam kupić tego rittera i dobrze, że jej nie znalazłam, bo zapasów czekolad mam aż nadto no i teraz wiem, że to nie moje smaki :p

  12. Chwilkę mnie tu nie było i już mam takie zaległości… :p
    Odnośnie czekolady, to byłam jej bardzo ciekawa, ale do tej pory się na nią nie skusiłam :p i raczej nie skuszę :p lubię kawę, ale chyba nie aż tak bardzo, by pić ją razem z fusami :p dlatego postawię na świeżą kawkę, a do tego jakiś inny czekoladowy smakołyk, a za tą czekoladę podziękuję ;)

    1. Też bym wypiła świeżą kawkę do normalnej czekolady, ech :( Póki co zostają mi jednak takie ustrojstwa, jak tu recenzowane.

  13. Jeden z niewielu Ritterów, który naprawdę mnie ciekawi i sama się sobie dziwię, że jeszcze go nie kupiłam. Twoja niepochlebna recenzja mnie… przekonuje do tej tabliczki. Zwłaszcza, że po strasznej w odbiorze Kaffee + Nuss spróbowałam Eiscafe, która IMO nieco honor marki obroniła. Może Espresso przypadłaby mi do gustu? Zwłaszcza, że tak bardzo kocham mocną gorzką kawę…

    1. Eiscafe mi średnio smakowała, ale mam ją w dużym formacie od przyjaciółki prosto z Niemiec, więc dostanie swoją drugą szansę. Może tym razem uznam ją za godną noszenia nazwy Ritter Sport?

        1. Kurczę, nie wiem. Postaram się ją zjeść jeszcze we wrześniu, wtedy recenzja ukazałaby się w październiku/listopadzie.

  14. W niedzielę stałam się posiadaczką tej Ritterki, bo w pracy przypadkiem znalazłam ostatnią sztukę…….. na półce z chipsami :D nieprawdopodobne, a jednak. aż zdjęcie zrobiłam czekoladzie, na pamiątkę :D wrażenia? nie przepadam za kawą i gdyby czekolada nie była mleczna, to bym grzecznie odstawiła na półkę i czekała, aż ktoś sobie ją weźmie. to czekolada niwelowała mi gorycz kawowego nadzienia. ogólnie nie ma szału, a ja dalej zostanę przy kawie, ale w wersji nadzieniowej w czekoladach/czymkolwiek słodkim ;)

    1. Skoro znalazłaś ją na półce z chipsami, to ewidentny znak, że była Ci przeznaczona ;) Z chęcią zrobię kiedyś powtórkę i sprawdzę, czy nadal odbiorę jak jako szatańsko gorzką.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.