Czas na recenzję ostatniego wariantu Fig Bara. Tym razem mamy przed sobą połączenie brzoskwini i… nie, nie marakui, to by było zbyt proste. Towarzyszem delikatnie owłosionego owocu z sadu jest równie owłosiona, choć mniejsza rozmiarem morela. Powiew świeżości, zastrzyk soczystości i trzy razy „tak” dla braku depilacji. Na początku sądziłam, że smak będzie nawiązywał do batona Mango, z tego też powodu zdecydowałam się zostawić go na koniec – po co zbyt szybko robić powtórkę z rozrywki? Co prawda niedługo potem odkryłam, że mango to raczej pomarańcza, a kolor opakowania dzisiaj recenzowanego produktu jest podejrzany, więc i on może spłatać jakiś figiel, ale żeby już nie kombinować, kolejność jedzenia została taka, jaką przyjęłam w pierwszym odruchu. Peach Apricot – mangowy czy nie, podejrzany czy nie – dostał zaszczytną rolę produktu zwieńczającego pierwszą współpracę z Nature’s Bakery.
Fig Bar Peach Apricot
Jak wspomniałam, opakowanie wariantu brzoskwiniowo-morelowego jest podejrzane. Dlaczego? Ponieważ ani trochę nie kojarzy mi się z owocami, które miały być bohaterami kompozycji. Gdybym nie przyjrzała się wyblakłej szacie graficznej uważniej, z piracką lunetą i szkłem powiększającym wbitym w gałkę oczną, nawet bym nie zauważyła, że w tle majaczą delikatne i jasne obrazki moreli. Zauważyłabym za to beżowy kolor, trochę ciemniejszy na nim motyw roślinny (jak na opakowaniu Fig Barów Mango i Apple Cinnamon) oraz brak pieczęci z napisem „MADE in the USA” (który znajdziecie np. w wariancie Strawberry). Wszystko to przywiodło mi na myśl starą, tradycyjną i pięknie zdobioną… papeterię! Czasy, gdy wysyłało się i otrzymywało listy. Czasy wcale nie tak odległe. Jak byłam młodsza, mniej więcej późnopodstawówkowa, zażyczyłam sobie papeterii. Jeździłam wówczas na koniach i kolekcjonowałam wszystko, co z nimi związane. Miałam własny kubek i talerzyk, pościel, no i tę papeterię. Wszystko z kolorach beżu i brązu. Wszystko tak bardzo podobne do szaty graficznej dzisiejszego Fig Bara, oczywiście minus konie, a plus roślinne ornamenty. Jeśli zaś skojarzenie z papeterią was nie przekonuje, to co powiecie na wczesnowiosenny ogródek pełen róż, imieninową kartkę kupowaną na poczcie, książeczkę pełną obrazków i bajek dla najmłodszych dzieci? To zdecydowanie najładniejsze opakowanie z całej serii! (Czego zdjęcie nie oddaje nawet w połowie, bo aparat zmienił – przyciemnił – kolory i te de).
Ciastka wyjęte z opakowania kształtem nie różnią się od poprzednich, będąc dorodnym chlebkiem, w którym znajduje się masa figowego dżemoru. Tylko ich kolor zdradza pewną różnicę, jako że wydały mi się ciut ciemniejsze, na ich powierzchni niczym diamenty połyskiwały drobinki cukru. Czy inne Fig Bary też się tak mieniły? Nie pamiętam. Chlebka jest zdecydowanie mniej niż w Apple Cinnamon czy Mango, tyle samo zaś co w ostatnio recenzowanym Strawberry czy Lemon. Nie jest on jednak tradycyjnie suchy. Może nie aż tak nawilżony, jak w wersji jabłkowej, ale nadal przyjemny (przez co ciastka ważą po 60 g wzwyż). Dżemoru jest dużo, występują w nim i figowe pesteczki, i kawałki owoców, choć trudno stwierdzić których. Długo dumałam, jaki smak czuję. Jakiś na pewno, ale czy brzoskwiniowy? Raczej nie. Po drugim opakowaniu doszłam do wniosku, że to morelowa skórka, którą pamiętam z ogródka dziadków – w opcji na świeżo, a potem z przetworów robionych na zimę. Babcia namiętnie zatapiała morele w syropie czy czymś tam, tworząc słodkie owocowe kompoty. Jeśli domownik zapragnął lata, gdy za oknami leżał śnieg, wystarczyło otworzyć słoik. I wtedy pojawiał się smak wspomnianej już skórki, lekko zmacerowanej i pofałdowanej, soczystej i cudownej. Tu zaś, w batonie, towarzyszył jej także… miód.
W Peach Apricot najbardziej urzeka szata graficzna, która przeniosła mnie do czasów pisania listów na beżowej papeterii oraz spacerowania po długich i romantycznych alejkach ogródków pełnych róż (choć jako pięciolatka raczej nie uważałam ich za romantyczne, skupiając się na szybkiej i skutecznej ucieczce przed osami), na dodatek letnią porą, gdy zewsząd słychać śpiew przyrody, a w oczy biją promienie słońca, powodując, że wszystko widać jak przez magiczną mgłę. To z kolei sprawiło, że produkt odebrałam raczej jako kwiecisty niż owocowy. Brzoskwiń nie uraczyłam wcale, morele – pod postacią skórki z przetworów babci. No i miodowa słodycz, skąd ona? Gdzieś na końcu języka tworzyła delikatną ostrość, na podobieństwo przypraw korzennych. Jak zwykle było bardzo dobrze, choć nie aż tak, jak wcześniej. Fig Barowi przyznaję zasłużone 5 chi, a opakowanie już wkleiłam do pamiętnika.
Ocena: 5 chi
Jeszcze nigdy chyba nie spotkalam sie z polaczeniem brzoskwini i moreli. Zawsze byla wlsanie brzoskwinia z marakuja, ktora z reszta jest jednym z mpich ulubionych wariantow smakowych… wszystkiego :D a co do dostepnosci-odpisali ci juz,,kiedy beda dostepne w Polsce? ;)
Jak zwykle odpisali mi na maila… omijając to pytanie :P Więc nadal nie wiem. A co do smaku brzoskwinia-marakuja (albo nawet sama brzoskwinia), to powiem Ci, że ja też wolę je od truskawki, wiśni i takich popularnych smaków. Maliny nawet w tym zestawieniu nie ma.
Smak morelowo-brzoskwiniowy? Diabli, nie powinnam tego czytać, bo tylko się frustruje, że nie ma tego w Polsce. Ten smak jest taki „mój”, a tak rzadko się go spotyka. Nawet słaba brzoskwinia nie niweluje bólu zadka.
Papeteria, miałam kiedyś, jak do sanatorium wyjechałam, ale nigdy nie byłam fanka pisania listów.
To już pewnie nie zaczniesz być, teraz od pisania ręką ucieka się gdzie pieprz rośnie.
Ostatnio robiłam z teściową dżemy z moreli,brzoskwini ,ale to był upajający zapach i taki pragnę tu czuć w tym chlebku:) . Kochana zrób jakąś mini rozdawajkę gdzie nagrodą będę te chlebki w smakach jakich my nie kupimy:) . Niech je spróbuje ktoś z Twoich wiernych czytaczy :)
Na samym początku taki był plan, żeby się powymieniać, powysyłać zestawy, ale więcej wydam na przesyłki, niż z tego skorzystam. Poza tym z niedostępnych smaków został mi już tylko dzisiejszy wariant. Jak nawiążę kolejną współpracę, to może znajdę jakiś inny sposób.
Szału nie robi, z tego co czytam. Trzymałam w rękach i odłożyłam, teraz wiem, że słusznie postąpiłam.
A wzięłaś jakiś smak?
opakowanie wkleiłaś do pamiętnika? Wymiatasz :D Ja miałam inną obsesję, ale nie będę o niej pisać i się pogrążać :) Co do batoników wspominałam, że są dobre, ale mi nie podchodzą za bardzo :) Ale opakowania słodziutkie :D
Nie tylko to! Z Fig Barów wkleiłam również Apple Cinnamon, a z innych rzeczy limitowane i zagraniczne batony (Snickersy, Wonka…) oraz limitki innych produktów (np. przód Magnuma Black Espresso).
Oj Olgo ty nasza! :D :*
Kurcze, dlaczego ja do tej pory zwlekam z ich zakupem ;)
Nie wiem, ale błądzisz w ciemnościach :)
Wprost przepadamy za morelami i ręce nam opadły kiedy nasi rodzice stwierdzili, że nie czują różnicy w smaku między morelą a brzoskwinią….
Mimo, że wyczułaś w nim nutę miodową to i tak nie zraziło nas to do Fig Bara i na pewno zjadłybyśmy go z ochotą :)
Może z przekory tak powiedzieli :P
Uwielbiam te batoniki, a jak je nazwałaś-chlebki :P tYlko że próbowałam tylko tych podstawowych że tak powiem, figowe, jagodowe, malinowe…
Ten wydaje się mieć więcej dżemu niż pozostałe, wiem, właśnie jednego konsumuję :D
Tak, ten wariant ma więcej dżemu, choć najwięcej miało jabłko z cynamonem.
Morela, to w sumie rzadki dodatek.. w czymkolwiek. A ogółem bardzo cenię te owoce. :)
Ja już sto lat nie jadłam świeżej morelki.
U mnie w szafce czekają na razie wersja zwykła i jagodowa, jestem bardzo ciekawa czy mi posmakują, bo jeszcze ich nie próbowałam. Mam nadzieję, że nie, bo będę chciała więcej smaków i będzie problem :P
A właśnie, byłabym zapomniała – od jutro w Carrefourze w Borku „Amerykańskie słodycze” (i chyba tylko tam we Wro)
Te słodycze są w Borku już od dawna, dostarcza je do Carrefoura Coś Dobrego. Po prostu dopiero teraz pojawiły się w gazetce. Poza Wrocławiem są też w Warszawie i w większych miastach Polski.
Ooo, dobrze wiedzieć :) Od lat tam nie byłam, wstąpię jak będę w okolicach. Trochę mnie kusi Marshmallow Fluff ;) Ale nie podoba mi się tego skład, więc… muszę się zastanowić
Recenzowałam, dla mnie NIEBO! Ale tylko podstawowa, waniliowa wersja.
Widziałam, widziałam :) Ale boję się, że wydam tyle kasy, a potem będę sobie pluć w brodę. Gdyby jakaś promocja była~~
To oglądaj stronkę sklepu Coś Dobrego. A nuż w dniu darmowej dostawy trafi się jakaś fajna promocja.
Wiedziałam, że będzie pysznie. :< Nie mogę tego czytać, bo serce mi krwawi, że nie mogę tego zjeść!
Niech nie krwawi :(
Szkoda, że one w Polsce są tak ciężko dostępne, bo uwielbiam je i marzy mi się smak Mango :<
Oj, Mango ma u mnie drugie miejsce <3
Kuuuuusisz szatanie! :D
Uwielbiam je (jako trochę zdrowszą wersję słodyczy). Próbowałam figowego, malinowego i jagodowego? W każdym razie na tego jeszcze nigdy nie trafiłam. Ten miód o którym piszesz mnie ciekawi.
Ten jest z zagranicy, więc póki co nie trafisz na niego w zwykłym sklepie.
nie lubie moreli.. brzoskwinie toleruje :3 wiec ta wersja moglaby dla mnie nie istniec.. chyba gorsza moglaby byc tylko bananowa lub z liczi xd
Bananowa byłaby pyszna! Kocham banany.
Przechodzę obok tych batonów (w wersji figowej chyba) obojętnie ilekroć jestem w Rossmannie, ale po Twojej recenzji kupię w najbliższych dniach i zasilę tym samym i tak bogatą kolekcję batonów czekających na konsumpcję :p
Opakowanie faktycznie fajne, a samo ciastko kojarzy mi się z czymś co jadłam w dzieciństwie, ale nie pamiętam już co to było… A papeterię też miałam; )
Zajrzyj do recenzji innych smaków Fig Bara, są jeszcze pochlebniejsze. Kocham te batono-ciastka!
Tak zrobię i przeczytam wszystkie jutro w drodze do pracy ;)
chętnie bym spróbowała, szkoda, że tak ciężko dostępne są… PS ja też kiedyś papeterię miałam :P co prawda nie z koniami ale brązowo-beżową :)
Powinni robić same papeterie w odcieniach beżu i kolorach pudrowych. Są najpiękniejsze.
Zazdraszczam :) Zjadłabym z chęcią ;)
:)
Słodszy od tego z mango?
Hmm, porównywalnie. Jeśli planujesz zamówić, to pamiętaj, że wszystkie Fig Bary są poważnie słodkie :)
Już się domyśliłam ale chyba jedne są bardziej słodkie a inne mniej :) Może jedne mają taką kwaskowatą nutę?
Powiedzmy, że brzoskwinia i cytryna mają cień kwasku.