Dziś krótko i cukierkowo. Zanurzymy się w smakach czekolady i toffi, zatopimy w dźwiękach nazwy znanej nam już firmy: Mieszko. Pralinki dostałam w liczbie sztuk trzech z okazji odbywających się w lipcu urodzin. Były nieco rozpuszczone, bo upały i te sprawy, dlatego nie wyglądają może jak Miss World, ale najważniejsza rzecz, czyli smak, pozostała niezmieniona. Za szansę spróbowania ich dziękuję mojemu kochanemu darczyńcy (darczyń…czyni) i z góry przepraszam, że nie wystawiłam lepszej oceny.
Muuuu!
Ja i cukierki. Ja i cukierki toffi. Ja i cukierki toffi, które przypominają Dumle. Taki wybór produktu jest porównywalny z podarowaniem mi czekolady pełnej morderczych pesteczek malin albo nieuprażonych i memłających się wiórków kokosowych. Nie, oczywiście nie narzekam. Każdy słodycz na bloga jest rzeczą na wagę złota! Tym bardziej taki uroczy, ubrany w biało-czarne krowie… futerko? No i od producenta, którego bardzo lubię. W tabeli plusów i minusów zwyciężają te pierwsze.
Rozkroiłam pralinkę i poczułam intensywny zapach toffi, delikatnego karmelu z dużą dawką maślaności, dalekiego kuzyna irysowego nadzienia. Zmartwiłam się, bo nie lubię takich maślano-toffi cukierków, ale z drugiej strony mogło być przecież gorzej. Mogło się okazać, że Muuuu! jest mordoklejką. A nie jest, całe szczęście. Zamiast tego słodycz jest miękki i zwarty, lecz ani trochę suchy czy trocinowy, raczej gumkowy, konsystencją przypomina masło orzechowe. Nadzienie nawiązuje do niego również smakiem, jako że jest wyraźnie słonawe, jednocześnie pozostając słodkie i toffi. Okalająca je czekolada jest jasna, plastelinowa, cienka. To raczej polewa niż prawdziwa czekolada.
Całość jest bardzo miękka, posiada naprawdę dużo nadzienia będącego tworem jednocześnie słodkim i słonym. Toffi nie pomylimy z żadnym innym smakiem, konsystencja zaś… cóż, narobiła mi wielkiej ochoty na masło orzechowe serwowane w postaci takiej pralinki. Nie obraziłabym się, gdyby Mieszko dorzucił do cukierka kulek pszennych lub orzeszków, na których można by zawiesić ząb. Bez nich całość wychodzi po prostu w porządku. Nic nie przywiera zębów, nie czuć przesłodzenia. Brak mi rzeczy, do której jednoznacznie mogłabym się przyczepić. Po prostu nie lubię takiej formy toffi, stąd 3 chi.
Ocena: 3 chi
Toffee….nie, nadal nie moge sie przelamac :D ale gdyby nie sam cukierek, to napewno siegnelabym po niego ze wzgledu na papierek-barrzo zachecajacy ;)
Rzeczywiście, papierek super. I to tyle :P
Kiedyś zjadłam jedną sztukę i mi nawet smakowało, ale… no, to nie jest produkt, do którego chciałabym wracać, a już na pewno ani grosza na coś takiego bym nie wydała. Ot, taki mocny przeciętniaczek.
Czyli 3 chi ze wstążką? Czy moja trójeczka wystarczająco oddaje charakter cuksa? ;>
Nigdzie nie widziałam takich cukierków. Za bardzo płakać nie będę z tego powodu. Mimo, że słony element nieco mnie zaciekawił, ale tylko trochę
Ja też nigdy i w żadnym sklepie ich nie widziałam.
no patrz, a dla mnie cukierki muuu są genialne – wystarczająco słodkie, ale nie mdlące, konsystencja miękka, nie oblepiająca zębów (można jeść „wśród ludzi” i nie myśleć jednocześnie o stanie swoich zębów, gdy się szczerzymy :D) – ale to co, mnie urzekło w nich to właśnie to skrzyżowanie 2 genialnych smaków – toffii i karmelu, mniam!
Dobrze, że cuksy mają i fanów :) A gdzie je kupujesz, tak gdyby ktoś był zainteresowany?
w supermarketach/hipermarketach (leclerc, carrefour) :-)
Dla mnie mają bardzo fajną strukturę, ale nie koniecznie podobną do masła orzechowego ;). W każdym razie śmieszne są te cukierki.
Śmieszne? :D
Hmm ja nie lubię toffi więc to nie są cukierki dla mnie . Dziś kupiłam czekoladę z Lidla zachwalaną z ciasteczkami typu oreo hmm nie powaliła mnie na kolana jakoś mi nie smakuje może w towarzystwie kawy będzie lepiej.
Dla mnie przede wszystkim jest za duża. Jeśli ją kupię, to kieeedyś.
także się na nich rozczarowałam :( A w tamtym roku tak za nimi leciałam do Stokrotki po praktykach… ech… no to kiedy wafelek? :) Mam pytanko wybacz, ale nie musisz odpowiadać oczywiście ^^ Robisz zdjęcia aparatem takie ładne? Masz lustrzanke czy coś? :) I zdjęcia robisz na białej kartce czy coś w ten deseń? Obserwuję już jakiś czas twojego bloga, dobrze wiesz i zadziwia mnie mega postęp jaki zrobiłaś z zdjęciami. Wyglądają tak profesjonalnie :D Wiem, bo są xDD
Dziękuję i nawet nieskromnie powiem, że uwielbiam moje zdjęcia :) Robię je telefonem, nie lustrzanką, ale tak, na białym tle. Mam przygotowane małe stanowisko fotograficzne.
są naprawdę zarąb*ste! Telefonem? Wow… naprawdę szacun :) A stanowiska gratuluję ^^ Trzymaj tak dalej :D Dziękuję za odpowiedz ^^
Kojarzą mi się z cukierkami z dzieciństwa, z Ukrainy czy..no z zagranicy xD ale z tego co pamiętam tamte miały bardziej miękkie nadzienie, może bliżej do płynnego? Ten cukierek nawet po przekrojeniu wygląda jak typowa mordoklejka, aż trudno uwierzyć, że nie lepi się do zębów..Ale coś mi się wydaje, że nie są w moim typie xD
Nie lepi się, ale szału nie robi. Niby dobry, a jednak nie.
One muuuusiały być kiedyś w Biedronce. Może są i dalej (w tych cuksach na wagę), nie wiem. O ile środek był fajny, kremowo-maślano-karmelowy, to otoczka zawodziła. Niby to czekolada, ale zasładzała w sposób nieprzyjemny. Jakiś taki galaretowaty-plastelinowy twór. Pewnie też w trzech sztukach zamknąłem swoją przygodę z krową.
Środek fajny, ale czegoś brakowało. Może gdyby wepchnąć tam wielki orzech laskowy jak w Toffifee?
Papierek przeuroczy. :D Ale jak dla mnie szkoda, że cukierek nie jest mordoklejką. :D Lubię takie, a raczej nie powinnam ze względu na aparat na zęby… Cóż, życie na krawędzi. :D
Masz aparat stały? Ja w dzieciństwie miałam wyciągany na obie strony zębów. Jak ja go nienawidziłam… :D
Niestety stały. Wyciągany w tym wieku nic by mi nie dał. Na szczęście przemęczyłam się z nim wystarczająco i jeszcze na jesień powinien być ściągnięty. :D
Ile nosiłaś?
Pierwszy raz widzimy takie maleństwa ;) A zjadło by się chętnie po jednym ale jakby faktycznie w środku byłby jakiś chrupek, wafelek czy orzeszek byłyby dla nas o wiele ciekawsze ;)
Mogłybyście z nich zrobić jakiś fajny chrupiący tort.
Ja już ze względu na sam papierek bym to zdecydowanie kupiła. :D Takie trochę niczym z bombonierki cukierki lubię chyba bardziej niż Michałki/Michaszki to chętnie bym spróbowała. Jedynie to toffi do mnie nie przemawia do końca, ale to chyba dlatego, że nie miałam jeszcze okazji trafić na naprawdę dobry produkt z takim dodatkiem. Za to jadłam coś podobnego kiedyś z nadzieniem krówkowym i było dziwne, słodkie, zalepiające i trochę chemiczne w smaku, ale… dobre.
Jutro umrzesz ]:->
Ja tam w sumie czuję się raczej zachęcona do spróbowania :D
Aha, no to widzisz… gusta :D
Znam je, znam! Mnie bardzo smakują i zasługują u mnie na 7/10. Krówka w czekoladzie to coś, czego w moim przypadku nie da się nie lubić :D
Żeby to jeszcze była krówka, to może też bym lubiła. Dla mnie jednak to dziwne maślane toffi.
W sumie racja, ja jadłam boskie krówki w czekoladzie z Gdańska :)
Ja obecnie męczę masę krówkową, więc taka czekoladka już by mnie nie zaciekawiła. No dobra, to masa męczy mnie ciągle nawołując z kuchni „Zjedz mnie, zjedz mnie”. :\
Jak nie możesz wytrzymać i od krzyków masy boli Cię głowa, wyślij ją mi. Ja szybko jej pokażę, jak powinna się zachowywać i kto tu rządzi!
Wyglądają bardzo smacznie, ale wszelkie twory o słonej nucie omijam szerokim łukiem :p
Ja też. Sól w słodyczach to nie dla mnie.
gdzieś już takie opakowanie krówek widziałem, fajnie wygląda w przekroju jak pralinka
Krówka z Wawelu ma podobne.
az sie prosi wepchnąć w środek orzecha laskowego :D
I byłoby Muuuuffifee.