Kiedy w Biedronce na krótką chwilę pojawiły się desery firmy Polmlek, mi – miłośniczce Grand Dessertów i wszystkiego, co ehrmannowe – zaświeciły się oczy. Desery owe nazywały się Poezja lux i występowały w trzech smakach: podwójnie czekoladowym, podwójnie orzechowym i truskawkowym. Pierwsze dwa musiałam zdobyć, bo tak krzyczało moje serce, trzeci zaś zapakowałam do koszyka hurtem, bo tak podpowiadał rozum. Z jedzeniem trochę zwlekałam, dni przeszły w tygodnie, a nowości z Biedronki zniknęły. Zresztą w ogóle było ich bardzo mało, do mojego marketu dojechał tylko jeden karton i koniec, więc po dodatkową opcję czekoladową (w osiedlowym sorcie wszystkie były wybrakowane, bo niemal pozbawione bitej śmietany) musiałam gnać do rynku. I żałuję. Nie zakupu oczywiście, ale zwłoki. Gdybym wiedziała, jak smaczne się okażą, wykupiłabym wszystkie dostępne sztuki.
Poezja lux czekoladowa
Jak już wspomniałam we wstępie, pierwszy zakupiony deser czekoladowy pozbawiony był bitej śmietany niemal całkowicie. Ponieważ to moja ulubiona część, wiedziałam, że będę musiała zapolować na inną sztukę. Czekałam, chodziłam do Biedronki, pytałam… i nic. Codzienne dostawy przychodziły, ale kartonu z Poezjami lux nie uzupełniano. Kiedy zaś zniknęła z niego ostatnia sztuka, miejsce zapełniło się innymi jogurtami. Zrozumiałam, że nie ma na co czekać. Pojechałam do rynku, gdzie znalazłam ich jeszcze kilka.
Deser waży 180 g, choć wizualnie do złudzenia przypomina 200-gramową Dessellę Premium czy też w oryginale: Grand Dessert. Kompozycja również jest ta sama, opiera się na połączeniu czekoladowej śmietanki z czekoladowym budyniem. Ta pierwsza została upchnięta w kształt rozetki, ale niezbyt ładnej, zrobionej od niechcenia. Jest lekka, ale gęstsza od ehrmannowej, tłustawa. Ma głęboko czekoladowy smak i pod tym względem jest nie do odróżnienia. Pod jej grubą warstwą spoczywa serce produktu: budyń. Jest dużo gęstszy od Desselli, a wręcz tak gęsty, że można postawić w nim łyżkę albo wycinać nożykiem małe sześciany. Ma głęboki smak ciemnej czekolady, nie jest nazbyt słodki, czuć w nim proszkowość.
Całość jest obłędna. W smaku nie do odróżnienia od podwójnie czekoladowej Desselli Premium, tylko rozmiar skromniejszy, firma mniej znana, a konsystencja stała i zwarta niczym zastygający beton (albo jak Nutella). Z jednej strony szkoda, że Poezję lux dało się kupić tylko przez tydzień, z drugiej… nadal mamy opcję od Ehrmanna, więc nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem deserem mlecznym.
Ocena: 6 chi ze wstążką
Poezja lux orzechowa
Orzech, czyli z jednej strony dobrze, a z drugiej mogło być lepiej, bo karmelowo lub kawowo. Zwłaszcza kawowo! Zapach deseru odpowiada nazwie, choć są to jogurtowe orzechy, a nie zwykłe, świeże. Pianka ponownie przybrała kształt znudzonej życiem rozetki, jest jej dużo, smakuje sztucznie orzechowo i pozostawia na ustach tłuste ślady, ale jest pyszna.
Dochodząc do serca Poezji lux, zrozumiałam, że to kolejny deser, którego smakowo nie odróżniłabym od Desselli Premium. Jest to esencja Toffifee, czyli toffi wymieszanego z czekoladą i bohaterem głównym: orzechem laskowym. Konsystencja znów przypomina beton, nie ma w niej za to żadnej proszkowości ani ziarnistości. Krótko mówiąc, jest: gładko, tłusto i mocno laskowo.
Całość jest genialna, podobnie jak w przypadku poprzednika. Z chęcią kupiłabym ponownie, gdybym miała taką możliwość. Polmlek to jednak jakaś firma-widmo, z której produkty upolowałam prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu. Szkoda, bo mają je naprawdę smaczne.
Ocena: 6 chi ze wstążką
Poezja lux o smaku truskawkowym
Na koniec zostawiłam deser trusk… przepraszam, o smaku truskawkowym. Bałam się go, bo nie przepadam za owocowymi wariantami tego typu produktów, ale co zrobić?
Deser jest ładny, bo różowiutki i księżniczkowy. Zdaję sobie sprawę z faktu, iż oznacza to sztuczność składników, ale i tak uważam go za coś uroczego. Zapach na poziomie bitej śmietany jest… śmietanowy, po prostu. Niżej zaś, gdy dokopiemy się do warstwy właściwej, zmienia się na po prostu mleczny, mleczno-śmietanowy, bez udziału truskawek. Śmietanka jest puszysta, tłusta i delikatna, dla mnie bardzo dobra, co rzadko mówię o tego typu białych śmietankach. Jej mdły posmak utrzymuje się w granicach przyzwoitości, nie występują żadne podejrzane ziarnistości ani pierwiastki obrzydliwości. Dół za to jest bardzo gęsty, do czego zdążyłam już przywyknąć (łycha staje, dobrze tylko, że nie w gardle). W smaku truskawki czuć delikatnie, może nawet czuć je wyłącznie w posmaku. Nie są to naturalne owoce, ale truskawkowe pianko-żelki. Słodziutkie, a nie słodkie. Różowiutkie, a nie czerwone.
Naprawdę żałuję, że tyle zwlekałam ze zjedzeniem tych deserów, nawet ostatniego. Gdybym mogła cofnąć czas, zapakowałabym do koszyka jeszcze po dwa kubki z każdego rodzaju. Moje magiczne moce nie działają jednak w wakacje, więc będę musiała zadowolić się wspomnieniami i dzisiejszą recenzją, a za kilkadziesiąt lat opowiem wnukom, jak to „za moich czasów dnia pewnego znalazłam trzy desery…”.
Ocena: 6 chi
Kiedys jadlam takie budynie kilogramami, tez zawsze kochalam bita smietanke, szczegolnie w deserze z korona, chyba od Zotta (tak, pamietam, wypad u ciebie slabo :p) .Po przeczytaniu tej recenzji chyba znowu zaczne je kupowac, te z Poezji sprpbuje, bo zaciekawil mnie ten orzechowy(czekolada i truskawka sa za pospolite) :D
Jak gdzieś znajdziesz, daj znać, też sobie nakupuję.
Czekoladowe wygląda mega. Nawet nie wiedziałam, że weszły chwilowo takie desery. Przestałam śledzić uważnie oferty Biedry i Lidla i dużo rzeczy mi umyka :(
Nie masz newslettera? Zapisz się, u mnie się sprawdza. Za to ciągle zapominam o Żabie i Almie.
Koleżanka chciała mnie ostatnio ugościć czekoladowym, ale nie miałam ochoty. :\
Zapytaj, gdzie kupiła.
Takie rzeczy w Biedrze, a ja nic nie wiem? Nie może być! Tak bardzo chcę czekoladowy i orzechowy… Wyglądają tak smakowicie…
To było gdzieś na początku wakacji :(
gdzieś je ostatnio widziałam, nie wiem czy nie w sklepie Euro
Nie lubię bitej smietany wiec w sumie cieszylabym się z tego defektu :D ale jestem w szoku ze nie ma smaku waniliowego a jest truskawkowy ? ale kawowy ! O tak kawowy to może bym i kupiła nawet ze śmietaną ?
Jak można nie lubić? Freak! :P
ja też nie przepadam za bitą śmietaną, także trzymamtoster nie jesteś sama ;)
to taki dodatek którego dużo osób nie lubi tak jak i rodzynki w serniku, lukier na pączkach lub pomarańczowa skórka
awwww spojrzałam teraz z ciekawości na skład :O o mamooo nie noo dziękuję za żelatynę wołową xD
Nie jadłam żadnego z tych produktów i zapewne nie zjem (przez żelatynę w składzie), choć Twoje opisy brzmią zachecająco ;) W dzieciństwie jadłam podobnie wygladające desery Bakomy (chyba Bakomy), ale raczej waniliowe – czekoladowe to jedynie w kryzysie cukrowym i braku innych opcji uzupełnienia cukru ;p)
Od Bakomy są Satino Desery, zresztą bardzo dobre.
Tak, to właśnie te jadłam; ) Najpierw te zwykłe budynie z pianką śmietankową, a potem wyszły same pianki :)
O piankach też pisałam :D
były jeszcze malinowe, truskawkowe, cytrynowe, toffi i jakieś jeszcze :P
ale to była jakaś limitowana seria, w takim szerszym opakowaniu, jadłam też kiedyś z Zott’a ;)
Była Sonata od Bakomy i Paradis od Dr. Oetkera. Limitowany truskawkowy, malinowy i cytrynowy był właśnie Paradis. Teraz nie ma go już w ogóle.
bardzo możliwe, to była taka bardziej pianka niż budyń :)
wstyd, hańba, i wogóle… masakra. Ale jadłam może raz w życiu i jeden smak, który prawie nie pamiętam xDD Jak dobrze, że są takie serdeczne duszyczki jak ty, które potrafią naprowadzić człowieka na dobrą drogę :) Wiem, wiem lodówka zapchana teraz jest, ale na studiach będzie głucho i pusto ( mam taką nadzieje przynajmniej xDD)
Na studiach będzie pusto nawet po tym, jak coś do lodówki wstawisz. Pójdziesz do wc, a wszystko magicznie poznika, zobaczysz.
O nie :( :O
Dlaczeeego nie wzięłam ich gdy miałam okazję ;-;
Nie wiem :(
Kiedyś moja siostra takie deserki bardzo lubiła a ja nigdy. Jakoś nigdy mi nie smakowały :)
Rozumiem siostrę, Ciebie nie. Przecież to jest pyyycha :)
Teraz sobie pluję w brodę, że kupiłam tylko wersję truskawkową zakładając, że dwie pozostałe niczym się nie będą różnić od deselli, a jak już to będą o wiele gorsze więc po co… Czekam naprawdę i liczę, że jeszcze się pojawią, oby! :<
No, ja też liczę na powrót.
Musimy przyznać, że ze wszystkich smaków wybrałybyśmy tylko ten zwykły czekoladowy. Ani sztuczna truskawka ani tym bardziej orzech nas nie przekonuje. W Biedrze ostatnio prawie w ogóle nie bywamy i omijają nas potem różne nowości, które są tylko na chwilkę.
Ja na szczęście mam Biedrę pod nosem, więc jak zobaczę w gazetce online, że jest coś fajnego, to zaraz lecę.
Kiedyś jadłam takie coś niemal codziennie, a teraz jakoś się zapomniało. Przeczytałam, smaka narobiłaś i chyba muszę się przejść po jakiś do sklepu xD Firmę tą też pierwszy raz me oczy widzą, a tych deserków u mnie nawet kartonika nie było, szkoda ;0
Kilka dni po napisaniu tej recenzji idę do Tesco, a przy drodze stoi wielki billboard z reklamą produktów Polmleku :D
Jak byłam mała codziennie jadłam serki tego typu.Zazwyczaj waniliowe albo toffi (może wiesz które,żółte a na górze pianka) Uwielbiałam je,a z tych chyba wybrałabym orzechowe!
Desery z koroną, paskudna sprawa. Kiedyś rzeczywiście były dobre, bo też jadłam dużo i często.
Gdyby nie ta żelatyna…kuszą! :'(
Logo <3
Dzięki ;* A żelatynę dla Ciebie wyjem i oddam resztę :D
Możemy się tak umówić :D
Takie deserki chyba nie są dla mnie. To znaczy na spróbowanie – jak najbardziej, ale raczej nie na dłuższą metę.
Hmm Polmlek współpracuje chyba ze Starco z mojego miasta, a produktów ich chyba nie zauważyłam… Jeśli znajdę gdzieś te deserki to Ci wyślę, o! :DD
Super, trzymam za słowo! :D
Jadłam tylko wersję czekoladową, była super. Może rzeczywiście trzeba było jeszcze orzechową wziąć, ale jakoś w sumie zapomniałam o tym, że istnieje :D
Też gdzieś widziałam je później, po tym jak zniknęły z Biedro, ale za chiny nie przypomnę sobie gdzie. Ale jak zobaczę i nie zapomnę, to dam znać.
Super :) A Dessellę jadłaś?
Jadłam dawno temu, z tego co pamiętam to były bardzo dobre. Przy czym czekoladowa lepsza. Jestem tym samym w mniejszości, bo u mnie wolą wersję orzechową i ją jedzą namiętnie. Ja unikam, ze względu na skład, zresztą wolę próbować nowych, nieznanych jeszcze :)
Czekoladową Dessellę mogłabym jeść do znudzenia. O ile znudzenie kiedykolwiek by nadeszło.
Bardzo lubię takie desery mleczne mniam i mniam raz jeszcze:) . W Biedronce spotkałam deser oreo jadłaś? bo nie wiem czy warto kupić.
Jadłam. Najbardziej smakuje mi – o dziwo! – miętowy. Potem biała czekolada, karmel na końcu.
Jeśli napisałbym, że połowa takich deserów piankowo-musowo-bito-śmietanowych smakuje tak samo, to bardzo się narażę?
Pamiętam Twoje uwielbienie i namawianie do spróbowania orzechowego kubka z Biedronki. Zjadłem, ale kurde, serio, one wszystkie mają podobną półkę japierdzielęjakietopyszne. Oczywiście o pomyjach i odpadach, które też się trafiają, nie rozmawiamy. Ale muszę powiedzieć, zupełnie szczerze, jako krytyk czekolady w tego typu wyrobach: tu wygląda smakowicie. Retusz zdjęć zapewne :P
„Przecież mam czas”,
„Jutro kupię”;
„Nie mam miejsca w koszyku, poza tym inne zakupy by je pogniotły i nie będą nadawać się od obfocenia”,
„Za kilka dni dostawa, niemożliwe by osiedle wykupiło całą partię”,
Powyższe to oczywiście przypuszczenia.
Bardzo, lepiej nie pisz :D I nie orzechowego, tylko czekoladowego. Czekolada ma unicornika. Chociaż ja tam lubię wszystkie desery w stylu Grand Dessertu. Masz rację, to zdecydowanie jest półka produktów japierdzielęjakietopysznych.
Dziś poszłam do drugiego Lidla (całe szczęście, że wybudowali!), bo z mojego zielone Liptony cytryna-melisa zniknęły nawet nie wiem kiedy, na domiar złego kartoników z tym smakiem było chyba z 6, reszta to „zwyklaki”. Nie dziwiłoby mnie to, gdyby to właśnie moja melisa nie była reklamą w gazetce… Naciąganie biednych klientów :/ No ale w drugim Lidlu kupiłam 4 opakowania (więcej nie znalazłam) i jestem zadowolona.
Wszystkie smaki deseru bardzo pyszne. Każdy smakuje wyjątkowo i niepowtarzalnie. Najbardziej polecam tofii i truskawkowy, chociaż wszystkie podchodzą mi do gustu. Dawno nie jadłam tak dobrego deseru.
Ja też jestem pełna zachwytu, gdy ponawiam degustacje :)