Wreszcie w rodzimej sferze słodyczowej zaczyna się coś dziać. Coraz częściej przywiewa do nas różne ciekawe zagraniczne produkty, jedne tylko sezonowo – znajdziemy je chociażby w Żabce czy Biedronce – inne na trochę dłużej. Przykładem niech będą Oreo, amerykański przysmak znany Polakom w milionie wspaniałych wariantów, niestety wyłącznie z internetu. W te wakacje do sklepów zawitały aż trzy egzotyczne warianty: Chocolate Creme, czyli markizy z kremem czekoladowym, które najpierw można było dostać w Żabce, potem zaś w Tesco, oraz ciastka zatopione w czekoladzie, jedne w białej, drugie w mlecznej. Te ostatnie da się zakupić wyłącznie w Leclercu, no i oczywiście u importerów i w sklepach wysyłkowych, tam zresztą znajdziecie wiele więcej ciekawych rzeczy, niestety często nieatrakcyjnie drogich. Ja kupiłam wszystkie trzy nowości, by zaś zaprezentować je wam jak najlepiej, dodatkowo zaopatrzyłam się w klasyczną wersję. Dzień po jej zjedzeniu zabrałam się za dziś recenzowaną, później zaś za wariacje w polewie. Co z tego wszystkiego wynikło? Zapraszam do lektury.
Oreo Chocolate Creme
Zanim zabrałam się za degustację Oreo Chocolate Creme, przeczytałam w internecie parę opinii na ich temat. Niektóre były krótkie, jednozdaniowe, inne przybrały formę kompletnych recenzji. Z większości płynął ten sam wniosek: czekoladowa opcja jest lepsza od oryginalnej. Z jednej strony starałam się patrzeć na niego z przymrużeniem oka, pamiętałam bowiem odległy test dwóch smaków lidlowych Neo, odpowiedników amerykańskich markiz, z drugiej jednak nie mogłam zdusić rodzącego się w sercu entuzjazmu i nadziei. Tak dla przypomnienia bowiem, białe Oreo uważam za pyszne wyłącznie w herbacie, bez niej zaś za przeciętne, bo przełożone kremem bez smaku, ewentualnie o smaku cukru. Jeśli czekoladowe rzeczywiście okażą się lepsze… cóż, może zasłużą na 6 chi?
Oreo Chocolate Creme pachną pysznie. Są jak mieszanina ciast czekoladowych, kompilacja najlepszych murzynków i wilgotnego amerykańskiego brownie. Drugim skojarzeniem był skondensowany aromat płatków Nesquik, ale że śniadaniowy produkt nie robi na mnie takiego wrażenia, jak poprzednie dwa, wolę zostać przy wstępnym porównaniu. Ciastko w markizach jest tradycyjnej jakości i smaku: małe, grube, ziarniste, słodko-gorzkie, kakaowe. Jedzone samo sprawia średnią przyjemność, na dodatek w wyniku kontaktu ze śliną przylepia się do zębów, w gorącej herbacie zaś namaka i rozpływa się w cudowny sposób. Krem jest tłusty, miękki i znów przesłodzony (słodki w sposób cukrowy). Tym jednak razem pocieszeniem jest fakt, iż przynajmniej ma jakikolwiek smak. Smak ów jest czekoladowy, choć nie najlepszej jakości. Ot, krem z podrzędnych ciastek. Ani nie brzydzi, ani nie zachwyca.
Całość czekoladowych Oreo jest średnia, chyba że zamoczymy ją w gorącym, koniecznie niesłodkim napoju, wtedy zyskuje na wartości. To wszystko już jednak wiecie. Jak zaś ma się Chocolate Creme do oryginału? Ano tak samo, jak czekoladowe Neo do Neo waniliowych. Dla wariantów na sucho są to cztery meksykańskie pieski, dla mokrych i rozpadających się kolejno cztery i pół oraz pięć. Ponownie więc wygrywają markizy z białym kremem, który – choć nie ma smaku innego poza cukrowym – wychodzi lepiej. Jeśli więc nowy wariant jest edycją limitowaną, nie będzie mi po nim tęskno. A jeśli nie i zagościł w Polsce na stałe… cóż, ani trochę mnie to nie interesuje. Zakupu na pewno nie ponowię.
Ocena: 4 chi ze wstążką
(jeśli moczymy w gorącym napoju)
Powiem tak. Jako same markizy to rzeczywiście, szału nie ma. Ale jak je się porówna się do wersji oryginalnej, to, przynajmniej u mnie, całość zyskuje w oczach, a ocena rośnie. A jak jeszcze porównałam je z Oreo Gold to w ogóle, dwa różne światy.
Oreo Gold nie jadłam, ale baaardzo bym chciała. Dla moich kubków smakowych jednak czekoladowe zostają daleko w tyle za bezsmakowymi waniliowymi…? no, białymi.
Ja jadlam Gold Oreo i byly dobre,ale szalu nie bylo;)
Mi, jak kazdemu milosnikowi oreo one posmakowaly!kocham w kazdej postaci, akurat dzisiaj chyba bede robic tarte na malinowa na spodze z czekoladowych oreo, moze wpadniesz? :D
Z chęcią, jak posypiesz wiórkami.
Specialties dla ciebie beda wiorki :**
Jakoś mnie nie ciekawią. Lubię klasyczne Oreo, zawsze maczam je w mleku lub gorzkiej kawie (zawsze… ekhem… kupię raz na sto lat, albo raczej poczęstuję się od mamy), a te… według niektórych lepsze, według mnie – nie warte uwagi. Tylko zapach, który tak pięknie opisałaś, trochę kusi.
Ja nie odczuwam tej magicznej zmiany smaku po zamoczeniu Oreo w mleku, więc taki sposób jedzenia uważam za marnotrawstwo śniadaniowego napoju. Za to z kawą… a teraz już niestety wyłącznie gorzką herbatą, są smaczne. Na sucho – nieee.
W oreo smaczny jest tylko wafelek ;P
Chyba ciastko :P
klasyczne mnie nie powaliły.. nadzienie dla mnie beznadziejne, za to córka wyjadała tylko nadzienie, a resztę oddawała mi, duet idealny, nic się nie marnowało :P i wszyscy zadowoleni, muszę w końcu tych spróbować, nawet już czekają w szafce na jakieś popołudnie aż młoda zawoła coś słodkiego ;)
Może Tobie posmakują bardziej. Ja nie rozumiem fenomenu Oreo. CHOCIAŻ tych wszystkich megasmaków bym spróbowała, nie ukrywam.
Mnie one nie zachwyciły, podobnie jak wersja klasyczna, bo ten krem, jak to ładnie napisałaś, o smaku cukru psuje cały smak, a jak już tu chyba pisałam, ja wolę suche jedzenie i moczenie ciastek w jakimkolwiek płynie, zwłaszcza w herbacie, nie wchodzi w grę (choć kiedyś jadłam biszkopty z mlekiem u babci na wsi :P)
To jaki jest Twój TOP3 ciastek?
Ciężkie pytania zadajesz, nie zastanawiałam się nad tym zbytnio, ale nie wliczając w to ciastek „zdrowotnych” (bo jednak wszelkie owsiane, gryczane, amarantusowe itp. smakują mi najbardziej :p), to chyba będą to jeżyki kokosowe, petitiki herbatniki z czekoladą i te duże ciastka z Milki przypominajace pieguski (które także lubię)…
O, to całkiem ciastkowa z Ciebie panienka :)
Jednakże wolę czekoladę ;p
Moją opinię znasz moja droga i szczerze, podpasowałaś mi tą recenzją, nawet myślałam wczoraj, że ją dzisiaj umieścisz :) Ale nie moczyłam ich w gorącym napoju! Osz ja nieszczęśliwa :D
Widzisz, jest zgoda :D
Cieszy mnie to :)
Są tak skrajne opinie na temat tych ciastek, że to aż nie do pomyślenia. :D Jedni wychwalają pod niebiosa, że lepsze niż oryginał, inni że nawet się do nich nie umywają. Ciekawa jestem po, której stronie ja bym stanęła. Przypuszczalnie – mleczna. Te smaki wolę i zawsze stawiam je nad kakaowymi, aczkolwiek w Oreo mleczny krem jest podobno słaby to tym razem możliwe, że wygrałoby kakao. Oreo jednak same w sobie nie bardzo mnie ciekawią, nie wiem czy to przez to, że są tak reklamowane ale jakoś mijam je obojętnie na półkach. Wolę Hity. :D
To aż nieprawdopodobne, że fanka ciastek numer jeden nie próbowała nigdy Oreo! Kup najmniejszą dostępną paczkę, nie bądź dziwak :D
Ja się nie zgodzę, jak dla mnie te są nieco, ale jednak lepsze.
Wolę nienajlepszy czekoladowy krem niż ten niby waniliowy :D
Ale wiadomo, to tylko moje zdanie, a herbatnik kocham xD
„Opinia jest jak dupa, każdy ma swoją” :D
HAHA, idealnie ujęte :D
Tak się złożyło, że miałem okazję ich spróbować. Nie to abym specjalnie szedł do Żabki by je kupić ale głupio byłoby nie wykorzystać przypadkowości obecności w kilku z nich z rzędu.
Skracając swój wywód do absolutnego minimum, mógłbym napisać, że nie zgadzam się z opinią. Świadom jestem jednak odmienności ludzkiej. Kiedyś, przy rozmowie o samu piw lokalnych, że są złotym trunku pewne zależności. Tyskie vs Żywiec, Calsberg vs Heineken to był idealny przykład wyjaśniający. Lubiąc Żywca, zazwyczaj kierowało się i do Heńka. Tyskacz łączył się z Calsbergiem.
Myślę, że podobnie jest ze słodyczami. HITy uwielbiałem. Jadłem je wiele razy. Czasem nawet mieszając paczki dla przełamania smaku. Takie istne koło fortuny „na jaki smak wypadnie?”. Byłem nawet w stanie stwierdzić, że to najlepsze markizy ever. Do czasu spróbowania Oreo. Tzn. drugiego podejścia, po pierwsze musiałbym streścić w zlepku niecenzuralnych słów.
Lubię w nich odmianę, którą zaserwowała. „Bułka” nie musiała już być jasna. Środek też się wybijał. Żadna brązowa czekolada, żadne żółta wanilia, żadne wymioty lisa oznaczające orzech. Zapewne wielki slogan „wprost z USA” dokładał tu swoje cztery łapki ze wstążką, nie przeczę. Ale kurde… teraz serio ciężko mi się zachwycić innym ciastkiem.
Porównując je do wszystkich innych czekoladowych propozycji, wybija się (in plus) zdecydowanie. Mocno kakaowe z domieszką czekolady. Gorzko-słodka kompozycja, nie pokrapiana mlekiem, dawała coś, czego szukałem. Kolejnej odmiany.
Czy jest lepsza od nijakiego i białego-nic nadzienia? Wątpię. Ale z pewnością przysporzy mi więcej radości niż inne krakersy z czekoladowym plackiem w środku. Kwestią wizualną, swoim rozmiarem, a przede wszystkim faktem, że będąc dodatkiem do różnych produktów, podbija jego walory, stawia pieczęć „approved”.
I tak czekam na ten wyrok, znaczy wtorek. Bo on już zapadł. Tam na peronie… Widzę wszystko w bieli i czerni.
Okej, to już na wszelki wypadek nie obiecuję poprawy, ale cieszy mnie spokojniejszy komentarz i naprawdę gwarantuję, że wtorek Ci się spodoba :)
Nie jadłam ich a bym chciała byłam w kilku Żabkach i Tesco i brak:( . Mi bardzo z tych zwykłych oreo smakuje herbatnik pyszny jest . Ja sobie wczoraj upiekłam brownie z fasoli wypatrzyłam u Czoko bardzo dobre mniam i tez czekoladowe:)
Brownie z fasoli u Czoko?
tak na instagramie wypatrzyłam:)
A myślałyśmy, że ta wersja jest zdecydowanie lepsza od klasyka. Akurat nie było nam po drodze do tej limitki i nie mamy jej w swoich zapasach. Jakoś aż tak specjalnie już nas nie kusi choć przyznamy się, że na początku jak się pojawiły to bardzo chciałyśmy je spróbować.
Czemu zmieniłyście zdanie?
Bo nakręciłyśmy się, że to limitka i nowość a tak właściwie to np. Neo z Lidla nam bardziej smakują a tam też jest wersja czekoladowa, więc tak właściwie z nowości zrobiło się stare już znane połączenie ;)
Rzadko jem ciastka, także Oreo, ale jak już jem to wolę te z białym kremem.
Hmm, ja też nieczęsto jem ciastka, Oreo to już w ogóle prawie nigdy, ale gdybym miała kupić ponownie, sięgnęłabym po biały krem.
Dla mnie już wersja klasyczna oreo jest lepsza… A jeśli chciałabyś spróbować oreo nadziane kremem o smaku masła orzechowego polecam zwyczajnie zjeść biały ulepek kremopodobny i na jego miejsce wsmarować masło orzechowe, przykryć ciastkiem i voila! :P Podobno niczym taka wersja się nie różni od oficjalnej :P
O, niegłupie. Z drugiej strony nie da się zrecenzować, no i zawsze pozostaje ciekawość, czy aby na pewno smakują tak samo.
Jeszcze nie jadłam, ale jestem przekonana na 100%, że będą mi smakować. Kocham herbatnik do Oreo, jest pyszny, ale krem w klasyku to porażka! Smakuje jak lukier, którego nie znoszę.
Mało znam osób, które oficjalnie bojkotują lukier. Ja też nigdy za nim nie przepadałam i z pączków zsypywałam nadmiar, ale jakoś bardzo mnie nie raził. Dopiero moja przyjaciółka ze studiów udowodniła mi, że są freaki, które nawet nie kupią rzeczy z lukrem. Też takim jesteś? :D
Bardzo wyczekuje recenzji oreo penut butter a tych jeszcze nie jadłam.Samo ciastko jak dla mnie jest idealne i mogliby osobno pakować.Nadzienie jest zbędne jak dla mnie a dla innych po prostu dodaje smaku.Jak znajdę wersję mniejszą niż w dużych paczkach to na pewno wypróbuję :)
Z chęcią bym napisała recenzję wersji masłoorzechowej, gdybym tylko miała okazję ją jeść. Jak się pojawi w jakimś stacjonarnym za cenę niższą niż milion polskich złotych, na pewno kupię, opiszę i wrzucę!
ostatnio mialam „szczescie” dostac wierzch polewy z wersji ciemnej. Skojarzyła mi się z milką. Może niedługo uda mi sie spróbować nadzienia z tych (tylko nie wiem jaki jest sklad nadzienia) ale jestem bardzo ciekawa <3 chociaż skoro cukrowa to trochę ochota sie zmniejszyła :x
Wierzch polewy z wersji ciemnej? W sensie tej obtoczonej czekoladą? Jeśli tak, to dla mnie to na 99,99% Milka, w końcu Mondelez.
Jezu, jaki cudowny blog! Czemu mnie tu wcześniej nie było?! Piszesz dokładnie to co samo ciśnie się na usta, dokładnie tak określiłabym oreo, którym wszyscy się zachwycają. Idę ,,buszować” dalej i pochłaniać Twoje recenzje ;)
Miłego buszowania zatem! :)
Uwielbiam wszystko co związane jest z Oreo. Maczane w gorącej, zielonej herbacie (niesłodzonej!) – cudo! :D Szczególnie dobre maczane w herbacie były te, które udało mi się przywieźć z wycieczki klasowe – z kremem z masła orzechowego. Miazga zupełna. :D
Teraz pozostaje mi czekać na recenzje Oreo w polewach z białej i mlecznej czekolady – jadłam i są przepyszne! Muszę znów nakłonić rodziców na wyjazd do Niemiec (w sumie niedaleko Stargard granicy jest), bo naprawdę smak…ach.:D Mam nadzieję, że zobaczę przy ich ocenie – jak najwyższą notę… :DDD
Marzą mi się masłoorzechowe. Mam nadzieję, że dotrą do Polski, nawet jeśli na krótką chwilę.
Kupiłabym te oreo, ale jakoś tak zebrać się nie mogę i powiem szczerze że już wyobrażam sobie ich smak razem z gorącym, słodziutkim kakao haha :D
A wszystko to posyp startą czekoladą!
Nie taka zła ocena w sumie. Nie można pominąć faktu, że o wiele lepiej smakują zamoczone w mleku czy innym napoju. Pamiętam, ze ja je jadłam, byłam bardzo głodna po kilku godzinach snu w dzień, a wcześniej przez kilka dni (jak i w ten sam) było mi strasznie mdło. Poprawiły humor i uratowały sytuację.
http://chwila-smaku.blogspot.com/2015/08/mondelez-oreo-chocolate-creme-zdjecia.html
Ja nie widzę nic specjalnego w Oreo zamoczonych w mleku. W gorącej herbacie czy kawie – ekstra.