Po zaprezentowaniu klasycznych smaków miniwafli Grześki przyszedł czas na opcje letnie, owocowe.
Grześki cytrynowe
Na pierwszy ogień idzie cytryna, smak dość kontrowersyjny, bo w istocie swej kwaśny. Jak tu go pogodzić ze słodkimi waflami? Firmy muszą sobie jakoś radzić. Ja zaś z przyjemnością efekty tego radzenia sobie sprawdzam, do cytrynowych wafli mając prawdziwą słabość. Ostatnim razem trafiłam na produkt bezcukrowy firmy Wawel, który tak mnie obrzydził, że poszukiwania chciałam zarzucić. Czy miniaturkom Goplany w żółtym opakowaniu udało się uratować renomę smaku cytrynowego?
Najpierw w oczy rzuciła mi się jasność i subtelność kompozycji. Delikatny i kremowy wafel, biało-żółty krem. Uroczo! Później odkryłam, iż Grześki pachną jak moje ukochane morelowe Biszkopciki Paryskie z Biedronki, sprawiając, że ślinianki wywijają fikołki i odstawiają dzikie pląsy. Idealnie kruche, opłatkowe i prawie niesłodkie wafle zostały przełożone czterema warstwami grubego, tłustego i proszkowatego kremu, który aż trzeszczał pod zębami (od cukru?). Okazał się wyraźnie słodki, a jednocześnie przyjemnie kwaśny. Gdyby nie fakt, że całość wyszła bardzo sucho, mimo iż tłusto, a w herbacie nie sprawdzała się kompletnie (połączenie smaków – ohyda!), wystawiłabym maksimum chi.
Ocena: 5 chi ze wstążką
Grześki truskawkowe
Na koniec przygody z miniaturkami ulubionych wafelków zakupionymi w Tesco zostawiłam sobie smak truskawkowy, którego albo nie jadłam nigdy, albo gdzieś tam w zamierzchłej przeszłości, gdy miałam parędziesiąt lat na minusie. Spodobała mi się ich żywa szata graficzna kontrastująca z delikatnym wnętrzem, jak i perspektywa odkrycia czegoś nowego.
Otwierając Grześki, liczyłam na jasny wafel przeplatany intensywnie różowym kremem, który odpowiadałby opakowaniu. Nic z tego. Barwa nadzienia okazała się stłumiona, pudrowa. Zaróżowioną biel przełamywały ciemne kropki, z których prawdopodobnie pochodziła lekko kwaśna nuta (z posmakiem jabłek), taka jak w waflu cytrynowym. Całość zapachem przypominała bardzo słodką i sztuczną truskawkę, choć ani w postaci jogurtu, ani żelek. Raczej płynu do mycia naczyń, szamponu dla dzieci, czegoś takiego. Przyjemnego i atrakcyjnego, ale niejadalnego. Wafel był opłatkowy, mało słodki, krem zaś gruby, ziarnisty (chrupał pod zębami), bardzo słodki i sztucznie truskawkowy, a jednocześnie delikatny, niewyraźny. Produkt przypomniał mi Yogo Wafle z dzieciństwa, które dostępne były w trzech smakach: truskawkowym, jagodowym (moim ulubionym) i kakaowym. Na początku sądziłam, że jest średni, ale przy drugiej sztuce zaczęłam żałować, że nie kupiłam więcej.
Ocena: 6 chi
Składy i wartości odżywcze:
Cytrynowych bym spróbowała, mam słabość do cytrynowych słodyczy, mimo, że część smakuje niczym słodki płyn do mycia naczyń. Nawet nie lubiąc Grześków nie oparłabym się temu smakowi. Truskawkowe? wiadomo, nienienie.
To czemuś w Biedrze nie kupiła, jak były?
Widze, ze Grzeski tez zrobily takie smaki,tak samo jak Goralki.Jadlam truskawkowego Goralka i kompletnie bez szalu, ble! Ale moze Grzeski to inna bajka?
Nooo, nie porównuj tych dwóch firm. Grześki lepsze!
Jadłam cytrynowego Góralka i smakował jak płyn do naczyń, więc i Grześka przez obawy nie zakupię. A truskawka… wiadomo. :P Dobrze jednak, że Tobie w miarę smakowały.
Góralki to inna bajka.
Niby tak, ale wstręt do smaku zostaje. :P Chyba po prostu nie toleruję owocowych wafelków.
Wafli w tych smakach na pewno nie kupię, ale pamiętam Yogo wafle – moimi ulubionymi też były jagodowe :):) Pamiętam, że tata często kupował je hurtem jak był w Selgrosie :p
Szukam ich, więc jak gdzieś zobaczysz, daj znać. Póki co widziałam tylko truskawkowego, jest w maszynie z batonami w jednej z galerii, ale za 2 zł.
Ok, będę się rozglądać a jak tata będzie się kiedyś wybierał do selgrosu (a z raz na rok jeździ i dawno nie był chyba) to powiem mu żeby i tam zobaczył :p
Dzięki!
Owocowym wafelkom mówię stanowcze nie! I mimo dobrych ocen, opis mnie zupełnie nie przekonuje. Dla mnie istnieją tylko klasyczne smaki: orzechy, czekolada i mleczny.
Ty konserwo! :D
Na te nawet nie spojrzałam, opinia Góralków skutecznie zniechęciła mnie do tych smaków, tak poza tym to nie pasuje mi nadzienie truskawkowe do wafla – nie moje smaki :D
Jak jeszcze raz ktoś wspomni te nieszczęsne Góralki, to umrę. Przez jeden nieudany wyrób jakiejś firmy wszystkie inne obrywają po łbie. Bez sensu.
o matko… nie spodziewałam się po Tobie naprawdę wysokich notowań tych wafelków, a tu proszę… Potrafisz mnie zadziwiać :D Jestem ciekawa tych elitesek jutro czy się zgodzimy co do czego. Ale recenzji nie dodam póki nie przetrawię twojej xDD Albo wcale i uniknę konfrontacji :D
Elitesek? Chyba Estelli ;)
tfu… tfu… ( pluje ) Tak dokładnie wyjęłaś mi to z ust xDD
Przed tym czy po tym, jak splunęłaś? Nie wiem, czy myć rękę.
lepiej w takim razie umyj :D
Przepraszam – nie chciałam Cię urazić. Obiecuję poprawę ;)
Co do wafelków to wczoraj o nich pisałam tutaj komentarz :) Jako dziecko lubiłam te klasyczne a potem dziel na 6 :) Uważam, że z biegiem lat te tradycyjne trochę się pogorszyły w smaku – tak jak wiele słodyczy ;/
Nieeee, nie uraziłaś mnie! :*
nawet truskawkowe sa :O jeju zaraz mi wyskoczą z agrestowymi, śliwkowymi i marakują XD
cytrynowego bym nie tknela ale truskawke z ciekawosci juz tak :D
ps. czy tylko mi za kazdym razem wyskakuje to „zrób mi przyjemnosc polub…” XD co odświeżę to mi sie to pojawia pomimo ze juz lubi :P
Mi też czasem się zawiesza i wyskakuje kilka razy, ale potem już nie. Czoko i vela zgłaszały mi ten problem, ale nie wiem, czy dalej im wyskakuje. Mam nadzieję, że nie. Od dawna tak masz?
Kiedy byłam mała uwielbiałam Grześki. :D Tylko, jeśli kiedyś najdzie mnie ochota to chyba zostanę przy standardowej wersji kakaowych z polewą, bo raczej tego typu „suche” wafelki do mnie już nie przemawiają.
To ja Ci będę oddawać wszystkie w polewie, a Ty mi wszystkie suche <3
Ojej, smutno mi teraz, że nie dorwałam wariantu truskawkowego. Niestety sądziłam, że będzie to chemiczny i sztuczny posmak truskawek i jakoś mnie to odrzuciło z góry. Natomiast cytrynowe wafelki bardzo lubię i choć one są bardzo problematyczne w końcowym odbiorze zazwyczaj z tego samego powodu co truskawka to te naprawdę mi smakowały. Chętnie bym widziała te limitki w wersji standardowej, to by było coś! Zwłaszcza, że ostatnio jem kakaowy mega do znudzenia… :P
Kusisz mnie tymi kakaowymi, jak o nich opowiadasz albo jak wysyłasz zdjęcia. Chyba zainstaluję sobie w domu automat, który na wszelki wypadek wydaje mi tylko jedną… no dobra, dwie sztuki dziennie ;)
Kiedyś jadłam chętnie Grześki,ale smak mi się zmienił i wafelków nie jadam .
Ja wafle kocham, ale jadam bardzo rzadko (przed testami na bloga jadłam ostatni raz z rok temu, jak nie wcześniej). Wolę batony, bo są treściwsze i można się porządnie wgryźć.
Zdecydowanie nie damy się namówić na te wersje Grześków :P Cytryna odpada w pierwszej kolejności :)
Piątka za jagodowe Yogo Wafle :D Chciałybyśmy przypomnieć sobie ich smak :) Nie można już ich nigdzie kupić?
Są, są, ale trudno trafić. Ostatnio widziałam truskawkową wersję w automacie ze słodyczami, ale wiecie… chciałabym wszystkie trzy, żeby móc zrecenzować ;)
Dlaczego ja na te wafelki nie trafiłam ;( Eh..czytając takie recenzję aż żałuję, że nie przeglądam gazetek, ale co poradzić jak do mnie nie dowożą :I Chociaż mi pewnie bardziej podszedłby cytrynowy bo nie przepadam za słodyczami z posmakiem truskawek.
Ja oglądam w internecie. Z Tesco i Biedry gazetek nie roznoszą.
O nie nie nie. Z dwojga złego – wolę klasyka.
Jakiego złego? Bardzo dobrego, mniam mniam. Mniam ;)
Do owocowych wafelków mnie kompletnie nie ciągnie. Bardzo się zdziwiłam widząc cytrynowe Grześki w biedronce, a wzięłabym kilka sztuk gdyby nie fakt, że ani kakaowych, ani tych w czekoladzie nie było.. A klasyki najlepsze! Kakaowe, w polewie i toffi :)
Toffi i reszta klasycznych, których nie było wczoraj, będzie jutro. Nic się nie ukryje przed moją szczęką :P
Wafle cytrynowe mogą mieć ten mankament, że smakują jak środek do czyszczenia WC. Jeśli zajadamy się nimi, popijając denaturat, to tam nie ma nad czym płakać. Jednak dzieci rzadko sięgają po rozkoszną purpurę. Poza tym kojarzą mi się z ciastkami na wagę. Tymi samymi, tajemniczymi, co przy wielu innych wpisach.
Truskawka – cóż. Pamiętam, że kiedyś jadłem takie wafle, które bardzo mi smakowały. Było to jakoś w okresie 4/5 klasy podstawówki. Ten kwasek tak mi się podobał, że rozdzierałem warstwy i „smoktałem” kawałek po kawałku. Dużo później w Carrefourze były jakieś ichniejsze kombinacje z białą czekoladą. Wtedy się przekonałem, że „1” może być naprawdę smakowite.
Ok. Teraz merytorycznie: Oreo i tak jest lepsze. Dupa a nie 5+ chi. Rubi płacze, że wykorzystujesz jej markę w taki sposób :(
Nie płacze, nie kłam, spokojnie sobie śpi! A co do Oreo, sprawdź wreszcie maila, bo mnie wkurzasz, że nie odpisujesz, a tam coś czeka :D
Do cytrynowych nie jestem dobrze nastawiona, nie wzięłam ich, ale truskawka już mnie kręci :D Mam ją i nie mogę się doczekać jak przyjdzie na nią kolej :D
Będzie na blogu? I jeszcze, jak duże masz kolejki zalegających w domu słodyczy? Wiem, że u Ciebie to trochę inaczej wygląda, bo się dzielisz jak nie z siostrą, to z resztą rodziny, ale mimo wszystko… kolejność jakąś przyjmujecie ;)
Raczej nie, bo ich stan jest troszkę…straszny :D kolejka duża, powoli nie wyrabiam, tata wspiera :D
Jak dla mnie cytrynowy ohydny. :p Truskawka też bez szału, taka mdła, nic specjalnego. Są inne lepsze słodkości do jedzenia. :p
Moje kubki smakowe sądzą inaczej :)
Truskawkowa wersja jest pycha. Pyszne wafle, najlepsze truskawkowe jakie jadłam. Takie dobre spotykałam dotąd jedynie za małego dzieciaka. Babcia kupowała mi je na osiedlu w kiosku …. Dobrze, że wyprodukowała je Goplana, ale szkoda że nie ma ich w dużej formie Grześka :(
I szkoda, że są limitowane. Wcale nie uśmiecha mi się z nimi rozstawać na dobre.