Zapierałam się rękami i nogami, odziałam kruche ciało w ciężką zbroję i nawet wydałam pieniądze na tarczę większą rozmiarem ode mnie. Nic z tego. I tak uparta ręka w końcu sięgnęła do zgubnych kartonów ustawionych przy dziale ze słodkościami w Tesco. Nie potrzebujesz tego! – tłumaczyłam jej, tłumaczyłam sobie. Zamarła w połowie drogi, a wraz z nią zamarł czas. Coś się wydarzy, czułam to. Wtem ręka zawróciła niczym głowa węża, pokazała gest talk to the hand, a następnie z zaskoczenia przyłożyła mi z liścia. Stałam jak wryta, nie wiedząc, co się dzieje, podczas gdy ona już nakładała do siatki miniaturki wafla Maxera. Uległam, dałam się pokonać. Przegrałam. Rozumiecie teraz, co ja z nią mam? Nieposłuszeństwo to mało powiedziane. Jeśli ktoś z was jest w posiadaniu informacji na temat obozów wychowawczych dla niesfornych rąk, bardzo proszę o kontakt.
Maxer Snack
Samowolka samowolką, ale ręka na szczęście wie, że przesadzać nie można, bo pieniądze na drzewach nie rosną. Stąd, choć nieposłuszna, do worka załadowała tylko dwie sztuki mini wafli, w następnej kolejności pokazując mi środkowy palec na dowód tego, jak bardzo przejmuje się moją opinią (obóz coraz bardziej wymagany). Owe dwie sztuki ważyły razem 40 g, czyli prawie tyle, co trzy miniaturki Grześków. Rozmiarem i kształtem nawiązywały do oryginalnej wersji Maxera, który nie jest waflem dla cieniasów, ale dla osób, które lubią się porządnie wgryźć i nie uznają kompromisów. A także nie golą pach, lubią siłownię i raz w tygodniu opiekają schwytanego własnymi rękoma prosiaka na ognisku.
Wafle jadłam w gorący dzień, co widać na zdjęciu. Wyjęłam je z lodówki w nocy, żeby nieco odtajały, do wieczora zdążyły jednak przetajać. Czekolada się rozpuściła i przywarła do opakowania, co jednak niezbyt mi przeszkadzało, bo lubię lizać papiery. Zwłaszcza takie znalezione na dworze i po kimś. Niee, takich nie. (Choć czasem tak). Czekolada owa miała ciemną barwę i kuszący, deserowy zapach. Mleka nie czuć w niej było wcale, kakao – potężnie. Warstw nałożono na siebie tyle, że Maxer Snack, choć mały, był gruby. Zupełnie jak dziecko, które za szybko zacznie się takimi waflami karmić. Próbowałam nawet te warstwy policzyć (chyba jest sześć), ale przy dziesiątej próbie dostałam kilkugodzinnego oczopląsu, przez co w nocy jednym okiem oglądałam film, a drugim poczynania sąsiada mieszkającego w bloku naprzeciwko. Przez okno, które znajdowało się za mną. Przepołowiwszy produkt, trafiłam na krem, zdecydowanie jaśniejszy od polewy, choć nadal ciemny. Smakował kakaowo i pysznie, był dobrze natłuszczony. Nie zainfekował wafli, które pozostały kruche i lekkie, w niczym nie przypominały starego i stetryczałego pergaminu odnalezionego w miniaturkach Princessy. Wszystko to zostało oblane ciemną czekoladą, która smakiem odpowiadała cudownemu i deserowemu zapachowi.
Maxer to fuzja czekolady z zachowawczym kakao. Jest słodko, ale nie nazbyt, przede wszystkim zaś czekoladowo. W słodyczu zadziwiła mnie jego jakość, kruchość i delikatność, które zachował pomimo pokaźnych, wyrosłych na sterydach rozmiarów. Początkowo chciałam mu dać o połówkę punktu mniej za ów niedogodny rozmiar, bo jednak wolę cieńsze wafle, jak choćby Grześki, ale co mi szkodzi? Za smak dzisiejszy bohater naprawdę zasługuje na pełne uznanie.
Ocena: 6 chi
O kurde, iwesz, moze jakis zakilnacz wezy pomoglby z ta reka? ;o ja niesety zadnego nie znam, ale w internecine bedzie duzo numerow ;) prawie caly ten tydzien to wafle! (tak, wiem, jestem bardzo spostrzegawcza) a Maxera jeszcze nie jadlam, najpierw sprobuje Grzeska, bo przyznaje bez bicia, ze ostatnio jadlam w dziecnstwie
Dzięki, poszukam. Chyba że ręka się zbuntuje i nie będzie chciała klikać w linki, bo i tak być może. Z wafli to już ostatni w najbliższym czasie ;)
Widziałam je w TESCO, ale powstrzymałam swoją rękę przed włożeniem ich do woreczka :p Jednak teraz wiem, że muszę wrócić i to nadrobić :)
Ja żałuję, że przyszłam za późno i nie było już Nesquików, ale to nadrobię, bo znów je rzucili.
Dopóki ta ręka nie zacznie sięgać po jakieś paskudniejsze słodycze, daj jej trochę swobody. :P
Hm, zawsze chciałam kupić, ale widziałam tylko wersję maxi i to mnie odstraszało. Teraz może kiedyś się skuszę, bo brzmi smacznie.
W Tesco nowy sort od czwartku, możesz zapitalać :P
Film Evil Dead II nauczył mnie, ze w takich wypadkach skutkuje jedynie ucięcie ręki :D Jednak ja takich drastycznych rozwiązań nie polecam, dopóki nie zacznie cię ta ręka dusić.
Maxera nigdy nie jadłam, zbyt duże te wafle są na mój gust. Ale jakbym trafiła na miniaturkę to czemu nie.
Mnie z kolei Dead Snow 2 nauczył, że obcinanie niekoniecznie kończy się sukcesem, bo jakiś kretyński lekarz może ci potem przyszyć rękę innej osoby, np. przywódcy nazistowskich zombie.
Ostatnio widziałam dwa batoniki praktycznie w całości leżące na ziemi i serce mi się kroiło…
Kiedyś dawno temu jadłam tego wafelka, dobry ale bez zapowiadanego szału, z tego co pamiętam :)
I nie pomogłaś leżącemu? Nieładnie.
Czułam, że jeszcze pogorszę sytuację :< Nesquika to rozumiem, że pewno małemu dziecko przypadkiem upadło, ale Sante Go On mnie już totalnie zdziwiło…
Tyle razy widziałam je w sklepach, ale moja ręka (niesforna w eko sklepach, albo na działach ze zdrowym żarciem lub czekoladami), a w stosunku do wafli nieco powściągliwa) póki co po nie nie sięgnęła, ale po Twojej recenzji, jak tylko natrafię gdzieś na miniaturki, może się to zmienić ;)
Szukałam ostatnio jagodowych Yogo i póki co widzę nicość :p
Smucą mnie te Yogo, a konkretnie owiewająca je nicość.
Jadłam je w normalnej wersji kilka lat temu pamiętam,że nawet mi smakowało . A ja nie lubię lizać papierków:)
Czemu? Ja najbardziej lubię lizać wieczko jogurtów i ścianki po zjedzeniu zawartości. Nie przeszkadza mi nawet to, że wokół są ludzie (np. na uczelni). Śmiało ładuję ozór do kubka.
Dla mnie takie dziecinne zachowanie :P mój mąż poważny pan inżynier i wylizuje wieczka po jogurcie śmiać mi się chce jak to widzę u niego:)
Ależ to jest ekonomiczne!
Coś w nią wstąpiło? Może egzorcysta by się przydał? :D Coś wafelkowo u Ciebie ostatnio, ale to mnie nie dziwi, zaskakują mnie same dobre oceny. Maxser’a widziałam tylko w wersji maxi, jako, że nie pałam wielką miłością do tego typu produktów nie próbowałam..Ile to ma warstw :D
Tysiąc pięćset sto dziewięćset warstw. I jeszcze dwie.
Nie martw się, to już koniec wafli i samych szóstek. Tzn. dalej będą szóstki, ale przeplatane innymi ocenkami.
kurde ostatnio same wysokie noty wystawiasz no no :D Co do zapierania, obiecywania… skąd to znam xDD Co do tych batonów, jadłam o standartowej wadze, tato mi kupił :) Ostatnio były na wage w stokrotce, i wziełam, ale przy kasie odstawiłam bo nie zważyłam, a nie chciało mi się wracać xDD Zresztą jak jadłam, to mam odfajkowane na liście: przetestowane xDD Ale kiedyś jak jeszcze je spotkam skuszę się ze względu na twoją recenzję ^^
Spokojnie. Nadejdzie jesień, będę testowała mugcake’i, to będą lecieć same jedynki. Hahaha.
mugcake? :O Już wiem, że je pokocham xDD
Chyba po nie sięgnę :)
Jak się skusisz, daj znać. Jestem naprawdę ciekawa, jak Ci posmakuje taki niezdrowy, plebejski słodycz.
A mi nie zasmakowały :) Czułam taki dziwny sztuczny posmak albo tak po prostu trafiłam :)
A jadłaś duże czy małe? Albo zła sztuka, albo inne kubki smakowe ;)
Małe :) Możliwe że zła sztuka,chociaż kto wie :)
Spróbuj jeszcze raz i nasze wątpliwości zostaną rozwiane ;)
Sprytne rączki wiedzą lepiej niż mózg, haha, znam to :P
I za to właśnie bardzo lubię blogi z recenzjami, Twój w szczególności (ten charakterek, niepowtarzalny) bo takie niby nic na wagę z Tesco może wydawać się do dupy a tu proszę ^^
Co do Twojego komentarza, Olgaaa nie mów tak, jeszcze życie całe przed Tobą! A nawet jak nie założysz to co? To nie jest żaden konkurs! :)
Och, dziękuję!
Wiem, wiem, tak tylko postanowiłam się odrobinkę pożalić. Moją najbliższą rodziną jest Rubi i jest nam we dwójkę dobrze. Boję się tylko tego, że jak pójdę do pracy, umrze ze smutku i tęsknoty. Chyba dokupię jej drugą cziłkę ;)
Upchnij do plecaka, na wykładzie się wypowie :P
A wiesz, że raz zabrałam ją na studia? Promotorka chciała ją poznać ;)
A byłyśmy w Tesco ostatnio i nie było tych wafelków :P Czujemy, że nasze niesforne rączki też mogłyby wywinąć nam psikusa :D Bo po czekoladę Lindta w przecenie sięgnęły bez zastanowienia :D
Te promocyjne Lindty to kaszana. Dokładnie te same smaki, co w 150-gramowej serii CREATION, tylko nadzienia trochę więcej. Jak dla mnie nie warto kupować. O ile sięgnęłyście właśnie po te.
Zacznę od tego iż nie wiedziałam że producentem tych batonów jest firma nestle :) A oceną jestem zaszokowana! Nie spodziewałam się, że są takie dobre :P
Kursów dla niesfornych rąk nigdzie co prawda nie widziałam, ale zawszę lepiej jest mieć niesforne niż nie mieć ich wcale ;)
Haha, czarny humor, to mi się podoba :D Serio, uwielbiam go.
A wafle jako grupę produktów absolutnie uwielbiam, choć naprawdę rzadko je jadam. Tym bardziej denerwuje mnie, jak producent wypuści jakieś stetryczałe dziadostwo.
Dziękuję – bardzo miło czytać takie komentarze. :) Człowiek wie, że nie prowadzi bloga na darmo, że to co robi komuś się podoba, kogoś inspiruje ;) Jeszcze raz Ci dziękuję ;)
A bułeczki z chęcią bym Ci upiekła ;)
Nie dziękuj, należało Ci się :)
Wstęp niszczy, tak znajome. :> Chociaż ja na obóz wychowawczy to bym wysłała raczej.. mózg. ;) Wafla nie widziałam nigdy, szkoda. Za to jadąc ostatnio w nieznane mi części miasta odkryłam -chyba- pełnowymiarowe Tesco i jakieś nieco pomniejszonego Carrefoura. Już widzę te piękne podróże podczas powrotów z korków. :}
Chyba nie ma małych Tesco. Gratuluję świetnego odkrycia! :)
No i jest, ten maxi coś tam. Widząc go, od razu pomyślałem, że jeśli go już nie wpadł w Twoje ręce, to niedługo wpadnie. Co ten Internet robi z człowieka. Patrzysz na jakiś produkt i automatycznie przychodzi Ci do głowy myśl „X to pewnie polubi, Y o tym pisała i porównała do benzyny, jest i Snickers smakujący wieprzem”. To jakie informacje siedzą w naszych głowach jest przerażające. Łakniemy wiedzy i chłoniemy ją nawet nieświadomie. A może jeszcze, gdzieś na dnie, tkwi jakaś cząstka człowieczeństwa i „posiadania znajomych w sieci” mimo, że ich nie znamy? Pomyśleć, że to wszystko przez słodycze, owsianki, jogurty.
Sam wafel znam. Nawet pamiętam jak go pierwszy raz kupiłem. Taaa maxer. On i max, to jak ja i chińska baletnica. Kupiłem, wgryzłem się. Zaskoczył mnie bardzo. Rzeczywiście równi się od Prince Polo, Grześków, Princessy itp. Zachowując gramaturę, budując kolejne piętro kosztem rozprzestrzeniania, powstało coś mocno sensownego.
Zdecydowanie treściwy. Można po nim powiedzieć, że zjadło się coś słodkiego, a nie posmyrało tylko podniebienie.
P.S. Myślałem, że to on zaskoczy mnie różem. Jednak nie. Musisz mieć w zanadrzu prawdziwą bombę. Taką po której ocenieniu zacznę zastanawiać się czy trafiłem na odpowiedni blog ;)
…albo pomyśli się o kimś, oglądając film i słysząc softpornograficzną piosenkę o Oreo :D
Myślę, że nie będziesz zaskoczony różem, raczej z politowaniem pokiwasz głową.
To już w ogóle psychiatryk i kaftan. Bez szans na uleczenie. Kto normalny wyszukuje filmów porno z piosenkami o słodyczach. Przyznasz, że to w żadnych widełkach „można jeszcze pomóc” się nie mieści ;)
Róż, przez to, że Instagram o nim milczy (brak fotek z zakupów), będzie pewnie zaskoczeniem. Wafle odpadają, lody opadają, HIT-y miały być później. Czekolada byłaby za banalna. Berło, jak dla mnie, znów trafi do jakiegoś deseru orzechowego oblanego toną bitej śmietany.
Nie, nie. Deserów z bitą śmietaną na horyzoncie brak, a najbliższe jogurtopodobne twory nie pachną różem. Nic już nie piszę, bo zaraz wypaplam :D
Ja niestety mam to samo i boję się, że to już choroba :P Mimo, że słodyczy mam pełno, terminy gonią, to jak pojawi się jakaś nowość, jakaś mini wersja czegoś, to nie umiem sobie odmówić. Będę robić w tedy wszystko aby być w sklepie, gdzie ów rzecz jest…masakra ;P
Te cuda też mam, mama mnie wyręczyła i mi kupiła :D Może na bloga trafią…
Teraz planuję wędrówkę do Tesco po dwie sztuki mini Nesquików. Dobrze przynajmniej, że mam ten sklep blisko… :P
Bardzo lubię te wafelki. Są zadziwiająco dobre :) Wolę je niż te zwykłe grześki, bo mają grubszą warstwę czekolady ;)
A co powiesz o pozostałych waflach, czyli Princessach, Prince Polo i Nesquikach? ;>
Princessę jeżeli już jem to mleczną albo kokosową, ale grubość polewy nie powala na kolana …. Prince Polo kiedyś mój faworyt teraz zależy na jaką partię się trafi. Raz nie powiem nawet smaczne, ale ostatnio naciełam się na jakąś felerną partię. Niby świeżutkie, a wyschnięte jakby przepakowali zbliżające się ku końcowemu terminowi ważności wafle o_O Lubię najbardziej mleczne niebieskie i orzechowe. Moje ulubione :D
Nesquiki zjem,, ale muszę mieć ochotę na słodkie, bo czasami aż mnie odrzuca od tej mlecznej słodkości. Jak tak o nich mówisz to nabrałam nagle na nie ochoty. Dzisiaj jeszcze jestem na urlopie na wsi, ale jutro już wracam do domu (i pracy :/) to po południu przejadę się do Tesco, chociaż też nie mam blisko, bo 5 km od centrum, bo w śródmieściu same tesco markety …. W gazetce widziałam, że są w wielopaku za 12.99 zł, więc z pewnością jak jeszcze coś zostało to kupiię, bo warto je mieć na czarną godzinę i nagły napad chęci na słodycze. Są małe, kruche i mają sporo polewy. Ok :D
Ooo, cały referat. Dzięki! Jak będę jadła nierecenzowane jeszcze wafle, wrócę do Twojego komentarza i sprawdzę, na ile jesteśmy zgodne :)
Nigdy nie jadłam tego wafla. Na dodatek przez długi czas myślałam, że to wyrób no-name, a nie Nestle. Może przez to, że opakowanie wydawało mi się badziewne (zresztą nadal mi się wydaje takie być :P)
Badziewne? Dla mnie ani ładne, ani brzydkie. Takie o, po prostu opakowanie. Widziałam i gorsze, i lepsze.
Nie spotkałam się wcześniej z tymi wafelkami :P Ale smacznie wyglądają :)
Ja je widuję od lat na półkach ;)
Spodziewałam się czegoś na deseń 7days’a cake (czy jak to się nazywała, a nie grubego wafelka. ;-;
No i również nie spodziewałam się aż tak dobrej oceny, skoro niektóre produkty, które naprawdę mi smakowały (albo choć trochę) dostają u Ciebie przeciętną opinię.
7 Days Cake to paskuda, nawet mi o nim nie przypominaj :P
Przy czytaniu początku niemal zakrztusiłam się śliną .
Takie wafelki to coś w sam raz dla mojego taty, aż muszę mu przekazać, żeby sobie kupił, kiedy będzie w Tesco.
Tylko niech kupi pełnowymiarową wersję. I niech nie przesadza ze sterydami, są niezdrowe.