Sol&Mar, Crema Catalana

Crema catalana to drugi – zaraz po creme brulee – deser, którego bardzo chciałabym spróbować w oryginalnej formie. Oba wytwory znam bowiem wyłącznie ze słodyczy o smaku, w których nie do końca wiadomo, czy głównym bohaterem jest karmel, wanilia czy zużyty kalosz, a przez to myślę o nich jak o wielkich niewiadomych. Według Wikipedii crema catalana to deser przygotowany na bazie mleka, cytryny, żółtek, kory cynamonu i mąki kukurydzianej, według Google Image zaś pomarańczowo-żółte, gęste i budyniowe niebo przyozdobione karmelizowanym cukrem i podawane w ceramicznych miseczkach. Na dobrą sprawę wygląda tak samo jak wspomniany już creme brulee, powstały na bazie kremu z jaj, śmietany i cukru. Składniki nieco inne, ale fizjonomia złudna. Żeby się w tym wszystkim połapać, zdecydowanie wolałabym widzieć różnice pokroju panna cotta a tiramisu lub mielone mięso a czekolada. Ostatecznie jednak nie narzekam, wszak nikt nie da mi gwarancji, że dzisiejszy produkt oddaje smak i jakość prawdziwego hiszpańskiego deseru, a ja posiadłam tajemną wiedzę, czym owa crema catalana w rzeczywistości jest. Być może nie zbliżyłam się do okrycia prawdy nawet o krok.

Sol&Mar, Crema Catalana (1)

Crema Catalana

Jedną z rzeczy, która najbardziej podoba mi się w wygooglowanym crema catalana, jest ceramiczna miseczka. Spoglądając na obrazek znajdujący się na kartoniku lidlowego przysmaku, głęboko wierzyłam, że i tu taką znajdę. Nie dał mi do myślenia ciężar opakowania, a właściwie jego lekkość, nie dała do myślenia także niska cena. W dniu rozpieczętowania deseru byłam więc głęboko zraniona i rozczarowana, widząc coś będącego stadium ewolucyjnym pomiędzy jednorazowym talerzykiem, jakiego używa się podczas wakacyjnego campingowania, a niską doniczką lub podstawką do niej, na dodatek dla mało wymagających kwiatów, które nie potrzebują zapuszczać korzeni.

Sol&Mar, Crema Catalana (3)

Kolejnymi rzeczami, które zaskoczyły mnie w dopiero co otwartym kremie, były jego konsystencja i kolor. Spodziewałam się… nie wiem czego, ale czegoś niespotykanego i posiadającego aurę zagranicy. Zamiast tego otrzymałam zwykły budyń z torebki, tylko zalany przez producenta i schłodzony w lodówce. Barwa wskazywała na to, że posiada smak waniliowy, który przełamać miał dołączony w saszetce proszek. Proszek ów był startym niemal do zera cukrem, który – wbrew mojemu sceptycyzmowi – naprawdę upodobnił deser do zdjęcia przedstawionego na opakowaniu.

Sol&Mar, Crema Catalana (4)

Pierwsza łyżka Crema Catalana Sol&Mar przekonała mnie, że posądzając deser o bycie waniliowym, nie mogłam się bardziej mylić (no dobra, mogłam, ale to taki zwrot). Budyń bowiem okazał się intensywnie… korzenny! W tamtej chwili zaskoczenie malujące się na mojej twarzy mogło upodobnić mnie do postaci z Krzyku Muncha, ale o to trzeba by zapytać Rubi, jako że nikt inny nie kibicuje moim degustacjom. W kremie nie czułam jednak goździków ani imbirów, których pewnie bym nie zniosła, lecz cynamon. Lekko ostry, lekko słodki cynamon, jedną z moich ukochanych przypraw, którą chętnie sypałabym do wszystkich słodkości, zwłaszcza kruchych ciastek. Do tego dochodził wyraźny smak karmelizowanego cukru oraz słodycz, która była nie cukrowa, a karmelowa właśnie. Parę ziarenek w proszku się uchowało, więc i pod zębem coś raz po raz strzeliło. Zapowiadało się dziwnie i podejrzanie, a wyszło pysznie.

Sol&Mar, Crema Catalana (5)

Crema Catalana to prawdopodobnie najbardziej zaskakujący z deserów, jakie upolowałam podczas ostatniego tygodnia hiszpańsko-portugalskiego w Lidlu. Zawiodłam się plastikową i nędzną miseczką, w której został podany, ale oddałam serce korzennej kompozycji smakowej. Podobało mi się również, że choć deser był słodki, słodycz wypływała z karmelu, a nie z cukru, i nie zagłuszała cynamonu. Ze znakiem zapytania zostawiam jedynie ostatnią kwestię, mianowicie tego, czy oryginalne katalońskie danie w konsystencji jest zimnym budyniem, tak jak produkt Sol&Mar. Jeśli odpowiedź jest twierdząca, oznacza to, że mam za sobą pierwszy raz z prawdziwym crema catalana. Jeśli nie… cóż, wszystko przede mną. Recenzowany deser mogłabym kupić ponownie, ale raczej ograniczoną liczbę razy. Jest bardzo dobry, ale nie rewelacyjny. Przede wszystkim brakuje w nim części, na której można zawiesić ząb. Z racji tego, że ma smak cynamonu, nie obraziłabym się za dodanie do niego pokruszonych korzennych ciasteczek.

skalachi_5Ocena: 5 chi


Skład i wartości odżywcze:

Sol&Mar, Crema Catalana (2)

35 myśli na temat “Sol&Mar, Crema Catalana

  1. Wygladem rzeczywscie podobny do creme brule, ale za Chiny nie zgadlabym, ze jest troche korzenny :0 A ta miseczka-szkoda gadac, to nawet nie jest taka doniczka do kwiatkow bez korzeni ;) niemniej jednak jedtesm ciekawa tego smaku. Jak spelnie swoje marzenie i wyjade do Hiszpanii, to sprobuje tego i dam ci znac :**

  2. Korzenna nuta.. Zupełnie o tym nie pomyślałam jedząc ten deser, mi zajechał czymś, co nazwałabym ajerkoniakiem (?? jajo z alkoholem, tzn. tak mi się wydaje bo niczego takiego nie piłam). Nie pasowało mi to, resztę oddałam mamie, a liczyłam właśnie na coś ala creme brulee który jadłam też niedawno – tam nie było tej ostrej nuty, za to było więcej śmietankowości i był mniej budyniowy.. Mam jednak dziecięce podniebienie :P

    1. Ajerkoniak kocham, naprawdę koooocham, ale nie czułam go tutaj. Po konsumpcji gadałam z velą i ona też odnotowała przyprawy korzenne, więc nie zwariowałam :D

  3. W życiu nie posądziłabym tej budyniowej brei o bycie taką smaczną! A się zastanawiałam, czy nie kupić przypadkiem… Eh, muszę się kiedyś wreszcie gdzieś wybrać do restauracji porządnej i takich deserów popróbować.

    1. No, ja też. Tiramisu, creme brulee, crema catalana, panna cotta, amerykańskie pancakes, smażone lody… co tam jeszcze jest?

  4. To samo mogłabym napisać co Kimiko. Ta breja zbyt apetycznie nie wygląda. Ciekawe kiedy się oduczę oceniać książę po okładce a breję po wyglądzie brei ;D

  5. Czyżby przyoszczędzili tym razem na środkach? Ja podczas poprzedniego tygodnia hiszpańsko-portugalskiego, kiedy kupowałam tapas – miałam w zestawie dwie, ceramiczne miseczki, które mam do tej pory.
    Co do smaku korzennego – zawsze kocham i uwielbiam, ale każdemu chyba będę odradzać herbatę o takim smaku z dodatkiem hibiskusa… Zamówiłam raz w restauracji, bo jak ciekawie brzmiało – Mexican Dream. Cudny zapach, mocno korzenny, ale smak, o rany, kocham herbaty, ale to dla mnie było za dużo. Wszystko co korzenne – na tak, herbata – na wielkie nie! Ale deserku z chęcią bym spróbowała. :D Ale najlepiej robionego w Katalonii. ;-)

    1. Kurczę, ja też kiedyś zamówiłam jakąś korzenną herbatę i przez chwilę myślałam, że oleję zasady kulturalnego zachowania i będę pluć na stół :P
      Nie dołuj mnie ceramicznymi miseczkami, też chciałam sobie zostawić, a tu doniczki…

  6. wstyd ale nigdy nie jadłam tego kremu, ba nawet nie wiedziałam, że istnieje. Ech… tak to jest jak się lata za dużymi markami, a żałuje się na dobre produkty z lidla :/ Naczynko szkoda, że podrabiane, bo nawet fajnie się prezentowało. Creme brulle jadłam chyba z 3 razy, ale za każdym razem utwierdzam się, że inaczej smakuje, kiedy w koncu będę znała smak taki jaki jest pierwotny? Chyba dopiero jak zrobię własny :D

    1. Czyli mamy w głowie taki sam miszmasz co do smaków, mimo iż Ty jadłaś creme brulee trzykrotnie, a ja ani razu i mimo iż ja jadłam crema catalana raz, a Ty wcale.

  7. Hm.. opakowane mogliby rzeczywiście poprawić ;D Ale deser ogólnie całkiem-całkiem, może jeśli kiedyś go kupię, jeśli się na niego natknę (co graniczy z cudem bo nie wiem kiedy jest i jaki tydzień w lidlu XD – brak czasu na czytanie gazetek).

    Co do ostatniego posta – cierpliwości. Zapewniam Cię żę są produkty w których nasze opinie się zgadzają… z resztą jeszcze zobaczysz XD

    1. Zapisz się do newslettera Lidla, to będziesz na bieżąco ;)

      Taaak? A już straciłam nadzieję, naprawdę!

  8. Dziwnie dość wygląda ? ja jadłam dawno temu ten kremik i pamiętam ze konsystencja była jak bardziej jak bardzo bardzo gesty budyn -jak sztywna smietana(nie splywal z łyżki i trzymał się swojego kształtu a cukier karmelizowany tworzył fajna skorupke :3

    1. Chyba jadamy inne budynie, bo moje zawsze są gęste i sztywne, nie spływają z łyżki :P Jedyna różnica w lidlowym crema catalana, którą już odnotowałam, to właśnie brak skorupki. Wczoraj oglądałam zdjęcia i filmiki na Insta i wiem, jak powinno to wyglądać.

  9. Jak czuć w nim cynamon to i my mogłybyśmy się na niego skusić. Masz rację, gdyby tak wrzucić do niego parę korzennych ciasteczek, które co roku pojawiają się w Lidli na święta, byłoby najprawdopodobniej niebo w gębie :D

    1. Poza świętami też można znaleźć dobre korzenne ciacho. Ja najbardziej na świecie uwielbiam te duże i płaskie serca, kojarzycie?

  10. Wszystko fajnie, ale w składzie nie ma cynamonu :(.

    Też nie jadłam nigdy oryginalnego crema catalana i creme brulee (za to tiramisu tak). Wszystko przez to, że będąc w restauracjach na deser zamawiam ciasto lub lody (a najlepiej ciasto z lodami :D)

    1. Panowie od Zottera też nie dbają o poprawne tłumaczenie składu ;) Cynamon jest na pewno.

      A jakie ciasto najczęściej?

      1. Jeszcze może być sam aromat cynamonowy :P.

        Najczęściej szarlotka, bo niemal zawsze bywa we wszelkich lokalach. Choć nie pogardze zadnym innym ciastem z owocami i kruszonka :D. Najmniej lubie ciasta kremowe, na resztę mam żołądek bez dna.

  11. Szkoda tej ceramicznej miseczki. Wygląda jak zwykły budyń :D nie przepadam za korzennym posmakiem, więc zakładam, że niezbyt by mi posmakowało.
    Ogromnie chciałabym spróbować prawdziwego Creme Brulee, Tiramisu, czy innych typowych dla zagranicznych krajów deserów :D

    1. Jak każdy, co zdążyłam wywnioskować z komentarzy. Trzeba by się umówić na wielki wypad do kawiarni, pożarcie wszystkich deserów naraz i podzielnie się wrażeniami :P

  12. Ja nie przepadam za korzennym smakiem w daniach tego rodzaju, wolałabym sobie zrobić zwyczajny budyń z wanilią :p Choć zastanawiam się, czy ja bym te korzenne smaki wyczuła, bo w składzie nic na nie wskazuzującego nie widzę i kierując się składem by mi to smakowało :p

    Przed chwilą jadłam placki dyniowe i dodałam do nich za dużo mąki żołędziowej, dla mnie o mocno korzennym smaku i ta korzenność mnie przytłoczyła, więc mam chwilowy ochwat :p

    1. Uuu, a ja kocham korzenne nuty, dlatego kocham korzenne ciastka, wszystkie wypieki z cynamonem oraz grzane wino. Nie lubię tylko imbiru, jakoś tak… nie wiem, nie pasuje mi.

      1. W sumie to korzenne ciastka i wypieki z cynamonem też lubię, choć inne rzeczy bardziej :P Grzanego wina pić nie mogę, a imbir także niezbyt mi pasuje :P

        1. Ja też nie mogę (już) pić, co nie zmienia faktu, że kocham i tak i liczę na to, że któregoś dnia znów będę mogła się nim opijać.

  13. Patrzyłam na ten deser i myślę zwykły budyń mam sobie kupić gotowy ach to podziękuję zrobię w domu:) . Teraz troszkę żałuję bo smak korzenny mnie przekonał. Miłego weekendu:)

  14. Fajny batonik, nigdy go nie widziałem… a nie, chwila… coś tu nie tak.

    Kiedyś zajadałem tak dań gotowych całą masę. Obojętnie czy był to obiad czy coś deserowego (ciasto w kubeczku, jak tiramisu). Obecnie jakoś mi to przeszło. Wszystko wydaje mi się miałkie. Ale, muszę przyznać, że mając możliwość (szybkiego) zakupu dziś omawianego deseru, zrobiłbym to.

    Mąka kukurydziana – może nie sama mąka, ale zupę/ krem z kukurydzy… uwielbiam.
    Cytryna – kwasek, mniam.
    Żółtka jaj – kogel-mogiel , nic nie trzeba dodawać
    Skarmelizowany cukier – bleeee, niecierpię :P

    O dziwo, po wymieszaniu, wygląda bardzo podobnie do „propozycji podana”. Niby to sama masa z przyprawą, więc o rozbieżność trudno, ale jednak fajne zaskoczenie.

    Najbliższy taki tydzień pewnie za rok, także może to i lepiej, że nie było w środku żadnych ciastek. Czegoś do pochrupania. Bo czekałabyś jak hmm jakiś idiota (ten zza 7 gór i 7 mórz) na tydzień amerykański by wykupić lody o smaku masła orzechowego.

    1. Żaden idiota, bez samobiczowania mi tu! Miłośnik i amant lodów o smaku masła orzechowego :)

      A skarmelizowanego cukru wcale nie musiałbyś dodawać, mógłbyś oddać mi. Wsypałabym sobie oba, może zrobiłaby się skorupka, jak na oryginalnym deserze :D

  15. Kocham takie deserki! Już nie mogę się doczekać tygodnia hiszpańskiego, bo dają te pyszne nasączone alkoholem <3 :D
    Tych nie brałam, ale za to miałam 4-pak tych z ciastkiem u góry. Były boooskie i żałuję, że nie wzięłam więcej :/ Z tego co tu czytam i co widzę, to to jest identyczne jak w tych ciastkowych tworach tylko tu nie ma ciastka :P Dobrze, że nie brałam, a wzięłam tamte! :)

    1. Ciasteczkowe deserki będą na blogu we wtorek. Masz rację, ich baza jest taka sama, tylko tam rzucili herbatnik, a tu skarmelizowany cukier.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.