Witajcie, moi drodzy fani i mojego talentu miłośnicy! Dziś mam dla was kolejną porcję rysunków powstałych gdzieś pod koniec szkoły podstawowej, które wybitnością swą i pięknem przewyższają bohomazy światowych klasyków. Nie potrzeba tu zresztą zbędnych słów, każdy widzi, jak jest.
Tym razem mam zaszczyt przedstawić wam dalszą część mojej rodziny: dwie sztuki babci oraz jedną sztukę dziadka. Tak jak poprzednio, upominam o trzymanie zazdrości na wodzy, wszak to normalne, iż nie każdy może dysponować tak wielkim talentem jak ja.
Enjoy!
Galeria: babcia H.
Zaczynam od obrazu przedstawiającego zapatrzoną gdzieś daleko w prawą stronę babcię H. Czy tego dnia mi pozowała? Możliwe. Niewykluczone jednak, że rysowałam ją z pamięci. Pamięć ma bowiem jest równie doskonała co talent.
Na drugim obrazie przedstawiającym babcię, kobieta ewidentnie patrzy w dół, na dodatek ubrała na nos okulary, co sugeruje czytanie książki albo rozwiązywanie krzyżówki. Jest statyczna i zamyślona, co wskazywałoby raczej na książkę, ale z racji tego, iż babcia ma na drugie imię Krzyżówka, to jednak obstawiam opcję drugą.
I na koniec ta sama babcia, znów zapatrzona w swoje prawo. Obserwując ten obraz, zastanawiam się, czy wszyscy moi modele upodobali sobie tę stronę świata, czy może moja fantazja dyskryminuje ludzi patrzących na lewo, stając w kontrze do poglądów politycznych.
Galeria: babcia K.
Pora na drugą babcię, od kilku lat nieżyjącą i pozostawiającą za sobą pole ogromnej tęsknoty. Na tym obrazie udowadnia, że jednak moi modele potrafią patrzeć w lewo, czyli niepotrzebnie martwiłam się o moją fantazję oraz myślenie przestrzenne. Przecież to oczywiste, że wiele prawostronnych obrazów nie mogło wynikać z mojej winy. Ja jestem geniuszem.
Tak jak w przypadku babci H., babcia K. również została uchwycona w momencie patrzenia w dół. Ją jednak, poza krzyżówkami, mógł zajmować kupon Totolotka, w którego wraz z dziadkiem namiętnie grała od miliona lat. Jeśli wykreślała akurat liczby, to nie wygląda na zbyt pewną. Jeśli odczytywała, najwyraźniej przegrała, ale innej formy złości przy wnuczce okazać nie wypadało.
Jeśli pamiętacie obraz pt. Tata w roli człowieka księżyca, to właśnie w tej chwili powinniście wydać z siebie okrzyk: jakaż podobna budowa głowy! I nic w tym dziwnego, w końcu mój tato jest synem babci K. i jednocześnie spadkobiercą dziurki w brodzie (a ja po nim). Ach ta genetyka.
Galeria: dziadek
Galerię moich dzieł zwieńcza seria przedstawień facjaty dziadka. Tu mężczyzna ewidentnie mi pozował, patrząc prosto w obiektyw, ołówek, długopis czy w co tam się malującemu patrzy. Jego nieprzenikniony wyraz twarzy potwierdza, że w Totolotka tym razem wygrać się nie udało.
Dziadek patrzący w lewo, tak jak jego żona.
To samo ujęcie, nieco inny styl malarski.
***
Na koniec – tak jak ostatnio obiecałam – zdradzę wam źródło mego nieopisanego talentu rysowniczego. Wszak takie rzeczy nie biorą się znikąd. Na potwierdzenie mych słów i wyjaśnienie, dlaczego maluję tak pięknie, załączam dwa obrazy stworzone ręką mojej własnej rodzicielki, po której mam zaszczyt kreślić arcydzieła. Gdybyście się nie domyślili, oba przedstawiają
Olga, jakiś Ty miała wspaniały talent! :D
Żartujesz? Te rysunki nie są takie, jakie chciałaby narysować autorka = niestety talentu brak.
No jak nie!? Czy wy nie widzicie ekspresji tej kreski!? Tej dynamiczności! Chociażby ten wzrok w dal… ooo i o światłocień nawet się pokusiła Olga, toż to przecież świadectwo czystego kunsztu artysty! Przecież na pierwsze oko widać tą świadomość artysty do produktu, materiału z jakim ma doczynienia! Olga! Mistrzu! Będziesz moim mentorem!? :D Błagam, wiem, że niegodna… Ale obiecuję się pilnie od Ciebie uczyć! A na pierwszy ogień portret sąsiada ^.^
Dziękuję, dziewczyny. Irqa jest po prostu zazdrosna :)
Szpilko, świetnie! Sąsiad już nawet wyraził zgodę. Szuka koszuli, która najlepiej się zaprezentuje, a przy okazji nie zjadły jej mole.
niech się nie kłopocze słodziachny! Przywiozę własne mole :D
Babcia H. podbiła moje serce <3
Super! Może któregoś dnia zobaczysz ją w jakiejś galerii obok obrazów mistrzów malarstwa.
E tam, moze talentu do porterow nie masz, ale za to do pisania i recenzjowania masz,wiec w tym sie udzielaj! ;D rysowanie ci sie w przyszlosci nie przyda ;)
Tylko proszę bez takich! Mój rysowniczy talent jest po prostu subtelny i zawoalowany.
A twoja rodzicielka- poleciłabym jej zastanowić się nad seminariami dla uczniów :D Szkoda marnować taki potencjał :* :)
Na pewno tu wejdzie i będzie rada z Twej opinii :*
A więc pozdrawiam mamusię i śle całusy :) :*
Dziękuję i również przekazuję całusy :)
Oj będzie, będzie :)
Szpilka dziękuję pięknie :) Nareszcie ktoś docenił mój talent ;)
Babcia K. zdecydowanie mnie zauroczyła. :D Cudowny nosek i policzki.
Mama mówi, że mam jej chód, ale może nosek i policzki też!
Nosek i policzki są po mnie :)
Raczej po listonoszu :P
Może te spojrzenia w prawo, bądź w lewo symbolizowały aktualny nastrój Olgi-artystki? Dziadkowi Z, wraz z rozwojem Twojego stylu, jak widzę, wyrosły uszy. Ręka mistrza normalnie!
Możliwe, możliwe, o tym nie pomyślałam. Może przyjmiesz posadę mojego oficjalnego interpretatora, bo – jak widzę – znasz się na tym, poza tym widziałam na Insta, że coś tam sobie czasem rysujesz. Może jeszcze nie tak cudownie jak ja, ale z czasem coś Ci wyjdzie ;*
Miało być nostalgicznie, no i jest. Ale ja chciałem odnieść się do jednego. Zastanawiam się na ile dziecko, które rysuje swoją rodzinę, robi to w pełnym odzwierciedleniu obrazu. Tzn. w ilu procentach przenosi „modela” na papier, a w ilu dokłada tam swoje emocje.
Sytuacja zapewne jest inna gdy babcia siedzi przed oczami, bo rysownik ma ułatwione zadanie. Ale w przypadku malowania osób „tak jak się pamięta”? Dziadzio zawsze zamyślony, babcia wiecznie radosna. Ojciec z pasem w dłoni, matka pijana w kącie…
A może dziecko rysuje bez emocji? Wykłada wszystko na papier? I ten superaśny wujek będzie przedstawiony z widłami w dłoni, a na pytanie zatroskanej ciotki, dziecko odpowie „bo wujo ciągle krzyczy…”?
Sam mam dwie lewe ręce do rysownictwa. W swoich pamiątkach z domu pewnie znalazłyby się ze trzy laurki. Z jednej strony szkoda, ale z drugiej… może to i lepiej. Nie boli.
Oj, dziecięce rysunki na pewno pokazują o wiele więcej niż same postacie. W końcu nie bez powodu naprawdę małe dzieciaki wysyła się do „pokoju rysunków” zamiast na zwykłe przesłuchanie, gdy ktoś im zrobi krzywdę. Rysunek to świadectwo wielu rzeczy.
Z chęcią zobaczyłabym te laurki. A jak boli, to nawet dobrze. Świadczy o tym, że masz serducho i jesteś dobrym człowiekiem.
Prawda. Między innymi to chciałem ująć w swoim wywodzie. Tylko dzisiejszy wpis dotyczył talentu, to nie bardzo chciałem rozjechać (się) z tematem. Wiem, że i tak to zrobiłem, ale przy niedzieli grzechy się wybacza ;)
Rysunek, heh. Jestem z nim mocno związany, naprawdę. Pamiętam jak go rysowałem i popatrzyłem na zegarek. Wskazówki pokazywały 21 z minutami, a ja brata spytałem czy, jak artysta, mogę podpisać swoje dzieło „data, z nocy 15 na 16”. Przykładowo oczywiście.
Rysunek taki napis nosi. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że jakoś trzy lata temu pokazałem mu go ponownie (jest starszy o 6 lat) i powiedział, że doskonale pamięta tę noc, jak go bazrgrałem, i późniejszą minę mamy. Minęło pewnie z ćwierć wieku…
Wyszperam, to może prześlę na małpę ;)
Oooo, bardzo proszę! Niech jutro zaskoczy mnie na małpie :) Ja nie wszystkie rysunki jestem w stanie rozłożyć na części pierwsze i podać okoliczności powstania, ale niektóre tak. Na przykład portrety taty dokładnie pamiętam kiedy, jak i gdzie rysowałam, ale reszty rodziny już nie. Ciekawe dlaczego.
Podobają mi się Twoje rysunki ;) Wdać, że pewna ręka je rysowała. To się chwali!
Mama też ma talent :* ;)
No, my taka utalentowana familia. Same Rembrandty.
Córko, nie Rembrandty, tylko K.-Książeczki ;)
Edytowałam Twój komentarz. Bez nazwisk, proszę, bo zaraz ludzie mnie wygrzebią w Goglu :P
Karolino, dziękuję. Aż urosłam o co najmniej 2 cm ;)
To brakuje Ci już tylko dziesięciu, żeby mnie dogonić ;)
Faktycznie dzięki mamie talentu się wyprzeć nie możesz :D Najbardziej podoba nam się narysowane lewe oko w ostatnim portrecie dziadka xD
To tak dla podkreślenia zawadiackiego spojrzenia dziadka. Mam to po nim.
Dziewczyny kocham Was :)
Rozrzutna w tej miłości jesteś. Czuję się pospolita i idę płakać.
Powiem jedno: GENIALNE! :D
Może jakaś wystawa ^^ Babcia H. wymiata. Talent ewidentnie po rodzicielce xD
Pewnie, pewnie. Jak będzie wernisaż, roześlę bilety. I będzie dużo darmowego szampana, bezalkoholowego oraz alkoholowego. Do wyboru do koloru. A na tacach poczęstunkowych same czekolady.
:)
Padłam, jak doczytałam, że Ciebie rysowała Twoja mama. Myślałam, że to autoportrety! :D
Nie, gdzieżby. Ja pragnę pozostać anonimowa. Gdyby nie mama i jej twórczość, którą musiałam opublikować w ramach wytłumaczenia, skąd się wziął mój talent, nikt by nie poznał mojej twarzy.
No wypraszam sobie. Ja uważam, że moje portrety Ciebie są dokładnym odzwierciedleniem Twojej genialnej urody. I nic nie zmieni faktu, ze nie daleko w tym wypadku padło jabłko od jabłoni ;)
Dobra, dobra, Jabłonko ;)
Powiem tak mam nadzieję,że moje wnuki nigdy nie będą mnie postrzegać jak ty widziałaś swoją babcię H. na pierwszym rysunku bo była smutna,miała wąsy:) . Rysunki fajne:)
Ależ to skóra zdjęcia z babci, a nie żadna wizja! :D