Mars, Twix top

Jakie minusy ma prowadzenie bloga? Regularne i skrupulatne na pewno oddala od tak zwanego „prawdziwego życia”, z racji ciągłego wlepiania gałek ocznych w monitor przyczynia się do pogorszenia wzroku, a także może wpędzić w psychozy różnego typu, na przykład „nigdy nie uda mi się kupić/spróbować wszystkiego”, „mam w tym tygodniu naprawdę dużo pracy, ale recenzje same się nie napiszą”, „widget znowu przestał działać, a ja nie mam czasu szukać nowego, co teraz?”. Wszyscy my, bloggujący, musimy się z nimi jakoś uporać, ustalić priorytety, nauczyć odpuszczać i nie brać wszystkiego na poważnie, każdego dnia pamiętać, że to nasza pasja i źródło radości, a nie katorga i przymus, powód nieprzespanych nocy czy zgryzionych do mięsa paznokci. Z okazjonalnych depresji podnoszą nas bezwzględne plusy prowadzenia bloga. Zaliczyłabym tu satysfakcję z dobrze napisanej, a wcześniej przemyślanej recenzji, komentarze świadczące o szacunku ludzi wobec tego, czym się zajmujemy, wiadomości prywatne będące dowodem sympatii, mnożące się na portalach społecznościowych lajki, otrzymywanie propozycji współpracy. Pewnie dużo tego można by jeszcze wymienić, a każdy z was dodałby coś od siebie. Największym plusem jednak, bez którego blogger nie byłby szczęśliwym bloggerem, są ludzie, czytelnicy, którzy czasem przeradzają się w znajomych. O tym, jak wiele osób ja tu poznałam i polubiłam, mogłabym pisać długo. Nie wszystkich jednak udało mi się poznać w rzeczywistości. Ze „starych znajomych” w zasadzie nikogo. Szkoda, bo to cudowne móc zobaczyć kogoś, kto przez miesiące czy lata był dla nas głównie postacią z avatara, ksywką. Przypomniałam sobie o tym niedawno, gdy Mistyffikacja zaproponowała w komentarzu podzielenie się zakupionymi w Biedronce ciastkami Twix i M&M’s, z racji tego zaś, że mieszka w tym samym mieście, zaprosiłam ją na herbatę. Poznała moje różowe unicorny, szaloną Rubi i część zapasów, której nie zaniosłam do piwnicy. Czy spotkanie było udane? Niech za odpowiedź wystarczy wam fakt, że jak będziecie odwiedzać Wrocław, możecie czuć się zaproszeni. A mojemu słodkiemu darczyńcy jeszcze słodziej dziękuję.

Mars, Twix top (1)

Twix top

Pierwsze, co zainteresowało mnie w otrzymanych ciastkach, to ich nazwa. Skoro dziś recenzowane i drażetkowe pochodzą z jednej serii, to dlaczego różni się ona diametralnie? Twix top, M&M’s biscuit… podejrzana sprawa. Drugim zaskoczeniem była rozbieżność w wartościach odżywczych pomiędzy oryginalnym Twixem a dzisiejszym bohaterem. Sądziłam, że tabelki będą jednakowe, a nawet jeśli nie, to więcej kalorii dostarczy nam baton. Nic bardziej mylnego. Trzecią tajemnicę zaś stanowiło mgliste wspomnienie serii Milky Way Minute, którą chrupałam jeszcze parę lat temu. Po niej na rynku pojawiło się zastępstwo w postaci Papity, ale to już nie to samo. Po oryginale słuch przepadł, tak jak po cudownym Snickersie Cruncherze czy idealnie kruchym Marsie Delight.

Mars, Twix top (4)

Do degustacji zasiadłam od razu z czterema otrzymanymi ciastkami i gorącą herbatą. Zaczęłam od wersji twixowej, licząc na pyszne karmelowe powitanie. Pierwszą sztukę zaczęłam gryźć na sucho, szybko odkrywając małą ilość głównego bohatera i odczuwając przez to delikatne ukłucie żalu w serduszku. Karmel ów był typowo marsowy, czyli właziwzębowy, oblepiający szczękę, twardy i pyszny, ale znajomy, więc niczym mnie nie zaskoczył. Zdecydowanie ciekawsze okazało się ciastko, bo lekko słone, za to prawie całkiem pozbawione cukru, w smaku tak delikatne, że prawie żadne. W wersji m&m’sowej smakowało ono zbożowo, tu jednak zdrowego pierwiastka nie wyczułam. Nawet jeśli się pojawił, miał minimalny udział. Ciastko owo pokrywała mleczna czekolada, którą Twix top pachniał. Niby słodka i równie marsowa co karmel, a jednak przygaszona, trudniej wyczuwalna.

Mars, Twix top (2)

Muszę przyznać, że szuka spożyta na sucho rozczarowała mnie. Liczyłam na wrażenia rodem z konsumpcji Twixa, a nic podobnego nie miało miejsca. Produkt uratować mogła jednak gorąca i niesłodka herbata, w której postanowiłam zatopić drugi egzemplarz. Dzięki temu zabiegowi czekolada rozpuściła się, nareszcie uwydatniając smak, a karmel stał się miększy i bardziej karmelowy (ciastko pozostało niezmienione). Nadal nie chciał się ciągnąć, odmawiając Twixowi top jego tradycyjnej twixowości, a jednak spożywać go było milej, bo nie oblepiał zębów. Zgryzając całość, zauważyłam, że nie przylegał bezpośrednio do ciastka, jak w batonie, lecz znajdował się na bardzo cieniutkiej, ukrytej warstwie czekolady.

Mars, Twix top (3)

Ostatecznie Twix Top uznałam za słodycz dobry i godny zakupu, ale jednorazowego i w mniejszym opakowaniu. Gdybym miała przed sobą perspektywę zjedzenia wszystkich dziesięciu sztuk, byłoby mi raczej smutno niż wesoło. Ciastka kompozycją przypominają Karmelio, choć są zdecydowanie mniej zbożowe, a także Hit Sticks, tam jednak baza była pszenna i posiadała intensywny smak. Najwięcej jest tu części chrupiącej, potem czekolady, na końcu zaś mojego ulubionego karmelu, a wszystko, co w tradycyjnym Twixie producent schował pod warstwą pysznej polewy, znajduje się na wierzchu. Ponieważ każdy wie, że lepiej odkrywać i zdobywać samemu, niż przychodzić na gotowe, recenzji nie mogę zakończyć żadnym nadmiernie optymistycznym zdaniem. Jest dobrze, ale to słodycz na jeden raz.

skalachi_5Ocena: 5 chi
(jeśli moczymy w herbacie)


Skład i wartości odżywcze:

Mars, Twix top (5)

58 myśli na temat “Mars, Twix top

  1. Zgodzę się zarówno ze wstępem (zresztą, sama ostatnio czytałaś co ja pisałam o zmianie częstotliwości pisania), jak i z końcową oceną. Byłoby fajnie jakby te Twixy były sprzedawane pojedynczo, bo nawet jakby znowu się pojawiły w tych pudłach, to ja nie kupię. Bo za dużo.

  2. Takie produkty powinny być dostępne do zakupu zarówno solo, jak i w większych zestawach. Solo, żeby wypróbować pierwszy raz i kupić czasem pod wpływem impulsu, a w zestawie – jeśli komuś posmakuje, może sobie zachomikować większą ilość, która to w takim zestawie zazwyczaj jest tańsza.

    Też bym chciała poznać moich wiernych czytelników na żywo :D.

    1. Tak, tylko jak takie słodycze rzucają raz na rok (albo w ogóle raz), to nie chce im się bawić w sprzedawanie na sztuki. A szkoda, bo Biedronka akurat ma możliwość sprzedaży i detalicznej, i na wagę.

      Trzeba by w końcu jakieś spotkanie zorganizować, co?

        1. Teraz to trzeba trochę poczekać, bo zaczęły się studia. Jak grudzień nie przywali mrozem i pociągi nie staną, to może wtedy. Choć cieplejsze pory roku są milsze.

    2. ojej z tym wstępem to wypaliłaś naprawdę, ale to szczera prawda. Bo co się stanie jak poświęcę za dużo czasu na bloga, albo stanę się jakimś bezmózgowym komputerowym bezmóźdżaczem :) Są piorytety te ważniejsze i te mniejsze, ale każdy ustala swoją hierachię wartości :) Ja pomimo, że mogę się burzyć, że ktoś traci życie na wirtualne życie, muszę to uszanować, tak jemu/jej dobrze więc po co mam go zmuszać. Ale zawsze mimo wszystko czuję się wspaniale jak uda mi się odciągnąc taką osobę od kompa, coś pokazać, pogadać. A ona mi powie, że dawno tak dziwnie ale fajnie się nie czuła ^^ Zachęcam do życia pełną życia i nie przed kompem, ale każdy odopowiada za siebie i wie co dla niego najlepsze :) Ja fakt zbyt dużo czasu tracę na kompa i jest mi przez to mega wstyd. Nie chcę obudzić się kiedyś z ręką w nocniku. Już to sobie wyobrażam: wnuki siedzą dookoła, starej, zgrzybiałej babci Agnieszki, która opowiada im wspomnienia swojej młodości- A wiecie kochani… raz w żabce pojawiły się te precelki z milki w czekoladzie… A w Kaufie była promocja na tofu… O matko… nie chcę tego xDDD

      Ale się rozgadałam! Przez Ciebie! :D Cieszę się, że tak łagodnie je potraktowałaś i wielu rzeczach się zgodziłyśmy, przez co nie muszę zapadać się pod ziemie! :D Czekam teraz na m&m’sy :D

      1. Wiesz, że ja do życia podchodzę inaczej. Nawet o promocjach na tofu (i sojowy pasztet ;)) można opowiadać tak, że dzieciaki będą wniebowzięte. Poza tym o jakich wnukach my mówimy, jak ja nawet nie wiem, czy chcę mieć własne dzieci. Mam Rubi, starczy. I laptopa.

        1. Laptop Ci nie poda szklanki wody na starość :) Ja też nie zamierzam póki co wychodzić za mąż, nawet mi się to w głowie nie mieści, ale na pewno nie pozostanę sama. Zaadoptuje nawyżej jakieś szkraby :D

          1. Z drugiej strony kto Tobie zagwarantuje, że starości dożyjesz? :) Albo że Twoje dzieci będą się chciały Tobą zajmować?

            1. Nic. Ale nadzieja matką głupich, a każda kocha swoje dziecko :D Ja im dam z siebie tyle ile dam radę :) Obym umarła kochana, amen :D

  3. Dla mnie teraz te wszystkie Twix’y, Mars’y, ich edycje limitowane tak nagminnie ostatnio wydawane już się w jedną całość zlewają. ;P

      1. Szaleństwo i smak życia oj to chyba nie przy tym ciasteczku:) . A co do wstępu to faktycznie fajnie było by poznać osoby które piszą:) . Ja mam do Wrocka niedaleko to może Cię kiedyś odwiedzę z czekoladą Oriona kawową:)

  4. Jakby tak z dwa razy więcej karmelu dali to czułybyśmy się na niego skuszone :P
    Maczanie w herbacie nie raz ratuje jakiś produkt aby lepiej smakował lub po prostu dało się go zjeść :P
    Kiedyś to na pewno i my do Ciebie wbijemy :D

    1. Dobrze, że napisałyście „na pewno”, a nie „może”, bo musiałabym Was skrócić o głowę jak Królowa Kier. A co do herbaty macie rację, gorąca wielokrotnie podbija walory smakowe produktu.

        1. Ja chciałam dziś kupić, ale nie przyjmowali kart, a 150 zł w gotówce to u mnie jak kwiat paproci. Muszę poszukać automatu, jak zwykle na osiedlu takich przejawów nowoczesności nie ma.

            1. Musiałabym kupić bilet, żeby tam dojechać, a to mijałoby się z celem :P Kupiłam już w drodze na osiedle obok, 5 minut drogi.

  5. Nie jadłam ich niestety, ale siostrze smakowały (zapomniałam się upomnieć żeby mnie poczęstowała zanim zdążyła je zjeść :p), Sądząc po Twoim opisie mnie by nie zachwyciły, ze względu na słoność ciastka i twardy karmel (u mnie moczenie w herbacie nie ma zastosowania :p). Jak zobaczyłam zdjęcie to wiedziałam, że z czymś go kojarzę i teraz już wiem dzięki Tobie, że to milky way minute – jakiś czas temu myślałam o tym batonie, ale nazwy kompletnie zapomniałam. Szkoda, że już się ich nie uświaczy :/

    A takie spotkania blogerów z pewnością są super ;) Ja dzięki blogowi poznałam dużo ciekawych osób, póki co niestety tylko wirtualni, ale mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni ;)

      1. Bo jakoś mi to nie pasuje, choć pod wpływem Twojego bloga wiem, że kiedyś muszę spróbować :p No i rzadko piję herbatę :/

        Mam nadzieję, że kiedyś uda się nam wszystkim, albo chociaż części spotkać :)

  6. JEZUUU DZIEKUJE CI tyle czasu sie główkowałam co to byly za batony z paskiem nadzienia po środku a to MILKY WAY minute XD

    co do maczania ja wolę gorzką kawę :3 juz sobie wyobrazilam ten smak <3
    a co do dużych paczek to mam wrażenie, że Biedra propaguje typ rodziny wielodzietnej :'D

    1. Ja też wole gorzką kawę, ale że nie mogę jej pić, pozostaje mi gorzka herbata.

      Z Biedrą masz rację!

  7. Zgadzam się z całym początkiem Twojego wpisu :) bycie bloggerem proste nie jest i trzeba poświęcić temu naprawdę wiele czasu, by coś osiągnąć :) ale za to każdy komentarz, każdy nowy czytelnik cieszy i napawa dumą :)

  8. Jak się chce to da się wszystko wyśrodkować :) Przyznam, spędzam dużo czasu na blogu, w sieci ale mam też czas na czytanie czy zwiedzanie i aktywne spędzanie czasu. Nie mam czasu na telewizję, która nic nie wnosi w moje życie czy godziny spędzone na sprzątaniu domu itp. Najzwyczajniej szanuję swój czas i planuję :)

    1. Pewnie, że da się wypośrodkować, jeśli się chce. Ja na życie rzeczywiste potrzebuję mniej czasu, wolę laptopa, książki i filmy, czyli wszystko, co przenosi mnie w inny świat i oddala od rzeczywistości. Kwestia priorytetów i wybranego modelu życia.

    1. A co do wstępu to mam swoją opinie. Najważniejsze jest dla mnie życie niż komputer. Dużo sie uczę, gadam ze znajomymi, jeżdżę w rożne miejsca po prostu żyje jak zwykła nastolatka, a blog to dla mnie urozmaicenie ? bardzo często zdarza sie że nie mam czasu na napisanie posta bądź po prostu nie robię recenzji bo jem coś kilka razy pod rząd XD Wiem ze nie mogę liczyć na duża ilośc stałych czytelników no ale mam inne priorytety :P

      1. Priorytety – słowo-klucz :) Ja w tej chwili wolę regularne recenzje niż spotkania ze znajomymi. Jak będzie kiedyś? Kto wie!

  9. Beznadziejny, bezsensowny, denny, głupi, nic nie wnoszący wpis! Nie, nie. Moment. wpis!!!11111111. O, tak. Tak lepiej. No co? stado hejterów też musi być. Życie blogeki nie jest różem posłane.

    Do dupy baton. Nic nie równa się oryginalnemu Twixowi. Większe ciastko, rozpłaszczone jak krowi place, i to już niby jakaś nowość? Pfff…

    Teraz kapkę poważniej. Nie chcę się powtarzać, ale taki baton wywołuje u mnie miłe emocje. Pełne frykasów opakowania zbiorcze (po 24-32 sztuki) leżące w kuchni, i ja. Sięgający już do ostatniej półki, by móc je zjeść. Jestem przekonany, że x lat temu je jadłem. Pojawiły się na krótko, ale zdążyłem złapać (czyt. wysępić) karton. Potem, w ramach pocieszenia, trafiły Liony. Heh, cudne (pomijając obżarstwo oczywiście) czasy.

    Dziś taką nowinkę na rynku traktujemy bez uczuć (nie dotyczy osób prowadzących blogi). Jest, bo musi przecież być. Cóż.

    Kupiłbym, gdyby można było wydzielić z nich jedna sztukę. Nawet dwie, bazując na lewym i prawym batonie. Ale nie dziesięć. Moje wspomnienia nie zostały zremasterowane.

    1. Ufff, a już się bałam, że będzie za słodko. Dzięki za hejt!!!!11111

      Z dzieciństwa pamiętam zbiorcze opakowania z lodami z samochodu Family Frost. Tam ich było sto… no dobra, może z dwadzieścia, ale jaka frajda była sięgać po kolejna sztukę z myślą, że nigdy się nie skończą! ;)

      Masz rację, że dziś, kiedy wszystko jest dostępne wszędzie i w każdych ilościach, nowinki traktuje się „tak o”. Moja mama pewnie nawet nie odróżniłaby Snickersa od chipsów o smaku bekonu, jak większość zwykłych śmietelników. Nie wiem tylko, czy my – bloggerzy – mamy się z czego cieszyć. Z jednej strony to oryginalna pasja, ale z drugiej wpadamy w siła komercji. Znajomość firm wchodzących w skład koncernu Mondelez może być imponująca, ale może być oznaką freakowości. Zależy jak i kto na to patrzy.

  10. czytając wstęp stwierdziłam ze napisze coś od siebie. śledzę twojego bloga już dość dlugo, codziennie rano, po zjedzeniu śniadania a przed wypiciem do końca porannej kawy, czytam wpisy, które choć na ogół nie jem słodyczy, sprawiaja nie raz, że kupuje je chociaż po to żeby sprobowac (ostatni przyklad ritter kokosowy który pamiętałam z recenzji i w końcu znalazłam-pyszny jest! wprawdzie ponad pół już oddalam rodzeństwu które je więcej slodkiego niż ja przy 'ataku słodyczowym’ ale zakupu nie Zaluje). i mimo tego że czytam wszystko, jest to chyba dopiero moje drugie ujawnienie się. i zapewne jest wiele więcej osób takich jak ja, czytających ale nie komentujących. więc póki pisanie sprawia ci przyjemność- pisz :-))

    1. Nawet nie wiesz, jak mi teraz miło. Aż się wzruszyłam. Cieszę się, że ktoś tam po drugiej stronie ekranu jest, kto docenia moje starania.

  11. Co do wstępu, myślę, że każdy postrzega to inaczej. Ja lubię zamykać się w książkach, internecie, grach. Inni wolą być „ze światem”. Jeszcze ktoś uwielbia spacery z psem, następny ciszę i samotne spacery..

    W batonie widziałam tylko Twix’a w innej formie, wygląda na to, że spłaszczenie nie wpłynęło pozytywnie.
    Mogłabym spróbować, ale kupując na sztuki, a tak jedno pudło M&M, na które się skusiłam wystarczy, 10 sztuk to stanowczo za dużo. Czasy się zmieniają, ludzie nie mają już tyle wolnego czasu, a co za tym idzie, rodziny nie liczą co najmniej 5 osobników :D

    1. Lubię słuchać, że są ludzie, którzy też się izolują. Trochę mnie to pociesza, przez chwilę nie myślę o sobie jak o ostatnim świrze.

      Chyba każdy by kupił na sztuki. Szkoda, że producent nie pomyślał o singlach.

  12. Twixy bardzo fajne – szczególnie, że przypominały mi moje ulubione batoniki z podstawówki (już nie produkują…:C) MilkyWay Minute, które uwielbiałam i robiłam często ich zapas. Jak mnie do słodkości nie ciągnie, to gdyby nadal je produkowali jestem pewna, że dla nich robiłabym wyjątki.
    Z ilością recenzowanych batoników nie było u mnie problemów. Ja spróbowałam, resztę zjedli rodzice, w szczególności mama, której bardzo smakowały, bo Twixy to chyba jej ulubione batony.

  13. Mnie wzrok strasznie poszedł od około 2 lat, bo gdy mam bloga to ciągle jestem w sieci. Jak nie na kompie to na telefonie :P Co do tego punktu z obowiązkami…tak, znam to. Nawet jak mam dużo nauki, to muszę napisać post. Jak tego nie zrobię to jestem na siebie zła, że nie umiem sobie roplanowac czasu, że inni potrafią, że jestem ciamajdą i nie umiem nic napisać..eh, nie ma to jak moja ”wysoka” samoocena :P

    Co do tego ciastka, to u mnie ma 10/10. Fajnie się tu smaki równoważą, jest o 70 % lepszy niz sam Twix no i fajnie się go je :D

    1. W życiu nie jest lepszy od Twixa! A mój wzrok na całe szczęście ma się dobrze, mimo iż wlepiam go w komputer bezustannie od czasów gimnazjum. Jakieś dobre geny, coś… :P

  14. Kurczę jakie to miłe być wspominaną w recenzji :)

    Ja miałam parę dni temu drugie podejście do nich i co ciekawe zasmakowały mi bardziej niż za pierwszym razem. Coraz bardziej upewniam się w przekonaniu, że ten sam produkt możemy odebrać zupełnie inaczej w zależności od… w sumie to nie wiem od czego xD

    Boże, Milky Way Minute! Jakie to było pyszne!

    1. Od dnia, nawet godziny – zgadza się. Wystarczy, że raz będziesz miała bardziej ochotę na ciastka, a drugim razem na czekoladę.

      ;*

  15. Polowałam na te batoniki, ale niedane mi było ich spróbować. Jesteś z Wrocławia? ;D wielki uśmiech w tym momencie pokazał się na mojej twarzy

  16. Oj Olgo szczera prawda!
    Mi blogowanie sprawia mega frajdę, ale aktualnie mam trochę zawirowań w życiu, więc taka „mała” przerwa, ale wrócę na pewno, może już na dniach :) Jak ogarnę sprawy związane z pracą, pracą ze studiów i pracą dodatkową :) już dziecko mi się do przedszkola zaadaptowało no i byliśmy już na pół roku wyczekiwanych badaniach u enterologa, teraz powtórka znowu za pół roku. to dużo mniej.
    A batoniki pyszne, chociaż mi bardziej smakowały m&m’s

    I powtórze za innymi: PISZ, PISZ, PISZ
    Ja nawet jak codziennie nie komentuję to naprawdę wchodzę przynajmniej raz na dwa, trzy dni i nadrabiam :)

    1. Dobrze, że dajesz znać, co z Tobą, bo już się martwiłam. Pisałaś co prawda, że Cię trochę nie będzie, ale trochę już minęło. Trzymam kciuki za pomyślne poukładanie wszystkiego i czekam na powrót :)

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.