Fazer, Geisha

Fazer to firma znana mi z produkcji klasycznych Dumli oraz wariacji na ich temat – Dumli Snacks, w dalszej kolejności zaś dwóch batonów Geisha, z których wersja podstawowa pokryta jest czekoladą mleczną, a dodatkowa ciemną. I w zasadzie to byłoby na tyle. Fazer nie kojarzy mi się z niczym innym, a przeglądanie zdjęć w dziale grafiki Google tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że się nie mylę. Pełnych tabliczek nie miałam okazji jeść, bo i gdzie? Innych batonów i cukierków również, nie mówiąc już o lodach czy napojach. Istnieje szansa, że wszystko to do Polski kiedyś trafi, w końcu recenzowany dziś baton też ani stary, ani specjalnie popularny i rozchwytywany nie jest, ale czy tak się stanie? Za słodyczami z lukrecją płakać nie zamierzam, za mordoklejkami też nie. Jeśli więc obecne cztery produkty to wszystko, na co możemy liczyć, dla mnie jest w porządku.

Fazer, Geisha (1)

Geisha

To, że Geisha nie jest znana i kupowana równie często jak Snickers czy Pawełek, nie oznacza, że trudną ją znaleźć. Do tej pory batona najczęściej widywałam w drogeriach Hebe, tam zresztą dwukrotnie kupiłam, ale wiem, że występuje również w Almie oraz Piotrze i Pawle. Ze sklepowej półki świeci ładnym jasnoróżowym opakowaniem ze złotymi brzegami, które jest wykonane z grubej folii i wskazuje na produkt lepszej jakości, a już na pewno zagraniczny. Dzięki niemu wydaje się subtelny, o wyważonym smaku (orzech, żadnych szaleństw), skierowany raczej do osób dorosłych. Aż chciałoby się go przenieść ze zwykłego działu słodyczowego do jakiegoś innego, godniejszego.

Fazer, Geisha (4)

Geisha liczy pięć kostek, na każdej z nich widnieje ujęty w prostokątną ramkę napis „Fazer”. Ma kolor mlecznej czekolady, w środku zaś jest jaśniejsza, orzechowa, ale z wtopionymi jasnymi cząsteczkami czegoś. Skład i opis nie zdradzają, czym owo coś jest, lecz podczas jedzenia szybko się zorientujemy, że są to wafelki (poza tym wśród składników widnieje mąka pszenna). Batonik z zewnątrz przypomina Pawełka, a od wewnątrz Bajecznego. Pachnie mocno kakaowo, aż zaczęłam się zastanawiać, czy to na pewno czekolada mleczna. Polewy jest naprawdę dużo, na dodatek jest twarda. Smakuje i mlecznie, i kakaowo, przepysznie. Choć w konsystencji jest lekko proszkowa, rozpuszcza się idealnie. Tuż pod nią mamy nadzienie: również twarde, zwarte, tłustawe i kremowe, intensywnie laskowe. Chrzęszczą w nim wspomniane już wafelki, wprowadzając do kompozycji urozmaicenie.

Fazer, Geisha (5)

Geishę jadłam w chłodnym dniu, więc nic się nie paćkało, czekolada nie zostawała na palcach, a palce nie odciskały się na jasnej koszulce. I w zasadzie powinnam być zadowolona, ale z pierwszego spotkania z batonem zapamiętałam go jako miększego, bardziej aksamitnego, delikatniejszego. Zabierając się za niego ponownie, liczyłam na mleczną czekoladę z nadzieniem nugatowym, zamiast tego dostałam lepszej jakości Bajecznego. Przede wszystkim nie podobała mi się grubość i twardość polewy, przez którą całość nie była bagienkowa. Nadzienie też powinno być bardziej kremowe, paciajkowe. Z drugiej strony zachwycił mnie smak, zarówno jeśli chodzi o warstwę czekolady, jak i orzechowego wnętrza. Słodkość trochę mdliła na końcu języka, ale to jestem w stanie wybaczyć. Batona uważam za produkt prosty, nieskomplikowany i przyjemny. Niekoniecznie do powtórki, ale też nie do zganienia.

skalachi_5Ocena: 5 chi


Skład i wartości odżywcze:

Fazer, Geisha (2)

51 myśli na temat “Fazer, Geisha

  1. Jejku, pamietam jak zobaczylam Geishe pierwszy raz na statku do Szwecji, jak jeszcze w moim miescie nie bylo hebe. Oczywsicie kupilam, to opakowanie jest naprawde sliczne! No i ja jestem jeszcze fanka Japonii, wiec shanbilabym sie, jakbym tego nie sprbowala! I nie zawiodlam sie, mi Geisha smakowala, jakbym ja oceniala, to dalabym jeszcze 1 chi ;)

  2. „Produkt prosty, nieskomplikowany i przyjemny. Niekoniecznie do powtórki, ale też nie do zganienia.” i pod tym zdaniem mogłabym się podpisać. Są lepsze batony, są batony gorsze, a ten się specjalnie nie wyróżnia

    1. To rzeczywiście sto lat temu… :D Wieczorem rzucę okiem na recenzje (o ile już je wtedy pisałaś), bo teraz szykuję się do wyjścia na uczelnię…

      …dobra, zajrzałam. Dużo do czytania nie ma :P

  3. Jadłam ją dłuuuuższy czas temu, a recenzja ciągle zalega mi w wersjach roboczych i wczoraj zastanawiałam się, czy w ogóle wrzucać. :P
    Powiem, że pisząc ją, miałam takie samo zdanie, jak Ty.

      1. Nie wiem, ile w niej obecnie byłoby prawdy, w końcu kilka rzeczy, zawsze lubianych przeze mnie, ostatnio wydało mi się wyjątkowo paskudne. :P Rzeczywiście może i wrzucę, bo… no, to w końcu batonik orzechowy, na pewno i teraz bym go z przyjemnością zjadła (a przynajmniej mam taką nadzieję).

  4. Hmm nie wiem czemu, ale mam wrażenie że gdzieś czytałam bardzo niepochlebne opinie o tym batonie.. Może mi się wydawało.
    Szkoda tej twardości i masywności, ale skoro smak taki dobry i opakowanie ładne.. A ostatnio mam ochotę na coś orzechowego.. Dobra, chyba trzeba kupić :3

  5. Nawet nie wiedziałam, że takie coś istnieje, a dziś rozejrzę się w Almie, może spotkam i mnie na niego najdzie :p Choć te wafelki w środku trochę mnie zniechęciły, bo cała reszta brzmi prosto i smacznie ;)

    1. np taka seria Fazer Moomin przecież to jest urocze! :) może Angry Birds tak nie zachwyca ale Muminki są takie sentymentalne dla tego starszego pokolenia :)

      1. W Angry Birds nigdy nie grałam, ominęło mnie szaleństwo na tę grę i gadżety, ale do Muminków rzeczywiście mam ogromny sentyment :)

            1. miałam na myśli gadżety i bajkę, ale co kto lubi :) Moja córka (3lata) też gra w grę i ma nawet maskotkę Stelli i domek Stelli, który trzeba uwolnić od świń :P

              No, ale co kto lubi jak mówię :)

  6. Widziałyśmy już parę razy tego batona na blogach ale nie przypominamy sobie abyśmy kiedykolwiek widziały go na żywo, choć to nie dziwne skoro jakoś specjalnie na takie słodkie półki nie zaglądamy :) Po kosteczce z chęcią byśmy spróbowały :)

  7. Jadłam za dzieciaka i pamiętam, że mi smakowała (chociaż wtedy smakowało mi prawie wszystko co czekoladowe). Lepsza wersja Bajecznego – podoba mi się to. I słowo paciajkowe – najlepsze.

    1. Za dzieciaka? Wow. Nie wiedziałam, że one są na polskim rynku tak długo. Chyba że miałaś je z zagranicy.

  8. A ja pierwszy raz widzę ten batonik. :D Może źle patrzę? Cóż, na miniaturce przez jedną, cudowną, krótką chwilę myślałam, że to powrót batonika Dove. Jak przetarłam oczy (po szóstej rano było! w półśnie jeszcze działałam)- czar prysł.
    Geisha jednak, mimo oceny, mnie nie przekonała na tyle, by mieć jakąś większą ochotę na jej spróbowanie.

  9. wieki temu ją jadłam :) Ale mi też podobnie smakowała jak Tobie :D Co do produktów Fazera, sama kiedyś jak czegoś szukałam do recenzji i zobaczyłam jak szeroką mają ofertę aż mnie w fotel wbiło. Kurde czy nasza ukochana Polska jest 100 at za murzynami czy po prostu mamy wiele innych lepszych regionalnych produktów? – ha wiem, pocieszam się xDD

  10. Geishę widziałam też w Tesco, jeśli komuś bliżej do tego sklepu. Ale w części (i w postaci) bombonierkowej, nie batonowej. Od dawna mnie kusi, gdyż urzeka mnie swoim opakowaniem – czyli mogę brać bez strachu :)

    Swoją drogą to jakiś czas temu tak zachwalałaś Milkę Caramel, że dzisiaj ją kupiłam w biedronkowej promocji… A miałam nie kupować czekolad przez jakiś czas bo mam ich za dużo…

    1. W wersji bombonierkowej to jest też w Carrefourze, tylko małe kosteczki są zawsze mizerniejszą atrakcją niż baton. Przynajmniej dla mnie.

      Łaaaa! No to czekam na opinię :) :) :)

  11. Hihihihhihi, napisała gej, hihihihi :>

    Aż powróciłem do opinii czoko, będąc ciekaw jak odebrała powłoczkę. Jestem dziwnie przekonany, że ta grubość, toporność, odporność na (natychmiastowe) przekształcenie się w bagienko, odebrałbym pozytywnie. Kim jesteś?! Jesteś zwycięzcą! W tej walce, to ja bym wyszedł z tarczą.

    Środek też jest fajny. Ogólnie baton łączy kilka rzeczy, które lubię. Przy mieleniu zawartości półek, będę wiedział, że warto spróbować.

    1. Nieprawdaaa, nie napisałaaa. Jest tylko gei, gej to niepoprawnie politycznie.

      I co? Naprawdę będziesz jej szukał? Jutro nawet lepszy kąsek :)

      1. Nie, nie będę. Tak napisałem, by Ci się przypodobać. Wyszło?

        Szukać, to nawet specjalnie nie muszę. Wiem gdzie leżą. Na jakiej wysokości. Kwestia wyciągnięcia łapy, po wcześniejszym odwiedzeniu PiP ;)

  12. Nie wiem czy wiesz, ale Geisha występuję też pod postacią cukierków, których wieki nie jadłam, ale bardzo dobrze wspominam. Pamiętam jak dziś moje pierwsze doświadczenie z nimi. Było to jeszcze w podstawówce, kiedy to na urodziny przynosiło się właśnie cukierki. Moja przyjaciółka poczęstowała mnie wtedy Geishowymi i tak mi zasmakowały, że jak tylko wróciłam do domu, powiedziałam mamie „Chcę Geishę, kup mi, kup mi” – nigdy nie zapomnę jej miny wtedy ; )

    1. Wiem, wiem, ale dla mnie wszystko jest lepsze od cukierków. Nie lubię miniatur, choć czasem się nimi katuję na potrzeby bloga (słowo klucz: katuję).

      Mama sprowadziła Ci małą Japonkę? :)

  13. Uwielbiam. Za pierwszym razem byłam nią mega zachwycona. Potem dorwałam w netto w wersji cukierkowej – łatwiej zaoszczędzić na później. Jak zobaczyłam wersję w deserowej czekoladzie to jej oddałam serducho, które zaraz pękło, bo w almie je wycofali i mają tylko te mleczne …. :'( A naprawdęszkoda.
    Było minęło, ale od dzisiaj najbardziej kocham marsa extra choco czy jakoś tak – edycja limitowana tak szybko zjadłyśmy z koleżanką tę limitkę na spółkę, że nie zapamiętałam nazwy o_O Ale pyszna. Warta uwagi nugatowo czekoladowo karmelowa ;)

    1. Ciemne Geishe są w Hebe. Marsa mam, ale że wydał mi się pospolity (jeszcze nie jadłam), to kupiłam tylko jedną sztukę. Zjem w przyszłym tygodniu w czwartek (boże, jak to komicznie i nieprawdopodobnie brzmi).

  14. Geisha jest na mojej nieistniejącej liście do kupienia ;) Cały czas o niej pamiętam, i gdy tylko moje zapasy ulegną zmniejszeniu (póki co wszystkiego wiecznie przybywa XD) to wybiorę się po nią do sklepu :)

    1. Pozwolę sobie rozwiać Twoje wątpliwości, jako że prowadzę bloga już ponad rok: zapasy nigdy się nie zmniejszają, one tylko rosną. Ile byś nie jadła, i tak będzie ich zawsze więcej i więcej.

  15. Mnie się ta firma kojarzy właśnie z Dumle i z Lukrecją. Mają masę rzeczy o tym smaku więc niestety to nie są moje klimaty :P Geishe jadłam chyba tylko raz, ale za bardzo nie pamiętam smaku…chyba muszę sobie przypomnieć :D

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.