W recenzji klasycznej Geishy napisałam, że przed blogową degustacją batona jadłam tylko raz, kilka lat wcześniej. Nie inaczej było z Geishą Dark. Kiedy kupiłam ją po raz pierwszy, był środek lata, pot lał się z czoła, a domowe zbiory słodyczy płynęły bagiennym strumieniem. By podobny los nie spotkał cudownej nowości w ciemnej czekoladzie, sprytnie wpakowałam ją do lodówki. Sprytnie, albo raczej bezmyślnie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że nienawidzę słodyczy z lodówki, bo nie posiadają smaku i odznaczają się konsystencją szatana. Kiedy więc nastał wieczór pierwszego razu z wytrawnym produktem Fazera, nie odnotowałam niczego ponad to, że niemiłosiernie mnie zirytował. Ostatnie dwie kostki wsadziłam do mikrofalówki, ale widząc cienką strużkę dymu, wolałam zaprzestać starań. Tych paręnaście sekund na szczęście wystarczyło, by Geisha odzyskała smak. Choć konsystencja nadal pozostawiała wiele do życzenia, wiedziałam, że jest to baton, do którego będę chciała wrócić.
I rzeczywiście, do Geishy Dark starałam się wrócić, szukając jej mniej więcej przez dwa lata. Jak na złość zniknęła ze wszystkich Hebe, które i tak odwiedzałam bardzo rzadko, więc nawet jeśli przez ten czas parę razy wróciła na półki, ja o tym nie wiedziałam. Aż w końcu zebrałam się do recenzji innego produktu Fazera – Dumli Snacks – po którego musiałam udać się do drogerii. To była niezapomniana chwila. W oczy rzuciły mi się trzy słodycze, które zalegały na mojej liście przyszłych recenzji. Choć domowe zbiory pękały w szwach, nie mogłam przegapić okazji. Wzięłam wszystkie.
Geisha Dark
Geisha w ciemnej czekoladzie odziana jest w papierek wykonany z tego samego plastiku, co w wersji podstawowej. Zaskakuje on grubością i jakością, podobnego nie znajdziemy na żadnym innym produkcie. Kolor szaty graficznej nawiązuje do użytej czekolady, przez co baton wygląda dostojnie i zwróci uwagę raczej żądnej rozkoszy osoby dorosłej niż oczekującego słodyczy dziecka. Uważam, że jest zdecydowanie ładniejszy od różowego, delikatnie wróżkowego wdzianka klasycznej Geishy.
Baton liczy pięć kostek, a na każdej z nich widnieje nazwa firmy, otoczona prostokątną ramką niczym obraz. Czekolada pachnie przyjemnie ciemnie, ale raczej deserowo niż gorzko. Posiada 47% kakao, które zdecydowanie da się wyczuć w smaku. Jest obłędna, o niebo mniej słodka od wersji klasycznej, a do tego głęboka i kremowa. Schowane pod nią nadzienie chrzęści, gdyż wypełniają je drobne wafelki, znów jak w różowej Geishy lub wedlowskim Bajecznym. Jego smak został jednak stłumiony przez gorycz czekolady, więc orzech jest nie tyle dodatkiem do kompozycji, co echem.
Całość to prosta i pyszna przyjemność, tym razem jednak dla nieco starszych. W poprzedniej recenzji narzekałam, że nadzienie nie spełniło moich nadziei na kremowy nugat, dziś zaś ponarzekam na kompletny brak udziału orzecha. I to w jakiejkolwiek postaci. Gdybym miała wybrać zwycięzcę, musiałabym uczciwie napisać, że nie potrafię. Ciemna polewa batona smakuje mi o wiele bardziej, ale gdybym stanęła przed ponownym zakupem, prawdopodobnie sięgnęłabym po wersję mleczną. A najchętniej na półce zostawiłabym obie Geishe, do koszyka wkładając Kinder Bueno Dark. To właśnie takie nadzienie, miękkie i słodziutkie, kocham najbardziej, a ciemna czekolada Ferrero wcale nie wydaje się gorsza od tej produkcji Fazera. Jest jej mniej, więc być może porównywanie jest niesprawiedliwością, ale baton Bueno całościowo bije dzisiejszego bohatera na głowę.
Ocena: 5 chi ze wstążką
Ja jakbym miala wybrac, to wybralabym wersje… biala! ;D ja kocham biala czekolade i niech zrobia taka Geishe. Co do slodyczy z lodowki -ja czesto w lecie wdtawiam tam czekolady i oprocz szarego nalotu dla mnie niczym sie nie rozna. A jak wkladam inne slodycze, to wyjmuje je dzien wczesniej.
I jeszcze co do Geishy -zdziwilam sie-47% kakao? Jak na slodycz, to dosc duzo
Jak to dużo???
O, już Basia zainterweniowała. Przyczajony tygrys :D
Zuzo, serio nie czujesz różnicy pomiędzy rozpływającym się w palcach i buzi batonem/czekoladą, a zimnym tworem o konsystencji kamienia? Zresztą już sam dotyk zimnej czekolady… błeee.
w lecie nie czuje :) ale w zimie to juz tak ;) Basiu,a w jakim slodyczu ,,gorzkim,, jest wiecej niz 50% kakaa?Oprocz gorzkiej czekolady oczywscie.Poprostu producenci teraz tak kłamią,że wiesz ;)
W sumie to nie wiem, bo praktycznie już takich rzeczy nie jadam. Może masz rację… Co nie zmienia faktu, że nawet owa Geisha Dark nie przekroczyła magicznego pułapu 50%.
Tego nie jadłam, chociaż raz widziałam w drogerii. O ile dobrze pamiętam wtedy nie kupiłam, bo bałam się, że zanim doniosę to do domu, to będę miała zamiast batona czekoladę w płynie. Muszę w końcu znaleźć czas by się przejść do Hebe.
Jednego roku trzymałam wszystkie czekolady w zamrażalce, ale jak tylko temperatura zewnątrz nieco spadła to przeniosłam zapasy z powrotem do pokoju i zanim się do nich zabrałam to już odtajały.
To inna sprawa, w te wakacje zrobiłam tak z cukierkami, bo nie chciało mi się ich znosić do piwnicy. Wtedy jednak wyjęłam Geishę tuż przed konsumpcją i… tragedia, no. A do Hebe polecisz jak strzała, kiedy pojawią się zimowe Rittery ;)
Akurat tej wersji nie jadłam i nawet nie widziałam… chociaż u mnie i zwykłej, mlecznej nie ma, a na wyjazdach mogłam akurat nie trafić. Spróbowałabym, nie powiem.
To znak, żebyś jednak uwzględniła Wrocław w swych trasach podróżniczych, bo u mnie jest ich dużo.
Ta geisha bardziej podoba mi sie niż poprzedniczka. Z chęcią bym jej spróbowała ale nigdy jej w sklepie nie widziałam ;) </3
Szukaj :)
Jak bym miała wybierać, to raczej padło by ten dzisiejszy batonik, choć i tak wolałabym Kinder bueno :P Wczoraj byłam w Almie i niestety ich nie zastałam (być może źle szukałam), ale jakoś szczególnie smutne mi z tego powodu nie jest :P
Wczoraj w lodówce znalazłam resztę czekolady wpakowanej tam latem i masz rację – konsystencja szatana idealnie do niej pasuje :P Nawet chciałam ją roztopić na grzejniczku, ale była już późna noc i ogrzewanie się wyłączyło i teraz sobie uświadomiłam, że ja głupia zpowrotem ją do tej lodówki wsadziłam, więc znowu tam marznie :P
Trzeba ją koniecznie uratować! Wyjąć! Ogrzać! Aspirynka między kostki, kocyk i kubek gorącej herbatki z prądem.
Ok, wydobyłam ją, ale póki co jest w stanie zaawansowanej hipotermii :P
Oho i ta wersja zdecydowanie bardziej mnie przekonuje. Wszystko w odsłonie dark w zasadzie działa na mnie jak większy magnes. :D Tylko tu znów pojawia się problem, że do tej pory w moim mieście ich nie widziałam. ;/
Hmm, ja nie widziałam ich nigdzie poza Hebe.
A ja bym wybrała tą wersję bo wolę czekoladę dark niż mleczną:)
To dobrze, bo czekolada w wersji ciemnej jest lepsza :)
Hmmm porównując obie recenzje to stwierdziłyśmy, że z chęcią byśmy jako pierwszy jednak spróbowały batonik dark :D Czujemy, że byłyby to nasze smaki :)
Ale po połowie kostki, nie szarżujcie! :D
Jak się kiedyś spotkamy to przyniesiemy ze sobą batona i będziemy się po kostce z Tobą dzielić :D
WTF!? O.O Że niby dark istnieje!? To nie legenda!? U nas w Polsce!? Wow :D Nie miałam pojęcia do dziś, a to tylko dzięki Tobie :) Jak będę w hebe to się przejdę, ale znając moje szczęście i , że ty sama poszukiwałaś jej dwa lata… to może być ciężka misja :) Ja zawsze z lodówki wyjmuje sporo wcześniej i smakują w porządku :) Teraz jedna milka się chłodzi xDD
Jaki sens jest w trzymaniu czekolad w lodówce (podczas zimnych miesięcy), jeśli wyciąga się je wcześniej? Wtedy już nie są z lodówki.
Co do Geishy Dark, teraz nie będziesz miała problemu z jej znalezieniem, bo od jakiegoś czasu widzę ją za każdym razem, jak rzucam okiem do Hebe.
I jeszcze jedno, rozwaliło mnie zdanie: „Jak będę w hebe to się przejdę” – whaaat? :D
ale nie wszystkie trzymam w lodówce xDD Tylko podczas upałów, lub jak mi się już trochę nadtopią :D Nie bulwersuj się ;) Teraz nie mam żadnej oprócz milki, którą koleżanka przywiozła mi aż ze Słowacji i jej się nadtopiła i prosiła mnie wręcz bym ją tam schowała! Dla świętego spokoju swojego i jej tak zrobiłam :D
O matko xDDD Jak się przejdę do Hebe to kupię! Nie przyzwyczaiłaś się nadal, że piszę jak potłuczona? :D Zapiszę to zdanie i dam mojej Pani Promotor jako dowód, że sobie nie poradzę z konstruowaniem poprawnych zdań :) Mój szyk przestawny to moja druga skóra :)
Nie bulwersuję się, tylko nie potrafiłam zrozumieć. Teraz, jak już wiem, że sprawa dotyczy tylko lata, to ok – też tak czasem robię. A co do przytoczonego zdania, to nie jest szyk przestawny, tylko zdanie źle skonstruowane, lepiej nie pokazuj promotorce, bo kipnie na zawał i u kogo będziesz bronić pracę? :P
Ehh ja też nie znoszę słodyczy z lodówki, jeśli już wkładam to kilka godzin przed jedzeniem je wyjmuję..
Jak opakowanie tu podoba mi się bardziej, tak zawartość niekoniecznie :D Dobrze, że hebe na oczy nie widuję nie będę miała problemu, brać czy nie :D
Czemu zawartość niekoniecznie? Ładna jest :)
Nie wiedziałam tego batonika na oczy ale z chęcią bym spróbowała ;)
To teraz już widziałaś :P
Fake. Nie widziałem, to znaczy, że nie istnieje. Trzeba jednak przyznać, że dobrze te urojenie się prezentuje. Nawet połamana, jako element dekoracyjno-konsumpcyjny, czegoś innego by fajnie wyglądała. Przez niedostatek runku w ciemniejsze wersja batoników, długo nie będzie mieć konkurenta.
Dobrze mi wyszło, nie? Tydzień ją projektowałam w Photoshopie, żebyście się wszyscy nabrali.
Boże lecę do Hebe, czemu mi nikt nie powiedział, że tam zalegają na półkach … o_O No tak nie pytałam, jutro się tam wybiorę …. :D
Daj znać, czy znalazłaś. Będę trzymała kciuki, bo warto spróbować :)
O proszę, a takiej wersji to nie widziałam i nie miałam o niej pojęcia, że w ogóle istnieje! Muszę jej poszukać, bo ta wersja wydaje mi się dużo ciekawsza ;)
To za Ciebie też będę trzymać kciuki!
Dziękować dobry człowieku!