Alpengut, jogurt: agrestowy, morelowy, rabarbarowy

Po lidlowym tygodniu hiszpańsko-portugalskim, na którym po raz pierwszy zaopatrzyłam się w niemal wszystko, co miał w ofercie dział nabiałowy, nastał tydzień alpejski, na którym dla urozmaicenia życia nie kupiłam prawie nic. Jako szczęśliwa posiadaczka niekończących się zbiorów słodyczy, nie mogłam narzekać, że sklep zagrał klientom na nosie, stawiając na bogatą ofertę mięsną i obiadową, zapominając zaś o wyczekiwanym od roku hicie tygodnia alpejskiego: szwajcarskich czekoladach marki Schuetzli. Sama posiadam ich w puszkach aż cztery, po jednej sztuce z każdego wariantu smakowego. Co prawda przez wakacje przeszły małe piekło, a tłuszcz z jednej z nich – podejrzewam, że z białej – wytopił się przez opakowanie, które obecnie przypomina kopertę oblaną parafiną, wolę jednak lekko tłuste tabliczki w zasięgu ręki niż niepewność jutra, tęsknotę i wyczekiwanie dnia ponownej dostępności.

Dziś recenzja jedynego produktu, który wydał mi się ciekawy podczas wizyty w alpejskim czasie: jogurtu z wsadem owocowym o nazwie bez nazwy. Do wyboru były cztery smaki: truskawka, morela, rabarbar i agrest. Gdyby nie ostatnie dwa, w ogóle bym po kubeczki nie sięgnęła, ale pamiętając odległą degustację Milch Reisów a la Kompott w tych samych wersjach oraz mając na uwadze, że nie za często widuje się te roślinki, postanowiłam zaryzykować. Z truskawki zrezygnowałam, bo to opcja znana.

Alpengut, jogurt agrestowy (1)

Jogurt agrestowy

Jak już napisałam we wstępie, na jogurty skusiłam się ze względu na wariant agrestowy i rabarbarowy, które kojarzą mi się Milch Reisami. W pierwszej kolejności sięgnęłam po opcję z wsadem zielonym, licząc na atrakcje rodem z działki dziadków, gdzie spędzałam beztroskie letnie dni mego dzieciństwa. Po dokładnych oględzinach bohatera zorientowałam się, że jest w swej konstrukcji podobny do Jogurtu Babuni, tak jak on posiada 150 gramów, ale dostarcza mniej jednostek biodrowych. Ponadto kubeczek jest zupełnie nieatrakcyjny i nie posiada informacji o nazwie produktu.

Alpengut, jogurt agrestowy (4)

Zapach bezimiennego bohatera odpowiada mieszance jogurtu naturalnego ze śmietanką, możliwe, że idzie w stronę białej części Fantasi. Górna warstwa jest rzadka, zdecydowanie za bardzo, do tego kwaśna i nieprzyjemna. By nieco ją złagodzić, wyciągnęłam na powierzchnię sos i całość zmieszałam. Niestety, szybko się przekonałam, że agrest jest jeszcze kwaśniejszy, wręcz tak bardzo, że szczypie i pali w język. Owoce występują w postaci kawałków, pesteczek oraz sporadycznych ogonków, które przypominają małe drewienka. Nie mają one jednak szansy uratować deseru, bo w smaku nie przypominają pyszności z dziadkowej działki. Zamiast tego atakuje nas jeden wielki kwas, który wypala w języku dziurę i skapuje na bluzkę. Czegoś tak okropnego już dawno nie jadłam.

skalachi_1Ocena: 1 chi
(bo mniej się nie da)


Alpengut, jogurt morelowy (1)

Jogurt morelowy

Zanim przeszłam do kolejnego wymysłu a la dziadkowy ogródek, postanowiłam zamoczyć udręczony język w czymś przyjemniejszym, znajomym, a już na pewno słodszym. Z lekkim drżeniem rąk zerwałam wieczko, by poczuć bardzo delikatny i przyjemny zapach brzoskwini (może i moreli, ale ja nie potrafię ich odróżnić). Wtedy wiedziałam, że będzie dobrze… a przynajmniej lepiej.

Alpengut, jogurt morelowy (4)

Jogurt znów okazał się zasmucająco rzadki i kwaśny, ale już przez białą warstwę lekko przebijała się słodycz złocistych owoców. Więcej ich znajdowało się na dole, niestety nie w postaci sprężystych kostek, ale smętnych strzępów, które zatopione zostały w wodnistym, ciemnożółtym sosie. Całość wypadała nadal kwaśno, ale nie aż tak, jak w wariancie agrestowym. Morela stała na straży przyzwoitości, trzymając w ryzach kwasowość. Smakowała co prawda jak pospolita brzoskwinia, na dodatek z puszki, ale od poprzedniej degustacji wszystko wydaje się lepsze. Nawet maliny posypane wiórkami kokosowymi.

skalachi_3Ocena: 3 chi


Alpengut, jogurt rabarbarowy (1)

Jogurt rabarbarowy

Na koniec został rabarbar, który – wraz z pozostałymi dwoma jogurtami – z chęcią zostawiłabym w sklepie, gdybym tylko potrafiła cofać czas, nie resetując przy tym doświadczeń i wiedzy, które posiadłam. Kiedy tak na niego patrzyłam, z obrazka na wieczku spojrzenie odwzajemniały nie kawałki rośliny, której w duecie z truskawką mama używała do pieczenia najlepszej drożdżówki na świecie, ale raczej paluszki surimi. Na domiar złego czytając na skład, zaczęłam poważnie martwić się o swój wzrok. Szybko jednak odkryłam, że rozmazane litery nie są wynikiem opadnięcia z sił zmęczonych latami wpatrywania się w monitor oczu, ale niedbałością producenta.

Alpengut, jogurt rabarbarowy (4)

Zapach trzeciego deseru to znów typowy jogurt naturalny. Góra ma smak kwaśny, a konsystencję rzadką. Dół jest wypełniony włóknami ciemnego rabarbaru, który na jasnym tle wodnistego sosu wygląda jak popękane naczynka na delikatnej ludzkiej skórze. Warzywo ma swój charakterystyczny smak, niestety jest on stłumiony i mdławy, niemal niewyczuwalny. Takie wspomnienie po rabarbarze lub dziesiąta partia kompotu gotowana na tym samym, biednym i sfatygowanym pęczku. Kwasowość całości jest dużo niższa niż w przypadku agrestu, wyższa zaś niż w moreli. Jeśli jesteście w stanie wyobrazić sobie mocno kwaśny kefir w wiadrze, do którego ktoś dodał jeden centymetr kwadratowy rabarbaru, a następnie wszystko wymieszał, to otrzymacie właściwy obraz tego, czym trzeci deser jest.

skalachi_3Ocena: 3 chi


Składy i wartości odżywcze:

31 myśli na temat “Alpengut, jogurt: agrestowy, morelowy, rabarbarowy

  1. Mi Milch Reisy o tych smakach smakuja,Fantasia tez (bo piszesz, ze jogurt jakby od Fanasii) wiec to mogloby rowniez. Szczegolnie jestem ciekawa tego rabarbaru ;>.W kazdym razie.
    A ty naprawde nie umiesz odroznic brzoskwini i moreli? :0 Jejku, dla mnie to takie proste, morela smierdzi na kilometr i jest taka papkowata(ale to jest moje zdanie),podobnie z reszta jak sliwka

    1. Milch Reisy też lubię, inaczej bym po dziś prezentowane desery nie sięgnęła, a moreli od brzoskwini nie odróżniam tylko pod postacią dodatku do jogurtu, bo smakują tak samo. Ze świeżymi owocami problemu nie mam, aż tak źle ze mną nie jest ;)

  2. Właśnie dlatego nie kupuję słodkich jogurtów. Blee, dobrze, że od dawna nie chadzam w pobliżu lidlowych lodówek z jogurtach… jeszcze bym się na agrestowy skusiła!

  3. Co do wstępu – czekolady w lidlu rzeczywiście nie były dostępne podczas tygodnia alpejskiego, ale pojawiły się tydzień później ;) (chociaż być może recenzja była pisana wcześniej)

    1. Tak, tak, wiem. Dobrze przypuszczasz – recenzja powstała kuuupę czasu temu, ale edytowałam ją tak, żeby pasowała do stanu obecnego. I pasuje, bo o dostępności czekolad po alpejskim nie wspominałam.

  4. Fuuuuj… jak smakuje jak góra Fantasi tylko jeszcze kwaśniejsze to ja nie chcę.. :) wolę jogurt grecki, albo serek wiejski, do którego sama dodaję ulubioną konfiturę (lub dżem ananasowy <3) albo miodek. Najlepsze śniadanie :)

  5. Jogurty to nie dla mnie, podejrzewam, że nawet bym ich nie dostrzegła w Lidlu – nie lubię jogurtu z wsadem owocowym oddzielonym od części białej, a zwłaszcza o takich smakach :P

    A czekolady szwajcarskie bardzo mi smakowały, najbardziej chyba biała. Obecnie ich w swoich zbiorach nie posiadam, a wspomnianą przez Ciebie niepewność jutra czuję, jak kończą mi się czekolady ciemne, orzechy i kasze i nigdy do takich sytuacji nie doprowadzam :P

    1. Hah, też mam takie produkty, do których końca nigdy nie dopuszczam i absolutnie zawsze mam kilka paczek/kartonów/opakowań na zapas. Zaliczam do nich coś do smarowania chleba (serek, pasztet, tego typu rzeczy), suszone śliwki (jak są w domu dwa opakowania, to już lecę dokupować), mleko (przynajmniej cztery kartony w lodówce), woda (minimum dwie butelki).

  6. Kiedyś zajadałem się surowym rabarbarem, jakbym miał na jego punkcie większego świra niż… no, mniejsza. Ale, właśnie – surowizna. Żadnego gotowania, żadnego smażenia. Wątpię czy by mi jogurt zasmakował.

    Kwasek, duuuży kwasek, w agreście to może być coś, czego szukam. Z krzewów zrywałem te niedojrzałe, w sklepie celowałem zawsze w twardości. Wykrzywia twarz – super. Wykrzywia twarz, że bolą kąciki ust – zajebiście. Nie wiem czy powyższe to wynik zbierania zieleniny czy też może sztuczne aromaty. Jeśli te pierwsze, w nast. tygodniu tematycznym zerknę do szwaba.

    1. Oooo, to koniecznie kup! Jestem ciekawa, jak na niego zareagujesz. Mnie wykręca na samo wspomnienie, dżizas, ohyda.

  7. Porównanie do Fantasi to najgorsze co może spotkać serek i to to co dla mnie jest absolutnie dyskwalifikujące jego zakup. Do tej pory nie wiem jak mogłam się tak nimi obżerać w dzieciństwie… A nie, jednak wiem. Nic innego nie było na półkach. Poza tym jako dziecko jadłam wszystko co miało cukier czyli pewnie nie przeszkadzał mi kwach jogurtu jeżeli obok były CZEKOLADOWE gwiazdki. Wtedy pewnie zjadłabym nawet wątróbkę jeżeli jej wierzch obsypany by był czekoladowymi wiórkami.

    1. Mi babcia kupowała Fantasię, jak do niej przyjeżdżałam. Najczęściej wiśniową, potem jagodową. Jeść jadłam, bo w dzieciństwie to chyba wszystko mi smakowało :P

  8. W takich momentach cieszę się, że do Lidla mi nie po drodze. Pewnie jakbym już tam dotarła i przypomniała sobie o istnieniu lodówek i jogurtów to bym się wgapiła w agrestowa wersję. A ręką zaczęły drgać w niepewności czy brać, czy nie. Przynajmniej takie męki zostały mi oszczędzone.

    1. Poczekaj, poczekaj. Minie trochę czasu, zapomnisz o mojej recenzji, zobaczysz kuszący agreścik… :D

  9. Mnie się te opakowania (szczególnie rabarbar) podobają i pewnie bym się skusiła, gdybym była wtedy w Lidlu.

    Tak, to biała alpejska „puściła soki”. Moja też to zrobiła i wyglądała, naprawdę obrzydliwie. Smakowała też średnio, ale zwalam to na upały, bo nie chce mi się wierzyć, że te wszystkie zachwyty nad nią są nieuzasadnione.

    1. To mnie teraz zmartwiłaś. Jeśli moja też będzie średnia, to na pewno kupię ją jeszcze raz, ale dopiero podczas kolejnego tygodnia.

      1. Możliwe, że się zraziłam przez sam wygląd. Tłuszcz w każdej postaci jest dla mnie feee ; )

  10. Dziękuję!!! <3 Czy ty robisz te recenzje pode mnie?! Miałam je kupić, ale kasy mi zabrakło xDD A recenzja zbiorówka jak lubię :) Aww… ( nawet jeśli nie, daj mi się połudzić :) Teraz się cieszę, że pierwszy raz w życiu brak kasy unieszkodliwił mi zakup jakiegoś produktu… A czekolady przejadłaś już? Bo zrozumiałam, że to masz jeszcze przed sobą…. jak nie to przygotuj się na szok… Ja się w nich zakochałam, są tak nienaturalnie, miekkie, rozkoszne, tłustawe… odpłynęłam przy nich i uciekałam przed siostrą w chałupie z tabliczkami by mi je nie zabrała :D Ale kupiłam tylko dwa smaki, teraz żałuję, ale jeszcze to nadrobię :)

    1. Nie, jeszcze nie jadłam, póki co leżą. Jeśli chcesz dokupić pozostałe smaki, to idź do Lidla. U mnie został ich jeszcze cały karton.

  11. A jadłaś może Almighurty? Są to niemieckie jogurty i zapewniam Cię, że są najlepsze :P ich rabarbar powala, jak zresztą wszystkie smaki, a do moich ulubionych należy rosyjski sernik, babciny jabłecznik i kokos z białą czekoladą :)

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.