Ogólny entuzjazm przejawiany wobec pewnych produktów nie jest w stanie sprawić, bym owe produkty ślepo pokochała. Podobnie powszechnie głoszone złe opinie nie zniechęcą mnie do danej firmy czy jej tworów. Przykładem niech będą amerykańskie słodycze w rodzaju Oreo czy Reese’s, które u zwykłego śmiertelnika wywołują orgazm na samo brzmienie nazwy. Te pierwsze lubię chrupnąć okazjonalnie, tak mniej więcej raz na rok, drugich zaś nie cierpię. Innym przykładem niech będą Wedel i Wawel, na nieszczęście dla obu firm często ze sobą mylone. Choć w blogosferze nie zbierają pochlebnych opinii, ja Wedla bardzo, ale to bardzo lubię, natomiast wobec Wawela na razie zachowuję dystans, czekając na degustację trzech tabliczek, które zakupiłam. Firma ma równe szanse i startuje z tego samego miejsca, co każda inna. Tymi trzema czekoladami albo mnie przy sobie zatrzyma, albo ostatecznie przekreśli swoje szanse. Ale ani wcześniej, ani później. Dopiero po degustacjach.
Dziś jednak nie o tabliczkach, a o cukierkach. Ich autorem jest jeden z wymienionych wyżej producentów, który na co dzień zbiera cięgi za plastikowość i nieczekoladowość czekolad (coś w tym jest). Póki co wiem, że pojedyncze i małe słodycze wychodzą mu całkiem nieźle, od Malagi i Tiki Taki zaczynając, na Michałkach kończąc. Wszystkie one jednak już na blogu były. Teraz przyszła kolej na rynkowe nowości, które upolowałam częściowo w Tesco, częściowo w Auchan, a większość w osiedlowej Biedronce. Początkowo chciałam zebrać je wszystkie w jednym wpisie, ale z racji tego, że wyszedł nieco za długi, podzieliłam go na dwie części, cukierki prezentując w kolejności jedzenia.
Marcepan w czekoladzie
Zacznę od cukierka, którego upolowałam jako ostatniego, a nad którego zakupem zastanawiałam się naprawdę długo. Marcepan jest wyrobem, który dzieli ludzi. Miłośniczka nie poślubi przeciwnika, a przeciwnik nie będzie pracował dla miłośnika – oto powszechna prawda. Ja zdecydowanie zaliczam się do wielbicieli marcepana, ale… nie wawelskiego. Tego miałam okazję próbować raz, pod postacią batonika. Już po pierwszym gryzie chciałam wyskoczyć przez okno z rozpaczy, nie odnajdując w nim ani pożądanego smaku, ani oczekiwanej konsystencji. Stojąc jednak na środku cukierkowej alejki Auchan, pomyślałam, że może za pierwszym podejściem trafiła mi się zła sztuka. I dlatego postanowiłam zaryzykować.
Wypakowałam cukierka z całkiem ładnego opakowania i od razu zobaczyłam jego szary nalot. Dla usprawiedliwienia dodam, że jadłam go dzień po zakupie, więc nie ma mowy o złym przechowywaniu i mojej winie. Pachniał deserową czekoladą średniej jakości, którą to jakość odnotowałam również podczas konsumpcji. Czekolada była nieco plastikowa, miała wygasły smak i nie rozpływała się tak, jak powinna.
Nie czekolada jednak była najgorsza. Źródło dramatu stanowił marcepan, który okazał się dokładnie taki, jak w wersji batonikowej. Suchy, chrzęszczący, słodki w sposób cukrowy, a dopiero na końcu migdałowy. Jego struktura była tragiczna, duże kawałki niezmielonych migdałów walały się po języku, a smak pozostawiał wiele do życzenia. Nie jadłam w życiu zbyt wielu różnych marcepanów i na pewno nie jestem znawczynią, ale ten jest zdecydowanie najgorszy, na jaki kiedykolwiek trafiłam.
Ocena: 1 chi ze wstążką
Jogurtowy z czarną porzeczką
Najbardziej kuszącym i frapującym z wawelskich cukierków sprzedawanych w Biedronce był Jogurtowy. Jego ładna szata graficzna, kolor i zapowiedź jogurtowo-owocowego smaku poruszyły moje serce na tyle, że decyzję o zakupie podjęłam bardzo dawno, jak tylko zobaczyłam zdjęcie w internecie. Przed długi czas nie mogłam go znaleźć, ale w końcu sam przywędrował na moje osiedle.
Cukierek pachnie owocową galaretką, choć nie wiem jaką. Po prostu owocową. Białej otoczki jest naprawdę dużo, dżemu zaś mało. Biorąc pierwszego gryza, zostałam zaskoczona bardzo miękką, ziarnistą konsystencją. Ta warstwa, choć miała być jogurtowa, była po prostu słodka, o smaku białego cukru. W kontrze do niej stał jednolity i kwaśny dżem, któremu z jednej strony nie można było odmówić czarnoporzeczkowości, z drugiej jednak wydawał się lekko mdły.
Tak jak napisałam na początku, cukierek ma cudowne opakowanie, ale jego zawartość to smakowe rozczarowanie. Biała część prędzej mogłaby uchodzić za produkt a la biała czekolada, ale na pewno nie jogurt. Ponadto zamiast duetu jogurt i czarna porzeczka powinien występować cukier i kwasek. Jedyną rzeczą, która mnie zachwyciła, ale to tak naprawdę, jest konsystencja. Nigdy wcześniej nie trafiłam na cukierka, ani w ogóle na słodycz, który byłby równie miękki, gumkowy, delikatny… aż trudno to opisać. Jogurtowy zdecydowanie powinien dostać pierwszą nagrodę w kategorii Konsystencja Roku.
Ocena: 3 chi ze wstążką
Karmelowy w czekoladzie
Na koniec dzisiejszej prezentacji cukierek, z którym wiązałam spore nadzieje, w końcu nie bez powodu określam siebie mianem Absolutnej Miłośniczki Karmelu. Szata graficzna produktu nawiązywała do jego smaku, niekoniecznie zaś była atrakcyjna. Taki trochę niekorzystny odcień ni to żółtego, ni brązu, który może się kojarzyć z produktem na literę s. Zdecydowanie lepiej wygląda środek – karmelowy bohater – w przekroju przywołując na myśl bądź to delikatną truflę, bądź nadzienie irysowe.
Cukierek jest dość miękki, przypomina twardą i zwartą, ziarnistą gumkę do mazania. Nie pachnie jednak niczym szczególnym, może lekko alkoholowo, co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w słuszności porównania go do trufli. Pozą ową nutą da się wywąchać również lekko stęchłą czekoladę, ale wszystko jest delikatne i wygasłe, trzeba nie lada wysiłku, by to odnotować.
Smak Karmelowego to rzeczywiście karmel, ale maślany, delikatny i słodki. Konsystencją cukierek przypomina nieco nadzienie irysowe, ale jest bardziej zbity, a miejscami tak twardy, gęsty i zgrdulony, że nie mogłam się oprzeć wrażeniu, iż jego świeżość niejedna na ogół wyrozumiała osoba poddałaby wątpliwości. A końcówki to już w ogóle są skamieniałe. Ostatecznie więc moja opinia jest taka, że smak cukierka zasługuje na wysoką ocenę, wykonanie jednak ściąga ją w dół. Może Karmelowy nie jest odpowiednikiem Irysa, ale to całkiem dobra karmelowa trufla, zdecydowanie warta ponownego zakupu.
Ocena: 5 chi
Na opis marcepanowego aż się wzdrygnęłam. Jogurtowa kiedyś mi smakowała, dobrych parę lat temu jak kupiłam ją w nieistniejącej dziś budce ze słodyczami. Teraz? Przypuszczam, że bym rzygała cukrem. A karmelowej nie kojarzę, nawet opakowania.
Będziesz szukać? Czy jak Wawel, to nie?
Chyba pójdę do Biedronki po jogurtowe, o tak, dla spróbowania. Marcepan-ble, tavreceznja utwierdza mnie w przekonaniu, że to zło wcielone,nigdy nie byłam ich miłośniczką(nie bij :*) A karmel? Niby najwięcej chi, ale jakoś…. Nie, to nie dla mnie niestety ;)
Za późno, już ich nie ma. Ale pewnie jeszcze wrócą.
O fu, a już chciałam pisać, że przez miniaturkę mnie na marcepan naszło. Jogurtowe wyglądają ciekawie, czarną porzeczkę lubię, ale i tak się nie zdecyduję.
Mmm, marcepan z Wawelu, kup go :D
Tak, tak, już biegnę do sklepu w podskokach. Szkoda, że nie ma tam jeszcze truskawkowego nadzienia, to bym przyspieszyła.
To ja Ci wstrzyknę zagęszczony sok truskawkowy w środek, może być?
Raz kiedyś spróbowałam jogurtowych (okres kiedy słodziłam nawet herbatę) i nawet wtedy mi nie smakowały, więc już raczej próbować nie będę xd Trufle mnie nie ciągną, a marcepan.. Brr!
Czekam na drugą część wpisu :)
To dziś faktycznie nie Twoje smaki. Może jutro… :P
co do dwóch pierwszych się zgodze, smaku to one nie mają, tzn maja ale taki sztuczny, plastikowy właśnie. Do trzeciego mam mieszane uczucia, moja babcia je często kupuje i się nimi zajada dla mnie są za słodkie i to tak aż mdląco słodkie :) Ale to może przez biała czekoladę, do której mam uraz, bo mam uczulenie na kakao, i przez ponad rok jadłam tylko biała czekoladę, ma którą teraz nie mogę patrzeć. Wolę się ograniczyć do jednego wafelka kakaowego tygodniowo, albo częściej mniejszych ilości :)
Czekaj, do Karmelowego masz uraz przez białą czekoladę? Coś mi tu nie gra. Biały jest drugi, Jogurtowy.
do drugiego miało być a pozostałe dwa mają sztuczną czekoladę :) Tak to jest jak się pisze komentarz przed wypiciem porannej kawy :)
Grunt, że się wyjaśniło. Teraz już wszystko wiem i rozumiem :)
Marcepana nie próbowałam, ale nawet nie chce, ponieważ nie przepadam za smakiem marcepanu. :p Jogurtowe próbowałam kilka razy, ale za każdym razem wydawały mi się takie średnie, mdłe, jak dla mnie biała czekolada a la jogurtowa :D i czarna porzeczka średnio do sb pasują. :p Zgadzam się z tb, że ten dżem jest chyba troszkę za kwaśny. :p Wyczuwam w nich taką sztuczność. Karmelowego spróbowałam raz, ale pamiętam, że o dziwo mi nie smakował. A mam fioła na punkcie m.in karmelu. :D Wydał mi się taki twardy, bez smaku. Ale dam mu jeszcze jedną szanse. :D Zakupie i spróbuje ponownie. ;)
A myślałam, że tylko moje Karmelowe były takie twarde :/
Po Twojej recenzji nabrałam ochoty na karmelowy – od razu mi się jego wnętrze skojarzyło z irysem :) Marcepan lubię (jednak jem bardzo rzadko ze względu na dodatek alkoholu), ale już wiem, że wawelowego nie kupię, a te z czarną porzeczką to już kompletnie nie dla mnie :p Porównując Wedla i Wawel wolę zdecydowanie Wedla – do wedlowskich czekolad nienadziewanych kompletnie nic nie mam ;)
Marcepan ma dodatek alkoholu? Pierwsze słyszę. Nie pomyliłaś z truflą? ;>
Często ma spirytus, nawet ten prezentowany dziś przez Ciebie zawiera jego dodatek…
A przed dodaniem komentarza specjalnie przeglądałam skład i mi umknął spirytus. Rzeczywiście. Pierwsze widzę!
Jeśli chodzi o marcepan to uwielbiam,ale jem tylko oryginalny z Lubeck innego nie i koniec bo mu nie dorównuje :) . Karmelkowego nigdy nie widziała a jogurtowy jadłam i dla mnie za słodki.
Ja uwielbiam marcepan z Lidla. Wspomnianego przez Ciebie nigdy nie jadłam, ale wszystko przede mną. W jakiej formie można go kupić i gdzie?
też uwielbiam ten z lidla! kiedyś kupowałam też tam masę marcepanową, ale teraz jak już potrafię to robię sama :)
A jadłaś marcepan z serii świątecznej z nugatem z Aldi? Niebo! :)
Niee, nie jadłam.
W Polsce to chyba tylko w sklepach internetowych bo tak gdzie innej ciężko jest dostać . Czasem w Lidlu sa serduszka Lubeck i w Rossmanie,ale odbiegają trochę smakiem bo kupiłam kiedyś . Tamte są Niederegger Lubeck.
No to może jak wyjadę za sto lat za zachodnią granicę i będę pamiętać, to kupię :P
A do mnie zagranica z okolicy Lubeck przyjedzie za 2tyg :)
O niee zazwyczaj mnie kusisz tymi pysznościami ale dziś nie. Nie znoszę marcepanu ani karmelu, z porzeczką też bym nie spróbowała. Nie moje smaki. :)
Pozdrawiam ^-^
Zaoszczędzisz zbędnych kilogramów.
Zdecydowanie nie moje smaki a w szczególności marcepanowe… nie cierpię marcepanu ;p
Jak możesz? :P
Marcepanu w wersji cukierkowej nie jadłyśmy nigdy, więc się nie wypowiemy na jego temat ale jadłyśmy za to ten jogurtowy cukierek i nasze zęby nie wspominają tej degustacji za dobrze :P Cukier skutecznie dostał się we wszystkie szczelinki zębów :P Ale ogólnie tak jak pisałaś konsystencja jest ciekawa i koniec końców smakowała nam ta wersja :)
Za to ostatniego karmelowego widzimy po raz pierwszy i z chęcią się za nim rozglądniemy w sklepach :)
Szukajcie w Tesco, do wyboru Magnolia albo Marino.
Jak zniechęcić dziecko do słodyczy i czekolady? Podawać je/ ja z marcepanem! Co Wami kieruje, kiedy stoicie przed ścianą cuksów, wybierając marcepan… nie wiem. Nie chcę wiedzieć. Moja tolerancja na odmienność się tu kończy.
Marcepan to zło. Pewnie jedna dostawa leży przez pół roku, podczas gdy korytka dookoła uzupełniają dwa razy w tygodniu. Nigdy nie widziałem by tego paskudztwa brakowało. Zawsze było z górką. Taką samą, nietykaną górką.
Pokochałam marcepan w gimnazjum, wcześniej też nie było mi z nim po drodze.
Hmm, chyba nie jestem typem cukierkowym. W zasadzie… zdecydowanie nie jestem – raz na gibowy rok – jak najbardziej, ale nie więcej. Gdybym miała marcepanowe w domu, pewnie trafiłyby do mojej mamy, ale wątpię by pobiły Merci marcepanowe, czy świąteczne wydanie marcepanu z Lidla. ;)
Jogurtowe wyglądają ciekawie, ogólnie lubię takie śmiesznie wyglądające rzeczy. :D
Karmel uwielbiam, ale… raczej nie w cukierkach. Po prostu nawet nie opłaca się jeść – bo już się kończy i tyle. (pomijając fakt, że jestem typem człowieka, który słodyczy najczęściej tylko próbuje – na kawałeczek, czy gryz… nie licząc kilku wyjątków = kobiet się nie zrozumie, oj nie)
Ja też nie lubię cukierków, bo są małe i ciężkie. Zamiast nich wolę batona albo czekoladę, w które można się porządnie wgryźć. Gdyby nie blog, w ogóle bym ich nie kupowała.
„Marcepan” i wiedziałam, że blech, a tu jeszcze opis.. Jogurtowy wygląda i brzmi ciekawie, pierwszy raz spotykam się z czymś takim w cukierkach, a karmelowy – z chęcią bym spróbowała. W mojej biedronce były tylko Choco&Milk, podkradłam dwa, jeszcze nie próbowałam, mamie smakowały, pewnie będą w kolejnym wpisie? Echh, jaka ta moja biedronka do dupy, nic w niej nie ma..
Taak, będą jutro. Zdradzę, że mnie zachwyciły, choć i tak pewnie już tego nie przeczytasz, bo jest późno :P
Tu się zdziwisz, najpierw weszłam tu haha :D
Nie wiem czemu ale myślałam, że Karmelowy będzie konsystencji ptasiego mleczka. Dlaczego – nie mam zielonego pojęcia…
Haha, też nie wiem :D Wawel nie robi takich miękkich cukierków. Ale mogłoby to być ciekawe.
nie jadłam tylko tego marcepanu… i już nie żałuję, dziękuję ^^ Co do wawela i wedla nie mylę ich o dziwo, ale strasznie uradowałaś mnie stwierdzeniem, że lubisz Wedla … bo martwiłam się, że jestem osamotniona w boju na blogosferze :) Fakt mają wiele słabych produktów, ale i wiele dobrych ^^ Co do notki, fajnie to rozplanowałaś z podzieleniem ^^
Zawsze przy wedlowskich recenzjach podkreślam, że lubię Wedla. Obrywa mu się w blogosferze, więc trzeba trochę podratować image ;)
jesteś taka szlachetna <3 :)
Chciałabym spróbować karmelowego :)
Nie krępuj się, bierz :)
Taki paskudny marcepan? Aż ciężko mi uwierzyć, ale boję się przekonać na własnym podniebieniu. Karmelowe pierwszy raz widzę, ale z chęcią bym spróbowała. Co do jogurtowych – mam podobne zdanie do Twojego. Konsystencja super, ale smak taki sobie.
Bo to nie jest marcepan, tylko marblepan. Jak Ci życie miłe, to go nie kupuj.
Nie mam zamiaru :D.
Jadam z tej trójki tylko jagodowego i szczerze powiem, że mi smakował. Nawet powtórzyłam ten zakup :) Ale i karmelowego chętnie spróbuję, jak tylko go dorwę.
Czarna porzeczka, nie jagoda ;)
Z owych cukierków próbowałam tylko jogurtowego z porzeczką. Oceniłabym go podobnie ;D
Natomiast z chęcią zakupiłabym karmelowe :3
Szukaj, szamaj :)
Jadłam wszystkie i fakt, marcepan jest okropny, ale za to jogurtowy mimo swojej przesłodzonej cukrem słodkości :P był smaczny, a karmelowy bardzo przypomina mi świąteczne figurki z Goplany do których mam słabość pewne ze względy na alkoholową nutkę :D
Ja też mam do tych figurek i do tego smaku słabość, zawsze nazywam je irysowym (dlatego w recenzji przywołałam Irysa), choć wg producenta jest karmelowy.
Prawda jest taka, że ich słodycz dosłownie wyżera gardło, ale mają w sobie to coś :D
Zgadzam się!
Mam ochotę Cię udusić za słowa o nie lubieniu Reese’s! Giń (ale i tak Cie kocham) :D
Co do cuksów…marcepan to ja wielbię ten z Lidla, tego (chyba) nie jadłam i nie mam już zamiaru. Jogurtowego miałam okazje jeść i mam nadzieję, że tej okazji już więcej nie będzie OKROPNOŚĆ! A karmelowego jeszcze nie jadłam, jak na złość nie ma ich u mnie nigdzie na wagę :/
;*
Lidlowy marcepan kocham z całego serca, już gdzieś wyżej w komentarzu to nawet pisałam. Zamierzam kupić chlebki ze świątecznej serii, ale tylko jeśli uda mi się namówić mamę, bo cztery czy pięć sztuk po 125 g i 5 zł to trochę zbyt wiele na jedną osobą z toną słodyczy zalegających w szafkach.
Dokładnie mam ten sam problem! :/ Mam nadzieję, że familia podzieli mój marcepanowy entuzjazm.
Ja kupiłam dziś trzy cukierki marcepanowe z „Wawelu”. Były okazałe, świeże. Mnie osobiście smakowały. Natomiast już nie przypadły mi do gustu cukierki „jogurtowe”, „karmelowe” czy „porzeczkowe”, które kiedyś po sztuce spróbowałam.
„Marcepanowe” z „Wawelu”, które kupiłaś jeśli były w nieświeżej czekoladzie na pewno bardzo traciły na smaku i stąd taka ocena. Poza tym każdy ma swoje preferencje.
Ja np. lubię ptasie mleczka waniliowe z „Wedla”, a większość osób wiesza na nich psy, że nie są takie jak dawniej.
„Wawel” – jeśli tylko trafi się na świeżą czekoladę, twardą, błyszczącą to ma dobre czekoladki. W mlecznej ma rzadko. Jedynie „krówkowe”. Są słodkie, ale w świeżej czekoladzie bardzo mi smakują. Nagryza się pralinkę. Czekolada pęka i dostajemy się do aksamitnej zawartości.
Jeśli kiedyś będziesz mieć możliwość to poddaj ocenie czekoladki z tej teoretycznie wyższej półki. Piszę teoretycznie, bo ja czasem nie widzę większej różnicy smakowej, natomiast w cenie bardzo. Są w niektórych miastach w Polsce czekoladziarnie „Karmello”, belgijskie sklepy „Mont Blanc” czy z manufaktur czekolady, ale niektóre mają horrendalne ceny. Pozdrawiam.
Marcepana nie oceniłam źle ze względu na świeżość. Jak wspomniałam w recenzji, wcześniej jadłam go w formie batona i smakował równie podle. Zdecydowanie wygrywa tu odpowiedź „każdy ma swoje preferencje”.
Mieszkam w dużym mieście, więc mam sporo czekoladziarni serwujących rzeczy z górnej półki. Karmello na przykład kojarzę z widzenia, choć nigdy nie byłam. Nie sądzę jednak, bym kiedykolwiek recenzowała takie praliny, bo są za drogie, a mnie jedzenie cukierków szczególnie nie bawi, wolę większe słodycze – batony, czekolady, ciastka.
Każdy ma swoje ulubione słodkości, wiadomo. Ja na przykład czekoladę z Wawelu toleruję, ale nie mogę powiedzieć, że lubię. Moim ideałem jest mleczna Milka.
Ja nie lubię mlecznej z „Wawelu”, ale polubiłam deserową z karmelowym nadzieniem i lubię czekoladę „Tiki-tak”. To odpowiednik czekoladek o tej samej nazwie, ale w formie tabliczki. Jeśli jest świeża smakuje dobrze. Mnie „wawelskie” marcepanowe cukierki smakowały.
„Milka” jest dla mnie za słodka. Ale czasem kupię. Kiedyś była „Milka” z nadzieniem z ciemnej czekolady i to ciemne nadzienie zrównoważyło słodycz mlecznej polewy, ale już tego rodzaju „Milki” nie ma. Lubiłam także batoniki „Milki” „Oreo”. Kawałki ciasteczek przyjemnie chrupały.
Na pewno dobre są pralinki w „Biedronce”, o których pisałaś. O smaku rumowym, adwokatu i pistacji. Czekolada jest chrupka, ciemna a nadzienie z mocno wyczuwalnym alkoholem. Chyba, że ktoś nie lubi czekoladek z alkoholem to wtedy nie polecam tego gatunku.
Podczytuję sobie Twoje recenzje. Oczywiście każdy ma swoje preferencje. Jednemu coś będzie smakowało bardzo, innemu wręcz przeciwnie.
Zaskoczyły mnie wafle „Estella” w „Biedronce”. Te w deserowej czekoladzie wydały mi się najsmaczniejsze.
W „Karmello” czekolady w tabliczkach są raczej przeciętne. Trzeba uważać, żeby nie ułamać sobie zęba, bo niektóre rodzaje mają grube tafle. Czekolady pitne są dobre i kawa także. Czekoladki wyglądają tam bardzo ładnie. Smak zwyczajny, jednak można czasem wypróbować kilka sztuk, choć cena w porównaniu z innymi wyrobami jest wysoka. Bywają ceny jeszcze wyższe, ale mam wrażenie, że to już fanaberia producentów.
Tabliczkę Tiki Taki nawet mam w zapasach i prędzej czy później pojawi się recenzja. Karmelowej już była.