Lubella, Mlekołaki Dzikie Chrupaki Choco

Nie sądziłam, że ten dzień kiedykolwiek nastanie. Dzień, w którym ponownie zrecenzuję płatki śniadaniowe. Do tej pory bowiem na blogu pojawiły się one tylko raz, a to dlatego, że byłam zafascynowana ich smakiem i sama nie wiedziałam, czy są tak cudowne, że niechybnie oddam im serce, czy raczej tak obrzydliwe, że nigdy więcej nie tknę ich nawet kijem (prawdziwa okazała się opcja pierwsza). O innych płatkach pisać nie chciałam, bo to zbyt powszedni produkt. Ani deser, ani nic czekoladowego. Nie słodycz. Ponadto, jak już kilkakrotnie wspominałam, słodkie chrupki kupuję bardzo rzadko. Przez całe lato i wiosnę na śniadanie jem zimne mleko bezlaktozowe z Biedronki (firmy Łowicz) z Corn Flakes od Nestle, które mają u mnie unicorna, w zimnych miesiącach roku zaś raczę się ciepłym i tłustszym mlekiem (też Łowicza) ze Zdrowym Błonnikiem, czasem wymienianym na Bran Flakes (również stoją wysoko w skali chi, średniaków w takich ilościach bym nie jadła). Jak widzicie, nie ma tu miejsca na eksperymentowanie i kupowanie w ciemno. Śniadanie to zbyt poważna sprawa, by katować się czymś, co jest połączeniem tektury z odświeżaczem do powietrza. Przychodzą jednak chwile – nie za często, tak mniej więcej raz na rok – kiedy mam ochotę na coś słodszego. Jeśli na orzechy i miód, wybieram podrasowane Corn Flakes z Lidla, jeśli na cynamon – Zwijaki Cinis wspomniane na początku w kontekście jedynego wpisu płatkowego na blogu, a jeśli na czekoladę… Tu pojawia się puste pole, nie mam bowiem jednego sprawdzonego produktu. Przeważnie sięgam po podróbki Cookie Crisp, ale nie pamiętam, z jakiego sklepu mi smakowały, a z jakiego nie (pamiętam tylko, że te z Biedronki trącą szatanem). Dlatego właśnie zdecydowałam się przerwać ciąg kukurydziany, inwestując w limitowaną edycję miśkową od Lubelli, czyli Mlekołaki Dzikie Chrupaki Choco, a przełomową chwilę relacjonować na blogu.

Lubella, Mlekołaki Dzikie Chrupaki Choco (1)

Mlekołaki Dzikie Chrupaki Choco

Nazwy płatków wymyślane przez Lubellę powalają mnie na kolana za każdym razem, gdy wkraczam do alejki śniadaniowej. Zwijaki Cinis, Chrupaki Choco, Kółka Miodo, Piegołaki Choco czy Figuraki Choco. W pierwszym odruchu mam ochotę podrapać się po skroni i pokiwać głową z politowaniem, ale zaraz potem zalewa mnie fala radości i czuję, że zamiast dezaprobaty mam w sobie tylko mięciutki kłębuszek szczęścia. W innych produktach infantylizacja mnie denerwuje, ale w Mlekołakach po prostu wszystko do siebie pasuje. Nazwy, kolorystyka, hasła, opisy z tyłu opakowania. Nie ma w tym przesady.

Lubella, Mlekołaki Dzikie Chrupaki Choco (6)

Dzikie Chrupaki dostępne były w dwóch smakach: cynamonowym i czekoladowym, ale z racji moich zatwardziałych płatkowych przekonań, które przedstawiłam we wstępie, tych pierwszych kupić nie chciałam i nie mogłam. Z chęcią za to przygarnęłam wersję ciemną, widząc, że ma aż 300 g. Gdyby okazała się zła – trudno, zawsze to coś nowego w zbiorze przeżyć i doświadczeń życiowych (poza tym nie byłyby to pierwsze pieniądze zmarnowane na niedobre płatki; przykład: niemal cała słodka seria od Nestle), jeśli dobra – czekało mnie więcej pysznych śniadań.

Lubella, Mlekołaki Dzikie Chrupaki Choco (2)

Otworzyłam paczkę i poczułam przyjemny, intensywnie czekoladowy zapach, który dał się rozłożyć na gorzkie kakao i nutę czegoś delikatnie słodkiego. Powiedziałabym, że to taka mieszanka czekoladowych lodów sprzedawanych na gałki, pierwiastka zbożowego oraz wytrawnego kakao.

Lubella, Mlekołaki Dzikie Chrupaki Choco (4)

Kolejnym krokiem było potrząśnięcie ową paczką tak, by ukazały się miśki. Były bardzo duże i grube, dzięki czemu zachowały kształt i nie pogubiły głów ani kończyn, a także miały imponujący ciemny kolor. Przez chwilę się bałam, że przez onieśmielający rozmiar szybko osiągną jedzoną przeze mnie liczbę gramów, ale miło mnie zaskoczyły, bo okazały się niezwykle lekkie, a więc wypełniły miarkową miseczkę prawie do końca. Nie był to jednak koniec stresów, gdyż kolejną niewiadomą była konsystencja. Czy okażą się tak tekturowe lub kamienne, jak odpowiedniki innych firm? Czy równie pozbawione smaku i rozczarowujące? Czy ostatecznie będę musiała wysypać je przez okno komuś na głowę?

Lubella, Mlekołaki Dzikie Chrupaki Choco (5)

Na całe szczęście niczego podobnego robić nie musiałam i nadal utrzymuję renomę człowieka dbającego o otaczające mnie środowisko. Płatki okazały się bowiem nie kartonowe, a twarde na poziomie idealnym (mogą lekko podrapać podniebienie, ale nie pokaleczyć) i chrupiące. Nie namakają w mleku zbyt szybko, a nawet jeśli tkwią w nim już od paru minut, nie tracą smaku. Są tak intensywnie czekoladowe, że w pierwszej chwili aż się zestresowałam, bo jestem przyzwyczajona raczej do wygasłych i przytępionych płatków konkurencji. Czuć w nich gorzkość, wyraźną słoność oraz pierwiastek zbożowy, pszenny. Są tysiąc razy smaczniejsze od Nesquików oraz milion razy lepiej wykonane niż Cookie Crisp Brownie. Gdyby nie były limitowane, a naszłaby mnie ochota na płatki czekoladowe, sięgnęłabym właśnie po nie. W sumie to żałuję, że były w Biedronce tylko przez tydzień, bo z chęcią dokupiłabym drugie opakowanie.

Ocena: 5 chi ze wstążką


Skład i wartości odżywcze:

Lubella, Mlekołaki Dzikie Chrupaki Choco (3)

44 myśli na temat “Lubella, Mlekołaki Dzikie Chrupaki Choco

  1. O, akurat jak one pojawiły się w Biedronce, to ja byłam na wyjeździe, pamiętam, jak oglądam po nim gazetkę, już nie ważną, Biedronki.Lae jakoś nie żałowałam, bo tam kupiłam sobie Kellogsy ;D A teraz, gdy mi się już prawie skończyły… Może bym kupiła? Albo w końcu spróbuję tych polecanych mi przez ciebie i wymienionych wyżej Zwijakow?Bo tak, przyznaje się bez bicia, że jeszcze ich nie jadłam. Albo Corn Flkaes… Nie, ja chyba wolę takie slodsze :)

    1. Ooo Kellogs’ów to już dawno nie jadłam.. Pamiętam w dzieciństwie jak tato przywoził z wyjazdów.. to było coś! Wtedy w sklepach były tylko Jaśki, i płatki Nestle, to była takie miła odskocznia, chociaz Jaśki te oryginalne chętnie nawet dzisiaj bym kupiła, przypomniała sobie jak to było.

      1. Kellog’s to dla mnie pusty zbiór skojarzeń, jeśli chodzi o płatki. Na myśl przychodzą tylko śniadaniowe Pop Tarts, skądinąd bardzo dobre.

  2. Takich płatków to w ogóle nie jem. Też myślałam kiedyś o zrobieniu jednej recenzji takiego produktu, bo w USA miałam okazję spróbować płatków Reese’s, ale uznałam, że nie ma sensu recenzować czegoś, czego nie jem, bo… dla zjadacza słodkich płatków może by i smakowały.

    1. Widziałam ich recenzję na Youtube. Robiła ją miłośniczka Reese’s, która wszystkim produktom tej marki przyznawała maksimum punktów, ale dla mnie… no, te płatki nie mogą być dobre :P

      1. Były słodko-pseudo-czekoladowe z nutą chrupek orzechowych (takie kulki śmieszne, z serii tych serowych itp.) z tłustą powłoczką (to chyba miało być masło orzechowe) po której posmak zostawał na pół dnia. :) Polecam. :)

        …i mówię to ja, której wszystkie produkty Reese’s (oprócz Reese’s pieces) smakowały dotychczas.

  3. Tak z ciekawości, na ile sycą cię takie płatki? Bo ja byłabym głodna już po godzinie :P Dla mnie śniadanie = owsianka :D
    A i prawilnie przypominam o zerknięciu na Ritter Sporty w Almie :]

    1. Ja z kolei jestem głodna od razu po owsiance :P Jem psychiką, nie głodem, więc kolejny posiłek przypada 2-3 godziny po.

      W Almie byłam wczoraj, pustek nie ma. Wszystkie Rittery na miejscu, jak Pan Bóg przykazał :P

        1. Akurat byłam w tej Almie, w której nigdy nie widziałam Karamel Nuss, ale mogę zadzwonić do drugiej i zapytać, jeśli chcesz.

  4. Apropo płatków to ja moim płatkożercom kupuję najczęściej bezglutenowe Cornflakes, czasami te z Nestle Nesquick, cheerios (ja lubię), teraz jak są to też bezglutenowe Cornflakes Gold, a córce tylko Orgran bo wszystkie inne bezglutenowe sa po prostu… niesmaczne delikatnie mówiąc, więc jak nie je cornflaksów (które od małego uwielbia, dopiero ostatnio nauczyła się jeść słodkie płatki) to jak raz w miesiącu robię jej zapasy bezglutenowych produktów to wtedy jej 2-3opakowania zawsze biorę :)

    1. Wszystkie Corn Flakes od Nestle są już bezglutenowe ;) Słodkie pewnie też niedługo pozbawią glutenu, bo to jakaś grubsza firmowa akcja.

    1. Nie lubię Chocapików ze względu na kształt (i zawsze wydawało mi się, że smak, ale teraz nie wiem).

  5. Awwww…. :3 I znowu dziękuję :) Bo zastanawiałam się ostatnio kiedy je dodasz ^^ I wiesz co? Teraz żałuję, że ich nie kupiłam tylko te cynamonowe :) Ale bardzo cieszy mnie to, że Ci posmakowały ^^ Ja niestety mam problem z tym, że testuję wszystkie płatki… =.= nie ma na rynku takich, które nie jadłam… najgorzej jest jak te no-name jak z biedronki teraz zmieniają opakowanie, a ja kupuję je po raz setny :D Więc jakbym nie miała płatków aka to byłby cud :) Kiedyś recepcja do mnie dzwoniła, czy je mam bo ponoć, mam zapasy :D Wstyd, ale płatki i wafle ryżowe to ostatnia rzecz poza słodyczami, których mogłoby u mnie zabraknąć z przetworzonych rzeczy :) Mam uchowane pod łóżkiem kg kasz i płatków, otrąb, ale to nie to samo :) Lubię jak uchylasz rąbki tajemnicy o sobie we wstępach, chociażby z tymi śniadaniami, bo już kiedyś mi o tym pisałaś, ale mnie trzeba wałkować czasami i po kilka razy :D Do dziś się zastanawiam, czy dobrze pamiętam ( bo wtedy śledziłam twojego bloga, ale nic nie komentowałam), że lubicie z Ruby włączyć muzykę i tańczyć do utraty sił razem :) Ale to nie było we wstępie, ale coś w stylu tych notek: fakty o mnie czy cuś… Jak coś pomieszłam czy domyśliłam, wybacz :* :) Ale komiksy były przednie :D Ostatni chyba z Figbarów pamiętam :)

    Co do samego jeszcze postów… Oby więcej takich przełomów, nie ja nic nie sugeruje :) Ale nie pogardziłabym wcale recenzją dobrych, kochanych Corn Flakesów :D

    1. co do samego postu* … Wybacz, od razu dodałam komentarz i nawet błędów nie sprawdziłam :) Aj krzyczą te słowa z bólu, aż tutaj słyszę :D

      1. Nie jadłaś wszystkich na rynku, bo nie jadłaś tych! :D Rzeczywiście szkoda, że wybrałaś cynamonowe. Z drugiej strony taka fanka (:kaszle:MANIACZKA:kaszle dalej:) płatków powinna była wziąć obie. Co tam się zadziało, że wybrałaś jedne?

        O tańcu dobrze pamiętasz. Ja tańczę, a Rubi lata za skarpetami, ewentualnie biorę ją na ręce i wywijamy tango-piruety :D

        Kasze pod łóżkiem lepiej zabezpiecz puszkami. Mam niemiłe wspomnienia z robalami :(

        1. A no masz rację, kompletnie o tym tak nie pomyślałam i zadowoliłam się jednym smakiem! Osz ja nieszczęsna… chociaż wiesz co… ( burza myśli w jej głowie, kabelki nie stykają…) może jednak jadłam, bo ich już nie ma mwahahahaha :D Szczerze… to pamiętam, że poszłam do biebry po same ciastka kubusia, ale wtedy przed rozpoczęciem roku szkolnego było mnóstwo nowości ( nawet wspominałam to w jednym poście…) m.in: tutti batoniki, monte z sosem, ciastka kubuś i inne pierdoły… I już miałam takie wyrzuty, że tyle nakupowałam, że odpuściłam ten smak. Tym bardziej, że dwa lata temu z Nestle dostępne były cynamonowe i kakaowe płatki: http://www.bangla.pl/opinie/p40007/nestle-kosmostars-zbozowe-gwiazdki-o-smaku-czekoladowym może kojarzysz? I nie wiele się różniły… =.=

          A ty nie masz jakiejś linii produktów oprócz słodyczy, które musisz po prostu wszystkie przetestować? Ja miałam tak ze wszystkim prawie, ale dzięki recenzowaniu nie mam już na to czasu i odpuściłam produkty typu typowe no-name, sery, gotowe potrawy ze słoika itp. A wcześniej nałogowo wyszukiwałam :D

          O współczuję… Moi rodzice mieli podobny problem ale z molami, bo raz na wagę kupili taką starą i się wykluły z jajeczek :< Nie mogli przez rok wytępić :( A wstyd… mało powiedziane. Wszystkie mam szczelnie pozamykane kapslami… Ale mówisz, że puszkami… Mogę Cię spytać w jaki sposób nimi?

          Uff… odetchnęłam z ulgą… :D Jednak lecytyna coś mi pomaga na pamięć xDD

          1. Nie kojarzę tych płatków. Parę lat wstecz nie latałam za nowościami, więc omijało mnie dokładnie wszystko.

            Puszki w sensie takie duże, jak na ciastka. Trzymam w nich czekolady i wszystkie słodycze. A na kasze kupiłam słoiki ze szczelnymi pokrywkami. Nawet herbaty zamykam, bo tam też mi wlazły. Ostatnie ziołowe torebki wywalałam jakieś trzy dni temu, bo się przewierciły przez papierek i złożyły w środku małe białe larwy. Smacznego :/

            1. Tak to jest właśnie z produktami z tych wielkich sklepów gdzie na magazynach nie są w stanie wszystkiego dopatrzeć! Wystarczy przynieś dwa owady tego samego gatunku i rozplęga się to dziadostwo! Wygląda to na mole spożywcze, bo one właśnie przegryzają opakowania… radziłabym Ci produkty podejrzane ( z siateczkami, nitkami w środku i jakimi kolwiek oznakami ich żerowania i z nimi samymi ) przez miesiąc odizolować i wywietrzyć np. na balkonie. Po tym czasie dopiero przejrzeć co ocalało od nich :/ Szafki oczyścić, a zawartość poprzesypywać nawet do szczelnych słoiczków. Nie znoszą zapachów cytrusów, wanilii i czegoś jeszcze… jakieś przyprawy… chyba goździków, ale nie jestem pewna ( choć sama nie wiem czy będziesz mogła z tego korzystać, bo tak jak ja kochasz przyprawy korzenne xDD).
              Moich rodziców i mnie w domu rodzinnym poratowały poza tym lepy na mole z feromonami. Dziadostwo samo się do nich poprzyklejało i po pół roku, ślad po nich zaginął :)

              Życzę Ci powodzenia z pozbyciem się tego upierdliwego kłopotu, ale wiem kto jak kto, ale ty się szybko ich pozbędziesz :* :)

              http://tipy.interia.pl/artykul_3904,jak-zwalczyc-mole-spozywcze.html a to artykuł, który sama studiowałam, nie dosyć dawno temu :)

  6. A ja jeszcze nigdy nie jadłam żadnych Mlekołaków… Jak już jem słodkie płatki, a mnie też na tak owe nachodzi bardzo rzadko, to wybieram cini minis, ewentualnie chocapic i cheerioos, a na co dzień to wolę owsiankę :P

    A co do Bran flakes to kiedyś to były moje ulubione płatki, ale do jedzenia na sucho :P Czasem jedynie dodawałam do nich rodzynki i suszone jabłka i jadłam z mlekiem i wtedy zastępowały mi Nestle frutinę. Potem nie jadłam długi czas i jak spróbowałam ponownie to już okazały się dla mnie za słodkie.

    1. Nie lubię Cini Minis ani Chocapic :( Za to Mlekołaki chyba kupię wszystkie, choć nie wiem, czy do recenzji. Fajne a la Bran Flakes z jabłkiem i rodzynkami są marki własnej Carrefoura.

  7. To u nas na blogu już sporo tych płatków było a szykuje się kolejna recenzja i to też czekoladowych miśków łudząco podobnych do Twoich :D My też często po nie sięgamy na śniadanie ale częściej w towarzystwie serka wiejskiego lub jogurtu niż mleka :)
    Mamy nadzieję, że nasz komentarz się w końcu doda, bo komórka nam robi psikusa :P

  8. Ja typowo pozostaje wierna płatkom kukurydzianym bez żadnych dodatków. Jedynie ostatnio pozwoliłam sobie kupić Cini mini Oats czy jakoś tak. Dobre były, nawet za dobre, ale na śniadanie nie widzi mi się ich kupować. Tak samo z tymi płatkami, prędzej bym je wyżarła na sucho niż dodawała je do mleka.

  9. Ja w wakacje uzależniłam się od słodkich Cheeriosów i jem je z zimnym mlekiem codziennie :D Mlekołaki są mi raczej nieznane, kiedyś tam zjadłam poduszki i tyle. Muszę spróbować zawijaków, zastanawiałam się już jak o nich pisałaś, ale wtedy jeszcze nie jadłam płatków :D
    Rzadko piszesz o sobie, szkoda ;) Naprawdę zawsze na śniadanie jesz płatki?
    Dzikie kompletnie mnie nie zachęciły, były na półce bo były i tyle. Misie całkiem fajnie wyglądają, ale to tyle. Do czekoladowych płatków mam uraz, po tym jak prawie całe dzieciństwo jadłam Nesquiki :D

    1. Nie lubię wstępów-sprawozdań z dnia powszedniego, dlatego mało piszę o sobie. Mam bloga o jedzeniu, to się trzymam jedzenia. Od odstępstw są niedziele. Inaczej nie będzie :P Ale tak, codziennie jem na śniadanie płatki, nawet jeśli godzina śniadania wypada na uczelni, to biorę mleko do butelki i płatki do plastikowej miseczki.

      Na Cheeriosy też mnie czasem nachodzi ochota, ale potem sobie przypominam, że słodkie płatki Nestle są słabe, a na dobry odpowiednik trudno za pierwszym razem trafić, więc odpuszczam. Coś polecisz?

  10. Ja jadłam tylko ciasteczkowe, ale były mega. :D Smakowały identycznie jak moje ukochane Cookie Crisp. <3 To naprawdę solidna firma jeżeli chodzi o płatki. Te chętnie też bym zjadła, bo czekoladowe to zawsze też były moje ukochane.

  11. tak sie ucieszylam na recenzje płatków : D
    z mlekołaków jadłam tylko „podusie” ale skoro smaczniejsze od Nesquików to aż teraz mi sie zrobilo smutno XD

  12. Ja mam wersję cynamonową, ale jeszcze sobie czekają :D Tata kupił mi 2 paczki 500 gram CiniMinis i nie mam serca zostawić je na ”później” :D

    1. Hmm, chyba cofnę się w czasie i zamieszkam z rodzicami, żeby mi kupowali :D Niee, żartuję. Wolałabym umrzeć, niż mieszkać znów z rodziną, brr.

  13. Nie wiem czemu, ale po zobaczeniu, co będzie dziś recenzowane myślałam, że płatki zostaną objechane zuuupełnie. :D Jakieś 1 lub 2 chi, a tu efekt zaskoczenia. :D
    Mi, kiedy jest tak zimno rano /wyjątkowy ze mnie zmarzluch – mała powierzchnia grzewcza, czy coś/ na ratunek nadchodzi tylko owsianka ewentualnie omlet. :D
    Chociaż czasem, szczególnie gdy jest cieplutko – wchodzi mleko z płatkami kukurydzianymi lub żytnimi. :D Lubię taką „pluchę” na zimno, ale zdecydowanie najczęściej wolę te moje „ciepłe” opcje, bo dłużej mi energia się po nich trzyma, a ja zawsze duuużo jej potrzebuję. :D

    1. Plucha na zimno się nie robi. Plucha się robi na ciepło, najlepiej ze Zdrowego Błonnika. Konsystencja manny z paroma twardszymi kawałkami. Czysty obłęd.

      A 2 chi niedługo będzie, bo dziś jadłam wstrętny syf.

      1. Czekam około 5-10 minut i się robi. :DDD To znaczy taka przyjemna dla mnie. :D
        Zdrowy Błonnik to nigdy nie może doczekać się u mnie zjedzenia z mlekiem, bo szybko 'schodzi’ na sucho. :D

        Aż tak? :D Wohoho, no to jestem bardzo ciekawa- cóż to takiego się szykuje. :D

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.