MARS to moja ulubiona firma produkująca batony. Poza nielicznymi wyjątkami, za którymi nie przepadam (np. Bounty), po słodycze spod jego skrzydeł mogłabym sięgać każdego dnia. No, przynajmniej w sytuacji, w której nie prowadziłabym bloga i nie musiała próbować nowych słodyczy. Na wszelkie wypuszczane nowości reaguję jak kot na walerianę lub Rubi na hasło „spacerek”. Jeszcze lepiej, jeśli pójdę do sklepu po coś innego, a przy okazji sprytne oko wypatrzy amerykańską nowość. Tak właśnie było ostatnim razem. Udałam się do osiedlowego marketu po jogurty, a przeciskając się obok regału z czekoladami, mimowolnie spojrzałam w stronę batonów. Mars Xtra Choc?! Oczywiście, że biorę!
Mars Xtra Choc
Od początku przygody z blogiem, ale również od początku mojego życia, próbowałam tylko dwóch limitowanych edycji Marsa. Pierwszą był Caramel, który niezbyt się firmie udał, bo tylko właził w zęby i denerwował. Drugą był Hazelnut, podchodzący raczej pod Snickersa niż Marsa, gdyż do nugatu i karmelu dodano orzechy laskowe. Ten drugi okazał się strzałem w dziesiątkę. Był pyszny, cudowny, obłędny. Zjadłszy go w liczbie sztuk trzech lub czterech, pomyślałam, że po tak wysoko podniesionej poprzeczce trudno będzie MARSowi odnieść równie wielki sukces, ale niech próbuje. Innego wyjścia nie ma.
Marsa Xtra Choc kupiłam tylko jednego, choć nowości zawsze biorę po dwie sztuki. Z jednej strony miałam w pamięci zalegające na liście słodycze i plan szybkiego ich wykańczania, z drugiej zaś baton wydał mi się na tyle pospolity i jednolity smakowo, że nie chciałam w razie czego skazywać się na dodatkowy wieczór przeciętności. Szatą graficzną bohater nawiązuje do klasyka, choć jego wdzianko nieco ulepszono, jest ciekawsze, a na sto gramów posiada zaskakująco mało jednostek biodrowych.
Wyciągnięcie batona z opakowania, a następnie przekrojenie go, potwierdziło moje przypuszczenia, iż nowy Mars jest monotonny. Położona standardowo grubą warstwą mleczna czekolada niemal zlała się z ciemnym nugatem, na dodatek karmelu było podejrzanie mało, tak mniej więcej w proporcji 1:2 do warstwy dolnej. Baton pachniał jak typowy słodycz amerykańskiej firmy, czyli mlecznie, słodko i karmelowo, bardzo apetycznie. Smakował również typowo, bo czekolada łamała się z lekkim trzaskiem i rozpuszczała bagienkowo, zalewając kubki smakowe idealną mlecznoczekoladowością, a karmel ciągnął się i właził w zęby, niosąc kolejną falę słodyczy. Do tego dochodził nugat w zmienionej, limitowanej postaci. Miał wyraźnie mlecznoczekoladowy smak oraz gęstą konsystencję, ale jeszcze nie gumki do mazania, trochę delikatniejszą. Posiadał również coś z czekoladowych płatków do mleka.
To wręcz oburzające, co teraz wyjawię, bo miłośniczka karmelu numer jeden powinna go bronić i chcieć we wnętrzu produktu jak najwięcej. Uważam jednak, że w Marsie Xtra Choc jest on najgorszym elementem, najsłabszym ogniwem. Sprawia, że i tak słodki do granic możliwości baton jest jeszcze słodszy. Jeśli nie jesteście fanami naprawdę potężnych dawek cukru, to nie jest produkt dla was. Nie sięgajcie po niego również w przypadku awersji do oblepionych palców i ust, zalepionych zębów. Jedzenie nowego Marsa bowiem to prawdziwa brudna robota, ale dla miłośników amerykańskiej firmy cudowna i opłacalna. Sama więcej po niego nie sięgnę, bo mam zbyt dużo innych rzeczy do spróbowania, ale wszystkim osobom o nieistniejącej granicy przesłodzenia polecam.
Ocena: 6 chi
Mam go w swoich zapasach, muszę go niezwłocznie otworzyć *-*Jestem gotowa na zaslodzienie i ubrudzenie,ale dziękuję, że uprzedzasz ;D
Zrób to jeszcze dziś! A tak poza tym, jak liczne są Twe zbiory? ;>
Duuze, nawet jak ci trochę wyślę, to się nie zmniejsza :p a najgorsze jest to, że się powiększają!!! ;D najgorsze znaczy dla moich bioder, hihi
Widziałam te Twoje biodra na FB, są cudne :)
To jeszcze z wakacji, wtedy się bardziej pilnowałam ;D
Tak, jak pisałam u czoko… nie lubię Marsów to i ten nie wydaje mi się w żaden sposób atrakcyjny.
Jak możesz?
Za tego batonika podziękuję ja chyba nawet nigdy marsa nie zjadłam całego na raz,nie lubię ich za słodkie dla mnie . Wczoraj kupiłam polecaną przez Ciebie marcepana z Lidla . Olga koniecznie musisz kupić marcepana z Lubeck bo tego się nie da jeść zęby aż bolą to sam cukier brr
Uchh, przepraszam za przejścia w takim razie :(
Nauczyłam się jeść ten najlepszy marcepan to mi ten nie pasuje próbowałam już innych firm i żaden się nie umywa do tego z Lubecki niederegger . Wiesz w Rossmannie są takie serduszka marcepanowe Lubeck chyba 5-6 szt ich jest one są w czekoladzie kup sobie te dają rade nie są takie okrutnie słodkie . Bo ja wczoraj czułam tylko cukier:(
to taki baton na mega mulące docukrzenie organizmu :) ja bardzo lubiłam i często kupowałam Mars Delight, a teraz dawno go nigdzie nie spotkałam (wycofali?)
nad tym już kilka razy myślałam, ale najpierw chyba jednak kupię snickersa w ciemnej czekoladzie.. głupia byłam ostatnio w sklepie jak mi mąż kupić chciał bo były przy kasie a ja powiedziałam, że nie mam ochoty na nic słodkiego.. przecież mogłam na później wziąć! z tym, że snickers by się u mnie nie uchował, więc jak nie mam ochoty to nie kupuję, po co niepotrzebnie biodra poszerzać lepiej robić to z przyjemnością jak ma się ochotę na coś słodkiego :)
Taak, wycofali. Uwielbiałam go. To kruche, pofałdowane ciastko w środku… mmm. A co do słodyczy, naucz się kupować „na kiedyś”, to wygodne. Na zewnątrz pada albo mrozi -20 stopni, a Ty nie musisz wychodzić, bo wszystko masz. Baton, czekolada, ciastka, żelki – jak w sklepie. Tylko wszystko do barku na kluczyk, a kluczyk na łańcuszek i na szyję, żeby domowe pasożyty czekoladowe się nie dostały :D
mam w szafce w kuchni takiej wyyyysoko nad drzwiami, jak chcę coś słodkiego to muszę brać krzesło, więc często mi się odechciewa, wiesz taki system specjalny :) Ale snickersy się u mnie nie utrzymają po prostu.. tak jak rittersport pralinowy albo schoegetten nugatowy :) ewentualnie milka noisette
Tej Milki nie ma w Polsce, prawda? W sensie w stacjonarnych, zwykłych sklepach.
jak to nie ma?? Ooo zaskoczyłaś mnie! ja zawsze kupuję najczęściej w Euro sklepie. Kiedyś chyba w tesco też widziałam
jezus maria Olga ty nie jadłaś Milki Noisette?! przecież to najlepsza milka! mówisz, że niedostępna w Polsce? przysięgam Ci tu dzisiaj, że w poniedziałek idę do Euro sklepu i jak będzie to Ci kupię i od razu wyślę! Przecież to moja ukochana czekolada! Albo czekaj mam lepszy pomysł
a z kremem śmietankowym jadłaś?
Niee, też nie.
okey to sprawdzę czy sa jeszcze dostępne w naszym sklepie. Zaskoczyłaś mnie, byłam pewna, że one sa wszędzie.
Człowiek dowiaduje się czegoś nowego każdego dnia :P
Smaczny i dobry na „ciężkie” dni, ale… tylko jednorazowo. Nie zachwyca na tyle żeby ponownie trafił do sklepowego koszyka. Więc z oceną się zgadzam.
No to nic dodać, nic ująć.
Mars to zupełnie 'nie mój’ słodycz, kojarzy mi się już z takim cukrowym cukrem w cukrze, chociaż może dobrym, to nawet w większej ilości niż w Milce :P Za to Snickersa.. Ojj, Snickersa to bym sobie przypomniała :3
Mars to rzeczywiście cukier w cukrze posypany cukrem, ale jaki smaczny :)
Kolejna recenzja, która jeszcze bardziej upewniła mnie w przekonaniu, ze nie jest to baton dla mnie ;)
To dobrze, jedna rzecz do kuszenia sumienia mniej :)
Tej wersji nie jadłam, ale zwykłe marsy ostatnio bardzo polubiłam (kiedyś w zestawieniu ze snickersami wydawały mi się takie wybrakowane ;p). Z tego co piszesz ten baton byłby dla mnie za słodki, ale ten hazelnut chętnie bym zjadła (pamiętam Twoją recenzję).
A co do bounty to od czasu do czasu mnie na niego najdzie ;)
Haha, z tym wybrakowaniem miałam takie same odczucia. Przez lata go nie lubiłam, aż nagle BAM!
Już wcześniej czytałyśmy, że jest to bomba cukrowa także nie go nie kupiłyśmy do tej pory ;) W ogóle to zawsze zdecydowanie wolałyśmy Snickersy lub Bounty od Marsa ;)
Bounty dla Was dobre, bo od razu dwa batoniki. CHYBA ŻE i tak jadłyście jedną sztukę na pół, a drugą oddawałyście.
Bounty jest zbyt dobre aby drugą połówkę oddawać, także jemy we dwie AŻ obie części batonika :D
oooo to coś dla mnie bo ja nie mam granicy! ( macha ręką ) A moją opinię znasz i masz moje Błogosławieństwo xDDD
Taaak, pamiętam Twoją recenzję i że się zgadzamy :D
:* Muah :) Dla takich chwil warto jest żyć :D
Jeszcze więcej Marsa w Marsie??? Me gusta :D W odróżnieniu do Milki te batony były dla mnie zawsze za słodkie. Nie zniechęca mnie więc Twój opis. Wręcz odwrotnie! Dzięki za info o tym cudzie i pozdrawiam! :D
Jak upolujesz i spróbujesz, daj znać, czy cukier Cię nie pokonał.
Kupiłam dla mamy jakiś czas temu. Wzięłam gryza… Uhhh, naprawdę niejedzenie słodyczy zmienia smaki, a nawet dziś o wpływie cukru na mózg oglądałam filmik, ale do rzeczy : dla mnie był okrooopnie słodki, za słodki. :D
Dla mnie też za słodki, ale i tak słodki w inny sposób niż batonik Oreo od Milki. Tego to się nie da jeść.
Niestety marsy nie dla mnie – karmel, słodycz. Dla mnie jest to zbyt przesadne. Ale ważne aby innym osobom smakowało ;D
Dzięki :D
Mars jest chyba u mnie ulubionym z Marsowych słodyczy (jak to brzmi xDD)ale tyle czasu go nie jadłam.. Xtra Choc szukam i szukam tylko nigdzie go u mnie nie ma.. Karmel zbędnym i przeszkadzającym elementem? Nie wierzę, że to mówisz xD Jestem gotowa na bezkresną słodycz i zalepienie zębów :D Co tam, że niepotrzebnie powiększe zapasy, chyba kupię klasycznego na pocieszenie i dla przypomnienia.
Poczekaj chwilę, na pewno niedługo się pojawi. Ja na Hity Creme Brulee czekałam chyba dwa miesiące, bo nigdzie we Wro ich nie było.
Kochana, dostałam przed chwilą dwa kartony ( całe 8 kg!) mini Grześków, haha! Nie chcesz kilka sztuk? ?
O mniaaam, chcę :P
Jadłem w poniedziałek, to się wypowiem. Wrażenia świeże. Gdyby ktoś mi go podał bez papierka, powiedziałbym „wyrób Marsopodobny”. Dla mnie kompletny zawód. Profanacja normalnego Marsa. Rubi biegałaby bez przyjaciółek, pozbawiona nawet wstążki.
Kurczę, aż tak? I tylko za sprofanowany smak nugatu, czy jeszcze coś Cię wkurzyło?
Środek ma jedna wielka kokosowo-malionowa papka, oblana czekoladą Resee’s. Pycha, czyż nie?
Dla mnie zawsze Mars był za słodki, wolałam Snikersy-przez orzechy oczywiście:)
Ja też jestem Snickersiara :)
Dla mnie Reese’s to najlepsza marka robiąca batony, potem jest właśnie Mars. Bounty kocham, Snickersa też, ale Mars to dla mnie porażka. Lepkie, mulące i słodkie masakrycznie. Tą wersję mam, ale jeszcze nie jadłam. Jednak wątpię, aby mi posmakowało na wyżej niż 6/10.
Weź idź z tym Reese’s, fuj :P I z Bounty też.
Nie wiem o co chodzi, ale ten Mars jakoś wyjątkowo mnie kusi. Zasłodzę się na śmierć, ale pewnie w końcu go wypróbuję. Dziwne, bo klasyczne Marsy średnio lubię.
Nie mniej jednak, dziś próbowałam bodaj najpyszniejszy karmelowy krem w moim dotychczasowym życiu. Aż kwiczałam z rozkoszy.
To dlatego, że każda kobieta po cichu marzy o czarnym. Nugacie, oczywiście.
Jaki to był krem?
Jedna z warstw nadzienia w Zotter Coffee Toffee.
Mnie nie zachwycił. Jak dla mnie zbyt mulący, za słodki. Ogólnie nie przepadam za Marsami. A kocham karmel. W Marsie denerwuje mnie konsystencja tak się ciągnie i klei. :/
Karmel z Milki jest lepszy od karmelu z Marsa, aaale ja i tak kocham wszystkie jego batony. No, może oprócz Bounty’ego, ten to dopiero jest słodki i mulący!
Lubię Marsa, ale zjadam raczej na dwa razy, bo inaczej zaczynają mnie boleć zęby :)
Uuu, to mało odporna na cukier z Ciebie bestia :P