Kiedy tata wraca z zagranicznego wyjazdu, zawsze dostaję jakąś czekoladę. Z racji tego jednak, że nie kontaktujemy się zbyt często i nie spędzamy ze sobą za wiele czasu, nie zna mojego gustu i nie podejrzewa, że większość tabliczek jest dla mnie zupełną nowością i zaskoczeniem, ale niestety również średnią rozrywką. Jak zdążyłam zauważyć, w oczach taty jestem wyjątkowo dojrzałą i rozgarniętą osobą, bo jeśli daje mi coś do ubrania, zawsze jest to elegancki żakiet albo inna, również elegancka część garderoby. Jeśli kupuje biżuterię, wybiera jednolitą bransoletkę w stylu bizneswoman. Jeśli wchodzi do działu ze słodyczami, sięga po cienką czekoladę z dodatkami: raz z posypką, raz z wtopionymi owocami. Nigdy nie byłam z tego powodu smutna, nigdy też nie okazałam rozczarowania. Prawdę mówiąc, z każdego z tych podarków naprawdę się cieszę, bo to dowód pamięci o mnie, zmaterializowane „kocham cię”, „myślę o tobie”. Dlatego każdemu z nich daję szansę, nawet jeśli ostatecznie żakiet zgnije w szafie, a czekoladę oddam komuś po spróbowaniu zaledwie dwóch kostek. Zawsze jest nadzieja, że pewnego dnia coś się zmieni i dorosnę, dojrzeję, że któregoś dnia… przestanę być obecną sobą?
PREMIUM Heidelbeere
Prezentowana dziś tabliczka jest podwójnym strzałem w twarz, a jednocześnie podwójnym pocałunkiem w piekący od uderzenia policzek. Biała czekolada – strzał, jagody – pocałunek, forma owoców: wtopienie ich w czekoladę – strzał, elegancja – pocałunek. Aż wstyd, że takich emocji dostarcza podarunek od taty, który powinien być raczej podarunkiem od kochanka, z którym łączy mnie relacja rodem z We Found Love Rihhany. Albo ściślej: łączyłaby, w moim życiu nie ma bowiem tak burzliwych znajomości.
Otwierając czekoladę, nie spodziewałam się tego, co zastałam. A zastałam tabliczkę tak piękną, że aż zabrakło mi słów. Pamiętam, że spożywając Cookies’n’Creme od Hershey’s, byłam zachwycona jej dalmatyńczykowością. Heidelbeere z serii PREMIUM bije ją jednak na głowę. Jest płaska i cienka, długa, ma duże kostki (po dwie w rządku, bez żadnego logo, same paski, których i tak nie widać przez dalmatyńczykowy efekt) – już samo to sprawia, że wygląda wytwornie. Do tego dochodzi jasna, kremowa barwa, którą przełamują miliony prawie czarnych drobinek. Wszystko to posiada aromat, który w 70 procentach stanowią jagody, a w 30 doskonała biała czekolada. Jeśli przed konsumpcją miałam jakiekolwiek obawy i obiekcje, w tamtej chwili przestałam o nich pamiętać.
Czekolada w pierwszym kontakcie jest zasmucająco twarda, łamie się z trzaskiem. Kiedy jednak zaczniemy ją gryźć, wszystko się zmienia. Kostki miękną, a konsystencja sprawia wrażenie mydlano-plastelinowej (to lepsze niż kamień, ale nadal nie za dobrze). W smaku dominują jagody, które występują w postaci cieniutkich i malutkich płatków, nie zaś typowych kawałków owoców, przez co w pełni je zaakceptowałam. Są lekko kwaśne, nadają tabliczce charakteru. Czekolada ma smak białej czekolady, na co po ostatnich spotkaniach z tego typu produktami nie liczyłam, jest to jednak smak bardzo delikatny, subtelny, drugoplanowy. Całość jest słodka w stopniu idealnym, nie ma przesady w żadną stronę.
Heidelbeere z serii PREMIUM to całkiem przyzwoita czekolada dla osób, które czekoladę białą lubią. Mi jest ona jednak zupełnie obojętna. Mogłaby przestać istnieć, czego wcale nie przyjęłabym ze smutkiem. Kawałki jagód, których się obawiałam, są pyszne i lekko kwaskowe, wprowadzają nutę dziecięcej gumy do żucia, a kiedy mieszają się ze śliną, puszczają sok i biała tafla zalewa się krwawym strumieniem (bardzo ciekawy widok). Żal mi tylko tego, że produkt nie jest ani trochę bagienkowy, na dodatek nie da się nim najeść, jest mało pożywny. Może gdybym spróbowała rozpuścić rządek w filiżance gorącego mleka, byłoby inaczej… Zresztą jestem niemalże pewna, że wówczas odebrałabym ją lepiej. Nie jest to jednak moja bajka, a na eksperymenty szkoda mi czasu i sił. Pozostawię je innym.
Ocena: 3 chi ze wstążką
Mam wrażenie, że ta tabliczka by mi posmakowała. Biała czekolada, która smakuje jak biała czekolada a nie zatęchłe słodkie mydło plusuje bardzo, bardzo.
Może ta z Rossmanna jest podobna w smaku, bo wygląda tak samo.
Bard@o lubię białą czekoladę, więc dla mnie byalby dobra. Podobaja mi się też takie cienkie kosteczki, podobna czekolada jak ta jest w Rossmanie i tamta podobno jest pyszna. Teraz chciałabym spróbować i tej i tej :) ale nie mam u siebie Spar’a,bo to tam kupiłaś, tak?
Przepraszam, ale czasem opłaca się trochę poczytać. :P
jak można nie czytać wstępów Olgi? Dla mnie są one najbardziej interesujące! :)
Dziewczyny – dziękuję.
Zuza – przykro mi, znowu. Czekolada jest ze Spara.
Wiem,przeczytałam,uwierzcie,ze zawsze czytam dokładnie początek,ogolnie,teraz czytam dokładnie całe recenzje!poprostu byłam niezorientowana,bo wiem,ze jest taki sklep jak Spar,ale ne wiem,czy nie ma takiej firmy ,która to robi(jak np.Mondelez robi Oreo i Milki)i to miałam na myśli,pytając
Ale tu chodzi o sposób wejścia w posiadanie czekolady, nie o markę/sklep. Nie mogę wiedzieć, skąd ona jest, bo dostałam ją od taty. Ponieważ jednak logo na czekoladzie wygląda tak samo, jak logo sklepu, wnioskuję, iż jest produktem marki własnej SPAR.
dziewczyny nie napadajcie na Zuo, sama często wyciągam błędne wnioski i potem się poniżam :D Każdemu mogło się zdarzyć, a nie wierzę by nie przeczytała bo wstępy wymiatają :D- Tatuś przekochany :3
dalmatyńczykowość :D You make my day :D A czekoladę też bym chciała spróbować <3
Poluj na tę z Rossmanna, to prawdopodobnie taka sama :)
<3 <3 <3
Coś czuję, że mi by posmakowała. Uwielbiam jagody, a białą czekoladę też lubię, jeśli właśnie jak takowa (a nie tania podróba) smakuje.
Ostatnio rzadko na białą o smaku białej trafiałam, więc się cieszę ;)
Aż dziw, że nigdy w sparze nie widziałam tej tabliczki, bo bywam tam bardzo często. Połączenie jak dla mnie bardzo dobre, ale rownież ubolewam na brakiem „bagienkowości” :)
Kochany tato. Rzeczywiście prezenty kupuje Ci dość dojrzałe. Mój niestety o mnie nie pamięta :*
A mieszkacie razem czy też masz „rodzinę po przejściach”? :D
Olga po pierwsze i najważniejsze: NIE ZMIENIAJ SIĘ NIGDY, Jesteś wspaniałą osobą! :)
Apropo czekolady.. to tak jak pisałaś również taki elegancki prezent, nie żeby zaspokoić głód słodyczowy tylko zjeść coś z wyższej półki :) Wygląda na taką wiesz.. bardzo wytworną, elegancką itd.
Co się zaś tyczy białej czekolady.. dla mnie też mogłaby przestać istnieć, mimo, iż na ciemną mam uczulenie, to wolę zjeść 1 dobrą raz na jakiś czas niż codziennie białą fuj!
Dziękuję ;* Jak biała jest słodka i naprawdę biała, to ją chętnie zjem, tak… raz do roku? I to dosłownie. Zdecydowanie częściej mam ochotę na ciemną (współczuję uczulenia!), a na mleczną cały czas.
Mój tata boi mi się cokolwiek kupić, z wyjazdów raczej nic mi nie przywozi i trochę mu się nie dziwię, bo ja bardzo wydziwiam (choć jak ostatnio przywiózł mi wszystkie jakie znalazł smaki Ritterów z Berlina, to nie mówiłam mu, że większość z nich można kupić w Polsce :D On nie zna polskiego świata czekolad, bo jak jest na zakupach to wybiera zwykle ciemne i w inne się nie wgłębia).
A ta czekolada całkiem mi się podoba – ciężko mi sobie wyobrazić jej smak, ale wizualnie wygląda smacznie, choć bardziej mi przypomina czekoladę o smaku straciatella…
Ja bym nie pogardziła worem Ritterów, nieważne jak trudno/łatwo dostępnych w Polsce :P
Ja też nie pogardziłam, a wręcz się ucieszyłam :) Ale już nic nie wymyślam jak tata gdzieś jedzie, bo nie chcę robić mu kłopotu – tylko się naszuka, a i tak nie ma czasu i zazwyczaj kupi to, co i w Polsce jest dostępne :D
Zaproponuj mu, żeby zawsze jechał dzień wcześniej, wtedy znajdzie czas na szukanie. Hahaha :D
Ta czekolada wygląda tak nieczekoladowo. (pomijając fakt, że większość białej czekolady nie uzna za czekoladę). Dodatek jagódek jeszcze bardziej mnie ciekawi. :D No ale dla mnie – spróbowanie kostki na zaspokojenie ochoty poznania czegoś nowego – i tyle. :D
Hmm, po całej recenzji myślałam jednak, że ocenisz ją nieco wyżej. :D Niespodziewajka. :D
Niespodziewajka, rzeczywiście :P Była fajna, aaale nie moje klimaty i więcej nie chciałabym jej dostać.
Kochany tata :D Nasz osobisty choć przebywał z nami swego czasu dość często to i tak jak wysłałyśmy go na zakupy spożywcze i napisałyśmy mu na kartce, że ma kupić warzywne mrożonki to nam przywiózł takie podsmażane na patelnie, bo myślał, że są lepsze xD xD
W Rossmanie jest też biała tabliczka z jagodami http://www.ros.net.pl/GalleryImages/product_photos/1280_720/9106_57305_1280_720.png kostki ma dosyć podobne, nie? :P W każdym bądź razie jadłyśmy ją dość dawno i wtedy nam smakowała. Chyba czas do niej wrócić :)
Tak, tak. Wydaje mi się, że to taka sama.
Czytając wstęp bardzo się rozczuliłam, sama wiesz jakie mam relacje z tatą i wszelkie opisy takich nazwę je po swojemu: ,,córkowo-tatowych” zawsze wywołują u mnie silniejsze emocje.
Biała czekolada? Pewnie wyobrażasz sobie moją reakcję. Jeszcze taka piękna to dodatkowo przyspiesza bicie mego serca. Tylko właśnie jakoś tak przeczuwałam, że ona będzie po prostu… dobra. Wiesz co mam na myśli? Taki dobry produkt, który zjesz, cieszysz się, ale jutro o nim nie pamiętasz. Niemniej i tak uważam, że warto nawet dla tej drobnej chwili przyjemności spróbować. :-)
Ty byś pamiętała, bo ta czekolada jest naprawdę dobra, tylko trzeba być miłośnikiem białej, żeby chcieć się nią opchać.
Hm. Intrygujący opis doznań, związanych z degustacją czekolady. Aż już miałem sobie ten tekst odpuścić, gdyż nie przepadam za białą czekoladą… a tu proszę, wersety jak z powieści E.L. James :)
No wiesz co… za to porównanie powinnam się na Ciebie obrazić. W życiu nie czytałam gorszych książek niż grey’owa seria (przetrwałam przez jedną i parę kartek drugiej). Powtórzenie na powtórzeniu, naiwny język, fabuła wyjęta z tyłka. Jest tyle pięknych powieści z literatury erotycznej, że naprawdę wybór pani James był najgorszym możliwym, ciosem prosto w twarz i to bez pocałunku zaraz po.
Fakt. Przyznaję. Niefortunne porównanie. Niestety w tym zakresie mam straszliwe braki i to jedyna pozycja jaka przyszła mi do głowy. Proszę o wybaczenie i postrama się nadrobić zaległości :D
Przyjęte i zapomniane, skoro tak ładnie prosisz o wybaczenie :D A jak chcesz pobuszować po erotycznej literaturze kobiecej, to nie tykaj współczesnej szmiry, tylko wróć do źródeł, do pani Anais Nin.
Białą czekoladę uwielbiam, ale dziś jadłam tak obrzydliwą, że nie chce mi się nawet na nie patrzeć.
A jednak, popatrzyłam, muszę przyznać, że wygląda uroczo, mocno zachęcająco, gorzej jest gdy dochodzi do mnie, iż piegami są jagody.
Czytając wstęp aż przykro się robi, ktoś kto powinien być nam najbliższy kompletnie nas nie zna, jednak grunt to się nie denerwować i okazać wdzięczność. Pewne rzeczy trzeba zaakceptować, no nie? :D
Relacje międzyludzkie są skomplikowane, moje życie mnie tego nauczyło. Nie ma żadnych reguł, do których można by się stosować. A czekoladę białą jaką jadłaś, że taka ohydna?
Niedługo zobaczysz, z M&S..
Wróciłam:) tą czekoladę chętnie bym zjadła bo bardzo lubię białe czekolady .
W pierwszej chwili przeczytałam „białe jagody” i zaczęłam się zastanawiać, o co chodzi :P
Miałam nie pisać nic o wstępie bo mi się tak jakoś smutno zrobiło,ale napiszę,ze dobrze,że chociaż Ci coś daje:) . Bo niestety znam przykłady dzieci zostawionych przez tatusiów w pierwszym półroczu ich życia i zapomnieniu o nich:( . Buziaki ślę:)
Ech… Takim tatusiom, co uciekają w świat, powinno się przyszyć prezerwatywę na stałe albo włożyć korek w dziurkę, coby więcej się nie kompromitowali.
Tata podstępnie próbuje cię zmienić eleganckimi słodyczami? Nie daj się miłośniczko Milki, prawdziwa miłość musi zwyciężyć :D
A bardzo podobną (przynajmniej z założenia) czekoladą z Rossmana zajadałam się kiedyś do tego stopnia, że zbrzydła mi na amen. Podobny los spotkał Milkę malinową :P (wiem co myślisz, brr xd)
Niee, malinowa, świętokradztwo! A z Rossmanna jakie jadłaś? Tylko białą, czy jakieś jeszcze?
Tylko białą, chciałam spróbować też innych, ale słyszałam że są raczej słabe :/ (tak, blog Basi xD)
Blogosfera wpływ wywiera :D
I mi kojarzy się z wersją dostępną w Rossmannie. Jeśli smakuje podobnie – to nie jest źle.
Nie mam porównania, ale tak przypuszczam.
Znów, przez las cukru, jedzie konno łyżka dziegciu. Jednak taka kolej, krętych ścieżek życia. Tak jak kangur nie zrobi kroku w tył, tak i człowiek czasu nie cofnie. Czekolada – a jest to biała, lubiana – chowa się w cieniu analizy. Szkoda. Mimo, że połączenie wygląda interesująco. W „grubasie” wyszłoby to chyba gorzej. Nie widzę zatopionych, całych, kulek w białej bryle. Mało ważne. Teraz to tworzenie nieistniejącego ;)
Swoją drogą, jakieś dwa dni temu, widziałem listę firm, które do swoich produktów wykorzystują GMO. H. tam była. Może dlatego dalmatyńczyk był tak smaczny? Corn Flakes też były wymienione :D
Kangur nie zrobi kroku w tył? Aż zgooglowałam, ale nic nie widzę, a muszę iść się kąpać i nie mam czasu szukać. Tak Ci się palnęło, czy to jakaś przyrodnicza ciekawostka, którą powinnam znać? :D
Wolałabym wersję w grubasie, w którym byłby jagodowy krem z całymi kulkami jagód. Co Ty na to? :)
Kangur to jedyny torbacz, który skacze w celu przemieszczania się , nie umie poruszać się do tyłu, potrafi natomiast pływać.
żr: https://nawlasneoczy.wordpress.com/2014/01/09/wielkie-zoo/
Emu i kangury nie potrafią chodzić do tyłu, dlatego znajdują się w herbie Australii. Symbolizują naród idący do przodu.
żr: http://www.australove.com/25-ciekawostek-o-australii/
Tak na szybko. Mam nadzieję, że wystarczy ;)
Krem? To już by była jagoda z dodatkiem białej czekolady ;)
Łołoło, ale dużo nowego. Nigdy nie słyszałam w takim kontekście ani o emu, ani o kangurze. Dzięki! ;*
Niby wygląda fajnie, niby bym ją chciała…ale chyba tylko dostać :P
Może dostaniesz, niedługo święta ;)
no.. zazwyczaj osoby, które rzadziej z nami przebywają mniej nas znają.. ale.. czekoladą chyb trafił :D wygląda świetnie ;)
Po czym wnioskujesz, że trafił? ;>