Nature’s Bakery, Fig Bar Gluten Free Blueberry

Diety są głupie. Diety to same wyrzeczenia. Nigdy nie byłem na diecie. Nadal nie jestem na diecie. Jeśli kiedykolwiek miałeś do czynienia z człowiekiem, który coś takiego powiedział, to albo byłeś jedną z ostatnich osób, które spotkał z swoim życiu, albo rozmawiałeś z zombie. Z medycznego punktu widzenia bowiem bez jedzenia i picia da się przeżyć mniej więcej trzy dni – wiadomo, wszystko zależy od organizmu – a sama dieta to nic innego, jak sposób odżywiania się. W efekcie, czy nawet najbardziej zagorzałemu przeciwnikowi „diet” się podoba, czy nie, i tak na jakiejś diecie jest. Niekontrolowanej, śmieciowej, polskiej… nieważne, zawsze na jakiejś. Gdyby doprecyzował, że nigdy nie był na diecie odchudzającej czy zdrowotnej, jego wypowiedź miałaby sens, a tak… cóż.

Nie tak dawno zostawiłam na zaprzyjaźnionym blogu komentarz, w którym wyraziłam smutek, iż „niestety jestem miłośnikiem makaronów i rzeczy z mąki”. W ramach odpowiedzi dostałam bardzo mądre wyjaśnienie, że zamiast narzekać powinnam się cieszyć, że mam wybór. Mogę jeść makaron i inne rzeczy z mąki, nie ryzykując zapaścią. Mogę jeść orzechy, nie obawiając się, że wyląduję w dolnym skrzydle szpitala. Mogę kupić produkt bez czytania składu, bo wiem, że żaden jego składnik nie pośle mnie na OIOM. Czytając ów komentarz, pomyślałam o wszystkich ludziach, którzy taki problem mają. Nie mogą jeść cukru, masła orzechowego, bułek pszennych, ciastek, pizzy i tysiąca innych rzeczy, które są tak dobre, zwyczajne, wręcz oczywiste. Ja także z racji choroby żołądka od roku uczę się żyć z ograniczeniami, ale cały czas głęboko wierzę, że to stan przejściowy, w końcu choroba a alergia czy nietolerancja to zupełnie inne rzeczy. Dlatego cieszę się, że mam wybór. I że po dzisiejszego Fig Bara sięgać mogę, a nie muszę, bo po normalnym czułabym się jak fakir-amator na łożu z gwoździ.

Natures Bakery, Fig Bar Gluten Free Blueberry (4)

Fig Bar Gluten Free Blueberry

Pierwsze trzy Fig Bary, które jadłam, pochodziły z Polski, więc obejmowały dostępne u nas smaki: jagodę, figę i malinę. Z jednej strony była to miłość od pierwszego wejrzenia ugryzienia, z drugiej zaś początek epizodu powątpiewania we własne kubki smakowe, które nie odróżniały jagody od maliny, maliny od figi i tak dalej. Wszystko smakowało tak samo, na szczęście równie pyszne. Otrzymując od Nature’s Bakery paczkę z nową serią Gluten Free, obawiałam się, że tym razem będzie podobnie. Zakocham się, ale nie będę potrafiła napisać niczego wyjątkowego o poszczególnych smakach, wyróżnić żadnych znamiennych cech. Z tego powodu najpierw sięgnęłam do wariant Pomegranate – nowy i niespotykany w klasycznej serii – a potem, nabrawszy odwagi, wskoczyłam do znanego już jeziora małych owoców.

Natures Bakery, Fig Bar Gluten Free Blueberry (5)

Na pierwszy ruszt poszedł Fig Bar Blueberry, który zdobywa absolutne pierwsze miejsce wśród wariantów Gluten Free, jeśli chodzi o szatę graficzną. Jego kolor jest tak głęboki i piękny (jak niebo tuż przed burzą), że aż wkleiłam sobie jedno z opakowań do pamiętnika (to już czwarte potraktowane w ten sposób opakowanie; pierwszy był wariant Apple Cinnamonn, potem Peach Apricot, a przedostatni Pumpkin Spice). Równie zniewalający jest zapach, który wydobywa się z wnętrza od razu po rozerwaniu folii. Jest to esencja świeżych jagód, absolutnie nie do pomylenia z innymi owocami (całe szczęście!).

Natures Bakery, Fig Bar Gluten Free Blueberry (6)

Ponieważ wyciągnęłam naukę z degustacji Pomegranate, oba ciastka od razu wstawiłam do mikrofalówki. No dobra, może wyciągnęłam tylko połowę nauki, bo podgrzewanie znowu nastawiłam na 20 sekund, więc tradycyjnie sparzyłam sobie palce (mało tego, kolejne spożywane Fig Bary Gluten Free też nastawiałam na 20). Po tym czasie produkt pachniał jeszcze piękniej, wpadając przez nozdrza głęboko do płuc i serca, a następnie okręcając się wokół. Warstwa chlebka urosła bądź spuchła, stała się delikatna, doskonale imitowała ciasto z blachy. Dżemor zmiękł, smakował jak świeżo wyciskany sok z jagód lub herbata z konfiturą z tychże owoców, ponadto jego kwaśność była wyraźnie niższa niż w wariancie Pomegranate, równoważyła się ze słodyczą. Mając na uwadze harmonijny całokształt i jakość bezglutenowego chlebka, który prawdopodobnie jest ciastkiem mojego życia, a także najpiękniejszy kolor opakowania, Fig Barowi Blueberry wystawiam 6 chi z przytupem kopyta różowego unicorna.

skalachi_6Ocena: 6 chi


Skład i wartości odżywcze:

Natures Bakery, Fig Bar Gluten Free Blueberry (2)

47 myśli na temat “Nature’s Bakery, Fig Bar Gluten Free Blueberry

  1. No właśnie, ja też zawsze się śmieje że słowa,, dieta,, bo to przecież każdy ma,, dietę,,. To ogólne odżywianie, od nas zależy, jak o to dbamy :) I rzeczywiście, w życiu codziennym nie doceniamy tego, że możemy jeść wszystko, a inni np. Nie mogą.
    Co do Figbara -widze, że kolejny pyszny. A to podgrzanie to mistrzostwo świata, jak już będę miała Figbary w swoich lapkach(czyli raczej dzisiaj) to na pewno któregoś podgrzeje!! :D

  2. Pisałam Ci już, że wszystko co zawiera w nazwie gluten free przyciąga mnie tajemną siłą, choć glutenu ograniczać nie muszę (i naprawdę doceniam to, że mogę jeść wszystko bez ryzyka anafilaksji i skrętu kiszek, choć wiem, że ze względu na wątrobę muszę uważać z niektórymi rzeczami, ale ich zjedzenie póki co nie kończy się wizytą na oddziale ratunkowym. Choć nie wiem co by było jak bym przesadziła z ilością…), choć czuję wewnętrznie, że mi szkodzi, o czym też już kiedyś Ci chyba pisałam; )
    Tak więc czuję, że ten fig bar stałby się jednym z moich ulubionych prozdrowotnych ciastek, a opakowanie mi także bardzo się podoba ;)

  3. Rzeczywiście tak pomyślałam, że jak dobrze, że mogę jeść tyle rzeczy, nie patrząc na zdrowotne ograniczenia…
    Widzę, że ten brzmi dość smakowicie, ale moje stanowisko się nie zmienia. ;)

  4. Jak Ci wiadomo byłam u mojego taty i teściów a ,że teściowa kocha gotować i piec to w ciągu tych kilku dni upiekła 5 ciast i jeden wielki tort bezowy,pierogi,uszka i pełno mięsa i jak tu być na diecie?:( . Zdychałam co wieczór miałam problemy z brzuszkiem:( . Oni mieszkają na wsi gdzie nie uświadczysz mleka sojowego,chleba bez glutenu i co ja biedna miałam jeść? . Na Boże Narodzenie zabieram ze sobą i mleko i chleb:) . Co do Fig Bara oj zjadła bym chętnie:) mój synek lubi je bardzo oczywiście te wersje dostępne u nas:0

    1. A ja wczoraj i dziś zjadłam krokiety, bo już tak za mną chodziły, że nie mogłam się opanować. Myślałam, że może nie dotknie mnie to tak bardzo, skoro ponad rok jadę na lekach, no i ostatnio było raczej dobrze. Nic z tego. Umieram z bólu :(

  5. Jak ja się cieszę, że mogę jeść wszystko! Oby już zawsze…

    Pomimo to, i tak urzeka mnie skład tych bezglutenowych FigBarów. A jeszcze bardziej urzeka mnie Twoja ocena :D. Super! Nie ma to jak wyrób smakujący prawdziwymi jagodami :)

  6. podgrzany fig bar mmm niby taki prosty patent a nikt inny na to nie wpadł (przy jedzeniu fig barów akurat) tylko Ty. Jesteś wielka! od razu inny smak! :)

    apropo diet.. odkąd mieszkam na swoim to mogę jeść co chcę i nie przeszkadza mi, że gotuję czasami 3 obiady (każdy co innego) ważne, że wszyscy są zadowoleni, a jak jadę do teściowej albo idziemy na jakąś imprezę to zawsze biorę ze sobą wałówę (na imprezy tylko dla córy, ale do teściowej dla siebie i młodszej córy też bo gotuje tak ciężko i tłusto, że tylko męża skazuję na to – wszak to jego Matula :P)

    1. Ktoś mi podpowiedział, by podgrzać Fig Bara. Patent genialny, ale nie mój, nie mogę sobie przypisywać zasług. Ja go tylko rozpropagowałam.

      Haaa, ale super! Myślę, że jesteśmy podobnymi osobami :D Albo może to kwestia czasów, że ludzie mniej się krępują działać w zgodzie z samym sobą. Jakiś czas temu rozmawiałam z mamą o wyjściu do kawiarni jej i koleżanki. Podczas picia kawy koleżanka wyciągnęła z torby sałatkę albo kanapki i zaczęła jeść. Czekałam na dalszy ciąg, ale to było wszystko. „No i co?” – zapytałam. „No jak to co?! Wyciągnęła w kawiarni własne kanapki!!!”.

      1. ;) powiem szczerze, że czytając jakieś Twoje osobiste komentarze/odczucia w notkach albo wśród komentarzy na różnych blogach, też często odnoszę takie wrażenie albo myślę sobie, kurcze to tak jak ja, albo: chciałam to napisać, ale widzę, że Olga już to zrobiła to napiszę coś innego ;)

        1. To bardzo fajne. Lubię internet między innymi za to, że można przypadkiem znaleźć bratnią duszę, której nie miałoby się szansy znaleźć w rzeczywistości, bo któż by pomyślał, że połączy nas np. zabieranie własnego jedzenia gdzieś? ;)

  7. Nom, ja to muszę jedynie uważać na większe ilości laktozy, a i tak spożycie nie skończy się tragedią, tylko najwyżej długotrwałym pobytem w ubikacji.Ostatnio też pokrzywką, ale to nic groźnego (no i za bardzo lubię normalne mleko, by z niego całkowicie zrezygnować). Jak dla mnie moda na dietę bezglutenową ma jedną dużą zaletę, osoby z alergią czy nietolerancją mają większy wybór w sklepach. Szkoda tylko, że w Polsce nie mogą wybrać Fig Barów :/

    1. Sama nie wiem, czy wolałabym alergię/nietolerancję laktozy, czy jednak mój zdechły żołądek. W sumie ani to, ani to :P

  8. szkoda że ich w sklepach nie ma :( wiadomo może kiedy włączą ten smak do sprzedaży?
    W ogóle tak z innej beczki to przejdź się do kauflandu bo jest nowa limitka Mullermilch „o smaku karmelowego ciasteczka z kawałkami czekolady”. Zapowiada się ciekawie. Ja kupiłam i dzisiaj zamierzam spróbować pierwszy raz w życiu jakiegokolwiek mleka do picia w tej firmy. Jakoś nie jestem zwolenniczką takich mlek bo zawsze jak kupowałam to mi nie smakowało. Może to się zmieni :)
    Wybierasz się może w czwartek do LIDLA? TYDZIEŃ AMERYKAŃSKI W KOŃCU!

    1. Nie wiadomo, niestety :( Też ubolewam.

      Byłam w Kauflandzie, jak tylko doszła mnie wieść o tym Mullermilchu. „Niestety, my mamy nowości najpóźniej”. Jak tłumaczyłam babce, że wręcz przeciwnie, że u nich zawsze nowości są najszybciej, to ona „Nieee, nie u nas”. I gadaj tu z takim pracownikiem, który wie mniej od ciebie…

      Do Lidla się nie wybieram, bo nie mam po co. Co najwyżej po sałatę, jak mi się skończy :P Znowu nie kupię lodów, bo zamrażarka pełna, ALE NASTĘPNYM RAZEM już na pewno.

  9. Dieta to styl życia – grunt by do jedzenia podchodzić z głową :) Włosi uwielbiają makaron – to makaroniarze a problemów ze zdrowiem nie mają ;)

    Co do batoników to z chęcią bym spróbowała – fajny pomysł z podgrzaniem ;)

    1. Co do diety, zawsze się zastanawiam, jak to jest żyć w jakimś mało rozwiniętym cywilizacyjnie plemieniu i chorować na wrzody, marskość wątroby albo takie rzeczy. Chociaż może oni z racji nieprzetworzonego żarcia nie chorują…

  10. Mogłabym tu przekleić komentarz spod poprzedniego Fig Bara, czyli mniej więcej 'wrrr dajcie mi tego spróbować’..
    Zamiast tego napiszę, że każdego dnia dziękuję stwórcy za mój mocny żołądek. Praktycznie codziennie zjem coś takiego (np. kombinację różnych rzeczy) co u niektórych zapewne skończyłoby się marnie.. Na mnie nic nie działa xD I za to jestem wdzięczna <3

    1. Chcę odzyskać mój zdrowy żołądek ;( Dopiero jak coś nie gra, zaczynasz rozumieć, jakie szczęście mają inni (i sam miałeś wcześniej).

  11. Ostatnio jakoś nawet mam ochotę na jagody. Nawet bardziej niż maliny, które to zwykle wygrywały u mnie w kategorii owoce leśne. Samych w sobie nie lubię, ale produkty z ich dodatkiem już tak więc chętnie bym zjadła. Taki kapeć z dżemem zawsze na tak. :D

  12. Teraz ja mogę napisać, że serducho zabiło mi mocniej :D Bardzo dziękuję! Po prostu :)
    A batonik wpisuję na moja listę „must have” :D

  13. Na samą myśl o cieplutkim batonie (i to jeszcze z jagodami) w naszych rękach aż nam się oczy świecą! :D Czujemy ten smak, czujemy ten zapach i w ogóle chcemy go zjeść :D Chyba nie musimy pisać, że mamy głęboką nadzieję na to, że te nowe wersje pojawią się na Polskim rynku jak najszybciej :P

  14. no nareszcie! Ktoś w końcu kto dobrze rozumie pojęcie diety! Bo każdy na niej jest. Zawsze jak ktoś mnie o to pyta, to odpowiadam bez zastanowienia ( ale nic nie tłumacząc ): Ja całe życie jestem na diecie :D U nas w liceum gały biologiczka stawiała, jak ktoś mówił, że dieta to na odchudzanie xDD

    Współczuję Ci takich problemów i, że musisz faszerować się lekami :< Życzę Ci z szczerego serca byś z tego wyszła :) Zdrówka ^^

    FigBary i to podgrzewanie… wymiatasz :D

    1. Już się nie mogę doczekać tego zdrowego żołądka, przez rok będę nadrabiała wszystko, czego nie mogłam jeść! Gorzej, że lekarka mi powiedziała, że to jest choroba, z której nie wychodzi się nigdy, tylko trzeba nauczyć się z nią żyć. Fajnie, że zachorowałam w wieku dwudziestu lat z hakiem, świetlana przyszłość mnie czeka…

      1. ech… mam nadzieje, że lekarka się myli. Mój kierownik akademika myślał, że miał nowotwór, a jak zaczął się odrzywiać według diety Św.Hildegardy lekarz zdurniał i powiedział, że nie wie co się zadziało :) Ja nie wierzę lekarzom naprawdę ^^ Oni sami nie wiedzą co ludziom dolega. Moja mama po 35 roku życia dostała światłowstrętu i z roku na rok jest coraz gorzej. Była u multum specjlaistów, rezonans miała… na nic, każdy odsyła ją do następnego. Albo ręce rozkładają- brak słów na medycyne w polsce.

  15. Nigdy nie lubiłem jagodzianek. Dziadek zajadał się nimi, pochłaniając przy okazji wiadro mleka, a ja siedziałem obok z drożdżówką. W sklepach zawsze wnerwiały mnie latające oscy, które za cel obrały sobie filetowe nadzienie. Chcąc wziąć pączka, byłem narażony na pogryzienie. Chore.

    Do dziś nie lubię jagodzianek. Przynajmniej tak myślę. Ale ilekroć widzę je na półkach, czuje pewien rodzaj odepchnięcia. Co ciekawe same jagody/ borówki już jem chętnie ;)

    Myślę, że Fig Barowi bym zaufał. Mogąc pochłaniać pszenicę, z pewnością sięgnąłbym najpierw po standard, a dopiero potem o wersję „urozmaiconą”.

    P.S. kiedyś, przez trzy (może cztery) tygodnie, żywiłem się zgodnie z grupą krwi. Chciałem wypróbować ten model żywienia. Powiem jedno: selekcja składników to przekichana sprawa :/

    1. A ja wręcz przeciwnie, kocham jagodzianki! Kojarzą mi się z wyjazdami nad morze do Trzęsacza (wcześniej Pobierowa) i babcią, która już nie żyje. Kupowało się je na plaży od krzyczących i spieczonych na raka panów, oczywiście wraz z osami w gratisie. Słodycz, lukier na całej buzi, klejące place, błogi uśmiech, szum fal, beztroska, zabawa – to wszystko, z czym mi się kojarzą.

      Tata mojego przyjaciela długo był na diecie zgodnej z grupą krwi, ale to raczej ze względu na hobby, a nie na rezultaty. To był mistrz rozmawiania o dietach wszelakich :D

  16. Też współczuje osobom które mają nietolerancje. Sama jakieś dwa lata temu miałam nadwrażliwość na gluten i tabletki musiałam zażywać + nie jeść glutenu.

    Mnie zawsze te fig bary niemiłosiernie kuszą (a te gluten free to już w ogóle sztorc). Chociaż w ostatecznym rozrachunku okazują sie za słodkie :)

    1. I przeszła ta nadwrażliwość? Skąd się w ogóle wzięła?

      Gluten Free nie są za słodkie, są i d e a l n e.

    1. Wiedziałam, że będziesz wrzucać najpierw te, których nie ma u mnie :P Ale spoko, malinę publikuję dzień po Tobie, to sobie porównamy.

  17. no niestety.. często ludzie borykają się z wieloma problemami.. :( A to cukrzyca, a to refluks i inne :(
    A batonów to ja nie jadłam, jakoś za kupnymi nie przepadam. ;)

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.