Po otrzymaniu informacji, że w Piotrze i Pawle można znaleźć nowe desery Ehrmanna, podjęłam życiową decyzję, że zamiast z uczelni wracać prosto do domu, udam się na drugi koniec miasta i zapoluję.
Jak zaplanowałam, tak też uczyniłam. Kiedy jednak dotarłam na miejsce, okazało się, że mniejsze desery – o których przeczytacie już niedługo – owszem, są, ale większy został już tylko jeden, na dodatek trzeba po niego sięgnąć tak wysoko i głęboko, iż grozi to zwiędnięciem ręki. I to wcale nie są żarty. Kobieta licząca średnią europejską liczbę centymetrów nie jest w stanie złapać kubka dalszego niż pierwszy przy brzegu.
Nie wiem, kto projektował wrocławskiego Piotra i Pawła w Sky Tower, ale lodówki i chłodziarki kupował chyba na wymiar ludzi o wzroście dwa metry plus. Tak czy owak, deser i tak był tylko jeden (albo reszta stała z tyłu, czego ja przez wrednego pana projektanta nie widziałam, grrr), więc po drugi musiałam wrócić tydzień później. Trzeciej przejażdżki w najbliższym czasie, o ile w ogóle, nie planuję.
Grand Dessert Choc Noir
Już zwykła Dessella Premium – która, przypominam, jest Grand Dessertem produkowanym dla Biedronki – smakuje dla mnie tak głęboko czekoladowo, że niemal wytrawnie. Widząc, że poza nią Ehrmann ma w ofercie także wersję Choc Noir, zaczęłam się zastanawiać, jak gorzki i wymagający musi to być deser. Czy wykrzywi mnie ze zgryzoty? Czy podołam? Czy przeżyję? Pytaniom nie było końca. Dodatkowo, gdy dotarłam do sklepu, zobaczyłam, że górna warstwa jest bitą śmietanką w kolorze białym, a więc tradycyjnym. Czy to znak, że ma łagodzić szatański spód?
Zapach deseru to pyszna i głęboka czekolada, zupełnie jak w przywołanej już podwójnej Desselli Premium. W zapachu tym nie czuć jednak śmietanki, która położona została starannie i równomiernie, tworząc apetyczne mini-rozetki. W smaku jak zwykle zdradza ona lekką cierpkość i mdłość, ponadto posiada posmak zła, w czym jest podobna do bitej śmietany ze spray’u. W konsystencji jest gęsta i tłustawa, ale mimo tego napowietrzona i lekka. Ani tragiczna, ani rewelacyjna. Schowana pod nią część główna posiada ciemny, prawie czarny kolor. Jest tak gęsta i zwarta, że można odwrócić kubek do góry dołem, a i tak nie wypadnie (dlaczego zawsze to robię?!). Do tego dochodzi wyraźna i duża proszkowość oraz odpowiadający zapachowi głęboko czekoladowy smak. Na początku sądziłam, że nie różni się od Desselli, ale z biegiem konsumpcji odnalazłam delikatne różnice: dzisiejszy bohater był nieco wytrawniejszy, kwaśnawy, a pod koniec nieco mnie zemdlił.
Ponieważ Grand Desserty to jedne z moich ulubionych deserów mlecznych – a jeśli chodzi o smaki czekoladowe, orzechowe i waniliowe, może nawet najulubieńsze – na dzisiejszego bohatera nie potrafię spoglądać bez sympatii, choć tak naprawdę mnie zawiódł. Spodziewałam się czegoś innego, nawet lepszego od unicornowej Desselli, tymczasem dostałam powtórkę z rozrywki, i to w gorszym wydaniu. Albo Chocolate i Chocolate Noir są dla Ehrmanna tym samym, albo producentowi nie udało się udowodnić, że widzi wyraźną różnicę. Ponadto bita śmietana była biała, czyli najgorsza z możliwych, przydałoby się ją wymienić na jakąś inną… może kokosową? Konsumentów trzeba zaskakiwać i rozpieszczać!
Ciemnemu Grand Dessertowi brakuje ciemności, po prostu.
Ocena: 5 chi
Serio odwracasz desery do gory dnem? ;D
A co do Granda -ja u mnie nawet nice widzialam zadnych Grand desserow, tylko Almighurty(bo nie mam Piotra i Pawla, tylo Auchan) Ale z ciekawosci bym Z checia sprobowala :)
Zawsze! Mało tego, jak widzę, że są gęste i nie mają szansy wypaść, przenoszę je nad głowę albo nad klawiaturę. Weeeeird :D
Producent za to na pewno nie widzi różnicy pomiędzy ciemną czekoladą a kremem na bazie kakao. Bo jak można nazwać w składzie ciemną czekoladą coś, co przede wszystkim składa się z odtłuszczonego kakao w proszku. Brr…
Czyli sprawa jasna, pomieszały mu się produkty: pyszny z kiepskim. Szkoda.
Kiedyś lubiłam takie deserki,ale mi przeszło:) . Ja bym poprosiła kogoś by mi dostał ten deser z górnej półki:)
Czemu już Ci przeszło? Prosić nie chciałam, polować lubię sama. Tak samo nie chciałabym, żeby ktoś mi zrobił zakupy i przyniósł do domu. Prędzej wspięłabym się na tę lodówkę jak na drzewo, niż poprosiła o ściągnięcie deseru.
Przy alergii małego musiałam zrezygnować z nabiału,gdy po pół roku wróciłam do mlecznych rzeczy desery mi już nie smakowały:) .
Ja tak mam z cukrem. Kiedyś słodziłam napoje dwoma łyżeczkami, a odkąd przestałam i przywykłam do czystych smaków, wykręca mnie, jak spróbuję czyjejś słodkiej do granic herbaty.
Zgadzam się z Basią (co do odtłuszczonego kakao w proszku i ciemnoczekoladowych rzeczy… coś o tym wiem, ostatnio trafiłam na takie paskudztwo… że aż strach się bać – nawet nie wiem, czy recenzję pisać, bo nie chcę do tego myślami wracać), recenzja nie brzmi jak pieśń pochwalna, a mimo to straaasznie zazdroszczę! Dlaczego u mnie nie ma tego sklepu?
To kolejny powód, żebyś wpadła do Wro! A recenzję napisz, jestem bardzo ciekawa i nie zasnę, jak jej w końcu nie przeczytam ;)
Napiszę, specjalnie dla Ciebie. :P
;*
Pasożytuję u taty i… Cholera, wolę zwykłą czekoladową Dessellę. No jednak to kakao odtłuszczone…
Ja spoglądam na ten deser raczej bez sympatii, a już żelatyna w składzie wykluczyła go z moich ewentualnych, przyszłych zakupów całkowicie :P I nigdy nie wpadłam na to, żeby odwracać kubek do góry dnem – zazwyczaj jak już jem coś podobnego, to jem od góry do dołu, nie mieszając warstw i nawet jak samoistnie się coś wymiesza to mi się to nie podoba (np. nie wiem, jak można mieszać monte :D). Ale na wycieczkę do Piotra i Pawła chętnie bym się wybrała ;)
Ale ja też jem warstwami. Deseru nie wyciągam z kubka, po prostu umieszczam go nad czymś ryzykownym (np. klawiaturą) i patrzę, czy wypadnie. Nie pytaj o sens. Nie wiem, czemu to robię.
Aaaaaa to już rozumiem ;) W sumie to faktycznie – w przypadku takiej pianki może to być ekscytujące (choć ryzyko, że wyleci jest minimalne moim zdaniem :D), z monte bym nie zaryzykowała :P
Niee, z rzadkimi jogurtami też nie. Ja nie chcę, żeby deser naprawdę wypadł, bo wtedy zniszczyłabym sobie laptopa. Kiedy wiem na 100%, że nie wypadnie, wtedy po prostu… nie wiem, muszę to zrobić :P
Wyobraziłam sobie Ciebie jak wspinasz się po lodówce żeby upolować resztę haha! aaaaah ale mi poprawiłaś humor :)
Do usług :D Ciekawe, czy ochroniarzom i pracownikom Piotra i Pawła też byłby do śmiechu.
No ale powieeeeedz, że to magiczne info to ode mnie, no powieeeedz daj mi się nacieszyć! :D
Liczyłam trochę na większe wow, jednak z drugiej strony wiedziałam, że mojego ukochanego smaku orzecha i wanilia żadna czekolada nie pobije. Czy to mleczna czy ciemna, a nawet czuję, że i biała miałaby problem. I tak Grandy są cudowne i koniec kropka. :D
Oczywiście, że od Ciebie ;* I zgadzam się z ostatnim zdaniem.
Takie deserki kojarzą mi się z dzieciństwem, o ile część dolną uwielbiałam to wprost nie znosiłam tej śmietany.. Z chęcią bym spróbowała bo konsystencja jest wymarzona, ale nie żebym leciała na drugi koniec miasta jak ty, z tym że w moim wypadku do miasta musiałabym pojechać :D
Ja też musiałam kawałek jechać, jeśli Cię to pociesza. Pewnie krótszy, ale zawsze. Dupka zmarzła :P
też lubię ten deser, a półki w sklepach to zmora ludzi :)
Nie ma rady, trzeba zostać projektantem półek :P
Wygląda apetycznie ale jakby śmietanka faktycznie była kokosowa to pewnie pokusiłybyśmy się o zakup, może nawet i dwóch deserków :P
Niedługo będą inne, z fajniejszą bitą śmietaną :)
Moje wyobrażenie samej siebie, jako osoby o wzroście kiedyś-wysokim-teraz-średnim zanika, gdy bezradnie macham palcami próbując chwycić przedmiot z górnej półki. W takich momentach wszyscy jesteśmy hobbitami.
Ciągle czekam aż trafi mnie ochota na deser Pana E. i w końcu kupię. Ochota nie przechodzi, wręcz przeciwnie. A dodatek „bitej śmietany”, przywołuje koszmar deserów z koroną.
Jak coś jest naprawdę wysoko, łapię za coś stojącego obok i zdejmuję tym. Przykład: żeby wygrzebać Oshee z końca górnej półki, waliłam w niego innym Oshee :P
Widzę, że uwielbiasz takie deserki :)
Barrrdzo! Bardziej niż tradycyjne słodycze.
oj, takie desery dosłownie nie dla mnie.. Jakoś wolę sobie w domu coś upichcić :)
Ale z tą wysokością bardzo dobrze cię rozumiem.. :( Też mam zawsze te problemy!
Ja na szczudłach chodzić umiem, a Ty? ;>
jestes znawcą od tych deserów, ja jadłam jedynie jakieś trzysmakowe z tej firmy te desery, dwa smaki, ale nie pamiętam nawet jakie xDD W polo je kupowałam :)
Eeee… no przynajmniej PiP gwarantuje jakieś atrakcje, rozciąganie za darmo dla swoich klientów :D
Też jadłam, nie smakowały mi. Są na blogu :)
i głupia po co się chwalę xDD
Zawsze możesz próbować zamówić z dostawą do domu ;] Chociaż co to za łowy, bez tego dreszczyku emocji ;]
Nieeeeeee, zakupy z dostawą to jak jedzenie czekolady przez folię.
A może projektant też ma bloga i jest przewidywalny? Wie, że te wredne dziewczyny nie sięgają daleko, to i jogurty z 2. rzędu będą całe? Może ma wtyki wśród wykładających, którzy nowości pakują nie dalej? Tak na pierwsze trzy dni, by ów recenzent mógł wjechać z impetem w internety, wraz ze swoją opinią?
Czerń przypomina mi pewną maść na rany i skaleczenia. Teraz zapomniałem nazwy. Nie, nie jest Betadine ;)
Nie chcę hejtować, bo nie lubię takich deserów. Zwłaszcza części czekoladowej z nich. Gdzieś w przeszłości musiał nastąpić punkt/ moment, który o tym zdecydował. Najważniejsze, że Ty nie byłaś zawiedziona.
Nie pomyślałam o tym! Rzeczywiście projektant może być wrednym, podstępnym, zawistnym i przebiegłym spożywczym bloggerem :P
Mam nadzieje, że ta wiadomość nie zszokuje Cię ale nigdy nie jadłam deserków w pianką Ehrmann’a ale wyglądają bardzo sympatycznie ^^ Może kiedyś się na nie załapie :)
Nawet tych z Biedry? Jezu, musisz to nadrobić!!!
Mam go w lodówce i walczę…jeść czy nie? ”Przecież ma żelatynę idiotko!” – powtarzam sobie, ale kurde, tak kusi :( Ryże z pianką jadłam i jestem absolutnie zakochana, ale wyrzuty sumienia są. Dobrze, że nie ma tych ryży już u mnie tylko teraz same waniliowe deserki (które dla mnie są absolutnie paskudne) sprowadzają :P
U mnie nadal są, na szczęście do powtórki ryżu nie dojdzie, bo… to ryż ;)
No co Ty, te ryżo są CUDOWNE, a szczególnie ten z cynamonową pianką <3 One są zupełnie inne niż Riso czy Belriso. Takie kremowe, lepkie, cuuuudne :)
Gdy będę w PiP(ie :D) to sobie kupię, bo ja ogólnie przepadam za takimi deserkami i Satino z Bakomy to niemal mój pocieszyciel
Dziś jadłam Satino karmelowego i aż musiałam zajrzeć wstecz, bo dałam mu 5 chi ze wstążką, a dziś smakował mi tak na czwórę.