W ostatniej recenzji tabliczki Ritter Sport – Weiss + Crisp – dałam wam możliwość zadecydowania, która czekolada pojawi się na blogu najszybciej. Niewiele osób włączyło się do zabawy, ale parę propozycji padło. Jako pierwsza zjedzona i opisana miała zostać letnia edycja limitowana Buttermilch-Zitrone, na drugim miejscu zaś stanęła niemiecka Olympia. O ile jednak wobec jogurtowo-miodowo-orzechowej bohaterki nie miałam żadnych zastrzeżeń, bo kojarzyła mi się wyłącznie z pyszną mleczną czekoladą i słodziutkim, tłuściutkim nadzieniem, o tyle owocowa trochę mnie przerażała. Z białą czekoladą Rittera nie mam dobrych wspomnień. Jadłam ją już trzy razy, w tym dwa pod postacią Weisse Voll-Nus, i zawsze mnie zawodziła, rozczarowywała brakiem smaku i twardością. Do tego dochodziła cytryna, którą w słodyczach lubię (zwłaszcza wafelkach), ale w połączeniu z maślanką kojarzyła mi się wyłącznie z okropną serią Mullera skrywającą się pod niewinną nazwą Joghurt mit der Buttermilch, a obecnie Esencia. Gdybym tylko mogła o niej zapomnieć, byłabym najszczęśliwszą osobą na świecie. Podchodząc do dzisiejszego Rittera, trzymałam więc kciuki wyłącznie za to, by nie dojść do podobnego wniosku.
Buttermilch-Zitrone
Opakowanie letniej limitki jest bardzo ładne, biało-zielone, orzeźwiające, kwaśśśne. Odpowiada mu jednolita i orzeźwiająca wizualnie zawartość – biała czekolada z białym kremem. Niestety, choć wygląda atrakcyjnie i kusząco, nie spisuje się podczas robienia zdjęć, dlatego po raz pierwszy pod tabliczką musiałam umieścić opakowanie. W innym razie aparat nie złapałby ostrości.
Z opresji pod tytułem O nie, to biała czekolada Rittera wyrwało mnie przypuszczenie, że krem załagodzi sytuację i uratuje honor produktu. Podczas krojenia zauważyłam, że jest go dużo, co mnie ucieszyło. Pachniał cudownie, bo kwaśno. Zupełnie jak esencja cytryny lub limonki, albo nawet kwasek cytrynowy z plastikowej żółtej buteleczki w kształcie cytryny. Sama biała czekolada pachniała dużo gorzej, bo jakby… tłuszczem? Była twardo-miękka, rozpuszczała się na języku szybko i nawet tworzyła bagienko. Co jednak najważniejsze: chociaż przeszła cytryną, posiadała smak białej czekolady!
I to tyle, jeśli chodzi o neutralne i pozytywne strony Buttermilch-Zitrone. Odkąd spróbowałam kremu z pierwszej rozkrojonej kostki, wiedziałam, że będzie źle. Chociaż nie, zło to zbyt lekkie określenie na to, co mnie spotkało. Moja ukochana część każdej czekolady – kremowe nadzienie – okazała się tak kwaśna, że aż wykręciło mi język o 180 stopni. Prawdopodobnie wtopiono w nią drobinki czegoś, co odpowiadało za horrendalny poziom kwaśności, ale nie byłam w stanie się na tym skupić. Boki biednego języka szczypały i drętwiały, jak przy zwielokrotnionym efekcie kiwi lub cytryny. Tragedia.
Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale biała czekolada Rittera okazała się lepsza niż krem. W wyniku katorgi, jaką przeszłam przez jego smak, dopiero pod koniec zarejestrowałam przyjemną, lekko tłustą, a lekko proszkową konsystencję. Do tego doszła bardzo słodka, ale smaczna biała czekolada rozpuszczająca się bagienkowo. (I plus za atrakcyjne wizualnie oraz zapachowo wnętrze). Cała reszta, a raczej najważniejszy aspekt: smak i odbiór całościowy, pozostawię bez kolejnych zbędnych i pełnych złośliwości komentarzy. Dodam może jeszcze tyle, że koszmar o powtórce z mullerowej serii Joghurt mit der Buttermilch się ziścił, a ja przez kolejnych kilka godzin nie mogłam się pozbyć kwasu, który najwyraźniej wgryzł się w boki języka. Nie pomógł nawet przesłodzony Fig Bar.
Ocena: 2 chi
(i nigdy więcej tego horroru!)
Hahah, wiesz jak dlugo czekoalam na te recenzje! A jak sprobowalam tej czekolady, to juz w ogole! Ale niesety musze sie z receznja w 95% zgodzic. Najbardziej zachecalo mnie opakowanie i to, ze ma biala czekolade i maslanke…A kwasne jak cholera, to nie przypomnia zwyklej czekolady. Aczkolwiek do samego Rittera nie mam nadal jakiegos dystansu, bo inne ich czekolady uwiebiam :)
Kwaśne jak cholera, a nawet jak sto choler. Ile zjadłaś?
Na razie pasek :p
Jako antyfan nut cytrynowych w czekoladach spodziewałam się po niej nieciekawego smaku i widzę, że się nie myliłam :p Ale ogólnie rittera białego, np. z orzechami całkiem lubię, choć nie wiem czy to przez czekoladę czy te orzechy :D Opakowanie faktycznie ładne, ale mnie jasne zielenie na opakowaniach czekolad akurat nie zachęcają – wzrokiem wyczuwam tam cytrusy :)
Antyfanie, spróbuj Lindt Citron Frappé – może to będzie pierwsza czekolada, w której polubisz cytrynową nutę. Boska jest :)
Masz szczęście, że nie ufasz cytrynowym czekoladom. Ominęło Cię sporo okropności.
Jadłam tą czekoladę w maju . Kobieta z chemii Niemieckiej mi ja przywiozła,pamiętam,że zjadłam kosteczkę z dzieckiem na placu zabaw. Wspomnienia straszne czekolada była tak obleśnie słodka aż mi zęby ścierpły ,nawet moje dziecko jej nie chciało. U Ciebie była kwaśna a moja mega słodka,biała czekolada plastikowa i zjełczała nie chcę już nawet myślami wracać brr
Słodka? O rety, dziwne.
Połączenie nie za bardzo zachęcające. Mi wczoraj udało się złapać już zimowe limitki, te z kolei gorąco polecam <33
Będę je miała niebawem :)
O nie! A ja to paskudztwo mam w szufladzie… :( Już po recenzji Basi nastawiłam się negatywnie do tej czekolady, a teraz to już w ogóle.
Nie polecam. Daj komuś pod choinkę, póki termin ważności pozwala.
I tu jest problem: nie obchodzę świąt rozdając ludziom czekolady (chyba, że chodzi o poświąteczną rotację Wedli, których od razu się pozbywam), więc każdy się domyśli, że to babol, którego chcę się pozbyć, haha. A mama nie lubi ani Rittera, ani białej czekolady, ani kwaśnych nadzień (i jeszcze krzywo patrzy na moje „prezenty” przez jogurty z Lidla, które jej wcisnęłam i mówiła, że to najgorsze jogurty jakie ostatnio jadła).
Chyba poczekam aż się przeterminuje i wtedy nie będę miała wyrzutów sumienia po wyrzuceniu jej do kosza.
To zrób konkurs na blogu i wyślij „szczęśliwemu” zwycięzcy.
Wiedziałyśmy na pewno, że to nie nasze smaki ale nie przypuszczałyśmy, że to będzie taka tragedia :P
Niestety… :ble:
oooo aż tak źle? mnie już odstrasza skutecznie to, że jest biała :) a tu jeszcze taka niska ocena, fe! ;)
Źle, gorzej i najgorzej.
Jadłem tego Ritera i rzeczywiście jest kiepski. Czyżby najgorszy Ritter ever? :)
TAK! Gorszego nie jadłam.
O nie… Ta czekolada sprawiła, że co cytrusów w takiej słodkiej wersji już nigdy raczej nie wrócę. T.T Ritterki uwielbiam, ale ta jest dla mnie niewypałem. Chociaż smakowo tej letniej wersji kawowej nie przebija. Dla mnie nadal Eiscafe jest najgorszą Ritterką, jaką miałam okazję spróbować.
To ciekawe. Eiscafe mogłabym zjeść całą, gdybym była głodna i nie miała nic innego pod ręką. Od Buttermilch Zitrone wolałabym zjeść ziemię.
O.O Nawet fibarek nie pomógł? O ty biedna! No jak mogli zrobić taki zamach na kubki smakowe, to nie dopuszczalne… brak im wstydu! Właśnie, z tą ostrością powiedz mi, bo mam często ten sam problem, co zrobić by była jak najbardziej możliwie dobra? Poczekać sekundę aż wymaca obraz czy może jakoś inaczej? Tracę na tym kupę czasu =.=
Zamierasz w bezruchu i czekasz, aż złapie ostrość. Nie chybocz rękami, nie trząś się, nie mów nic, najlepiej nawet nie oddychaj (mówię poważnie, przy „trudnych” produktach wstrzymuję na chwilę oddech). Jak tylko będzie dobrze, pstrykaj dziada, żeby się nie rozmyślił.
Aaaaa to teraz rozumiem! Kurde! Ale to u mnie nie przejdzie! Powieka zacznie mi drgać i dupa :D Hahaha, ale dziękuję, bo w końcu rozumiem o co chodzi ;)
Wsadź sobie zapałkę pod powiekę.
skoro tak radzisz, szuka zapałek. ( Zachwile się odwraca) – Czy aby to napewno bezpieczne i nie zakazane? :D
Oczywiście. Tom z kreskówki Tom & Jerry tak robił i nic mu nie było ;)
ufff…. a bałam się, że Goofy czy kaczor Donald…. teraz czuję się bezpiecznie :D
Im bym nie ufała, to szpiedzy obcego wywiadu.
:O O nie! A ja im ufałam!
Jadłam z tej firmy czekoladę z orzechami, tej jeszcze nie, ale chętnie bym spróbowała. :)
Ciekawi mnie, co sprawia, że chciałabyś jej spróbować.
Ooo biała czekolada Kocham białe czekolady, fakt że jem je dość rzadko bo są niezdrowe, ale na widok każdej ślinka do pasa
Pewnie lubisz je ze względu na słodycz i delikatność. Jeśli tak, tę byś wywaliła przez okno już po powąchaniu.
Tegoroczne letnie smaki totalnie mnie nie zainteresowały, wzięłam jedynie truskawkę-miętę, ale jeszcze się nie przemogłam żeby otworzyć.
Widzę, że dobrze zrobiłam nie biorąc cytrynki, bo chwilę się jednak wahałam…
Mięta to zło. Ostatecznie na pewno wyszła lepiej od Buttermilch Zitrone – od tego wszystko jest lepsze! – ale to nie sprawia, że zacznę żałować, że jej nie wzięłam.
Widząc twoją recenzję, pamiętając recenzję Basi i czytając powyższe komentarze chyba już przestanę żalować, ze nie udało mi się jej kupić. Mała strata, skoro tylu osobom nie smakowała.
Mała? Żadna.
Nie była najlepsza, ale jak dla mnie najgorsza też nie. Szczypie w język? W żadnym wypadku, mam go z kamienia? :DD Ale jeśli nawet fig bar Ci nie pomógł to rozumiem, biedna ;)
Może do mojej tabliczki wlali więcej kwasu. Albo w ogóle zadedykowali ją specjalnie „z najszczerszymi życzeniami dla Olgi, która nie wszystkie Ritter Sporty oceniła dobrze”.
Zamieniasz się na, równie pyszną, deserówkę? :>
Skłamałbym jednak pisząc, że jest obleśna. Lubię kwaśne rzeczy. Bardzo lubię. Owoce jem niedojrzałe, a ze słodyczy nie ma czegoś wybitnie kwaśnego. Nie takiego ogólnodostępnego. Żelki, gumy itp. się na kit nadają.
Biel z cytryną bym zjadł z chęcią. Ba, nawet bym się nią rozkoszował. Tłuścioch, a w szczególności kwaśny tłuścioch, to melodia dla moich uszu. Rosnącego tyłka, sagana, ud, też. Ale jakże przyjemna :P
Żebyś wiedział, że bym się zamieniła. Najgorsza deserówka jest lepsza niż to… coś.
Z ultrakwaśnych rzeczy na myśl przychodzą mi tylko gumy Szok.
E tam! Jak dla mnie, była nie najgorsza :D. Spodziewałam się większego paskudztwa. Wcale nie odebrałam jej jako turbo kwasiora. Nie dorastała wprawdzie do pięt nadziewanym Lindtom w tym wariancie smakowym, ale tragedii nie było.
Była tragedia :( Może trafiła mi się dedykowana partia, cholera wie, ale była tragedia.
Czyli zdecydowanie nie dla mnie :( Dziękuję za tą recenzję, bo bardzo bym się rozczarowała. Gdy kupuję czekoladę lubię czuć po prostu cudowny słodki smak, a nie kwaśny ;p
Ja też. Słodziutko i mięciutko to moje klimaty czekoladowe.
Ja na te letnie limitki to nawet nie spojrzałam. Maślanka z cytryną? Co to za masochistyczny smak!
Niestety, ja się skusiłam. Teraz wiem, czego unikać w przyszłości.
Nie wierzę co czytam! Toż to jedna z najlepszych czekolad jakie jadłam! Nie znoszę kwaśnego, chyba że jest dobrze osłodzone, tak jak tutaj dzięki dodatkowi białej czekolady, wcale nie odczułam żeby nadzienie było pieruńsko kwaśne, co najwyżej kwaskowate. Po zjedzeniu samodzielnie pierwszej tabliczki pobiegłam dokupić jeszcze 3! Zajadam się i nie mogę przestać.
Ze dwa lata temu były w Lidlu rożki o takim smaku i też były przepyszne :)
Ja też nie wierzę w to, co czytam. Buttermilch-Zitrone jest dla mnie tak samo ohydna jak wyroby czekoladopodobne. Po prostu nie da się tego jeść :P