Kiedy w Biedronce pojawiły się nowe smaki miniaturowych wafelków Princessa na wagę, od razu powiedziałam sobie: nie, tego nie kupię. Lista posiadanych słodyczy nadal ciągnęła się w nieskończoność, ale nawet nie o to chodziło. Marka zniechęciła mnie do siebie paskudnymi miniaturkami o smaku śmietankowym i czekoladowym, zupełnie niszczącymi wspomnienia o pysznej i delikatnej Princessie z dzieciństwa. Czy to moje kubki smakowe tak bardzo się zmieniły, czy jednak w składzie nakombinowano za bardzo? Choć w większości przypadków obstawiałabym opcję pierwszą, tu zaryzykuję stwierdzeniem, że wina nie leży po mojej stronie. Ostatecznie przekonały mnie wypowiedzi wielu innych osób, z których wynika, że wafle są inne, gorsze. I właśnie dlatego postanowiłam, że kolejnych nowości nie kupię.
Princessa smak kawowy
Jak to zwykle bywa, postanowienia pozostały w sferze postanowień, a rzeczywistość wymknęła się spod kontroli. Ja, miłośniczka kawy i karmelu, miałabym nie kupić miniaturek o smaku tych dwóch dobrodziejstw?! Niee, to zdecydowanie byłby błąd i postępek niewybaczalny. Princessa czy nie, złe wspomnienia czy nie, limitowanych okazji nie wolno przepuszczać. Zwłaszcza gdy pojawiają się w sklepie oddalonym od domu o trzy minuty spacerem, kosztują mniej niż bochenek chleba i w razie rozczarowania można je oddać okolicznym miłośnikom słodyczy.
Nie dość, że wafelki Princessa kupiłam, to jeszcze wzięłam po cztery sztuki z obu nowych rodzajów (przy okazji robiąc powtórkę śmietankowej; niestety, była tak samo paskudna jak za pierwszym razem). Ich szata graficzna tradycyjnie nawiązuje do klasycznej serii, jest bardzo delikatna i ładna. Na tym jednak kończy się pozytywny opis, przynajmniej w przypadku wafelka kawowego o smaku kawowym. Pierwsze wrażenie, jakie we mnie wywołał, mogłabym zamknąć w słowach: co to ma być?! Z opakowania bowiem wyjęłam bryłkę pokrytą tak nędzną ilością czekolady, że na wszelki wypadek otworzyłam i sprawdziłam drugą. Niestety, ona również cierpiała na chorobę prześwitującego wafla. Słodycze pachniały nie za ładnie, bo słodko i tłusto, a przede wszystkim taniocappuccinowo i odpychająco.
Krem w kawowym wafelku Princessa jest jasny, co mnie zdziwiło, gdyż oczekiwałam czegoś podchodzącego pod kakao. Pojawia się w formie trzech niezbyt grubych warstw, które – w przeciwieństwie do tych znajdujących się w Maxerze Snack czy Nesquiku – łatwo policzyć. Przełożono nim wafle, z pozoru chrupiące, a jednak posiadające pierwiastek stetryczałości, zawilgocenia. Czekolada oblewająca całość jest jasna i mleczna, wyraźnie tłusta, rozpuszcza się w palcach. Ponieważ producent zdecydowanie jej pożałował, utraciła własne walory, przesiąkając smakiem kremu i cukru.
Na koniec zostawiłam to, co najważniejsze w waflu, czyli krem o smaku kawowym. Z kawą ma on tyle wspólnego, co pierogi mięsne marki no-name z mięsem. Jest twardszy niż w Grześkach, dość cienki, słodki, bardzo tłusty, proszkowaty, lekko gorzki (zupełnie jak wersja śmietankowa; o co tu chodzi?!). Jedząc go, miałam wrażenie, że po wyprodukowaniu wafli śmietankowych zostało w fabryce sporo kremu, więc dorzucili do niego kilka worów przeterminowanego cappuccino najgorszej jakości i nawet nie zadali sobie trudu, by składniki wymieszać. Wylali go na cienkie stetryczałe wafle, dorzucili tonę cukru i cysternę oleju, by w efekcie uraczyć konsumentów limitowaną miniaturową Princessą. Pycha!
Ocena: 2 chi
A mi tam smakowala,chcoiaz w sumie kawa tylko pachniala. I dobre, bo nie lubie mocno kawowyxh slodyczy! A smietankowa byla dla mnje tez bez szalu. Ale bylo kupic jeszcze karmelowa-dla mnie to najlepsza z tej trojki :)
Odsyłam do pierwszego akapitu recenzji właściwej (czyli nie do wstępu).
To ja zrozumiałam z drugiego akapitu-ze kupiłaś po 4 sztuki tylko śmietankowych i kawowych,jakoś bardziej to mi utkwiło w głowie i dlatego tak to zrozumiałam xd
Za słodyczami kawowymi nie przepadam akurat, ale kupiłam je w Biedrze na spróbowanie i gdzieś leżą, bo o nich zapomniałam, a po Twoich recenzjach nie liczę na nic dobrego. Zresztą kupując je nie oczekiwałam niczego specjalnego, więc raczej się nie zawiodę :D
Ja też nie spodziewałam się fajerwerków, ale żeby aż tak skopać? Ech.
Najpierw pomyślałam, że chyba wreszcie jakiś wafelek ciekawy, a tu takie coś.
Kawowo dziś u nas… no, może u mnie bardziej, hyhy. :>
Już się nie mogę doczekać, jak wejdę przeczytać :) Tylko ja dopiero wieczorem, bo teraz zmykam na zajęcia.
kolejna miażdżąca recenzja.. lubię je :)
czytając opis z Twoją teorią jak mogły powstać nowe proncessy, to ja czesto mam takie wrażenie po wszystkich „markowych” produktach sprzedawanych w biedronce :P
Pepsi smakuje pepsi max, sajgonki/pierogi/krokiety robią jak im nie schodzi mięso mielone itd. :)
W najbliższym czasie jeszcze dwa okropne produkty, wypatruj ich na horyzoncie.
Krokiety i naleśniki biedrowe akurat lubię, bo to Virtu. Z serem i rodzynkami są lepsze niż oryginał (trochę inny skład i – o dziwo – więcej twarogu!). Niestety, zabrali moje krokiety z kapustą i z grzybami, zostawiając same z mięsem, a tych się boję. Ilekroć chcę kupić pierogi czy pyzy z tymże nadzieniem, trafiam na zmielony papier toaletowy z kawałkami tłuszczu i chrząstek. Jem z zamkniętymi oczami i szybko przełykam. Ohyda.
wlasnie od dwoch tygodni poluje na te z kapusta i grzybami a tam same z miesem! naprawde wycofali?!!? no teraz to mnie zalamalas! a jeszcze nie tak dawno byly te kg opakowania a ja glupia wtedy nie wzielam bo czekalam na te male!
Nie wiem, czy wycofali. Tak mi się zdaje, bo skoro poznikały z Biedronek (a byłam w kilku), to nie wróży niczego dobrego. Może na okres świąt musieli powyciągać kapustę z grzybami ze wszystkich krokietów i przełożyć do pierogów, bo na to jest większe zapotrzebowanie :P
Niech sobie przypomnę… kiedy ostatnio jadłam princessę? Rok a może dwa lata temu i to była limitka… tiramisu. Nie zachwyciła mnie swoim smakiem i utwierdziła w przekonaniu, że najlepsza była truskawkowo-jogurtowa (lekko kwaskowata) i kokosowa w deserowej czekoladzie ;) Ten wariant w ogóle mnie nie interesował i chyba miałam rację, że nie kupiłam – Twoja recenzja jest kolejną, która nie zachwala tego wafelka
Spróbowałabym wersji truskawkowo-jogurtowej (po tiramisu spodziewam się takiego samego poziomu wspaniałości jak po kawie), choć nie sądzę, by cokolwiek uratowało Princessę w moich oczach. Nawet Zebra, którą lubię, nie sprawia, że markę komukolwiek bym poleciła.
Niestety to była limitka :(
Za princessą poza tymi dwoma smakami to nigdy nie przepadałam i nie przepadam- za słodka a wafelek jakiś taki „rozlazły”… dla mnie wafelek to taki – twardy, chrupiący a nie „rozmiękły” :D Ale to już chyba kwestia gustu :)
Domyślam się :) Mówię tylko, że bym spróbowała, gdybym mogła.
Dla mnie wafel też musi być chrupiący, świeży i twardy. Princessa jest zawilgocona.
Twoja recenzja wymusza na mnie tylko jedno stwierdzenie – fuj ;)
Ale za to krótkie i prawidłowe!
O produktach o smaku kawy pisałam już tyle razy, że nie będę się powtarzać. To trudny dodatek tak samo jak w przypadku jogurtowego smaku czy cytrusowych, bo każdemu smakuje w zależności od tego jaki ma poziom tolerancji na tak zdecydowane smaki jak w cytrusach – kwach, w kawie – gorycz i jogurt znów kwach. Ja od kawowych jako fanka kawy oczekuje kofeinowego kopa – rzadko go dostaje. W princessie akurat go nie oczekiwałam, bo te wafelki akurat głównie z założenia mają zasładzać. To nie tabliczka wykwintnej czekolady. Kawy nie dostałam, ale jej aromat i miłą namiastkę cappuccino tak więc jestem zadowolona. Może zadowolenie też wynika z faktu, że karmel i śmietanka były obrzydliwe. :P
Mamy odmienne zdania, ale przynajmniej jest o czym dyskutować ;) Karmel jutro.
Wychodze xD niestety sie z toba nie zgadzam i uwazam ze ptzejaskrawilas ich paskudnosc, ale masz byc moze bardziej wyczulone kubki smakowe, kto wie. Mi tam smakowaly i uwazam ze byly porzadnie zrobione. Kazdy ma inne zdanie, a princesse bardzo chwale ;) ale na serii zaczelam sie zastanawiac czy te desery sojowe nie byly takie zle, a tylko ty je tak odrebralas. Ale zaufam Ci bo 6 zl droga nie chodzi ;) a Twoje Zdanie bardzo szanuje :) choc testujesz moje nerwy xD
Mam hasło wyborcze na przyszłoroczny konkurs blogowy: „Olga – przetestuje każdego słodycza, a także cierpliwość Szpilki”.
Nie twierdzę, że wszyscy muszą wszystko odebrać tak samo, bo smaki i upodobania są różne, ale wydaje mi się, że jakość produktu nie należy do sfery gustu. Coś może mi smakować, ale wiem, że jest zrobione kijowo. Coś może mi się podobać, ale widzę, że ma kolor czerwony. Nie wykłócam się o to, że Milka jest najlepszą czekoladą, bo nie jest – ma paskudny skład i jest kopalnią cukru. Ale mi smakuje. Tak samo Princessa – jest do pupy, jeśli chodzi o jakość, ale ma prawo Ci smakować. Miłośnicy są potrzebni, bo inaczej popularne firmy by splajtowały, no nie? :)
<3333333333 Dawaj pyska Olga, jak słowo daję, swoja kobita! :D
My nie damy splajtować żadnym firmom, co do hasła…
-Ej! xDD
A może coś w ten deseń: ,, Olga – przetestuje każdego słodycza, a także Szpilce zapali znicza" xDDD Ba wygrałybyśmy bez dwóch zdań xDD
A może być „wetknie w tyłek” zamiast „zapali”? :P
nie rymuje się >.< i wszystko będzie lepsze od ,,wtykania" xDD
No jak to nie? Przecież to słowo „znicza” rymuje się ze „słodycza”. Patrz: „Olga – przetestuje każdego słodycza, a także Szpilce wetknie w tyłek znicza”. Jak ulał :D
hahahaha przestań i nawet znicz się załapał :D Ale masz racje moje dupsko jest tak wielkie, że i on się zmieści ;)
Pff, to w mojej chyba cały grób :)
koniec, od dzisiaj na serio dietka! Zobaczysz jeszcze gnatami będziemy świecić i psy się zlecą :D
Ale tymi gnatami z grobu, który mam w tyłku i na którym stoją znicze z Twojego?
a idź duszo nieczysta! :D
Ooo princesse to ja uwielbiam w zasadzie każdą
Z chęcią pozostawię Ci półki z Princessami.
Jako osoba starsza o dwa lata, potwierdzę: wafle się skiepściły. Kiedy, ostatni raz, były smaczne? Myślę, że z sześć lat temu. Kruchość wafelka może jest i taka sama, ale nadzienie obecnie to coś bliżej sproszkowanej masy niż smarowidła. No i czekolady było więcej. Może na kimś się wzorują? Albo – nie ukrywajmy – chcąc zejść z ceną poniżej 1zł za sztukę, musieli obniżyć loty. Chcieli być konkurencyjni względem Estelli, no-name, i całej reszty.
Widziałem je za każdym razem, jak wchodziłem do Biedronki. A, że wchodzę codziennie, to codziennie walczyłem z myślą zakupu. Pomyślałem jednak „Olga kupi, sprawdzi” (serio). Oba smaki trafiały (nazwą) w mój gust, więc pokusa była spora.
Jak widać, opłacało się odłożyć wafla na miejsce. Tylko w cale nie jestem pewien czy nie „wpadał” wtedy jakiś substytut. Również leżący przy kasie, biały Kit Kat ;)
No wiesz, biały Kit Kat a to… w ogóle nie ma porównania. Fajnie było kupić Princessy i spróbować, móc napisać pełną zawodu recenzję, jednak w przyszłości też sięgnę po coś sprawdzonego i leżącego przy kasie. KK są pyyyycha :) Próbowałeś już podgrzewać je w piekarniku?
Tak jak pisałam, nie wiem, jaka Princessa była wcześniej, ale teraz wafel jest lekko stetryczały. Krem i czekolada – jak napisałeś – na maksa oszczędne. Porażka.
Dziwnym trafem, nie mam na to czasu :> Za duża próba cierpliwości. Może „zaryzykuję” i wsadzę go kiedyś do bułki, traktując grillem?
Może być dziwnie, ale próbuj :D A nuż wynajdziesz nowego fluffernuttera.
Jak mijałam te wafle w Biedrze to mały głos szeptał „weź, co ci szkodzi” . Ale słabo szeptał więc nawet nie musiałam sama z sobą walczyć.
Nie wiem co z tą Princessą, czy olali sprawę wafli tylko dlatego, że miały iść do Bierdy, przez co nie warto się starać? Słabo, po prostu słabo.
Chciałabym potrafić się powstrzymać, ale czasem to po prostu niemożliwe. Serio, n-i-e-m-o-ż-l-i-w-e.
Coś faktycznie jest nie tak z tymi wafelkami. Jakoś nie przywiązywałem do tego wagi, ale gy wybieram się głodny do Biedronki i mam ochotę na zjedzenie czegoś słodkiego, to zachowuję się instynktownie i zawsze sięgam po… Prince Polo Klasyczne. Tyle razy jadłem Princesse i inne podobne wyroby, że jak wyłączam umysł i włączam myślenie tunelowe, to zawsze sięgam po mojego księcia z bajki :) Po odejściu od kasy już w ogóle o tym nie myślę, bo Prince Polo uwielbiam :) Dzięki za kolejny dziarski opis :D
Muszę w końcu kupić i księcia, bo ostatni raz jadłam gdzieś tam za dzieciaka. Został mi do recenzowania on, klasyczne smaki Princessy (oh god, why?!) i Grześki Gofree. Ach, i jeszcze Knoppersy i Hanuty, ale to już bardziej wybajerzone wersje wafli.
Z racji, że nie gustujemy w kawowych smakach te wafelki zachowałyśmy dla młodszej siostry :) W niedzielę je dostanie, może jej będą smakowały ;P
Biedna. Znienawidzi mnie.
Okrutna recenzja i niestety (stety?) okrutnie się z nią nie zgadzam. Moją opinię znasz, bo z tego co pamiętam komentowałaś mój wpis, ale dla pewności powtórzę – czułam kopiko i bardzo mi to posmakowało :D
Znam i pamiętam. Szpilce wafle też smakowały, więc możecie sobie siąść razem i napisać hymn na ich cześć :P
Pachniało lekko kawą i tyle nie smakowało a kupiłam tylko dlatego,że ktoś na blogu pisał,że smakują kawą a kawę kocham.
Ktoś Cię perfidnie oszukał, strzel mu z łuku w tyłek.
Zawiodły trochę te limitki, ale mi osobiście najbardziej smakowała kawowa, bez szału, ale przynajmniej jako tako była l:DD
Trochę, ładnie powiedziane. Tak dyplomatycznie.
Edycje limitowane zawsze kojarzyły mi się z czymś pysznym! Zawsze żałowałam, że to tylko edycja limitowana.. Szkoda, że coraz częściej jest zupełnie inaczej :(
Dokładnie! Edycja limitowana wiązała się ze smutkiem, że pyszny produkt jest tylko przez pewien czas, a potem znika i nigdy go już nie zobaczymy. Teraz wręcz się człowiek modli, żeby takie paskudztwo jak najszybciej zniknęło mu sprzed oczu.
Chyba jesteś jedyną osobą, która ją zjechała, bo same pozytywy czytałam :D Jednak dobrze, że nie kupiłam ;)
Tak jak poprzednio, komentarze pokazały mi, że inni ludzie też są na nie.
Moja koleżanka z klasy do tej pory ma ich zapas, bo się najeść nie może. Codziennie do szkoły nosi :P
A cała Północ zajada się lukrecją i co? :P
Kubki smakowe się zmieniają na przestrzeni czasu, uwierz. ;) To nie zmienia faktu, że firmy też potrafią schrzanić swoje produkty. Chyba nie znam osoby, która w dzieciństwie by nie lubiła Princessy. W przeciwieństwie do Ciebie wzięłam tylko jeden smak, bo właśnie powyższy.
https://2.bp.blogspot.com/-lQY2PjKR9YY/Vjd06eG-i3I/AAAAAAAADDI/w45R_Mtofp8/w426-h363/DSC_5643%257E2.jpg
Wiem, że się zmieniają :)
Za słodyczami kawowymi nie przepadam, ale kupiłam na spróbowanie jednego kiedyś i o dziwo nie był taki zły. ;) Bardzo kawy nie czuć, do zjedzenia na raz i tyle. ;) Nic specjalnego. Najlepszy jest karmel z tych małych. ;) Ich oczywiście kupiłam najwięcej jako fanka karmelu. ;) :D
Karmel najlepszy – to fakt – ale kawa dla mnie niejadalna.