Czas na prezentację drugiej części miniaturek zawartych w zestawie Dark Assortment. Po przygodzie ze świąteczną Intense Orange o szacie graficznej przywołującej na myśl kominek w górskiej chatce i wygrzewanie przy nim zmarzniętych stóp, a także zjedzeniu wszystkich czterech kostek A Touch of Sea Salt, której dobrą ocenę wystawiłam pomimo, a nie za słony pierwiastek, przyszło mi się zmierzyć z zawodnikami cięższej wagi. Podczas gdy poprzedniczki były delikatne, miękkie, plastelinowe – ale jeszcze nie bagienkowe – i zaledwie deserowe, dziś recenzowane stanowiły poważny krok w stronę tabliczki z 99-procentową zawartością kakao, której od dawna wiem, że spróbować muszę.
Dark Assortment
gorzka czekolada Lindt
Każda czekolada wchodząca w skład zestawu pojawiła się w postaci czterech indywidualnie pakowanych kostek, które łącznie ważyły ok. 22 gramów. Ich kaloryczność została określona na podstawie uogólnienia, ale większość rzeczywiście posiada w granicach 530 jednostek biodrowych na 100 g. Ze schematu wyłamuje się jedynie tabliczka 70% cocoa, która dostarcza ich aż 566.
EXCELLENCE
gorzka czekolada Lindt Noir Dark 70%
Przyglądając się pierwszej wersji miniaturek, pomyślałam, że sama nigdy bym jej sobie nie kupiła. Jeśli już sięgam po ciemne czekolady, wolę od razu eksperymentować z bardziej gorzkimi i wytrawnymi, pozostawiającymi na języku cierpkość. 70% zawartości kakao wydaje mi się półśrodkiem, pójściem na łatwiznę, delikatnym oszustwem. Tabliczką ani mleczną, ani poważnie ciemną. Ponieważ jednak wylądowała w moich rękach, nie zamierzałam jej nikomu oddawać.
Ułożywszy kostki na talerzyku, zauważyłam, że 70-procentowa panienka jest wyraźnie jaśniejsza od 85-procentowej. W przeciwieństwie do próbowanych dzień wcześniej Intense Orange i A Touch of Sea Salt, posiadała mocno kakaowy zapach gorzkiej czekolady. Delikatnie słodszy niż miniaturka 85%, ale nadal wytrawny i jednoznacznie ciemny. Wgryzając się w pierwszą kostkę, odkryłam, że nareszcie przyjemnie trzeszczy. Nie pozbawiono jej do końca pierwiastka plastelinowości, ale była o wiele bliższa tabliczkom J.D. Gross. Z myślą o Basi próbowałam wyczuć w niej jakieś dodatkowe posmaki, owoce, przyprawy, może echo jaja dinozaura, ale niestety. Tabliczka jest po prostu bardzo dobrą ciemną czekoladą. Lekko słodką, bez żadnych kwachów i okropieństw. Ponieważ rzadko jadam tego typu słodycze, z łatwością i przyjemnością uznałam ją za najlepszą próbowaną w tym roku.
Ocena: 6 chi
EXCELLENCE
gorzka czekolada Lindt Noir Dark 85%
Druga degustowana kostka wystawiła moje kubki smakowe na próbę. Skoro pierwsza, o niższej zawartości kakao, nie pozwoliła mi wychwycić żadnych dodatkowych nut, może uda się z wytrawniejszą? Być może im czekolada wymaga cięższej pracy od konsumenta, tym w efekcie ofiarowuje mu więcej?
Noir Dark 85% posiada ciężki, intensywnie kakaowy zapach. Nie tylko jest ciemniejsza od poprzedniczki, ale również twardsza. Łamie się z trzaskiem i głośno chrupie. Nie ma w niej nawet cienia przyjemnej słodyczy, zamiast tego pojawia się cierpkość i piwniczny kurz. Czekolada jest nieco mydlana, a nieco parafinowa. Początkowo chciałam jej przyznać 4 chi ze wstążką, ale po zjedzeniu dwóch sztuk musiałam szybko zagryźć pozostawionymi na talerzyku Noir Dark 70%, by pozbyć się uciążliwej cierpkości (zdecydowanie innej niż po wytrawnym czerwonym winie). Po chwili namysłu uznałam, że smak ostatniej bohaterki jest zbyt płaski i powierzchowny, konsystencja zbyt podejrzana – nie mogłam wyrzucić z głowy felernej parafiny – a pył i kurz zbyt przejmujące. Jedyny plus z konsumpcji jest taki, że odpowiedziałam sobie na zadane wcześniej pytania: wyższy procent kakao w czekoladzie rzeczywiście przyczynia do wychwycenia większej liczby niuansów. A może to tylko przypadek?
Ocena: 4 chi
No, jak 85% ci nie smakuje(bo ona rzeczywoscie jest cierpka) ,to co mowic o 99%!No ale, jak jestes ciekawa, to kupuj, ja tulip ostrzegam ;D
A co do tych 2 ciemnych-tez uwazam, ze ta 70% to mistrozstwo, bardzo zbalansowana, no I zawsze mozna mowic, ze to gorzka xdd
*tylko,nie tulip xdd
Po drodze jeszcze przystanek na 90% :D
Ja lubię je obydwie – 85 bardziej :) Wcale nie czuję w niej cierpkości i piwnicznego kurzu, ale chyba przywykłam, bo jem ją bardzo często :D Nawet dziś mam ją przy sobie, więc postaram się piwniczne nuty odnaleźć – może z przyzwyczajenia nie zwracam już na nie uwagi :D
Jak nie znajdziesz, to weź ją do piwnicy i tam zjedz :D
Ok, będę musiała tak zrobić, bo dziś ją jedząc myślałam o tej piwnicy i smaku się nie doszukałam :D
Dla mnie 70% jest idealna :D A 85% w sumie mi smakowała, ale była taka 'zbyt’. Albo nie dla nas takie procenty, albo mocno gorzkie tabliczki to muszą być przynajmniej Zottery :P
Jak zjem Zottera, to będę mogła ocenić :P
Ja nie umiałam ocenić tych czekolad. Bo co? W porównaniu do tych ekskluzywnych wypadają kiepsko (zwłaszcza 85%), a w porównaniu do innych dostępnych w marketach? 70%-tka to niebo! No nic, za jakiś czas recenzja, to więcej się wypowiem.
Z oceną się zgadzam.
To już zacieram łapki :)
wybacz, ale dla mnie to za mocne :D Ale grunt, że ty się przekonałaś, ja niestety pozostanę na tańszych i pospolitych podróbach, masach czekoladowopodobnych xDD I ci smakowały, gratki ^^ Weszłaś na wyższy level, ja wolę expić od innych xDD
Zrecenzuj kiedyś coś czekoladopodobnego! Będę miała ubaw :D
Tak, tak! Doskonały byłby np. taki „pyszny” czekoladopodobny Mikołaj (kupiony z własnej woli haha).
O nie kochane, nie sprowokujecie mnie xDD Dwa lata temu złapałam za takiego mikołaja z zestawu po nie całą złotówkę i z boleści w święta mało nie zchaftowałam całego salonu… a najlepsze jest to, że to co nie mogłam dojeść to siostrze wcisnęłam xDD I obawiałam się, że będzie fontanna wymiocin, ale tatuś dziurawcem uratował :) Ale trzy dni leżałam z zatrucia z siostrą w łóżku :D Jem wiele takich sztucznych podrób, chociażby miesiąc temu dojadałam z masy pomadowej króliczki wielkanocne, ale uwierzcie mi, nie chciałybyście wcale czytać takich recenzji xDD
Masa pomadowa brzmi tak źle, że aż się boje zapytać, co to jest :P
uwierz mi, ja sobie to wygooglałam xDD
70 % nie jadłam,ale 85% już tak i mi smakowała do tego stopnia,że w zeszłym tyg kupiłam kolejna tabliczkę i czeka na dobre dni:) . 85-tka jest hmm taka sucha,w smaku lekko pylista dla mnie smaczna:)
No właśnie, sucha i pylista = piwniczna = gimme coś innego.
Szacun! Dla mnie zawartość powyżej 50% kakao w czekoladzie to wyzwanie. Aczkolwiek nie zawsze tak było. Kiedyś lubowałem się w wytrawnych zjawiskach. Potem zrozumiałem, że nie mogę się dłużej oszukiwać i przeszedłem na jaśniejszą stronę mocy. Dziś rzadko podejmuje wyzwania, więc degustację tych czekolad zakończę na ich Twoim opisie :) :)
Łee, 50% to trochę cienko. Zresztą ja chyba wolę czekoladę mocno ciemną niż białą. A na pierwszym miejscu podium mleczna.
Kupiłam ostatnio właśnie tą 85% ale jeszcze nie otwierałam – ciekawe jak ja „odbiorę” ją w smaku :)
Jeśli planujesz recenzję, to z chęcią przeczytam :)
Recenzja będzie ale nie wiem kiedy :) Ostatnio nie mam ochoty na czekolady – zajadam się zwykłym kakao (dodaje do owsianek, jogurtu, piję rano z wodą i czasem miodem., itp. :D ) Jestem jednak ciekawa czy w smaku przebije Gross z Lidla ;)
Kakao z wodą?
Zgadza się :) Po mleku boli mnie żołądek to rozrabiam sobie z ciepłą wodą :) Wiesz jakiego daje kopa? :P Porządna dawka magnezu :P Jak mam ochotę to słodze miodem :)
Nadal wydaje mi się to jakieś takie… obrzydliwe :P
Dlaczego obrzydliwe ? :) Może dlatego, że woli bardziej na słodko ? :)
Ja tam lubię :) I jak masz niedobór magnezu to wystarczy rozrobić łyżeczkę z odrobiną wody, wypić i już po sprawie ;)
70% to niby mało, ale nie da się ukryć, że od tego pułapu coś się dzieje. Deserówki zawierające 45-55% miazgi są zupełnie inne. Przy 70%+ nawet ja czułem owoce (wiśnię), paprykę, w czymś, co było totalnym golasem. To nawet cieszy, bo oznacza, że język nie został upośledzony przez te lata.
Na duże tabliczki ostatnio Carrefour miał promocje (może tylko na Warszawę, nie wiem), ale mimo jej… dookoła nie kłębili się ludzie. Tańszy Wedel wzbudzał większe zainteresowanie ;)
Dobra, dobra. Poczekajmy jeszcze parę lat i nie będziemy mogli prowadzić blogów, bo nasze kubki smakowe umrą od natłoku wrażeń i nadmiernego wysiłku podejmowanego w celach recenzenckich :P
W Tesco też były, a wcześniej w Almie. Czyżby Lindt przeprowadził badania i zorientował się, że w Polsce ma małe branie?
O i tymi wersjami już jesteśmy bardzo zainteresowane :) Lubimy mieć takie kostki ciemnej czekolady w szafce i zjeść sobie jedną przed wyjściem do szkoły :D
Jedną? O niee, to katorga :(
uwielbiam Lindt- uważam ich czekolady za jedną z lepszych jakości :)
Hmm, no nie wiem. Póki co zbyt często mnie zawodził, żebym oddała mu serce.
Ja ciemnych się na razie nie czepiam. Jadłam jakoś w wakacje (chyba z Izraelu), może 70%, dopóki miała nutkę słodyczy, była do zjedzenia ale po maks pasku miałam dość :)
Z tego, co zauważyłam, 70% jeszcze są słodkie. 85% już ani trochę.
bezpieczna 70, takie właśnie lubię. A ta druga? Robię znak krzyża z leżących na biurku długopisu i pilniczka i odsuwam się od monitora (a piszę tylko dzięki posiadaniu długich łap). Na razie nie moja bajka.
To na wszelki wypadek zakup kijek do selfie, bo jak opublikuję recenzje 90 i 99%, do pisania komentarza będziesz musiała użyć czegoś jeszcze dłuższego.
Z tego co kojarzę, 85% ma już kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, stąd mogły pochodzić nieprzyjemne posmaki. 70% jest naprawdę dobra jak na sklepową czekoladę – zgodzę się z Kimiko. Niestety, Lindt to nadal nie jest aromatyczne kakao – wielkiego bogactwa nie wyczujemy, choćbyśmy nie wiadomo jak się silili.
Więc nie jest ze mną aż tak źle? ;) W każdym razie stałam się!
O taaak, ta 70% to moja ulubiona! Ta zawartość kakao jest idealna, jeszcze lepiej się sprawdza w ciepłej owsiance, jak taka fajna czekoladowa lawa się zrobi o mniaaaaam :D
Może za sto lat, kiedy już zacznę jeść owsianki, przekonam się o tym ;)