Cimarosa, Cabernet Sauvignon 2014 Chile [18+ lat]

24 grudnia to szczególna data. Wielu ludzi – katolików czy nie – świętuje wówczas z ważnego powodu. Dla jednych tym powodem są symboliczne narodziny Jezusa, dla drugich tradycja spotykania się z dawno niewidzianą rodziną, dla niektórych zaś nastanie dnia, w którym można ponarzekać na głupotę, zabobony, pozamykane sklepy, religijność, rzadko kursującą komunikację miejską i tysiące innych rzeczy.

By te skrajnie różne postawy pogodzić, a także wszystkim osobom, które trafią dziś na mój blog sprawić radość, zdecydowałam się na publikację wyjątkowej recenzji. Pisząc ją, nie chciałam opowiedzieć wyłącznie o produkcie wymienionym w tytule i przedstawionym na zdjęciach, ale przenieść was na moment do mojego świata nieważkości, uniesienia i oderwania od rzeczywistości. Mam nadzieję, że atmosfera, którą starałam się zbudować, będzie jednym z przyjemnych akcentów tego świątecznego dnia, a wy nie poczujecie żalu, że nie ma ani słowa o czekoladzie, ciastkach, deserach ani jogurtach.

Uwaga! W świetle prawa jestem zobowiązana do ostrzeżenia, że recenzję mogą czytać tylko osoby, które ukończyły osiemnaście lat. Resztę, choć to nieuprzejme i nieświąteczne, muszę grzecznie prosić o opuszczenie bloga i powrót w chwili, w której treści dotyczące alkoholu i innych używek staną się dla was legalne. Jeśli jednak jesteście pełnoletni, śmiało czytajcie dalej.

Cimarosa, Cabernet Sauvignon 2014 Chile (1)

Cabernet Sauvignon 2014 Chile

Jest początek grudnia, późny czwartkowy wieczór. Leżę na łóżku i obserwuję, jak z każdą minutą krótki dzień przeistacza się w długą noc. Wskazówka na zegarze w laptopie przesuwa się szybko. Choć jest bezgłośna, wyobraźnia podsuwa dźwięki pamiętane z dzieciństwa, z weekendowych wyjazdów do babci, gdy razem siedziałyśmy na ziemi i wycinałyśmy postacie z gazet, a naszym śmiechom wtórował stojący na stole fioletowy zegar. Tik-tak, tik-tak.

Leżę i myślę. Leżę i drżę. Drżę, bo się boję. Podjęłam już decyzję i wiem, że jest nieodwołalna. Minie pół godziny, może godzina, kiedy przyjdzie mi wygrzebać się spod ciepłej kołdry, wsunąć nogi w kapcie i opuścić pokój. W żołądku czuję supeł, a serce bije mocniej. Tak bardzo tego chcę, tak bardzo nie chcę. Jestem piórkiem, którym porywisty wiatr targa na wszystkie strony. Czy upadnę tam, gdzie będzie mi dobrze, czy może tam, gdzie delikatne, puszyste krawędzie opali ogień?

Cimarosa, Cabernet Sauvignon 2014 Chile (4)

Jestem tu. Stoję przed otwartymi drzwiami, jakbym stała na krawędzi wieżowca. Wiatr, który wieje z każdej strony, znów popycha mnie raz w tył, raz w przód. Nie wiem, gdzie skończę. Upadnę na plecy – lekko obolała, ale cała i zdrowa – czy pofrunę wzdłuż okien, na spotkanie z pokrytą deszczem trawą?

Jak by nie było, na pewno zaboli. Ból wliczyłam już w koszt przyjemności. Pytanie tylko: jak wielki on będzie? Czy porównam go do pierwszego razu, podczas którego musi zaboleć, by później było przyjemnie, czy nieszczęśliwej operacji, której skutkiem będzie tylko narastająca, przenikająca każdą komórkę ciała rozpacz? Jeszcze tego nie wiem, jeszcze wszystko przede mną. Mogę zamknąć drzwi i odejść. Mogę jeszcze tyle zmienić, tylu rzeczy nie przeżyć, tylu cierpieniem zapobiec.

Cimarosa, Cabernet Sauvignon 2014 Chile (5)

Zamiast zmienić decyzję, zaciskam dłoń na chłodnym szkle i ze spuszczoną głową wracam do pokoju. Znów się kładę i zakopuję ciało w ciepłej kołdrze. Tu mi dobrze, jak w łonie matki. Jestem bezpieczna. Jeszcze przez chwilę, przez kilkanaście sekund. Słyszę delikatny chlupot, gdy rubiny lądują w kieliszku. Nozdrza się rozszerzają, powieki opadają, a dolna warga bezwiednie odrywa się od górnej.

Zanim język stanie się zupełnie suchy, niezdolny do wypowiedzenia choćby słowa, ślinianki zaczynają godowy taniec. W powietrzu unosi się cierpkość, ostrość i winogrona. Zbliżam nos do krawędzi, w głowie zaczyna wirować. Przez umysł raz jeszcze przepływa mi myśl, że o czymś miałam pamiętać, czegoś miałam nie robić, ale już nie wiem, o co mogło chodzić. Przykładam wargi do gładkiego szkła. Piję.

Cimarosa, Cabernet Sauvignon 2014 Chile (6)

Po języku przetacza się zimna fala cierpkości. Żadnej goryczy, ale i żadnego śladu po cukrze. Tylko ostrość, delikatne szczypanie. Usta się krzywią, w wyniku zbyt długiej przerwy nieprzywykłe do wytrawności. Jednak zamiast uciec od wroga, przylegają do niego jeszcze bardziej, wszak miłość i nienawiść są dwiema stronami tego samego medalu.

Kiedy usta zajęte są rozpoznawaniem smaku, reszta ciała się odpręża. Pierwsze odrętwienia doznają nogi. Fala cierpkości i zimna przemienia się w falę gorąca. Przebija się przez żołądek i schodzi w dół. Kumuluje się w udach, zatacza w nich szybkie i energiczne koła. Czuję znajome, podniecające mrowienie. Przesuwam się niżej, kładę, opieram głowę o wysoką poduszkę. Nogi separują się od ciała, tracę je na rzecz tysiąca mrówek. Później to samo spotyka brzuch i klatkę piersiową, które stają się coraz cięższe i cięższe, niemal bezwładne. Choć wiem, że leżę na łóżku, czuję, że się w nie zapadam. To fizycznie niemożliwe, a jednak. Dwa ciała stałe stają się jednym.

Przez kilka minut leżę w materacu, oddychając jego sprężynami. Wtem wędruję jeszcze głębiej, stając się materacem, oddychając moimi sprężynami. Bezpośrednio nade mną jest prześcieradło, a potem kołdra w poszwie. Po nich chodzą roje mrówek, ugniatając ciężkimi nóżkami delikatną bawełnę. Doskonale wiem, że ten stan potrwa aż do rana, a ja będę spała tak dobrze, jak nigdy dotąd. Gdzieś z tyłu głowy znów pojawia się nieznośna myśl, że to jeszcze nie wszystko, że za rozkosz przyjdzie mi zapłacić. Nawet jeśli tak, nie chcę o tym wiedzieć. Nie dziś, nie teraz. Teraz chcę odpoczywać i śnić. Być odpoczynkiem i snem.

skalachi_unicornOcena: unicorn smaku


Informacje z etykiety wina:

Cimarosa, Cabernet Sauvignon – wine of Chile

1 (w skali 1-4) – Dry

Wino czerwone wytrawne. Wino z Chile. Importowane i butelkowane przez Peter Mertes, Niemcy. Zawiera siarczyny.

Butelka 0,25 l

13% objętości alkoholu

Gdzie kupić: Lidl

34 myśli na temat “Cimarosa, Cabernet Sauvignon 2014 Chile [18+ lat]

  1. Ja świąt nie obchodzę w sposób religijny. Dla mnie to okazja do spędzenia paru dni z rodziną w otoczeniu jedynie najbliższych. Kiedyś uważaliśmy z Tatą, że nie ma nic lepszego od świąt spędzonych w górach, na wędrówkach, ale teraz już woli się wygrzać przy piecyku (albo raczej przy piekarniku i wędzarni), a tegoroczne święta są pierwszymi od lat, które spędzam z nim, nie z Mamą. Dla mnie i dla mojej rodziny zawsze to jedzenie odgrywało ważną rolę (materialiści, haha), ale w znaczeniu ogólnym: nie pamiętam np. innego dnia, kiedy piekłabym z Tatą ciasta czy przygotowywała coś do jedzenia z Mamą (jak ona nie cierpi gotować…). A miłość do jedzenia, wspólne rozmowy przy tym zbliżają ludzi do siebie jak mało co innego.

    Tak się swoją drogą zastanawiałam, czy ktoś oprócz mnie wrzuci dziś jakąś recenzję i… teraz widzę, że moja może się schować. Jak pięknie to wszystko opisałaś… Tak, że dosłownie tę chwilę z Twojego życia mogłam zobaczyć i to wyraźniej, niż bym oglądała jakiś film. Dla takiego cudeńka unicorn musiał być, co do czego nie miałam żadnych wątpliwości ani przez chwilę.

    1. Ja też nie obchodzę świąt w sposób religijny i na dobrą sprawę nigdy nie obchodziłam, bo moja rodzina zawsze składała się z osób mniej lub bardziej oddalonych od Kościoła i/lub Boga. Odkąd rodzice się rozstali, Wigilię i kolejne dni spędzam z mamą, mimo że tata ciągle zaprasza. W tym postanowiłam się przełamać i pojadę – zobaczymy, jak będzie i czy będę żałowała, że tak późno dałam się przekonać. Tata nie gotował nigdy, od tego była i jest mama – mama kooooooooocha kuchnię, to jej ulubione miejsce w domu. No, może poza kanapą przed telewizorem :P Dlatego dla mamy jedną z trzech najważniejszych rzeczy na święta – oprócz obecności bliskich i wolnego czasu – jest właśnie gotowanie. A jej jedzenie jest pyszne.

      Dziękuję :) Wigilia to nie powód do opieprzania się, recenzja być musi! :D

  2. Dobra, przyznaje bez bicia -nie przeczytalam, bylam grzeczna, dostane wiecej preznetow za to pod choinke ;D. Zobaczylam tylko,ze unicorn :)
    Wesołych Świąt!! :)

    1. Jak zwykle Olguś pokazałaś, że masz talent. :) Super recenzja. Moje ulubione wino to David Mogen, ale tego chętnie też spróbuję jak ma unicorna :)

      nie wiem co się dzieje ostatnio piszę dziesięć komentarzy dziennie, jak tego doda, to będę szczęsliwa. Spadam do kuchni.

      1. Zuza – ale wróć koniecznie i przeczytaj, jak skończysz 18 lat! :D

        Cotakpachnie? – już napisałam we wcześniejszych recenzjach, ale gdybyś tam nie zajrzała, to wyjaśniam: system antyspamowy zakwalifikował Cię do botów, ale już jest wszystko ok. To Twoje winko ile kosztuje?

  3. oczywiście, że nie mam żalu, jak mogłabym mieć :) Pięknie tak wszystko opisałaś, że poczułam się jak oderwana z jakiejś magicznej bajki . Zawsze, uważałam, że masz talent, ale przeszłaś samą siebie :) Weszłaś na wyższy poziom, aż wstyd mi za moją prostą recenzję. Ale nie ma co roztrząsać :) Naprawdę magiczna ta Twoja recenzja jakby z fantastyki się wyrwała, choć nie ma wcale nutki baśniowości, brawo :)

    Co do Świąt, cóż poradzić, jestem Katolem i jestem z tego dumna, że obchodzę Święta tak, a nie inaczej. W pewnym sensie czuję się bogatsza od innych przez to, ale doceniam, że to szanujecie :) Dziękuje :* W każdym razie zabobony mojej cioci mnie przerastają : nigdy co roku nie odbierze telefonu 24 bo kobieta nie może z kobietą gadać… WTF xDD Ale życzę Wszystkim w tym Tobie Wesołych i wspaniałych Świąt Bożego Narodzenia! Trzymaj się Olguś <3

    1. Dziękuję, bardzo mi miło ;*

      WTF z tym zabobonem?! Pierwszy raz o takim czymś słyszę :D Powiedz mi jeszcze, w dniu Wigilii aż do kolacji trzymasz ścisły post? ;>

      1. :*

        Dokładnie… ciotka już na wyższy poziom weszła. I jeszcze nikt do domu żadna kobieta nie może wejść pierwsza bo to wróży nie szczęście na cały rok :)

        Tak post ścisły tzn: trzy posiłki, w tym jeden do syta czyli wigilia :) Jak bylam mała to rodzice nie kazali nam, a jak już byłam starsza chyba do liceum szłam to śniadanie, obiad – ale lekkie bezmięsne :) Ale wigilia full wypas na całego ( ale nadal bez mięsa ) . Szczerze jedynie co mi brakuje w ciągu tego dnia to słodyczy kupnych i tyle :)

            1. Zresztą z tym mięsem to też takie średnio prawdziwe. Ryba składa się z czego, jak nie z mięsa? To też żywe stworzenie, a zabijanie go jakoś nikomu nie przeszkadza.

              1. tu zgadzam się całkowicie, ale właśnie moje myślenie jest tak wypaczone, że na to nie zwracam uwagi na co dzień :) Może nam nie przeszkadza, ale vegani się bulwersują. Dostałam raz już opieprz :D

                1. Dla mnie ryba ma takie samo mięso jak krowa, a krowa takie samo mięso jak pies. Nie lubię, jak ktoś stawia rybę albo owoce morza niżej.

                  1. cóż to kwestia wychowana, dla mnie ryba nigdy nie była mięsem, zawsze muszę wykazać trochę intelektu by sobie uświadomić , ale nie robię tego złośliwie ;)

  4. Recenzja cudna, masz talent, ale produkt niestety nie dla mnie :/
    A tak poza tym, to życzę Ci udanych i szczęśliwych Świąt, pełnych pysznych dań i owocnych prezentów – abyś dostała coś ciekawego do recenzji :)

      1. Tak właśnie dziś się zastanawiałam, jak moja siostra segregowała swoje „łupy”, co dostały niektóre blogerki testujące jedzenie, m.in Ty :) Pozostaje mi czekać na recenzję :D

        1. Dużo nie dostałam, bo prosiłam tylko o kilka rzeczy (za duża kolejka i nie chciałam sztucznie powiększać). Mam Prince Polo, dwa rodzaje Hitów Twist i moje ukochane Hity Creme Brulee (jedyna powtórka).

  5. Jak zwykle Olguś pokazałaś, że masz talent. :) Super recenzja. Moje ulubione wino to David Mogen, ale tego chętnie też spróbuję jak ma unicorna :)

    nie wiem co się dzieje ostatnio piszę dziesięć komentarzy dziennie, jak tego doda, to będę szczęsliwa. Spadam do kuchni.

    1. Już odpowiedziałam wyżej, pod komentarzem Zuzy. Jeszcze raz przepraszam za ten system antyspamowy :(

  6. „(..) recenzję mogą czytać tylko osoby, które ukończyły osiemnasty rok życia. ” Ah, już mogę! Szkoda tylko, że nie lubię wina. ;)

  7. O! Za nic nie spodziewałam się, że dziś opiszesz wino! Miałaś rację, że ta recenzja mnie urzeknie. Właściwie trudno to nazwać recenzją. To DOZNANIE. Po tym, jak potrafisz czerpać rozkosz z czerwonego wina nie mam najmniejszych wątpliwości, że świat Prawdziwej Czekolady też jest dla Ciebie.

    Święta… Dziś rano byłam w pracy, teraz bloguję w piżamie. Wieczorem usiądę z Rodzicami i Mężem do stołu, na którym będą jedynie ryby, bigos, sałatka i kupne ciasta. Bo po co więcej? I będziemy sobie bez żadnych poz swobodnie rozmawiać. A jutro po wspólnym śniadaniu i kawie – z Mężem w góry! Kontekst religijny w ogóle mnie nie interesuje. Tak samo kontekst jednoczenia się z dalszą rodziną…

    1. A po moim komentarzu u Ciebie na blogu spodziewałaś się, że co będzie? Kolejny Wedel Grzaniec czy coś w tym rodzaju? ;>

      Bigos bez mięsa, czy z mięsem, Ty bezbożniku? :D U mnie też sama najbliższa rodzina (mama, babcia, siostra, ja), za to żarcia jak dla wojska, bo mama kocha gotować (i jeść). Zero kolęd, zero Kevina (whaaaat?! zawsze był, ale tym razem puściłyśmy na noc horror). Swobodne rozmowy, gry i występy (nasza rodzinna tradycja).

  8. Jak sen, jak wiatr. Niech żołądek będzie zawsze leki jak opłatek, a dusza wędruje w świat Nibylandii bez magicznego pyłu. Po skarb, po kufer, po butlę wina, z szablą…korkiem w dłoni.

    1. Zdyskredytowałeś wszystkie życzenia, które mogłabym Ci napisać… Dziękuję, są śliczne ;* Tylko że powinieneś mi je składać osobiście, wiesz! (znów jęczę :P)

    1. Moje ukochane to wytrawne (koniecznie czerwone, białego nie lubię), choć ze 3-4 lata temu piłam tylko słodkie i półsłodkie, bo mi od wytrawnego wykręcało twarz i nie rozumiałam, jak mama może to pić.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.