Łużyckie Praliny, baton marcepanowy Mini marcado

Kiedy zaczęłam prowadzić bloga, a było to w wakacje zeszłego roku, obiecałam sobie, że przy najbliższej okazji zrecenzuję lidlowe marcepany. Najbliższą okazją były oczywiście grudniowe święta, w które jednak produktu nie kupiłam. Choć moja przygoda z recenzowaniem słodyczy dopiero się rozpoczęła, domowe zbiory swoje zajmowały, a podchoinkowe prezenty tylko je powiększyły. No to przekładam plan na Wielkanoc – orzekłam. Nadszedł jednak początek kwietnia, a moja lista była jeszcze dłuższa niż w grudniu, więc zdecydowałam się odłożyć zakupy o kolejne pół roku. Tak doszliśmy do chwili obecnej, w której szafki nie mają się ani trochę lepiej, nadal skrywając ogromne ilości wszystkiego. Smutna, że znów ominie mnie tak długo wyczekiwany marcepan, uznałam, że nie warto przekładać planów na konkretną datę, bo to i tak nic nie da. Jeśli kiedykolwiek produkt kupię, zrobię to spontanicznie.

Parę dni po podjęciu genialnej decyzji o zaprzestaniu robienia planów i wzięciu samej siebie z zaskoku, na mailu pojawiła się wiadomość z kolejną gazetką Biedronki, a w niej oczy me dostrzegły trzy rodzaje marcepanów. Gdyby nie fakt, że każdy z nich ważył zaledwie 50 g, a do tego sklep jest tak nieprzyzwoicie blisko mojego domu, pewnie przerzuciłabym wirtualną kartkę i pozostała obojętna. Niestety. Rozpacz wynikająca z kolejnych świąt bez lidlowego marcepana połączona z hmm, przecież i tak szybko to zjem zaowocowała decyzją o udaniu się do Biedronki. A kiedy opuściłam owadzi dyskont, skierowałam się wprost do Lidla, bo skoro już się złamałam, to czemu nie miałoby to być złamanie otwarte?

Luzyckie Praliny, Mini marcado

Baton marcepanowy Mini marcado

Mimo iż wszystkie marcepany (sztuk pięć, bo w z lidlowej oferty wybrałam tylko dwa) pojawiły się w domu w tym samym czasie, najpierw przeczytacie o biedronkowych wersjach, gdyż z racji mniejszego rozmiaru zjadłam je niedługo po zakupie. Przygodę z nimi rozpoczęłam od wersji klasycznej: czysto marcepanowej i oblanej ciemną czekoladą. Spoglądając na tył opakowania, odkryłam, że z panem producentem już się znamy. Łużyckie Praliny bowiem to ojciec bombonierki Bella Vista, którą zrecenzowałam na blogu jakiś czas temu. W taki oto sposób, całkowicie niezamierzenie, dałam firmie drugą z trzech szans na przekonanie mnie, że warto inwestować w jej produkty.

Łużyckie Praliny, Mini marcado (6)

Marcepan, a dokładniej marcepanowy chlebek – boże, jak ja kocham tę nazwę! – przypominał mi nieco Bounty’ego, będąc jednolicie ciemnym na zewnątrz i onieśmielająco jasnym wewnątrz. Tylko jego kształt zaprzeczał pokrewieństwu, odwołując się raczej do kupy bliżej nieokreślonego, rozpuszczonego na słońcu czegoś. Jego zapach oszałamiał intensywną i przyjemną marcepanowością, a jednocześnie słodyczą. Od pierwszego niucha była wiadomo, że konsumpcja doprowadzi do krótkotrwałego cukrowego szoku.

Łużyckie Praliny, Mini marcado (2)

Ciemna czekolada okalająca produkt była cienka, ale rzeczywiście ciemna i smaczna. Albo jej konsystencja wykazywała proszkowatość, albo to skrystalizowany cukier z marcepana bezczelnie się do niej przykleił i sprawił, że lekko chrupała. Sam marcepan również był niejednolity, drobny cukier chrzęścił pod zębami (na szczęście nie było wewnątrz tak dużych i niejadalnych migdałowych farfocli jak w Marcepanie z Wawelu). Po kilku gryzach odkryłam, że jest tłusty od olejku migdałowego, a także olejkiem owym smakuje. Nie było to nieprzyjemne, choć poczułam się lekko oszukana.

Łużyckie Praliny, Mini marcado (3)

Produktowi zdecydowanie mam do zarzucenia parę rzeczy, śmiało mogę jednak napisać, że całość mi smakowała. Wspomniałam wyżej o zawodzie jakością, ale bądźmy rozsądni, za tę cenę (złotówka z hakiem) nie powinno się oczekiwać Lindtów. Myślę, że jak na produkt stworzony z myślą o przeciętnej konsumenckiej paszczy, marcepan był w porządku. Gdyby jego marcepanowość wynikała z zastosowania dużej ilości migdałów, a nie olejku z nich (w połączeniu z percepanem – wstyd!), byłoby jeszcze lepiej. Nie obraziłabym się również za nieco grubszą czekoladę i mniej cukrowej słodyczy. Wstępna ochota na marcepan została zaspokojona, więc bardzo marudzić nie będę.

skalachi_4Ocena: 4 chi


Skład i wartości odżywcze:

Łużyckie Praliny, Mini marcado (7)

49 myśli na temat “Łużyckie Praliny, baton marcepanowy Mini marcado

  1. Ja w Biedronce kupiłam taki mały marcepanowy chlebek Lindtowski-o tak,na spróbowanie,czy mi marcepan posmakuje.Posmakowal ;) ale ten,jaki kupiłam wczesniej w Lidlu,oddałam bratu :p bo był i duzy,i kaloryczny w jednym,wiec bym sie z nim męczyła

    1. Widziałam te chlebki Lindta. W pierwszym odruchu chciałam pobiec i kupić sztukę, bo to tylko 50 g, ale potem zobaczyłam cenę.

  2. Nie jestem fanką marcepana w czekoladzie:( a moja siostra teraz mnie zaopatrzyła we wszystkie w czekoladzie. Ten mnie nie kusi ani troszeczkę:)

  3. Ja tak mam z zamawianiem czekolad. W końcu jak już się złamałam, to nazamawiałam wszystkiego, ile się dało… I żeby to jednorazowe było! Co jakiś czas takie coś mnie nachodzi i co tu zrobić? Kupować i żreć pozostaje! :P

    Widzę całkiem niezły produkt im się wreszcie udał, bo po przeczytaniu recenzji tamtych pralin bym o to ich nie posądziła. Owszem, skład fatalny, ale ostatnio przekonałam się, że dobry skład też nie gwarantuje w pełni dobrego smaku (też za sprawą marcepanowego chlebka, którego recenzja na ten rok 2015 pewnie się już nie załapie).

    1. To przez Ciebie zaczęłam zwracać uwagę na percepany w składzie, więc mnie tu teraz nie pocieszaj. Żyłabym sobie w błogiej nieświadomości, że jem mniej lub bardziej udane, ale PRAWDZIWE marcepany, a tak to od razu inaczej patrzę na kupowane produkty :P

  4. Oczami wyobraźni widzę jak ktoś mnie tym z zaskoczenia częstuje. Widzę jak, po rozpoznaniu marcepanu, słodka masa zaczyna jakby pęcznieć w ustach. Widzę samą siebie, jak ze sztucznym uśmiechem próbuje połknąć to, co mam w paszczy i się tym nie zadławić. Widzę to wszystko i wiem, że kolejne recenzje chlebków będą idealne jak będę miała poranny głód. Apetyt ucieka wręcz z krzykiem xD

  5. Teraz nie lubię marcepanu, ale jako dziecko często czytałam komiksy Kaczora Donalda i tam te trzy małe kaczki się nim zajadały, w związku z czym moim marzeniem było go spróbować :D No i niestety, dziecięce wyobrażenia nie pokryły się z rzeczywistością, chociaż kto wie co będzie kiedyś – takie masło orzechowe przy pierwszym spotkaniu wydało mi się wręcz obrzydliwe xD

    1. Komiksy z Kaczorem Donaldem kupowałam tylko wtedy, jak był jakiś fajny gadżet. Za to wiem, co masz na myśli, bo po obejrzeniu „Opowieści z Narnii” do dziś marzy mi się rachatłukum (dzieciak wpieprzał na saniach królowej).

        1. Ja jako kruche ciastko z dżemem :D A tak naprawdę to jest taka żelko-galaretka pokryta cukrem pudrem. Rozczarowujące, co?

  6. W ogóle nie widziałam tych marcepanów w Biedronce przed tymi świętami… To dziwne, bo po Wielkanocy jeszcze długo leżały i nawet załapały się na lekką obniżkę ceny.

    Tego wariantu nie jadłam, ale po pomarańczowym i kokosowym stwierdzam, że jest to produkt dobry na „pozasezonowego głoda” na marcepan, ale jakościowo ogólnie nie umywa się do prawdziwego ;]

    1. Ja z kolei nie pamiętam ich z Wielkanocy. Pierwszy raz zobaczyłam je teraz, przed świętami. Kokos jutro, pomarańcza w czwartek.

  7. wspominałaś mi o tych lidlowskich kiedyś :) Cieszę się, że jednak skusiłaś się na recenzję. Ja kiedyś chałwy i marcepanu nie znosiłam, a teraz przepadam… Czyżbym dorosła? Mwahahaha może może, bo skuszone śliwki w czekoladzie też zaczęły mi smakować :D

    Ja marzyłam by zrecenzować wszystkie wafle ryżowe ( i zdjęciowo i notatkowo to zrobiłam), ale zdjęcia niektóre są tak stare, a notatki chaotyczne i tego tyle, że nie dałabym rady xDDD Recenzja miałaby dobre parę stron xDD

    W biebrze będą gwiazdki milky way za 59 groszy po 12g :) To coś dla Ciebie, wiem, że lubisz takie mini wersje ^^

    1. Niedługo recenzja chałwy. Napisałam wstęp całkiem podobny do tego, co Ty napisałaś w komentarzu :)

      1. widzisz psycha nie śpi i podświadomie kopiuje :O ( Rozbeczała się ) … ale, ja nie chcę mieć czerwonej twarzy!!! xD Chałwa <3 Nie mogę się doczekać :)

        Ojej Muszka dziękuję! Będę może jutro w biebrze to obmacam :D Zobaczymy czy wzbudzę wyrzuty sumienia w moim tacie jak będę się długo nad nimi zastanawiać :)

        Będą jeszcze batoniki Tutti, nie wiem czy kupować truskawkę, ale do jutra mam czas się zastanowić ^^

        A dzisiaj w kaufie kupiłam w promocji Oshee zero :) Bo mnie Olga skusiła :D jutro spróbuję, ale nie do recenzji tylko dla siebie :)

              1. piłam dzisiaj obydwa! I siostra jeszcze mi trochę wypiła xDD Ten pierwszy to tak jakby bardziej o smaku limonkowym jak cytrynowym, ale fajnie orzeźwiający. Ten drugi miał posmak owoców leśny… ciekawy smak :) Butelki sobie pozostawiłam na wodę do przelania, bo są śliczne. Żałuję tylko, że zero dorwałam tylko dwa smaki… Są może jeszcze inne czy tylko w zwykłych kaloryczniejszych wersjach? :>

  8. Moja paszcza, pomimo swej przeciętnosci, jest dość wybredna, i choć całość wygląda pysznie, to jednak wewnętrzny głos mówi mi, że to nie jest mój smak :) Ale w końcu muszę wybrać się do biedronki :D

  9. Mnie cieszy pewna rzecz, która tylko czasowo będzie dostępna w Biedronce, a prawdopodobnie będę ją mogła jutro kupić. :D W każdym razie czasami mają naprawdę ciekawe i przyciągające uwagę promocje.
    Też chciałabym mieć blisko te sklepy…
    Nie pamiętam czy akurat ten marcepan jadłam, ale wiem na pewno, że na początku ich nie lubiłam, ale potem pokochałam. …albo jakoś tak. Dzięki tato. :’)
    50 g w sam raz.

  10. Teraz zajarzyłyśmy, że w tym roku żadnego chlebka marcepanowego sobie nie kupiłyśmy… Jedynie marcepan jadłyśmy w roladzie jaką zrobiła nasza siostra na święta :) O matko była pyszna :P

  11. Ja jak kupuję marcepan to tylko z Lidla :D Gdybym miała więcej kasy to spróbowałabym też tego z Lindta, ale niestety nie bardzo uśmiecha mi się płacić 10 zł za 50 gram…

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.