Wielokrotnie wspominałam, że przez długi czas – liczony w latach! – na jogurty greckie Piątnicy spoglądałam nieprzychylnym okiem. Jedyna wersja, na którą od czasu do czasu się skazywałam, to prezentowana dziś jako pierwsza truskawka. Skazywałam się na nią dlatego, że mój ukochany jogurt marki Eridanous o tym samym smaku pojawia się w Lidlu tylko podczas tygodnia greckiego. By w pozostałej części roku nie tęsknić za bardzo, inwestowałam w opcję gorszą, zastępczą, niosącą przynajmniej odrobinę szczęścia. Minęło jednak trochę czasu, a ja piątnicowej serii dałam kolejną szansę. Przy pierwszych łyżkach nadal krzywiłam się ze względu na wyraźną cierpkoścć i intensywność smaku warstwy naturalnej, ale później odkryłam, że dobrze wymieszany jogurt posiada ciekawe, mocno owocowe smaki, a do tego cudowną konsystencję. Tak oto nadeszła chwila, w której musiałam przyznać, że grecką linię 0% tłuszczu polubiłam.
Jogurt typu greckiego 0% tłuszczu z truskawkami
Ponieważ to truskawkowy wariant gościł w mojej lodówce najczęściej, nawet w czasach nielubienia jogurtów Piątnicy, od niego postanowiłam dwuczęściową recenzję zacząć. Kupowałam go w szatańskie środy, kiedy z przyjacielem udawaliśmy się do galerii handlowej na sushi, a następnie na seans w Multikinie. Do domu wracałam późno i z upominającym się o posiłek żołądkiem, więc zanim skierowałam się do kuchni, by zrobić kanapki, zasiadałam przed laptopem, sprawdzałam, co tam ciekawego w świecie słychać, a jednocześnie raczyłam się kupionym na dolnym piętrze galerii, zazwyczaj w Almie, jogurtem truskawkowym.
Choć truskawkowa wersja greckiego jogurtu zawsze mi smakowała, nigdy nie trafiła wprost do serca. Tak jak napisałam we wstępie, była zastępstwem i złem koniecznym. Lubiłam to, że pachniała truskawkami, ale delikatnie, będąc na granicy zapachu i bezzapachu. Lubiłam gęstość, która sprawiała, że deserem można się było najeść. Lubiłam jakość owoców, truskawkowych strzępków rodem z przedszkolnego kompotu, które odznaczały się szarawym odcieniem, świadczącym o naturalności surowca. Lubiłam również wyważoną słodycz jogurtu, ani za wysoką, ani za niską. Po drugiej stronie tabeli plusów i minusów stała za to cała część biała deseru: jej smak, cierpkość, dominacja. Z czasem się przyzwyczaiłam, choć nigdy nie zaczęłam jej lubić. Dziś zaś, po ostatniej degustacji jogurtu, do jego charakterystyki mogłabym dodać jeszcze posmak zmywacza do paznokci, jak przy jabłkowym Deserze Primaviki. Nie jest to ani plus, ani minus. Ot, po prostu lekko ostra, bananowa nuta, która nie wpływa na odbiór całości. A całość jest po porostu dobra.
Ocena: 5 chi
Jogurt typu greckiego 0% tłuszczu z malinami
Ten wariant, z przyczyn oczywistych, jadłam w życiu dwa razy. Za pierwszym razem sięgnęłam po niego, by przekonać się, czy nadal nie lubię malin (i nadal nie lubiłam), drugim zaś, by zrobić zdjęcia, sporządzić notatki i zaprezentować jogurt na blogu.
Szata graficzna malinowego jogurtu greckiego Piątnicy jest bardzo ładna, różowiutka, słodziutka. W kontrze do uroczego zewnętrza, w środku rozgrywa się dramat: jest malinowo. Ponieważ nie zastosowano dużych kawałków owoców (wiśni, jabłek, gruszek, brzoskwiń…), nic nie zajmuje zbędnego miejsca i rzadkiego dżemu wypełnionego morderczymi pesteczkami może być więcej. To z kolei sprawia, że biała, gęsta i cierpka część deseru po wymieszaniu staje się rzadsza. Całość pachnie delikatnie i owocowo, ale niekoniecznie malinowo (dla mnie są to po prostu leśno-ogródkowe owoce, coś pomiędzy truskawką, jagodą a maliną). W przeciwieństwie do zapachu, smak jest definitywnie i niebezpiecznie malinowy. Słodki i albo z bardzo dojrzałych owoców, albo z syropu zagęszczonego. Zdecydowanie najgorszym punktem programu są pestki, które włażą w zęby i siedzą tam jeszcze przez milion lat. Gdyby firma szukała nowego hasła reklamowego dla tego produktu, proponowałabym: Malinowa Piątnica – na długo zostanie w pamięci i zębach. Za jednorazową przygodę przyznaję 4 chi, bo jakość i konsystencja nie pozostawiały wiele do życzenia, a w zasadzie to były rewelacyjne, natomiast konsumpcji nie powtórzę nigdy więcej.
Ocena: 4 chi
Jogurt typu greckiego 0% tłuszczu z jagodami
Ostatnim jogurtem, którego zaprezentuję w dniu dzisiejszym, jest jogurt jagodowy. Podczas gdy truskawkowego lubiłam, ale nigdy nie darzyłam miłością, ten zdecydowanie trafił do mojego serca. I zrobił to jako pierwszy, przekonując mnie, że warto dać serii szansę i sięgnąć po całą. Był czas, że kupowałam go hurtowo, jedząc dzień w dzień. Później poznałam inne smaki i mi przeszło, ale sentyment pozostał.
Nie wiem, co takiego mają w sobie jagody, ale kocham absolutnie każdy produkt nimi wzbogacony. Surowe – obłęd, jogurt – tak, pierogi, naleśniki i knedle – jeszcze większe tak, dżem do mięsa – mniam, nawet czekolada, w której przeszkadzają mi wtopione owoce, z jagodami ma u mnie szansę. Ciemne i niepozorne owoce sprawiają, że produkty nabierają słodko-kwaśnego smaku i rewelacyjnego koloru szlachetnych kamieni. Tak jest również z jogurtem greckim Piątnicy, który po wymieszaniu wygląda jak milion dolarów. Jego zapach to jagody, ale słodkie, takie z deseru, a nie świeże. Dżemu, w którym zostały zatopione, ponownie jest dużo, więc doskonale rozrzedza konsystencję białej części. Liczne pesteczki nie wchodzą w zęby ani nie chrupią, ale przyjemnie strzelają, są idealne. Samych jagód też jest sporo, są miękkie i przyjemne. W tle czai się znana już cierpkość, ale zagłusza się owocowy smak i słodycz, ta bowiem jest wszechogarniająca, dużo wyższa niż u poprzedników i następców. Całość jest pyszna.
Ocena: 5 chi ze wstążką
Dla mnie one są za słodkie po wymieszaniu (i nie mieszam, jak już jem to warstwami :D) zdecydowanie bardziej wolę te już wymieszane, nie 0%, a z tych jak mam wybierać to chyba postawiłabym na jagodę.
Podobnie jak Ty uwielbiam jagody zarówno surowe jak i w naleśnikach (kojarzą mi się one z wyprawami na narty), jak i w pierogach, choć te jadłam tylko w wersji kupnej. Ale maliny lubię chyba jeszcze bardziej :D
Za słodkie? No tak… bo Ty jesteś zaprawiona w naturalnych i zdrowych smakach :)
Ale mimo to jem sporo świnstewek :D
A ostatnio mam jakiś taki dziwny cukrogłód, że ten jogurt mógłby być dla mnie w sam raz – nawet miałam kupić w Biedrze na jutro (pod wpływem Twojej recenzji trochę mnie naszło), ale nie zdążyłam :/
To jeszcze masz szansę jutro, pojutrze i do końca świata :)
Nie wierzylam, ze jeszcze raz siegniesz po maline :o no, ale prowadzenie bloga wymaga poswiecen xdd. Jak nawet lubie te jogutry piatnucy, najbardziej wlasnie jagodowy. Ale jest tyle roznych dobrych rzeczy do jedzenia, ze nie kupuje go zbyt czesto :)
Dla mnie dwa jogurty dziennie to absolutne minimum, więc Piątnica się często załapuje :)
NIe dla mnie takie jogurty :P
Więcej dla mnie :P
Gdyby nie to, że nie jadam takich jogurtów, napisałabym, że pewnie spróbuję. W obecnej sytuacji na pewno w nie się nie zaopatrzę, ale… no nie wiem, może w odległej przyszłości pomyślę o wersji z jagodami? Nie, raczej nie, ale ta miałaby u mnie pierwszeństwo.
No proszę, takie gdybanie i wycofywanie się to już krok… no dobra, może pół, ale w dobrym, jogurtowym kierunku!
spróbowałabym jagodowego :)
Nie jadłaś ich nigdy? Tego nie podejrzewałam.
Nigdy! A gdzie są w ogóle? Ja w lodówce non stop mam serek wiejski w takich dużych pudełkach z biedronki, który jem na zmiane z miodem/konfitura z jagód albo malin/świeżymitowocami/dżemami szczególnie ananasowy i brzoskwiniowy/ew nutella albo melasa, syrop klonowy.
Apropo właśnie jem ze swieżym ananasem.
Ps skąd wiesz jak wyglądają kocie wymiociny?
Gdzie są? W każdym sklepie, dosłownie :P Łącznie z Biedronką.
Miałam w życiu dwa koty ;)
poszłam wczoraj na zakupy do biedronki, żeby kupić sobie serki wiejskie, a mężowi i potworkom jogurty i serki iiiiii rzuciły mi się w oczy te piątnice były 3 smaki (przeszukałam wszystkie kartony) jagoda, truskawka i marakuja. Wzięłam jagodę i marakuję, bo z truskawką to wolę serek wiejski+konfiitura, ale może jeszcze kiedyś się skuszę, bo:
Wczoraj otworzyłam ten jagodowy, jadłam go od góry na dół, bo ja nie lubię mieszać jogurtów i dobrze zrobiłam, bo powiem tak: jogurt bardzo dobry, ale ten dół troszkę za słodki, a jedząc tak z góry na dół mogłam brać mniej tej spodu i wtedy było okey. :) Pierwszy kupny jogurt, po Mullerach, który mi zasmakował. :) Może zacznę kupować :)
Marakuję skomentuję pod nowym postem (po spojrzałam tylko, że tam jest, jak zjem wieczorem. Na razie nie czytam) :)
Taak, bo w Biedronce są tylko trzy smaki :/ Więcej w Leclercu, Almie i jakichś innych dyskontach (w Tesco za to nie ma w ogóle). Cieszę się, że Ci smakował ;*
Jagódka i truskawka te bym chętnie skosztowała, natomiast co do maliny to nie nie przepadam
Czyli jak ja ;)
yhhh… nie lubię ich… dla mnie to kwas :/ Ale dobrze, że w końcu ktoś zrobił ich recenzję ;) Nie zrecenzuję ich gdyż ponieważ są dla mnie jak te batoniki owsiane z Ani które śmierdziały dupą po samym rozpakowaniu, a wszyscy nad nimi wzdychają. Więc pewnie i z tą recenzją były podobny kwas :D
O malina? Poświęciłaś się!
Kwas?! Tu nie ma żadnego kwasu!!!!!!!!! A za dupę masz w dupę. Świeczką. Gromniczną.
mwahahaha wiesz gdzie to mam? W dupie! Nawet nie kwas! Siarczan amonu :D
No i dwie świeczki.
dawaj trzy, do trzech razy sztuka :D
Załatwione :)
Każdy na swój sposób jest dobry, jedynie po malinę sięgnęłyśmy do tej pory tylko raz. Jednak jagodową wersję kupujemy systematycznie, choć teraz nieco zamieniamy ten jogurt na rzecz serka wiejskiego z jagodami też od Piątnicy, który jest absolutnie obłędny (mimo, że nieodchudzony) :)
No proszę, pobiłam Was w liczbie zjedzonych wersji malinowych :P Serka jeszcze nie jadłam, ale na pewno to kiedyś zmienię, bo lubię wieśniaki i na słodko, i na słono.
Z wyżej przedstawionych jadłam tylko jagodowy, i to baaardzo dawno, ale wspominam go bardzo dobrze, szczególnie jak na produkt light :)
Myślałam, że wszyscy już je jedli, a tu zaskoczenie.
Z rzeczami typowo na czasie zawsze jestem ostatnia :P
Ja nie jadłam wcale, no ale jestem na bakier z tego typu produktami.
A to jest na czasie? :D
U mnie to właśnie malina, jako jedyna z powyższych smaków, czasami gości w moim domu. Dwóm pozostałym dziękuje i pokazuje drzwi. A raczej nie, nie drzwi, ale mój tył jak odchodzę od sklepowych lodówek.
Drogie dziecko, zły jest Twój wybór.
Pycha! Jak jestem na „nie” na produkty, które mają w sobie tyle bezużytecznego cukru i ogólnie to wolę sama takie robić, to w tej serii Piątnicy jestem oczarowana i co jakiś czas wpada do mojego koszyka! :D
Któryś smak w szczególności? ;>
Jagodowy! :D
Czaję się na jagodowy….:) Mniami :) Lubię takie gęste jogurty
W Biedronce jest :)
Prawdziwe (zaznaczam – prawdziwe!) jagody nadają uroku wielu produktom i potrawom – to fakt! Coś niezwykłego mają w sobie te owoce.
A te z jogurtu to jakie? Plastikowe? :P
Dla mnie wariant truskawkowy jest najsłabszy, ale za to jagoda mi malina to absolutne hity! Kocham i jeszcze raz kocham Piątnice za te cuda ;) Jeszcze nigdy się na nich nie zawiodłam.
Malina nigdy nie będzie hitem, a fuj.
Z tej trójki TYLKO jagoda xD
Malin nie znoszę, fuj fuj fuj :D A truskawka chyba mnie nie kusi :P
Dobra dziewczynka. Zgoda co do malin :)