Quest Nutrition, Quest Bar Peanut Butter & Jelly

W chwili, gdy dotarła do mnie ostatnia paczka z Fig Barami, spojrzałam na kartony i pomyślałam: i co teraz? Jeszcze nie rozprawiłam się ze wszystkimi batonami z pierwszej współpracy, a już pojawiły się nowe, w dodatku w powiększonych opakowaniach. Rozdać bliskim? W końcu pomyślą, że nie żywię się niczym innym. Pokruszyć ptakom? Większej straty wyobrazić sobie nie potrafię. Sprzedać? Etyczne samobójstwo. Jedyną logiczną opcją wydała mi się wymiana z osobami, które w jakimś tam stopniu znam, nawet jeśli nigdy ich nie widziałam, i którym mogę zaufać. Decyzję podjęłam, targów dobiłam, a w efekcie otrzymałam dużo pyszności, między innymi Quest Bary, których spory wachlarz zawdzięczam Zuzie. Sama nie chciałam wiedzieć, jakie smaki mi wyśle (wolałam niespodziankę), dlatego teraz nie zdradzę ich wam, żebyście trochę się niecierpliwili. Wyjawię wam jedynie powód, dla którego zaczęłam od tych trzech, do których zaczęłam. Okazało się bowiem, że sprzedawca był nieuczciwy i wcisnął klientce produkty po terminie. I to nie trochę. Kiedy spojrzałam na tył opakowania i zobaczyłam dwie daty na miesiąc wstecz i jedną na dwa miesiące wstecz (!), zamurowało mnie. Zamiast wywalić Questy do śmieci, zdecydowałam się je jednak zjeść. To zbyt droga zabawa i za bardzo chciałam poznać wszystkie smaki, by bawić się we francuskiego pieska.

Quest Nutrition, Quest Bar Peanut Butter and Jelly (1)

Quest Bar Peanut Butter & Jelly

Czy może być coś bardziej amerykańskiego niż peanut butter z jednej strony pszennego tostowego chleba i jelly z drugiej? Choć nie sprawdzałam rankingów, dam sobie palce paznokcie obciąć za to, że połączenie owo widnieje w pierwszej dziesiątce kultowych smaków przypisanych dalekiemu, zaoceanicznemu Zachodowi. Ja za nim nie przepadam, masło orzechowe najbardziej ceniąc w czystej postaci, czyli bezpośrednio na chlebie, bez żadnych dżemów, bananów, awokadów i innych takich. Dlatego to pierwsza część nazwy prezentowanego Questa sprawiła, że się wstępnie zakochałam. Myślę, że nawet gdyby baton nie był przeterminowany, i tak sięgnęłabym po niego na początku przygody z tą marką.

Quest Nutrition, Quest Bar Peanut Butter and Jelly (4)

Do batonów chciałam podejść tak, jak radzą bardziej zaawansowane w kontaktach z nimi koleżanki – połowę podgrzać, połowę zaś zjeść na zimno. Niestety, przestarzały Peanut Butter & Jelly sam mi tę możliwość odebrał, będąc kawałem kamienia, w którego nie dało się nawet wbić noża (!). Przez chwilę sądziłam, że już po zabawie i będę musiała skorzystać z opcji kosz, ale na wszelki wypadek wpakowałam go na 180-200 stopni do piekarnika, gdzie siedział równie siedem minut. Po tym czasie na talerzyku wylądował miękki, sprężysty, ciepły i z lekko przypieczonym dołem.

Quest Nutrition, Quest Bar Peanut Butter and Jelly (5)

Kolor zimnego jeszcze batona przypominał mi czyste masło orzechowe, podobne wrażenie sprawiał zapach, będąc kwintesencję Reese’s (dla mnie nie za dobrze, gdyż słynnych cups nie lubię). W twardej masie widziałam sporo dużych orzechów, ale żadnych przebłysków jasnego dżemu. Gdzie się podziało jelly? Gdzie jesteś, kolego? Nie ma. Po upieczeniu kolorystyka batona się nie zmieniła, choć rozmiar uległ znacznemu powiększeniu, produkt stał się puszysty i niemal piankowy. Inaczej odebrałam również zapach, przez który dopiero teraz zaczęła się przebijać owocowa nuta. Truskawek? Słodkich wiśni?

Quest Nutrition, Quest Bar Peanut Butter and Jelly (6)

Quest stał się miękko-twardą gumką do mazania, którą gryzło się naprawdę przyjemnie. Jeśli o to chodzi, Peanut Butter & Jelly naprawdę mnie do siebie przekonał. Ale smak i dalsze wrażenia dotyczące konsystencji… help me, god. Podczas każdego ugryzienia czułam, jak pod zębami skwierczy wilgotny tłuszcz, żywy olej. Orzechy były świeże – na całe szczęście! – ale drugi bohater, czyli jelly, nadawał całości lekko kwaśnego, dziwnego posmaku. Czy czułam w batonie jakikolwiek udział masła orzechowego? W zapachu owszem, ale na tym koniec. I jeszcze ta wszechogarniająca słodycz wynikająca ze sztucznych słodzików. Nawet nie aspartamu, ale podkręconej do granic możliwości stewii. Nic gorszego. Tłuszcz, kwas i słodzik. Gdyby każdy kolejny Quest miał być właśnie taki, musiałabym przyznać, że moje marzenia roztrzaskały się jak krucha porcelana po krótkim romansie z kafelkami.

skalachi_1
Ocena: 1 chi ze wstążką
(wstążka za orzechy)


Skład i wartości odżywcze:

Quest Nutrition, Quest Bar Peanut Butter and Jelly (3)

43 myśli na temat “Quest Nutrition, Quest Bar Peanut Butter & Jelly

  1. Ho, ho, ho! Co ja tu widze? :D no, spodziewalam akurat takiej oceny, pb&j to dosc specyficzny smak, nie kazdemu przyoadnie do gustu, zwazywszy, ze rzeczywiscie dzemu tam jak na lekarstwo.
    No, i w sumie to wiekszosc questow jest twarda, robi sie plastelinowy dopiero po podgrzaniu ;) .I mam nadzieje, ze reszta questow przynajmnoej ci posmakuje :)

    1. Ci posmakowała*, bo już wszystkie dawno zjedzone :D A co do twardości, żaden nie był taką skałą jak ten. Cóż, termin ważności…

  2. Oho, wychodzi ta skrajność, o której się czyta przy okazji Quest Bar’ów. Nie dziwi mnie to i cieszę się, że tego nie kupiłam, a jakiś cynamonowy, który za sprawą cynamonu jakoś tam smakował.

    1. Zdecydowanie się zgadzam z teorią o skrajności. Zjadłam 11 różnych smaków i potwierdzam to w 100%.

  3. Hmm… Stewii tu nie ma, jest sukraloza. Z przesadzonym posmakiem stewii to mogłoby wypaść jeszcze słabiej :P. Eh, nie w smak mi takie produkty, zupełnie nie w smak – choć orzechy przecież kocham. Marny byłby ze mnie paker ;).

    1. Ja pakowałam w żołądek, liczy się? :P A stewia na pewno jest w kilku innych (nie w każdym patrzyłam na skład, żeby się nie załamać).

  4. Uwielbiamy masło orzechowe jedzone na zmianę z dżemem z czarnych porzeczek :D
    Ale tyle czasu po terminie? To jest niebywałe. Przynajmniej znalazł się jakiś sposób na względne uratowanie go, choć jak widać i tak szału nie zrobił ;)

    1. Lubię dżem z czarnych porzeczek, ale oddzielnie od PB. Najbardziej zaś lubię truskawkowy albo powidła śliwkowe.

  5. Jestem bardzo zdziwiona, że batonik jest taki niesmaczny, bo wygląda przepięknie! Patrząc na zdjęcia już czułam wspaniały smak, który niewątpliwie musi posiadać. A tu taka lipa..

    1. i nagle moje marzenia co do tych batonów zgasły. Po recenzjach widzę, że je się albo kocha labo nienawidzi :D I wiesz co dzięki Tobie przestałam ubolewać w końcu, że go nie spróbuję! Wyleczyłaś mnie, kurde dzięki :) ( A podstępny baton sprawia wrażenie kuszącego…. a kysz :D)

  6. Zapewne nigdy go nie zjem, ale w przekroju podoba mi się bardzo, choć Twoja recenzja psuje moje wyobrażenie o nim po jego zobaczeniu :P
    A masło orzechowe też najbardziej lubię w czystej postaci, ale bardziej niż na chlebie, to na waflach ryżowych lub jako dekoracja placków czy owsianki :D

  7. Tak! Mam o nim dokładnie takie samo zdanie! A jadłam przed terminem. Pozostałe leżą póki co, bo boję sie o swój żołądek, odchorowałam po nim trzy dni (nudności) więc na razie nie chce tego powtarzać

      1. nie wiem czy w ogóle chcę je recenzować :P a jak się pojawią to najszybciej gdzieś w połowie lutego.
        Mam:
        Ciasto cytrynowe
        Masło orzechowe z galaretką
        Serowe ciasto truskawkowe
        Czekolada-masło orzechowe
        Czekolada mocna
        Owocowy
        Smores
        Wanilia-migdał

        1. Masło orzechowe z galaretką – to właśnie to, co zrecenzowałam.
          Ciasto cytrynowe, Serowe ciasto truskawkowe, Czekolada mocna, Owocowy – nie mam.
          Czekolada-masło orzechowe, Smores, Wanilia-migdał – zjadłam, mogę Ci podać daty recenzji, gdybyś się jednak zdecydowała.

  8. To jest jeden z tych już w sumie nielicznych smaków, których nie udało mi się zdobyć. :c Mimo wszystko – recenzją i tak nie jestem odstraszona, zdążyłam się przyzwyczaić, że pewne Questy są mega smaczne, a niektóre … cóż, gorzej. Dlatego nie warto się zrażać po jednym/dwóch smakach. :D

    1. Co racja, to racja. A czemu nie udało Ci się zdobyć? Kupujesz je on-line, a w sklepach www są ;>

  9. Co jest z tymi QB, że sprzedawcy sprzedają je po terminie. Przecież mi też się taka przygoda przytrafiła.
    Pamiętając o mojej wersji QB z masłem orzechowym już szykowałam palce, by napisać stanowcze veto przeciw takiej ocenie, a potem przypomniałam sobie baton o smaku porów w benzynie. I palce opadły. QB to jednak duże ryzyko smakowe.

    1. Taak, przypomniałam mi się Twoja przygoda, jak zobaczyłam moje terminy ważności. Ale na pory przyjdzie czas, zobaczysz ;>

  10. Możemy się kiedyś wymieniać, ale to już wtedy gdy ponownie będę miała czym. xD
    Pamiętam jak w poprzednie wakacje zjadłam Magnuma różowego, który to był 3 miesiące po terminie. Bolał mnie brzuch tego samego dnia, ale to po mięsie. Żyj. Jak widzę, ten im za bardzo nie wyszedł. Mimo Twojej recenzji, pierwszy mój Quest Bar musi być z mo, niekoniecznie ten. Postanowione jeszcze w 2015. ;) Mój kolega zaczął ostatnio chodzić na siłownię i poprosiłam go, żeby sprawdził czy są tam powyższe batony. Pożyjemy, zobaczymy.

    1. Póki co to i ja nie mam się czym wymienić ;) Lody jem nawet kilka lat po terminie i nigdy mi nic nie było (piszę poważnie).

  11. O! Wreszcie wolny wieczór! Obejrzę co będę chciał, a nie jakieś pospolite gówno.

    W szkole niby mówili aby być tolerancyjnym. Otwartym na udziwnienia. By nie skreślać ludzi ze względu na ich słabości i totalne odchyły. To, że ktoś lubi rozsmarowywać masło po bułce słomką do napoi, nie oznacza, że jest nie warty uwagi. To, że ktoś je zupę łyżeczka od herbaty, nie oznacza, że jest gorszy. To, że ktoś w parku pełnym drzew, śpiewu ptaków, czystego powietrza, biegnie z jęzorem na wierzchu, bu powąchać wylaną na chodnik, przez handlarza, jakąś benzynę… nie skreśla go z grupy przyjaciół.

    Tylko, cholera, ja to chorowite dziecko byłem,. Na powyższej lekcji wychowania w społeczeństwie, mnie nie było.

    Kiepski pomysł na początek roku, oj kiepski :P

    1. Czytam komentarz z opóźnieniem, a już co najmniej jeden seans filmowy za nami, czyyyyli jednak nie było aż tak źle :D Los się obszedł ze mną delikatnie, hihi. A może przywali mi dopiero teraz, jak się dowiesz, że już przeczytałam Twój komentarz? To na wszelki wypadek nie kliknę „publikuj komentarz”… Albo kliknę, raz kozie śmierć!

  12. Niestety tak bywa z questami, że są sprzedawane po terminie ważności. Mam swoją teorię, że do PL wysyłają to co im zalega w magazynach :<

    No właśnie jak Quest się przeterminuje to staje się taką cegłą XD

    O tym smaku za dużo powiedzieć nie mogę. Nigdy go nie próbowałam, aczkolwiek po przeczytaniu recenzji jakoś nie mam na niego ochoty :3

  13. Data ważności podana na opakowaniu według amerykańskiego systemu datowego tzn. w formacie Miesiąc/Dzień/Rok – data ważności 12.05.16 oznacza 5. grudnia 2016 a nie 12. maja 2016.

  14. Zobaczyłam zdjęcia na insta i tylko jedna myśl: To na pewno jest pyszne!
    A tu taki zawód, barwa masła orzechowego, kawałki orzechów, zapowiadało się naprawdę nieźle, ale z tymi Questami to chyba jedna wielka loteria, albo zbierają mega pozytywne opinie, albo płakać się chce. Coraz bardziej odchodzę od planów spróbowania, zapłacić dychę za coś obrzydliwego, do tego dwa miesiące po terminie, szkoda gadać..

    1. Ja bym się nie zniechęcała. Sama na pewno sięgnę po wszystkie smaki, choćbym miała się krzywić i pluć. Te, które są dobre, są NAPRAWDĘ dobre.

  15. Już gdzieś te batony widziałam na blogach,ani odrobinę mnie nie kuszą,nawet tyle by ugryźć i na tym skończyć konsumpcje :)

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.