Tydzień amerykański w Lidlu to okres przez polskich klientów marketu najbardziej wyczekiwany. Produkty znikają z półek szybko, Instagrama zalewają tysiące zdjęć, po ścianach sklepu płyną strużki krwi, a i ząb czasem potoczy się po podłodze, gdy o ostatnie masło orzechowe postanowią pokłócić się miłośnicy. Nie zawsze tak jednak jest. Gdy tydzień ów nadejdzie za szybko po poprzednim lub konkurencyjnie wobec drugiego, większego (jak w trakcie trwania świątecznej promocji Deluxe), produkty mogą zostać przeoczone lub zignorowane. Lody zalegają w lodówce (może i najgorszy smak, ale zawsze), słoiki z orzechowym dobrodziejstwem pokrywa kurz, a na po jogurty nikt nie sięga, nawet jeśli Lidl wprowadził do oferty nowe warianty. Co, nowe?! Tak, całkiem nowe, dotąd niespotykane. Po raz pierwszy bowiem obok klasycznego czekoladowego muffina, dwóch opcji toffi i żurawiny z czekoladą pojawiły się ciastko, sernik, szarlotka i jagoda. Gdy tylko je zobaczyłam, postanowiłam wesprzeć powszechnie ignorowaną ofertę amerykańską, kupując po dwa kubki każdego wariantu. Plan zburzyły mi niestety – jak wówczas myślałam – posiadane w domu jogurty, przez co mogłam sobie pozwolić jedynie na pojedyncze sztuki.
Yoghurt Cookie
Na początek przygody z nowościami postanowiłam wybrać jogurt w wersji Cookie, chcąc porównać go ze znanym i lubianym Chocolate Muffin. Podejrzewałam, że jest on dokładnie taki sam, tylko stara seria będzie się zmieniać na nową, więc musieli nadać mu świeżą nazwę. Spodziewałam się zatem smaku czekoladowociastkowego, ciemnego koloru i pływających wewnątrz miękkich kawałków ciasta.
Zerwanie wieczka wiązało się z zaskoczeniem. Nie dość, że zobaczyłam jasny jogurt, to jeszcze rzadki jak siki Weroniki całkiem rozwodniony, na oko pozbawiony ciastek. Jego zapach odpowiadał surowemu i kwaśnemu ciastu czekoladowemu przeznaczonemu do pieczenia (chocolate cookie dough). Trochę przypominał wersję Chocolate Muffin, ale jednocześnie był gorszy. Konsystencję miał tradycyjnie kremową i aksamitną, choć nie wynagrodziło to rozczarowania rzadkością. Ciastek znalazłam kilka na dnie, jednak szybko się rozpadały i były dużo gorsze niż w Jogobelli American. Miały ciemny kolor i były kakaowe, po oczyszczeniu z jogurtu tradycyjnie mdłe i kwaśne. Nie sądzę, by wina leżała po ich stronie, ale cały jogurt był taki jak one: kwaśny, dopiero potem kakaowy. Rozczarowanie od pierwszej do ostatniej łyżki. Dobrze, że miałam w domu inne jogurty i wzięłam tylko jeden kubek.
Ocena: 3 chi ze wstążką
YOGHURT Typ Cheesecake
Drugim smakiem Yoghurtu, po który sięgnęłam, był Typ Cheesecake. Tym razem chciałam go porównać do Mandarin Cheese Cake Zotta, którego po zmianie składu całej serii naprawdę polubiłam.
Jogurt znów okazał się jasny, tym razem jednak wszystko było w porządku, ciemnego sernika wcale dostać bym nie chciała. Ciastka pyszniły się już na powierzchni, wpływając na przyjemny biszkoptowy zapach, doskonale znany ze wspomnianej wyżej Jogobelli. Jogurt był kremowy, gładki (gładkość lidlowych jogurtów zawsze mnie zadziwia i zachwyca jednocześnie!), delikatnie gęstszy od Cookie, ale nadal zasmucająco rzadki. Ciastka miały inną konsystencję, szły w stronę tworów gniotkowych, a nie rozpadających się na proch jak stara mumia. Szkoda tylko, że miały tak mały rozmiar. Kwaśność podczas jedzenia była odczuwalna, ale nieco mniej, a smak całości nazwałabym raczej sernikowo-biszkoptowym, a nie sernikowym. Gdyby nie było niczego innego w sklepie, mogłabym zakup powtórzyć. W innym wypadku nie ma szans.
Ocena: 4 chi
YOGHURT Blueberry
Trzeci smak jest najmniej szalony, bo po prostu jagodowy. Ze swoimi braćmi w konkursie na atrakcyjność z pewnością by przegrał, zajmując irytujące sportowców czwarte miejsce. Mnie na szczęście ciekawił na tyle, bym go kupiła. Ciemnoniebieskie owoce lasu uwielbiam, lidlowe jogurty też. Wiedziona dobrym przeczuciem, nie mogłam pozostawić biedaka samego na półce.
Tym razem po zerwaniu wieczka nie czekały na mnie żadne zaskoczenia – ani pozytywne, ani negatywne. Po cichu liczyłam, że może producent ukrył gdzieś tam na dnie parę ciastek, zupełnie jak w Jogobelli Blueberry Muffin, ale nic z tego, to naprawdę zwyczajny i czysty jagodowy jogurt. No, może nie do końca zwyczajny, bo jak na jogurt owocowy dostarcza sporo kalorii i ma niezły przegląd jarzyn w składzie (aronie, winogrona, marchew, buraki). Zapach jest śmietankowo-jagodowy, lekko kwaśny (z żurawinowym pierwiastkiem), konsystencja gęstawa, kremowa. Jest przyjemny, na jagodowych kulkach można zawiesić ząb. Ponieważ niczym konkretnym mnie nie rozczarował, a śmietankowość zdecydowanie trafiła w moje gusta, innej oceny wystawić nie mogę. Czy do niego wrócę, to całkiem inna sprawa.
Ocena: 5 chi
YOGHURT Typ Apple Pie
I czas na ostatnią wersję z nowej amerykańskiej serii: szarlotkową lub jabłecznikową. Posiada ona odniesienie do wspomnianych już Jogobelli, a konkretnie do wariantu Apple Pie. Czy mogła się okazać równie pyszna? Na nic innego nie liczyłam. Ale czy się okazała…?
Jogurt posiada zapach Jogobelli Pieczone jabłko. Odznacza się bardzo ładnym szarlotkowym kolorem, dużymi kawałkami jabłek i… ciastkami? Tak, to zdecydowanie są ciastka, choć maleńkie i twarde, bezsmakowe, o żałosnej konsystencji pokruszonej modeliny. Ciemne kropki występujące w znowu zbyt rzadkim jogurcie zapewne są cynamonem, choć smakują jedynie oszustwem. Śmietankowość konsystencji znów mnie urzekła, pieszcząc język delikatnością i gładkością. Smak całości – pieczone jabłko – też nie był zły. Gdyby tylko popracowano nad jakością i rozmiarem ciastek (póki co ani nich pogryźć, ani się nimi najeść), do Typ Apple Pie mogłabym wrócić. W obecnej sytuacji szans nie widzę.
Ocena: 4 chi ze wstążką
Nie kupowalam ich, bo jak zobaczylam u ciebie, to postanowilam, ze grzecznie poczekam na recenzje. Najbardziej ciekawil mine Cheesecake, ale widze, ze nie warto. Ba, nie warto zadnego z nich kupic. Amerynkanska jogobelle luubie bardzo, wiec chyba wole wydac na taka ;)
Ja też będę się trzymała Jogobelli.
Bleh, czyli dostarczenie jogurtów mamie po zakupie było dobrym przedsięwzięciem. Takie jogurty jednak nie są dla mnie.
TAKIE dla mnie również nie są. Nie żałuję, że spróbowałam, bo przynajmniej nie będę na nie wyczekiwać z utęsknieniem, ale gdyby nigdy ich nie wyprodukowano, wcale bym nie płakała.
Już to zapewne nie raz pisałaś, ale totalnie nie pamiętam pod którym postem: jogurty są częścią twojego deseru czy jeszcze jakiegoś posiłku? I przy okazji, lubisz zwykły jogurt naturalny? Ciekawość ;)
Ja bym nie sięgnęła po żaden z nich,w sumie nie wiem jak powalającą nazwę musiałby mieć, żeby mnie ciekawić :P Za to gdyby producenci poeksperymentowali z ryżami na mleku i zrobili takie sernikowe.. ^.^ I na to bita śmietana, jak w Ehrmann :D
Jogurt jem na drugie śniadanie (z płatkami, żeby było coś treściwego) i na deser, zawsze do czekolady albo ciastek. Zwykłych naturalnych nie jadam, kupuję tylko do polania ryżu z jabłkami i naleśników na słodko.
Dobrze, że po Jogobelli żadne „amerykańskie” smaki jogurtów mnie nie interesują. Jedynie opakowania mi się podobają, ale zawartość nie wzbudza żadnego przyśpieszonego bicia serca.
I słusznie, bo wyszła lipka.
Jestem zszokowana konsystencją tych jogurtów, bo spodziewałam się że będą tak gęste jak greckie :o
Myślę że mi najlepiej posmakowałby wariant Apple Pie :* :)
Wiedziałam, że nie będą jak greckie, ale też spodziewałam się gęstszych tworów.
Nie mogę tego czytać, bo nieważne dobre, niedobre, serce mi krwawi, że nie mogłam ich kupić. Zwłaszcza, że taka ze mnie fanka amerykańskich kubeczków. :<
Jeszcze nadejdzie ten dzień :)
czekałam na ich recenzję odkąd zobaczyłam je na Twoim instagramie :) Jadłam jedynie wszystkie stare wersje… do tych się nie paliłam… Ale w sumie z dwa bym spróbowała może… Który mi (ze moją skłonnością do cukru) byś mi poleciła? Bo najbardziej kusi mnie wyglądem ciastko i sernik. A jagodowy najmniej xDD
Z zamiłowaniem do cukru polecam Ci… żaden. Te są co najwyżej kwaśne. A JEŚLI JUŻ, to jagoda, której nie chcesz.
dzięki :)
Jeśli miałabym już kupić któryś z nich, to byłby to sernikowy, ale wiem, że do takiego zakupu raczej nie dojdzie. Poza kilkoma wyjątkami nie przepadam za słodkimi jogurtami :D
Nie ma czego żałować, bo i tak byś się zawiodła.
Ze względu na te ciastka w środku atrakcyjny nam się wydaje tylko jagodowy :P Zresztą to się bardzo dobrze składa, bo jak wiesz jagody kochamy :) Ewentualnie sięgnęłybyśmy na drugim miejscu po sernik :)
Nie lubicie ciastek w jogurtach, czy nie lubicie źle wykonanych ciastek w jogurtach?
Nie lubimy czegoś co ma udawać ciastko czy biszkopt w jogurtach :P
jagodowy bym spróbowała i może apple pie. :) serników nie lubię z ciastkami hmm nie lubię rozmiękłych ciastek :)
Sernika jako ciasta też nie lubisz?
nie cierpię :P mój mąż zresztą też :)
Ale z Was małe dziwaki :D
haha no dobraliśmy się w końcu :P
Zdecydowanie muszę zacząć jeździć na zakupy do lidla i wypatrywać takich akcji!
W moim wypadku wizyty w Lidlu to nawyk, więc nawet nie myślę o specjalnych misjach poszukiwawczych.
U mnie te jogurty były, o dziwo, jakieś pół roku temu. Zgadzam się, że żadna rewelacja. Szkoda, że w prawie wszystkich jogurtach o smaku danego ciasta, jego kawałki są gumowate i bezsmakowe. Dla mnie najlepszy jest wariant o smaku sernika, ale raczej i do niego nie wrócę…
Pół roku to nie, ale były jakoś w grudniu. Wcześniej od nikogo o nich nie słyszałam, musisz więc mieć Lidla, który zakrzywia czasoprzestrzeń ;)
To jest Łódź, tu zawsze wszystko jest na odwrót :)
Rozstrzał smakowy tak duży, że każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Nie mówię, że każdy będzie zadowolony. ale może nie będzie potrzeby wypluwania jogurtu do zlewu. To, że interesuje mnie tylko jeden, wiadomo. Choć wypadł najsłabiej, to nawet się nie przejmuję. Jeśli ktoś z bzikiem na punkcie ciasteczek by go zrównał z błotem, to co innego. Przy nast. okazji pewnie kupię. Chyba, że wrzucą znowu coś innego.
Ja mimo wszystko zaryzykowałabym stwierdzeniem, że nikt nie będzie zadowolony :P
W sumie to cieszę się, że ich u mnie na tydzień amerykański nie było :P
Bo na amerykańskim jeszcze nie było.
Wszystkich wariantów nie próbowałam, bo i za smakowymi jogurtami nie przepadam, ale z tego co pamiętam, jabłecznikowy nie był dla mnie taki zły. :D Trochę mi słodko było, ale ogólnie – w sumie, w ostatecznych rozrachunku – na plusik bym oceniła ten wariant. :D
Według mnie żaden nie powalał słodyczą. Raczej kwaskiem.