Uporawszy się z paskudną, słodzikowo-miętową wersją Quest Bara przez chwilę poważnie się zastanawiałam, czy podołam reszcie. Na cztery próbowane smaki tylko jeden okazał się wart uwagi, pozostałe zaś nawet nie przeciętne – po prostu obrzydliwe. Peanut Butter & Jelly był tak zły, że ostatecznie zgryzłam przypieczone boki, a resztę wyrzuciłam do śmieci. Vanilla Almond Crunch nie był dużo lepszy, choć dało się go przynajmniej dojeść. Pomyślałam, że jeśli moja przygoda z Questami ma polegać na organizowaniu jednoosobowych zakładów, czy tym razem uda się zjeść batona, czy też trafi prosto do paszczy śmietnika, to naprawdę wolę sobie darować. Minęło jednak parę dni, a ja się zresetowałam i napełniłam optymizmem od nowa. By sprawdzić, jak się sprawy amerykańskich batonów mają, sięgnęłam po pozornie dobrego – albo przynajmniej lepszego – Chocolate Chip Cookie Dough.
Quest Bar Chocolate Chip Cookie Dough
Czwarty wariant Quest Bara nie miał żadnego wydumanego smaku ani opakowania, które obiecywałoby gruszki na wierzbie. Ot, kawałek gnieciuchowej surowizny, którą tak lubią Amerykanie, parę czekoladowych skrawków na niej i tyle. Chcesz, to mnie zjedz – zdawała się mówić apetyczna brązowa kostka. Do konsumpcji zachęcał również tył opakowania, gdzie producent dał do zrozumienia, że 60 g jego produktu dostarczy tylko 190 jednostek biodrowych. Idealnie.
Wyciągnęłam batona z opakowania i pomyślałam, że wygląda jak milion (czekoladowych) dolarów. W dość ciemnym, karmelowym w kolorze ciastku zatopiono całe morze wielkich kawałków czekolady, wyglądających na twarde i chrupiące. Całość pachniała znaną już nutą, czyli wstrętnym słodzikiem, ale towarzyszyła mu przyjemna migdałowość, może nawet marcepanowość (trochę jakbym wąchała czekoladowo-marcepanowy budyń Słodka Chwila Świat Pralin). By nie jeść twardej gumki, Questa standardowo wsadziłam na siedem minut do piekarnika (180-200 stopni), by po tym czasie wyciągnąć bryłkę o piankowym wnętrzu i przyjemnie przypieczonych bokach.
Degustację zaczęłam od wtopionych kawałków czekolady, które smakowały jak pyszna mleczna czekolada z podwyższoną zawartością kakao. Choć po wyciągnięciu batona z opakowania sądziłam, że będą twarde, okazały się takie same jak miętowe wysepki w Mint Chocolate Chunk: delikatne, proszkowate, mączne. Przypieczona otoczka batona chrupała jak chipsy, pod nią zaś znajdowało się sypko-gumkowo-piankowe serce produktu. Było bardzo, ale też bardzo tłuste, na domiar złego słodkie w okrutny słodzikowy sposób. Na szczęście zahartowana czterema poprzednimi Questami byłam w stanie to znieść.
Po tych kilku wieczorach poświęconych amerykańskiej firmie zauważyłam, że ich produkty są albo bardzo dobre, albo tak paskudne, że ręka drży na samą myśl o wsadzeniu kolejnego kawałka do ust. Na szczęście dla mnie, po nieudanym spotkaniu z miętowym wariantem Chocolate Chip Cookie Dough przyniósł ukojenie. Owszem, był tłusty – ale olej nie chrzęścił pod zębami, a to już coś!; wystarczyło po konsumpcji wytrzeć palce i usta – i owszem, atakował kubki smakowe niejadalnym słodzikiem, przede wszystkim jednak zachwycił mnie konsystencją i delikatną karmelowością części głównej oraz wyraziście kakaowym smakiem i teksturą czekoladowo-mącznych kawałków czekolady. Po tego Questa zdecydowanie warto było sięgnąć.
Ocena: 5 chi
Z nazwy wydaje się bardzo dobry i tak się zastanawiałam czy taki też się okaże, dobrze że Cię nie zawiódł :D
Co do pieczenia to miałam piec krówki i zapomniałam o tym :(((( W weekend mam w planach kilka wypieków, więc mam nadzieję, że tym razem nie zapomnę je dorzucić…
Sama też zapomniałam o tym, że miałaś je upiec i dać znać :P
Ha, mowilam, ze jest dobry! Ten to jeden z najlepszych! :D
<3
Uwielbiam zakalca, ale w lodach, które jadłam w wariancie cookie dough sprawiały wrażenie niedopieczonych ciastek z kawałkami cukru. Idealne cookie dough wyobrażam sobie jako takie ewidentnie surowe ciasto, a tu… nie brzmi mi to wszystko zachęcająco. Tłustość i ta słodycz… nie. Ten smak w ogóle byłabym się kupić.
Loteria i tyle… mój cynamonowy o dziwo był względnie średni, a byłby paskudny, gdyby nie cynamon. :>
Zdradzę, że cynamonowy też będzie :) A lodów cookie dough nigdy nie jadłam, co na pewno naprawię.
Taa, te batony to jak jedna wielka loteria. Albo nie, lepiej, jak rosyjska ruletka. Albo będzie ulga, albo nieprzyjemne konsekwencje. Żeby jeszcze one były tańsze to by można było ryzykować.
U mnie konsekwencji nie było nigdy, chyba że liczyć zdegustowanie i wykrzywioną twarz :P
w końcu jeden jadalny. Kurcze Olga a może to są batony dla osób o specyficznym guście po prostu, czego my nie rozumiemy??
Albo ONI mają normalny gust a my specyficzny.. Bo dałam siostrze jednego PEANUT BUTTER & JELLY (dla mnie obrzydlistwo) ale dałam jej z tekstem: zobacz co mam, cos o czym zawsze marzyłaś, jestem ciekawa jak będzie ci smakowac (nie zdradziłam swojej opini nic a nic) ona ugryzła i o mało się nie rozpłynęła, jakie to dobre, a ja nie chciałam jej psuć degustacji więc czym prędzej rzuciłam jej jeszcze dwa i uciekłam :)
Fuj, przecież on jest najgorszy! :D Nie rozumiem, jak słowo daję… A jakie dwa jej jeszcze rzuciłaś? (Btw, słowo rzuciłaś przywołuje mi w głowie scenkę, w której uciekasz, rzucając w nią batonami jak w lwa albo wściekłego psa, żeby dała Ci spokój i nie biegła za Tobą :D).
haha nie, stanęłam w drzwiach powiedziałam: mam co dla Ciebie, a że akurat leżała na łózku na drugim końcu pokoju to rzuciłam, poczekałam w drzwiach na jej minę i dopiero uciekłam, żeby nie otworzyła przypadkiem pozostałych dwóch (ten migdałowo-waniliowy i ten zielony)
A mi ten Quest aż tak nie smakował, był w sumie dla mnie jednym z gorszych smaków. :D
Niee, nie zgodzę się. Nawet dziś, po długim czasie od jedzenia, myślę o nim pozytywnie.
W opakowaniu wygląda jeszcze całkiem znośnie, ale po w opakowaniu już nie bardzo. Niet. Skusić bym się raczej nie skusiła.
Dla mnie te batony wyglądają jak milion dolarów.
Dalej nie czuję się przekonana i zachowuję bezpieczny dystans :P Nie jestem zaznajomiona z paletą smaków QB, toteż nie wiem, czy mogę w twoich wpisach jeszcze znaleźć coś dla siebie, ale będę czekać cierpliwie i ze stonowanym entuzjazmem c:
Jeszcze trochę zostało, a nuż któryś podbije Twoje kacze serducho :)
Podziwiam determinację do testowania. Dobrze, że ten się w sumie wybronił…
Dziękuję :D
Po upieczeniu wygląda pysznie, ale ja już się do nich zraziłam :DD
Nie ma się co zrażać, niejeden by Cię pozytywnie zaskoczył :)
Wygląda przepięknie! Jak takie ciasteczko z kawałkami czekolady, które kojarzy mi się z amerykańskimi filmami, w którym matki w spódnicach do połowy łydki pieczą dzieciom ciastka :D
To jakieś lata 50., coś w tym stylu. Btw, przypomniały mi się Żony ze Stepford.
Mnie kompletnie nie interesują Questy, ale w sumie bym spróbowała, jakby ktoś częstował…~~~ ;]
Wątpię, by ktokolwiek częstował Questami, aaaale też bym wówczas nie pogardziła :P
po ten najprędzej bym się skusiła, z tego co widzę… a później na tego z masłem :) Myślę, że pewnie weszłabym na wyższy poziom duchowego wtajemniczenia :D
Poczekaj, będą jeszcze lepsze!
Tego kupiłam sobie, bo bardzo dużo osób polecało. Coś czuję, że ja będę nim zachwycona!
Będziesz. Musisz… Powinnaś? :D