Nowy rok przyniósł mi szansę wypróbowania wielu nowych czekolad, z których najbardziej zaintrygowały mnie ciemne. Zanim się jednak na nie rzuciłam za nie zabrałam, musiałam rozsądnie rozplanować degustację tabliczek już posiadanych, żeby niczego nie zjadły mszaki i paprotniki, teleportujące się myszy ani inne stwory czyhające na moje skarby i żerujące na chwilowym roztargnieniu. Ponieważ lista słodyczy liczy więcej pozycji niż kiedykolwiek, chwile planowania były czymś okropnym. Pod koniec grudnia wyciągnęłam z puszek wszystkie produkty, które zdecydowałam się zjeść w styczniu i położyłam je na szafce w pokoju, by codziennie na mnie patrzyły i przypominały, że jestem na nie skazana. W pewnym momencie bowiem człowiek przestaje mieć na swoje zbiory ochotę, a zaczyna traktować jedzenie jak konieczność i mniej lub bardziej ekscytującą pracę. Smak nadal obezwładnia kubki smakowe i zapewnia chwile błogości, ale o degustacjach myśli się już raczej w kategorii aha, dziś jem tę czekoladę, która prawdopodobnie dostanie 6 chi niż o jej! wreszcie zjem tę wspaniałą czekoladę która pewnie dostanie 6 chi!. Jeśli nie jest za późno na marzenia noworoczne, to życzę samej sobie, by tych drugich chwil było więcej.
Dark Chocolate with Almonds
Ciemna wersja alpejskiej czekolady Schuetzli zniknęła w czeluściach mej jamy gębowej i układu pokarmowego jeszcze w grudniu, nie łapiąc się do styczniowej wystawki słodyczy pod tytułem must eat. Była ostatnią z lidlowych tabliczek próbowanych o wiele za późno. W chwili, gdy już cały świat zdążył je poznać i pokochać, ja dopiero rozrywałam papierki. Ale to nic, każdy działa we własnym tempie. Poza tym mówi się, że im dłuższe czekanie, tym lepsze śniadanie, więc spóźniona degustacja Dark Chocolate with Almonds powinna była wznieść mnie ponad stan przyjemności płynącej z jedzenia przeciętnych ciemnych czekolad. Chyba że przekazywane od pokoleń powiedzenie nie zawsze ma rację bytu.
Kiedy otworzyłam prezentowaną dziś tabliczkę, pomyślałam, że ktoś tu zapomniał dodać migdałów. Czekolada była ciemna jak kopyto szatana i twarda, ale prawie zupełnie gładka. Przyzwyczajona do widoku morza bakalii z tabliczek Novi albo Ritter Sportów, przez chwilę nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać. Trzy złote, to tylko trzy złote – powtarzałam sobie. Próbowałam zagłuszyć rozczarowanie argumentami o niskiej cenie, choć dobrze wiedziałam, że poprzedniczki pomimo taniości okazały się rewelacyjne, zwłaszcza biała i mleczna z kakaowym kremem. Cóż, podobno w każdej rodzinie zdarza się czarna owca.
Czekolada przyjemnie trzaskała podczas łamania. Choć teoretycznie znajdowały się w niej całe i nieuprażone migdały, zdarzały się i takie miejsca, gdzie była zupełnie czysta. Gdyby producent chciał mnie oczarować, na każdą kostkę powinna przypadać przynajmniej jedna sztuka (jak we wspomnianych Novi czy Ritterach). Całość pachniała bardzo ładnie, bo ciemnoczekoladowo, ale delikatnie, zdecydowanie słabiej od Gorzkiej Wedla, która zawiera mniej kakao. Smakowała również przyjemnie, subtelnie i słodko – na pewno nie jak klasyczna gorzka. Nie było w niej ani goryczy, ani cierpkości, ani kwaśności. Rozpuszczała się bagienkowo i była kremowa, miękka, tłustawa i aksamitna, pod względem konsystencji idealna. Jak już się trafiło na migdały, okazywały się świeże i chrupiące, w pełni sił witalnych. Poza nimi w czekoladzie znajdowały się również migdałowe okruszki, coś jak pył z rozbitych skał unoszący się w kosmosie. Wszystko razem komponowało się dobrze i sprawiało jamie gębowej przyjemność, ale jednocześnie rozczarowywało umysł nastawiony na coś innego, wytrawniejszego i bogatego w bakalie.
Ocena: 4 chi ze wstążką
Mimo, ze ciut malo moich kochanych migdalow, to ją chce! Now moge doczekac sie kolejnego tygodnia alpejskiego, zeby kupic białą I tą :)
Ciut mało? Toż tu prawie wcale nie ma migdałów! :P
Bardzo mi ona smakowała, ale wolę białą – od ciemnej także oczekuje większej wytrawności. Dawno jej nie jadłam, ale pamiętam że przypominała mi ona blok czekoladowy, pewnie przez dodatek mleka w proszku, choć wydaje mi się, że kiedyś w składzie widziałam mleko w proszku pełne, a nie serwatkę z niego…
Nie jadłam nigdy bloku czekoladowego.
Mi bardzo smakowała i nie przeszkadzała mi mała ilość migdałów, bo mogłam się delektować samą czekoladą. Okruszki migdałów? Jak to? U mnie nie było ani jednego!
No widzisz? Dla mnie zrobili specjalną edycję :D
Jak na razie jadłam tylko ich czekoladę mleczną i moim zdaniem naprawdę dobra. Z migdałami nie miałam okazji spróbować, ale jak czytam żadne WOW. Chyba sobie odpuszczę
Mleczną z kakao czy mleczną z orzechami?
Od dup… drugiej strony wygląda jak czekolada z Biedronki. Kojarzę coś, ze mieli w ofercie tabliczkę z całymi orzechami. Sen to raczej nie był, bo musiałby być cykliczny.
Myślałem, że idealne proporcje, tj. jednej migdał na jedną kostkę porównasz do gigantycznej Milki. Tam to rzeczywiście się sprawdziło. Tu z pewnością wszystko ograniczała grubość samej czekolady, więc parsknięć pod nosem nie będzie.
Z chęcią widziałbym ją w miniaturce. Gdzieś tak obciętą o połowę. 6 kostek, 6 orzechów i starczy. A tak, raczej nie będzie obiektem zainteresowań masy ludzi, gdy nadejdzie już kolejny tydzień tematyczny. Chociaż, co ja tam wiem… Człowiek przy półce, widząc coś (dla siebie) nowego, głupieje.
Niestety nie jadłam czystej Milki z całymi orzechami. Rzecz do nadrobienia, dzięki za przypomnienie! A tę też mogłabym kupić w miniaturze. Sześć kostek z sześcioma migdałami to dobra opcja.
najmniej mnie podniecała, z całej czwórki, ale z ciekawości muszę nadrobić te dwa biedne smaki, które zdegradowałam :)
Hahaha im dłuższe czekanie tym lepsze śniadanie!? Nie znałam tego! Muszę zapisać, bo to mnie się tyczy w 100 % i będę mogła poszpanować przy znajomych :)
Ja mam przeciwnie, jak coś mnie nie kusi to chowam to. Czekam na dzień kiedy nic mnie nie będzie kusiło, a wtedy nawet to wyda mi się względne :)
Naprawdę nigdy tego nie słyszałaś? Powiedzenie stare jak świat :)
naprawdę! Mnie innymi słowami karmiono, typu: przepierdywać, popylać :)
Popylać u mnie też było.
niestety u mnie nie i kiedyś powiedziałam coś w stylu: No… kolega właśnie popyla =.= Nie chcesz widzieć jaką miała minę ta biedna dziewczyna….
Tak dopytam: u Ciebie też to znaczy idzie?
dokładnie :)
Oho, biorąc pod uwagę też poprzednie – ta zdecydowanie najbardziej mnie kusi. :D Tylko coś mało migdałów jak dla mnie, a dla orzechomaniaka to duuuży ból. :D
Migdałów powinno być dwa razy tyle, ile było. Póki co to śmiech na sali.
Poprzednim razem ta mnie nie kusiła „bo ciemna” Teraz? Sama nie wiem. Nadal uważam, że z całej czwórki znajduje się na drugim miejscu pod względem „nic ciekawego”
Dla mnie na pierwszym.
Dawno mnie u ciebie nie było. Haha dobrze powiedziane „zanim się na nie rzuciłam” :D
Ufam, że rzeczywiście jest ciemna, bo na zdjęciu wygląda na jasną.
No i przede wszystkim wygląda smakowicie, więc jakbym kiedyś na nią trafiła, chętnie wezmę. :)
Pozdrawiam ♥
To weź :)
No tak, mogli ciut więcej tych migdałów sypnąć ale jak już sama czekolada jest dobra to nie jest źle :)
Może im się skończyły w fabryce. Albo nie nadążyli z łuskaniem :P
Dalej pragnę ją zdobyć po recenzji Kimiko, nic mnie nie zniechęci :> Współczuję nadmiernych zapasów, to bolesny moment gdy ekscytacja zamienia się w poddenerwowanie: no i co ja mam pierwsze zjeść?! :P Chciałam powiedzieć, że na szczęście tak nie mam, a przynajmniej jestem na dobrej drodze ku temu, ale wczorajsze zakupy wszystko mi zepsuły xD
A co tam fajnego kupiłaś? :)
Czekoladę z Manufkatury, miniaturki Amatller.. I 250-cio gramową szwedzką czekoladę Marabou z Ikei :D Nie wiem czy będę tę ostatnią opisywać, ale tak ci tylko powiem, że smakuje jak zastygnięta, dobra Nutella ;>
A Marabou jaki smak?
Również życzę Ci, aby tych drugich chwil było więcej :D
Najmniej mnie kusi, jak widać słusznie :D
Dzięki, oby się sprawdziło!
No właśnie strasznie uboga jakaś w te migdały…niech sobie cmoknie RS w pupę! Jak znowu będzie tydzień Alpejski to kupię tą kakaową i białą ;)
Najlepszy wybór <3
Migdałów jak na lekarstwo…. z tego co pamiętam to tam było mleko w proszku lub tłuszcz mleczny w składzie, który od razu skojarzył mi się z czekoladą Jedyną której nienawidzę :P I chyba dlatego jej nie kupiłam
Muszę kupić Jedyną, bo nigdy nie jadłam.
Jestem ciekawa czy Ci posmakuje :)
Ja też :P