Dolfin, miniaturki: Noir Lavande, Noir Orange, Noir Anis, Noir 70%, Noir 88%

Ponieważ dziewięć czekoladek, nawet miniaturowych, to trochę zbyt dużo jak na jedną recenzję, wpis podzieliłam na dwie części. Wczoraj opublikowałam moja opinię o trzech tabliczkach mlecznych i jednej ciemnej, dziś zaś przedstawię same warianty ciemne – jedne z dodatkami, inne bez.

Dolfin, miniaturki Lait, Lait Cafe, Lait Nougatine, Noir Nougatine, Noir Lavande, Noir Orange, Noir Anis, Noir 70, Noir 88 (7)

Noir Lavande

Z prawdziwą, żywą, dziko rosnącą lawendą miałam do czynienia prawdopodobnie raz w życiu – w czwartej lub piątej klasie podstawówki, gdy pojechałam z mamą do Francji, albo w drugiej klasie gimnazjum, podczas wakacji w Chorwacji. Bardziej obstawiam za opcją pierwszą, ale nie jestem pewna, pamięć to rzecz zawodna. W każdym razie pod koniec pobytu w ciepłym kraju narwałyśmy roślinki i przywiozłyśmy do Polski, a babcia uszyła nam maleńkie białe woreczki. Co ciekawe, od tego czasu minęło ponad dziesięć lat, a one wciąż pachną! Piszę o tym nie bez powodu. Otóż wąchając Noir Lavande, oczekiwałam powrotu do przeszłości, tymczasem spotkało mnie rozczarowanie. Czekolada pachniała owocami, a nie fioletowym kwiatkiem. Dopiero gdy wzięłam ją do ust… o mamo! To było sto procent smaku zapachu lawendy. W pozornie jednolitej tabliczce znajdowały się fragmenty suszonych płatków, te niestety strukturą przypominały nieco siano. Czekolada była słodka, mimo iż wytrawna, a trafiając na płatki, czułam delikatną gorycz. Do smaku zarzutów nie mam, ale konsystencja elementu roślinnego powinna być inna.

skalachi_5Ocena: 5 chi ze wstążką


Noir Orange

Kocham czekolady z pomarańczą, choć niekoniecznie kandyzowaną czy liofiliblabla, a moim ostatnim ostatnim odkryciem jest Orange Intense. Przykładając nos do Noir Orange, spodziewałam się cytrusowego zawrotu głowy w rodzaju wspomnianego Lindta czy Wawela Orange Caramel, którego niestety nie otrzymałam. Zamiast niego poczułam tradycyjny aromat ciemnej czekolady, czyli wysokiego stężenia kakao. Kostka była twarda, nawet bardziej od poprzedniczek, kruchością przypominała węgiel. Nie zawierała żadnych podejrzanych dodatków, pomarańczowość była wpisana bezpośrednio w nią, zapewnie dzięki olejkom lub innym aromatom. Pomimo wytrawności serwowała i słodycz, i orzeźwienie. O dziwo, polubiłam ją najbardziej z dotąd jedzonych miniaturek Dolfina.

skalachi_6Ocena: 6 chi


Dolfin, miniaturki Lait, Lait Cafe, Lait Nougatine, Noir Nougatine, Noir Lavande, Noir Orange, Noir Anis, Noir 70, Noir 88 (10)

Noir Anis

Cóż to był za dodatek, którego nie lubię bardziej od pestek malin i wiórków kokosowych? Niech no sobie przypomnę… Aaa, no tak, anyż! Patrząc na Noir Anis, wiedziałam, że czeka mnie niełatwa przeprawa. Czekolada pachniała ziołowymi cukierkami na gardło, była twarda i ciemna jak szatan. Liźnięcie jej powierzchni przyniosło mi zarówno słodycz, jak i ziołowość. Co jednak dziwne, ziołowość ta okazała się… przyjemna! W kostkę wtopiono twarde kawałki czegoś. Przyprawy? Cukierków? Może to rzeczywiście anyż – suszonego nigdy nie jadłam – mnie jednak bardziej przypominały kminek. Gdyby nie fakt, że te małe wredne sucholce zostawały na języku i było ich za dużo, Noir Anis otrzymałaby 6 chi.

skalachi_5Ocena: 5 chi ze wstążką


Dolfin, miniaturki Lait, Lait Cafe, Lait Nougatine, Noir Nougatine, Noir Lavande, Noir Orange, Noir Anis, Noir 70, Noir 88 (9)

Noir 70%

Czas na wariant czysty, po prostu kakaowy, w którym stężenie najważniejszego składnika sięga 70%. Kostka ponownie jest ciemna jak szatan i twarda, krucha niczym węgiel (ależ mi się ta konsystencja podoba!). W smaku słodkawa, wytrawna, pylista. Z przyjemnością i zdziwieniem stwierdziłam, że Noir 70% decydowanie wygrywa z mlecznymi Dolfinami, zajmując zaszczytne pierwsze miejsce wraz z Noir Orange i Noir Nougatine.

skalachi_6Ocena: 6 chi


Dolfin, miniaturki Lait, Lait Cafe, Lait Nougatine, Noir Nougatine, Noir Lavande, Noir Orange, Noir Anis, Noir 70, Noir 88 (11)

Noir 88%

Na koniec zostawiłam czekoladę najtrudniejszą, najmniej łaskawą dla podniebienia miłośnika plebejskich Milek (tylko czy ja aby na pewno wciąż nim jestem?). Nie jest to najwytrawniejszy wariant, którego próbowałam – parę miesięcy temu bowiem spojrzałam w oczy Wawelowi 90% cocoa – ale nie ma co porównywać go do produktów popularnych firm, które serwują co najwyżej kwas i tanią, nic nie wnoszącą gorycz. Noir 88% posiada aromat jednocześnie słodki i wytrawny. Jest twardy jak kamień i mocno pylisty, orzeźwiający. Czułam w nim wytrawne wino (tak mocno, że za jego obecność dałabym sobie obciąć rękę) i suszone śliwki. Jednocześnie czekolada odznacza się nieco wyciszonym, stłumionym smakiem, a to wszystko przez niższą zawartość cukru. Jest dużo lepsza od Lindta Noir 85%, ale i tak wolę czekolady lżejsze i słodsze, jak chociażby Cru Virunga 70%, Beni Wild Harvest 66%, czy nawet Piura Porcelana 75%.

skalachi_4Ocena: 4 chi ze wstążką


Składy i wartości odżywcze:

Dolfin, miniaturki Lait, Lait Cafe, Lait Nougatine, Noir Nougatine, Noir Lavande, Noir Orange, Noir Anis, Noir 70, Noir 88 (2)

37 myśli na temat “Dolfin, miniaturki: Noir Lavande, Noir Orange, Noir Anis, Noir 70%, Noir 88%

  1. Wszystkie te bardzo mi się podobają, wszystkie zjadłabym i to z ogromną chęcią w większym rozmiarze! 88 % mam zakupioną. :D
    Anyżowa…? Ja ją chcę! Ciekawe, czy jest w wersji tabliczkowej, bo ja nigdy nie widziałam.

  2. Jejku, na te narobilas mi smaka! Szczegolnie na lawendowa i anyzowa, bo reszta jest raczej,, zwykla,, ( w sensie,smaki popularniejsze :))

  3. fajnie to sobie rozplanowałaś… ja w sumie nie wiem jakbym miała tyle smaków czy i tak nie pokusiłabym się o jedną recenzję xDD Na zrytą psychę nie ma leku :) Do tej pory najwięcej to chyba 4 produkty zrecenzowałam, ale nie jestem pewna… Bo czekoladek nie liczę :D Co do ciemnych… może i ja bym się skusiła, ale mimo wszystko na lawendową wersję… anyżowej kijem bym nie tknęła :)

    1. Widzisz, też tak myślałam (z tym kijem), ale okazało się, że wróg anyżu polubił jego smak. Co do rozplanowywania zaś… wiesz, najwygodniej byłoby wrzucić wszystkie naraz, bo i tak mam kolejkę wpisów tak długą, że zalegają mi do końca kwietnia (tak: nie marca, kwietnia!). Tylko kto by wtedy przeczytał? I tak pewnie połowa komentujących nie czyta :P

      1. szok… a ja nie mam recenzji na pojutrze xDD Wymiatasz :) Mam jedynie za dużo notatek, zdjęć, produktów, ale zero sił by kiedykolwiek wstawić zaległości i zrobić z nich recenzję :D Ba najwygodniej, ale masz rację :)

        1. Notatek też mam „dużo za dużo”, ale po kilku dniach pisania mózg odmawia mi już posłuszeństwa, a na myśl o tworzeniu kolejnej recenzji jest mi niedobrze. No ale cóż. Głęboki wdech i do roboty.

  4. Wnoszę protest przeciwko lawendowej, 7–cio procentowej, anyżowej i 88% też.. No dobra, ta ostatnia to totalnie kwestia gustu, ale tak czy siak trochę się nasze opinie rozbiegły xD I w sumie dobrze, przedstawimy inny punkt widzenia. Co prawda pisałaś, że twoje czekoladki także zbliżały się do końca terminu, ale mam podejrzenia że moje były bardziej przeleżałe, bo tą lawendę pamiętam jako bardzo nieprzyjemnie gorzką ;-;

    1. No cóż… U mnie nieprzyjemnie gorzki był jedynie nugat w Lait Nougatine. Może pan Dolfin przed wypuszczeniem każdego zestawu losuje, w którym smaku umieścić wstrętną i podejrzaną gorycz? :D Taka dolfinowa ruletka.

    1. No to czas na polowanie! (Co do liczby wariantów każdej czekoladki odpisałam Ci w poprzednim komentarzu).

  5. Tych z dodatkami sama z siebie bym nie kupiła, bo każda ma coś, za czym w czekoladach nie przepadam, ale te ciemne bez dodatków wydają się być naprawdę pyszne i prawdziwie czekoladowe :D

  6. Czekolada z lawendą???? O rany szczerze powiedziawszy nigdy nie jadłam, ale raczej lawendę wolę tylko kosmetykach w słodkościach na pewno nie. Ale ta z pomarańcza wydaje się spoko, na pewno tez nie lubię mega twardych czekolad na których mogę połamać sobie zęby

    1. Skoro nie jadłaś, to nawet nie wiesz! Musisz kiedyś spróbować, możesz się przyjemnie zaskoczyć :)

  7. Z tych wszystkich to anyżowa najbardziej mnie zaciekawiła. Jest taka nietypowa. Od zapachu lawendy mnie mdli a pomarańcza z czekoladę jest oklepana niczym kucyk w zoo z wolnym dostępem do zwierząt.

  8. A ja baardzo luubię czekolady z zawartością kakao powyżej 90%. :>>>
    Kostki anyżowej nie tknęłabym za żadne skarby, nawet jeśli bardziej przypominał Tobie kminek. Fu! :D
    Lawendowa to pewnego rodzaju nowość. :D Ciekawa jestem smaku. :D

    1. Jeszcze tak intensywnie kakaowej nie jadłam, więc trudno mi powiedzieć, jak bardzo lubię. Myślę, że średnio :P

  9. Anyż, lukrecja. Nie wiem kto je wymyślił. Choćby biegało przy nich stado różowych koni, odpuszczę.

    Najbardziej interesująca jest lawenda. Raz, że lubię ten kolor.(mam jedną ścianę w pokoju taką). Dwa, fajnie pachnie. Trzy… no to jednak czekolada. Poza tym ciekawi mnie to jak się rozpuszcza, mając w środku/ wśród składników coś słabo rozpuszczalnego (o ile w ogóle). Druga jest, przez brak wyczuwalnych kawałków, pomarańcza. Aromatyzacja – jak sądzę – mogłaby bardziej mi smakować niż owocokandyzacja.

  10. Ucieszysz się, gdy napiszę, w jakich warunkach jadłam te czekoladki :). W ogóle wszystkie prezenty od Ciebie jadłam w Meksyku. Możesz więc poczuć, że cząstka Ciebie pojechała tam ze mną :)

    U mnie chyba będą aż cztery Dolfinowe wpisy, ale to wszystko przez to, że chcę je wkomponować w relację w urlopu.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.