Raw bar? A co to jest raw bar? Te pytania mogłam zadać jeszcze parę miesięcy temu, zanim natknęłam się na batony firmy Zmiany Zmiany, później zaś całą ofertę produktów Raw and Happy. Ręcznie robione, małe i niepozorne, dostępne w trzech smakach – pomarańczowym, orzechowym i żurawinowym – batoniki Yummy sprawiły, że chciałam poznać ich smak, zapach, teksturę… wszystko. Chciałam zrozumieć, czy zdrowymi słodyczami naprawdę można się zachwycać, a jeśli tak, to jak bardzo. By posiąść tę wiedzę, w pierwszej kolejności poświęciłam dwa wieczory z rzędu Gryczankom – najpierw czekoladowym i miodowym, później zaś wariantowi owoce leśne – a potem, zupełnie spontanicznie, sięgnęłam po wspomnianego już batona Yummy. Ponieważ w przesyłce od Raw and Happy pojawił się tylko smak pomarańczowy, to na jego podstawie musiałam wyrobić sobie zdanie o całej serii.
Yummy raw bar orange
Cóż może być lepszego od zdrowego batona o przepięknej szacie graficznej, szczelnie zamkniętym opakowaniu i rozmiarze pozwalającym schować go do torebki, albo nawet kieszeni, gdy wychodzi się na miasto załatwiać ważne sprawy? Chciałoby się powiedzieć, że nic lub niewiele, ale powstrzymajmy się jeszcze od sądów. Zanim orzekniecie, czy to rzeczywiście słodycz dla was, poznajcie jego wady i zalety.
Yummy po wyciągnięciu z opakowania wygląda… no, nie oszukujmy się, niezbyt atrakcyjnie (nie są to urocze Gryczanki ani dostojne Rawnello). Zgoła inaczej prezentuje się zapach, racząc nozdrza pomarańczą, ale i czymś jeszcze, czymś niezidentyfikowanym, jakby pieczonym bądź gotowanym sernikiem z samego sera, bez kruchego spodu (pozdrawiam moją mamę). Aromat ów zawiera również znaną mi już zdrową, lekko gorzką nutę. Baton jest o wiele miększy od odpowiedników firmy Zmiany Zmiany, można go znieść w palcach. Zębom również ustępuje chętniej, będąc przyjemnie gumkowy i delikatny.
Pierwszą nutą, jaką poczujemy po ugryzieniu Yummy orange, jest olejek cytrusowy. Nie ufając zmysłom w pełni, zajrzałam nawet na tył opakowania i rzeczywiście, na liście ów olejek widnieje. Co prawda znajduje się na końcu, ale nie przeszkodziło mu to w zdominowaniu całości. Poza nim czuć również smak suszonych daktyli i słodycz – bardzo wysoką, być może daktylową. Migdały wtopione w batona są małe, ale świeże i idealnie chrupiące, nie wnoszą nic do smaku. Podobnie nie wnoszą nic do smaku wiórki, które pod zębami trzeszczą i chrzęszczą jak opętane (dla miłośników wiórków będzie to plus, dla mnie siłą rzeczy minus).
Mogłabym napisać, że ponieważ batonik Yummy jest mały, jakoś dałam radę znieść wiórki i olejek cytrusowy, ale to nieprawda. Dałam radę jest niewłaściwym określeniem sytuacji, jaka zaistniała w związku z degustacją nieznanego mi wcześniej słodycza. Gdyby ode mnie zależało dobieranie składników, rzeczywiście wywaliłabym wiórki na rzecz większej ilości migdałów, orzeszków lub maku, a także zupełnie pozbyła się obezwładniającego olejku, zastępując go naturalną pomarańczowością (sokiem? koncentratem? skórką pomarańczową?). Nie mogę jednak powiedzieć, że jedzenie Yummy nie sprawiło mi przyjemności. Baton był intensywny i w jakiś niezwykły, tajemniczy sposób po prostu… pociągający. Okazał się przyjemnie miękki, gumkowy i smakował daktylami, które są moimi ulubionymi suszonymi owocami. Gdyby nie dwa drobne mankamenty, nie wahałabym się wystawić mu sześciu chi.
Ocena: 5 chi
Chyba wszystkie 100% zdrowe batony sa takie pociągające,a przynjamnien te z daktyli i orzechow. Ten, choc wyglada jak… sama wiesz co XD jest bardzo coekawy,tylko nigdy tej firmy na oczy nie widzialam!
A Gryczanki? Przecież pół sieci je recenzowało, łącznie ze mną :P
No, chodzi mi, ze w sklepach :( Serio,ni chu chu, nie widzialam :(
A Delikatesy T&J masz? Tam je widuję.
Nie :( To moze dlatego Ichabod nie widze
Haha, Ichabod to taki gość na Youtube, który m.in. recenzuje filmy :P
Olejek mnie nie zachęca i zapewne pospułby mi degustację w znacznym stopniu, ale lubię daktylową słodycz. Ale batonika pomarańczowego sama z siebie raczej nie kupię :D
Rozumiem, ja bym nie kupiła malinowego (gdyby w ogóle był).
A ja pewnie od maliny bym zaczęła :D
Może i bym się skusiła „spróbować”, gdybym została poczęstowana, ale żebym miała kupić, czy posilić się o jakiekolwiek zamówienie to nie. Na czekolady, nawet zwykłe, jestem w stanie wydać o wiele więcej, niż na batony tego typu. :P
Wiem, już znam Cię trochę :D
Wygląda jak mielonka z masą tłuszczu i chrząstek w środku. W dodatku jakby przebiegło po nim… stado psów.
Opakowanie – fajowe. Jasne, żywe. Choć nazwa trąci banałem, jestem w stanie to „przeboleć”.
Smak – znów daktyle (czyli mocno średnio), olejek (tak samo tłusto-intensywny w zapachu jak aromat do ciast?), i wiórki (to na plus).
Reasumując, trochę jak obiad. Super kotlet z znienawidzoną gotowaną marchewką.
Maaaarciiiin! Dobrze, że nie napisałeś tego, zanim zjadłam batona, bo chyba by mi się cofnął :P A co do nazwy, mnie się właśnie bardzo podoba. Co innego, gdyby nazwali go „Pyszniś”, „Smakowituś” i te pe.
Mniamuś, Pychotek!
P.S. Ciebie żaden obraz i wiadomość nie są w stanie obrzydzić, nie kłam. A nie, wróóóóóóć. Był – całkiem niedawno – jeden taki film ;)
Dobrze, że jestem po kolacji, bo znów niczego bym nie zjadła. Tylko nie ten film :D
to w końcu dużo większy niż zmiany zmiany, czy miało być bardziej miękki?
Pytam bo na żywo ich jeszcze nie widziałam ;) a co do reszty smaków.. to jakbym miała wybierać to wybrałabym oczywiście ten bo jest pomarańczowy :)
„Baton jest o wiele miększy od odpowiedników firmy Zmiany Zmiany”. – miększy, nie większy :)
hahaha Olga czytałam to zdanie 5 razy i dałabym sobie wczoraj rękę uciac, że było większy :D Ale może zwaliłam na literówkę? ;*
Czasem poprawiam błędy, więc myślałam, że może się walnęłam, ale nie – zawsze było „miększy” :P
wygląd mnie nie przekonuje do kupna takich batoników:)
Nawet nie wiesz, co tracisz ;>
Nie wygląda specjalnie ale z chęcią bym spróbowała ;)
Nie wygląda, ale smakuje – taki psikus :P
Ten by mi smakował, choć z takimi batonami często mam spory problem. Niestety często są bardzo twarde, czuć niesamowitą gorycz i dziwny posmak czegoś co kojarzy mi się z lekami. Ten myślę byłby faktycznie ,,yummy”. Swoją drogą producent musi być bardzo pewny siebie nazywając tak swój wyrób. :D A tak serio to naprawdę miło zaskoczyła mnie ta recenzja i nawet wydam te kilka złotych żeby go spróbować, bo widziałam je na półkach w moim eko sklepie.
A weźmiesz ten smak czy jakiś inny?
Wygląd mnie nie odstrasza, mam w planach kupno jednego smaku tego batona. Chyba dobrze kojarzę, że jest jeszcze smak malinowy? Batony raw mnie ostatnio bardzo interesują, ten wyjątkiem nie jest. Ani olejek ani wiórki mi nie przeszkadzają.
Malinowego nie ma, jest żurawinowy. Mnie też ostatnio interesują, są super :)
Meh, olejek cytrusowy znacząco mnie zniechęcił. Gdyby to były owoce leśne, kiwi, cokolwiek innego.. Ale nie pomarańcza xD Chyba wolałabym zjeść samego daktyla :D
Ooo, baton raw kiwi musiałby być ciekawy!
Ciekawa propozycja dla mnie, bo lubię nutkę cytrusową, szczególnie pomarańczy. Zawsze, kiedy patrzę na tego typu batony, to zastanawiam się, dlaczego są tak dobre, ale tak, powiedzmy, nieciekawie wyglądają. :)
Nie wszystkie wyglądają nieciekawie, nie ma co generalizować ;)
niestety nigdy nie jadłam żadnego batona raw, ale marzę o tym i wiem, że w końcu kiedyś się na nie skuszą, są na mojej liście do kupienia (obok tego co wczoraj pisałyśmy :D). Dzięki jednej wspaniałej osóbce i to podstępem miałam okazji spróbować raw czekolady więc nie powiem ciekawią mnie :) Fajnie, że przekonujesz się też do tego typu słodyczy :D Może nie koniecznie po pomarańczę bym sięgnęła, ale kto wie :D
Kup, kup. Niech mi nie będzie przykro i głupio, że przez ostatnie dni tylko ja wydałam połowę posiadanej kasy na słodycze :P
nie ma głupich, wziełam się za oszczędzanie na wpisowe, szukaj ratunku gdzie indziej :D
Wpisowe na mgr?
tak spierdzielam z Torunia… a nie ma wpisowego? Nie żartuj sobie, bo jeżeli ty nie żartujesz, to ktoś inny mnie wrobił :D O matko, ależ wstyd! Zabiję tą osobę jak dorwę ją w swoje ręce!
Niestety jest, ale nie na tyle, żebyś musiała już zbierać. To co, Wrocław? :D (Pytam serio).
Na serio się zastanawiam, ale rodzice krzyczą, że za daleko. W sumie ich rozumiem bo jakbym słyszała narzekania dorosłego dziecka, że ma dosyć odległości to też bym była nie zadowolona. Sama nie wiem… jeszcze ciągnie mnie do marketingu i reklamy (lokowania produktów xD), ale musiałabym nadrabiać różnice programowe. Więc cały czas martwię się co począć :)
A już miałam nadzieję :(
uwierz mi nie jestem warta poznania, strasznie spinam… Zresztą Pan M. by mnie nie polubił xDD Ale sąsiada, będę mocno żałować :D
Co Ty tak ciągle z tym M.? Przecież ja go nawet nie widuję :(
nie wiem… chyba tak mi zrył psychę, że nie mogę się otrząsnąć… Wybacz :< Po prostu to był tak realny sen! Więcej nie będę, obiecuje :)
Baton jak dla mnie wygląda super, skład (oprócz tych nieszczęsnych wiórek, no!) też mega zachęcający. Tylko, kurczę, ja nie mogę się coś przekonać do batonów/ciastek/czekolad z udziałem pomarańczy, nie wiem, czy kiedyś jadłam coś co tak negatywnie mnie do tego nastraja, czy tak mam, ale jakoś tak no…
A ja uwielbiam pomarańcze!
Nie no! Ja pomarańcze też uwielbiam, kocham i w ogóle! Ale słodycze z nią średnio juz do mnie przemawiają. :(
Hmm, to ja słodycze też lubię :P
A my aż same byłyśmy zdziwione, że tak nielubiane przez nas cytrusy w słodyczach w tym batonie sprawiły, że nawet drugi raz skusiłybyśmy się na tego batona :D Tym bardziej, że po jakimś czasie miałyśmy okazję jeszcze jeść wersję żurawinową i ona już nam tak bardzo nie smakowała jak ta pomarańczowa :)
Ooo, to się cieszę, że dostałam właśnie pomarańczową. Wiecie, jak poprawić człowiekowi humor przed snem :)
Nie wygląda zbyt apetycznie.. Ale jako, że nie powinno oceniać się książki po okładce, powinnam najpierw posmakować takich zdrowych słodyczy, zanim wyrobię sobie opinię :)
Słuszne podejście!
Jeśli w czymś nawet minimalnie czuć olejek cytrusowy to niestety jest u mnie skreślone…bry! Mnie nawet sam zapach odpycha :< Czekam na inne warianty!
No to sobie poczekasz :P
wpisalam go w google i tak trafilam na Twoja recenzje :D jeszcze bardziej przekonuje mnie zeby go zakupic :3
Jaki mały ten świat :D