Choć na blogu w ramach współpracy ze sklepem internetowym Biozona jako pierwszy pojawił się mleczny baton firmy Green Dream, w rzeczywistości najpierw sięgnęłam po proteinowy wafel Protein KEX, produkowany przez firmę MaxSport i dostępny w trzech wariantach smakowych: orzechowym, waniliowym i czekoladowym. Wszystkie one mają obniżoną zawartość cukru kosztem zwiększonego udziału w składzie białek, nie posiadają glutenu oraz występują w idealnej gramaturze (40 g – w sam raz na raz). Ja do spróbowania dostałam najjaśniejszą z wersji, czyli waniliową, która jako jedyna nie została całkowicie oblana czekoladą polewą kakaową. Bardzo się z tego powodu ucieszyłam, gdyż wafel kusił mnie od pierwszej chwili, gdy tylko zobaczyłam go na stronie internetowej sklepu. Z tego powodu na degustację nie czekałam zbyt długo, zdrowo-waniliowe chwile fundując sobie już kolejnego wieczora.
Protein KEX Vanilla
Opakowanie Protein KEX jest cudowne: subtelne, delikatne, leciutkie. Nastawia konsumenta na przyjemną i niskokaloryczną przekąskę (206 kcal w sztuce). Sam wafel również nastraja pozytywnie, kojarząc się ze stadium ewolucyjnym pomiędzy obłędnymi 27-gramowymi Grześkami Skrajnie fajnymi a treściwymi 50-gramowymi Góralkami. Polewa, która znajduje się na jego bokach, od razu odsłania prawdziwą naturę i wcale nie próbuje udawać czekolady. Jest bardzo miękka i plastyczna, lepi się do wnętrza opakowania i palców. Z całą pewnością nie jest to paskudny wyrób czekoladopodobny z tanich wafli no-name.
Chwila zwątpienia w pyszność Protein KEX nastąpiła w momencie przysunięcia do niego nosa. Poczułam wówczas bardzo silny, acz sztuczny i niezbyt przyjemny zapach wanilii. Dołączył się do niego dziwny pierwiastek topionego sera i surowej skrobi ziemniaczanej. Uznałam jednak, że nie ma co się zniechęcać i przedwcześnie skreślać zdrowego produktu. Zaparzyłam herbatę i poszłam do pokoju, po drodze liżąc polewę. Okazała się dokładnie taka, jak przypuszczałam: polewowa i plastelinowa, ale smaczna. Wydaje mi się również, że było jej nieco więcej niż we wspomnianych Grześkach i Góralkach.
W czasie śledztwa przeprowadzonego już w pokoju odkryłam, że polewa zaczerpnęła delikatnej waniliowości od kremu, którym zostały przełożone wafle. Warstwy owego kremu były tylko trzy, ale okazały się niebywale grube i puszyste. Słowo daję, że jeszcze nigdy nie spotkałam się z taką ilością nadzienia. W konsystencji, zamiast plebejsko tłusty, krem był treściwy i lekko zapychający, jakby producent na waflach rozsmarował waniliową chałwę. Wafle zaś były idealnie kruche i chrupkie.
Czas na uzasadnienie wystawionej oceny. Skoro do tej pory wypowiadałam się o Protein KEX niemalże w samych superlatywach, co i gdzie poszło nie tak? Otóż zawinił smak. Jak wspomniałam wcześniej, już zapach zwiastował sztuczną waniliowość kremu, smak natomiast był sto razy gorszy. Skrobiowo-plastikowy, niewaniliowy, mistrzowski w kategorii sztuczności. Gdyby chodziło tylko o gorycz czającą się w tle, przypisałabym ją chałwowości konsystencji i zaakceptowała jej obecność. Niestety, wszechobecna plastikowość sprawiła, iż miałam wrażenie, że jem dworcowe krzesło. Nawet herbata nie pomogła, nad czym ogromnie ubolewam. Produkt ma naprawdę duży potencjał: konsystencja każdej z warstw to czysty ideał, ogólna słodycz jest niska i przyjemna, kruchości powinny się uczyć inne wafle dostępne na rynku, a rozmiar i kaloryczność nie mogły być lepsze. Dlaczego więc najważniejszy element – smak – tak bardzo zawodzi? Ostatecznie więc Protein KEX polecam raczej w ramach ciekawostki oraz przekonania się, czym jest konsystencja idealna (kremu i wafla). Ewentualnie można go podarować chorej na celiakię cioci.
Ocena: 2 chi
Skład i wartości odżywcze:
(kliknij obrazek, by przenieść się na stronę Biozony,
lub wejdź do sklepu internetowego)
Hmmm… No, takie batony zazwyczaj nie sa dobre. Nie, zebym sie wymądrzała, ale nie zdziwilo mnie to-jak wafel, w dodatku proteinowy, oblany czekolada tylko po bokach, moze byc dobry i miec Unicorna? ;D albo kilka Chi? :)
Mnie zdziwiło. Wafle kocham, do waniliowych nie mam zarzutu, a ostatnio próbowane „zdrowe słodycze” miło mnie zaskoczyły. Tu jednak, jak widzisz, coś poszło nie tak.
Nie lubię wafelków i widzę,że ten Ci nie pasuje jakoś:)
Co? :D
Chyba ta sztuczność ci tu nie odpowiada co? dlatego taka niska ocena:)
Tak, tak :)
Gdyby nie opakowanie pomyślałabym, ze to Góralki :P O wanilii nawet nie wspominaj – wczoraj po kilku latach spróbowałam czekolady gorzkiej Wawel i wyczułam w niej ten sztuczny smak… coś okropnego ;/ A wracając do wafle wierzę na słowo, że nie nie warto
Gwarantuję, że Twoja wanilia w Wawelu nie była nawet w połowie tak zła, jak moja w KEXie :P
Po zobaczeniu miniaturki nie mogłam odgadnąć formy. Biszkopt? Zlepek? Coś jak Quest’y? A tu proszę, zwykły wafel… W dodatku paskudnie sztuczny. Mogę przymknąć w słodyczach oko na przesłodzenie, za dużo tłuszczu, za dużo czy za mało czegoś, ale sztuczności nie wybaczam. Bleh.
Nie taki zwykły. Tego smaku nie zapomniałabyś NIGDY :D Ale konsystencji również, bo była doskonała. Szkoda, że takie skrajności.
Wiesz w tego typu produktach tego rodzaju posmak jest niestety nieodzowny i zupełnie dla mnie niezaskakujący. To tak jak w odżywkach białkowych, wszystkie niezależnie od smaku czy to wanilia, czekolada czy ciasteczka mają ten posmak obrzydliwości, pewną sztuczność, coś bardzo chemicznego. Zwłaszcza właśnie jest to odczuwalne nie widzieć czemu w wariancie waniliowym. Też nad tym ubolewam, ale widać ,,coś za coś”. Pewnie mógłby być pysznie waniliowy, ale… wtedy by nie był pseudo zdrowotny. :D
Nigdy nie próbowałam odżywek białkowych. Tylko kilka razy zdarzyło mi się wąchnąć z puchy u kolegów.
Dobrze, że zamieściłaś tą recenzję, Ze dwa razy dumałam nad tym produktem, ale wydawało mi się, że jest on czymś podobnym do QB. No cóż, plastikowy wafelek z poskąpiona polewą raczej nie wzbudza u mnie chęci zakupu.
Weź, weź, nie zawiedziesz się ]:->
mwahahaha czekałam na tą recenzję :D Byłam ciekawa jak wybrniesz, ale pokazałaś klasę :) Moją chaotyczną opinię znasz i cieszę się, że miałyśmy niemal identyczne odczucia :) Mam nadzieje, że reszta serii jest smaczniejsza, ale ponoć proteinowe słodkości mają taki posmak.
QB też jest proteinowy, a czegoś takiego nie miał. Ma za to zalew słodziku i tłuszczu. Cóż, nie może być w życiu zbyt łatwo ani przyjemnie ;)
Chałwa rozsmarowana na waflach brzmi pysznie, sztuczność już trochę mniej, ale przekrój świetny – warstwy kremu faktycznie są grubiutkie :)
Jak widzę na opakowaniu napis wskazujący na białkowość batona, to nie zwracam na niego uwagi, a dzięki Tobie dowiedziałam się o kilku sztukach – i tak ich nie kupię, ale lepiej zawsze lepiej wiedzieć coś nie coś :D
Ja już będę zwracać na to uwagę. Wcześniej nie miałam okazji, bo i na takie produkty nie patrzyłam.
Hmm.. Czyli warto jednak pozostać przy starych dobrych Góralkach ;)
Niekoniecznie, ja nie lubię. Dla mnie tylko Grześki.
Ktoś na cukrowym detoksie może i powiedziałby odrobinę więcej na temat jego zalet ale jak się ma dobre porównanie to jak widać wychodzi słabo ;) Pomimo naszej miłości do wafelków na tego byśmy się nie skusiły :)
Rozumiem i popieram decyzję.
No, no. Pyszotka. Nie to co obrzydliwy QB. Ten ma wielgaśny potencjał!
Dokładnie!
Czyli, że jestem chorą na celiakię ciocią? ; >
Opinię podzielam w 100 procentach.
Nie, Ty akurat wujkiem :D
Prześladował mnie na instagramie, wyobraziłam sobie, że musi być pyszny, później zobaczyłam go u Ciebie i jego przekrój, to utwierdzało mnie w przekonaniu, że może być nieźle, czytam, jest dobrze, a tu nagle taka ocena.. Oto idealny przykład na to, jak aromatami i chemią zepsuć produkt z potencjałem, cóż, płakać nie będę :D
Amen.
Co z tego, że proteinowe, nie skusiłabym się, bo dla mnie wafelki nijak się mają do wanilii – większość jest dziwnie przesłodzona, słodka, chemiczna, nanananana. Poza tym, sklad też do niczego się w sumie nie nadaje.
Ja tam wybredna nie jestem i lubię waniliowe wafelki.
Nie chciałam ich, bo wyglądają mi na Góralki w wersji ”slim” :D Widzę, że dużo nie tracę ;)
No, nie :P