Cynamon, ach, cynamon. Ilekroć recenzuję jakiś produkt wzbogacony o tę cudowną przyprawę, czuję się w obowiązku przypomnieć, jak bardzo ją kocham. Pomijając curry, którego obecnie ze względu na chory żołądek i tak nie mogę jeść, cynamon jest moim numerem jeden. Nie próbowałam co prawda wpakować do ust całej łyżki (a tym bardziej tego nagrywać), ale moja granica tolerancji jego ilości jest zdecydowanie wyższa niż u przeciętnego konsumenta. Gdy ów biedak rozpaczliwie macha rękami i mówi stop, ja energicznie walę pięściami w stół i krzyczę: syp! Nic więc dziwnego, że zobaczywszy w przesyłce od Nikoli Quest Bara w wariancie Cinnamon Roll, niemal umarłam z zachwytu.
Quest Bar Cinnamon Roll
Dzisiejszą recenzję zacznę od wyznania, że jestem mistrzem przesady. Nie chodzi już nawet o to, że po spróbowaniu Quest Barów na ciepło i odkryciu ich piankowej konsystencji, nie byłabym w stanie cieszyć się tym batonem na zimno. Moja obsesja zawędrowała o wiele dalej, gdyż od kilku spotkań z Questami stopniowo zwiększałam temperaturę ich podgrzewania i czas trzymania w piekarniku. Z siedmiu minut zrobiło się osiem, potem dziewięć, aż w końcu Cinnamon Roll zostawiłam na równe dziesięć minut. Podobnie wzrastała temperatura – od 180-200 aż do 220. Co z tego wyszło? POTWÓR! Ale o tym za chwilę.
Cynamonowy baton na zimno był miękki i lepki, ponadto dotarł do mnie w formie lekko roztopionej, z klapniętym jak ucho Misia Uszatka bokiem. Nie przypominał ani szatańsko ciemnego Chocolate Peanut Butter, ani typowo jasnokarmelowej większości poprzedników. Zamiast tego był jednolicie ciemnokarmelowy. W zapachu przywodził na myśl mieszankę czekoladowego budyniu, słodziku i… kokosa. Odkrycie to skłoniło mnie to sformułowania tezy, że jaki im [firmie] się baton wsadzi do opakowania, taki jest. Wnętrze zaś nie musi się pokrywać z nazwą opakowania, a tym bardziej z wyobrażeniem konsumenta.
Po drastycznej próbie odnalezienia granic pieczalności batona, jego skórka chrupała jak chipsy, środek zaś pozostawał piankową gumką. Pierwszy gryz przyniósł stęsknionemu językowi falę cynamonowego smaku. I to nie gorzkiego czy taniego, ale delikatnego, jakby zmieszanego z wanilią. Co ciekawe, podobnie jak we wspomnianym już wariancie Chocolate Peanut Butter, kompletnie wyparowała sztuczna i okropna słodycz słodzika, a wraz z nią tłuszczowa wilgotność. Cinnamon Roll nie był przez to suchy jak wiór, nadal bowiem odnajdowałam w nim wilgotność, ale nie miała ona nic wspólnego z olejem.
Cinnamon Roll to kolejny Quest Bar ze zbioru wspaniałych. Trzymany przez dziesięć minut w piekarniku, przybiera formę kruchych ciastek ściągniętych prosto z blachy i wypełnionych wyraziście cynamonową pianką. Posiada szczyptę waniliowości i szczyptę migdałowości, nie zawiera za to skwierczącego pod zębami tłuszczu ani obrzydliwego słodziku. Nie tylko jest najlepszym Questem z dotychczas próbowanych, ale wręcz najlepszym z jedzonych w ostatnim czasie alternatywnych batonów. Na dodatek w pozornie jednolitej masie kryją się przyjemnie chrupiące migdały, upodobniając ją do świątecznego, mocno korzennego piernika.
Ocena: 6 chi ze wstążką
Hahah, rezcywiscie potwor :)
Mi tez ta wersja smakuje, chociaz moja przyjaciokka mowila, ze dla niej jest okropny. Nie zgadzam sie-kocham cynaom. Ale Cinnamon Challenge tez nie zrobie XD
Zatem piąteczka za miłość do cynamonu :)
Brzmi naprawdę smacznie ;) Wielka fanką cynamonu nie jestem i lubię umiarkowane ilości przyprawy w jaglance czy owsiance i pamiętam jak piekłam drożdżówki, to wytarzałam część w roztopionym maśle i cynamonie z cukrem – pyszne były :D
To ja pewnie sypnęłabym do swoich dań 3x tyle, ile sypałaś Ty :P
No powiem Ci Olga,że tym mnie skusiłaś cynamonowym smakiem:)
Wreszcie! :D
To powinno być surowo wzbronione, abym o tak czesnych porach czytała o takich słodkich wspaniałościach, bo już od rana mam ochotę na słodycze. Nigdy jeszcze nie piekłam batonów, ale opcja wydaje się być kusząca, zwłaszcza, gdy piszesz jaką ciasteczkową, chrupką formę wtedy przybiera. Kocham takie słodycze. Haha też przepadam za cynamonem i curry, choć czasem od nadmiaru mi się przejadają i muszę robić przerwę :) A co do wyzwań z cynamonem i próbą zjedzenia całej łyżki oglądałam reportaż czym to się może skończyć, więc nie radzę :D Pozdrowionka :)
Lepsze wsadzanie do buzi całej łyżki cynamonu niż… żarówki ;)
Szkoda, że nie znałam patentu z pieczeniem wcześniej, to może bym go lepiej odebrała ( http://chwile-zaslodzenia.blogspot.com/2015/09/quest-bar-cinnamon-roll-flavor.html – tak dla przypomnienia), chociaż… może lepiej, że go nie znałam, bo w schronisku na Alasce i tak bym nie mogła go upiec, więc tylko bym się wkurzyła. :P
Skoro jednak to najlepszy Quest… to ja podziękuję na 100 %!
Doskonale pamiętam Twoją recenzję, bo wróciłam do niej po zjedzeniu mojego batona i… nie wierzyłam! Musisz dać mu kiedyś drugą szansę, ale koniecznie!
No nie wierzę. Jeśli u Ciebie zdobył tyle łapek, to i mnie (również zdecydowanego cynamonowca) zyskałby pewnie miano unicorna. Bezsprzecznie wariant, który muszę spróbować. W tym wypadku jestem też w stanie zrozumieć jego podgrzanie. Zawijas cynamonowy, oblany sosem klonowym i posypany orzechami pecan – to mam przed oczami.
Nigdy nie jadłam oryginalnego zawijasa :spuszcza głowę:
Jak przeczytałam o tych ciastkach prosto z blachy to po prostu wydobyło się ze mnie głośne: och. To byłoby spełnienie moich marzeń. Chyba ze wszystkich Questów nawet przy tych najbardziej popularnych smakach cookies i peanut to ten kręci mnie najbardziej. Kocham cynamon, po prostu.
Byłabyś w siódmym niebie, wiem to!
Pamiętałam, że Kimioko nie była za bardzo zadowolona z tego wariantu, więc byłam ciekawa czy po raz koljeny zaskoczysz odmienną opinią :D No i nie zawiodłam się. Jako, że kocham cynamon twoja recenzja jest nieco bliższa memu sercu, chociaż z QB to nigdy nic nie wiadomo.
Taa, nie wiadomo, czy nie trafiłabyś akurat na felerną sztukę.
Mam ostatnio fazę na takie batony, te białkowe i te RAW i bardzo kusi mnie spróbowanie tych Questów, aczkolwiek ich cena i ilość wariantów smakowych trochę mnie niepokoi – mnie i mój portfel.. :D
Rozumiem Twój ból. Po spróbowaniu połowy serii MUSZĘ sięgnąć także po resztę, ale – ekhm – portfel stawia opór.
Cynamon rządzi!! :D U nas cynamon to do śniadania, obiadu i kolacji może być :D Całe szczęście, że ten baton okazał się być przepyszną wersją, bo marzymy o tym wariancie już od dawna :D
No to trzymam kciuki za zdobycie go :)
O matko! Naczytałam się tyle Twoich postów o quest barach, że bardzo chciałabym je spróbować i nawet dzisiaj mi się śniły! A tu jeszcze jedna recenzja :D
Hahaha, dobre :D A co Ci się śniło?
Omniomniom! Już nie mogę się doczekać :D Czasami żałuję, że mam zapas aż tylu słodyczy, bo po prostu nie mogę jeść zawsze tego, na co mam ochotę tylko to co czeka w kolejce :P
Cynamon życiem!
Co ja mam powiedzieć? Dam sobie głowę uciąć, że mam co najmniej 2x więcej słodyczy niż Ty. Życie marne!
Eh, nie wystarczy to, że mam dziś mało czasu, jeszcze komentarz się nie doda, no nic, wdech i wydech, napiszę jeszcze raz :D
Taki podpieczony, niby nierówny, niby brzydki, a wygląda mega apetycznie, nie brzmi też gorzej, a zdanie „przybiera formę kruchych ciastek ściągniętych prosto z blachy” mocno mnie przekonuje, brak słodzikowego posmaku, brak obrzydliwego tłuszczu, wszystko okej, ale w najbliższym czasie raczej nie będę próbować :D
Życzę Ci zatem, żebyś gdzieś tam w przyszłości jednak go spróbowała :)
Ja to od dwóch lat się zbieram żeby spróbować 'tych prawdziwych’ cynamonowych rolek, a ty jeszcze Questami kusisz :P
Cynamon dobra rzecz, jak najdzie mnie na niego ochota to sypię go na tyle dużo, żeby jednocześnie był słodki i piekący jak szatan xd Chociaż ilości pokroju łyżki nie polecam, myślałam że zejdę z tego świata :’)
Chciałam kiedyś iść do Cinnabon, ale ich główna atrakcja dostarcza… ponad tysiąca kalorii! Zdecydowanie wolę pocieszać się prezentowanym dziś Questem.
Tysiąca?! Chyba wolałam o tym nie wiedzieć, teraz ich niee zjem xd
Chyba lepiej wiedzieć i nie zjeść niż zjeść i następnego ranka obudzić się z dwoma dupami :D
Byłoby ciężko naciągnąć na nie legginsy xD
Jezus Maria, daj mi trochę!!!!!!!!!! <333333
*miłość do cynamonu*
Nie mogę, już zniknął.
Bolą mnie takie wyglądy batonów. Jedne przychodzą w super formie tak, jak powinny wyglądać, a inne to rozklapciałe kapcie.
Mega cieszę się, że Tobie posmakował, bo ja gdy spróbowałam go pierwszy raz ( zamówiłam go dla siebie w tym samym czasie, co i dla Ciebie) byłam załamana, że nie przekonam Cię do QB, bo dla mnie (mały spoiler) był to najgorszy smak jaki jadłam. Nie wiem już w sumie, co nie zagrało. Ani na ciepło, ani na zimno. Nawet w notatkach do ewentualnej recenzji wiele nie zapisałam. Chociaż po Twojej ocenie nie wiem, czy kiedyś nie zrobię drugiego podejścia.
To mnie nieźle zadziwiłaś! Cieszę się, że nie miałam Twojej sztuki :P