Polując na promocje deserów sojowych Alpro – które zdarzają się niestety rzadko – dumałam, czy nie dałoby się znaleźć jakiegoś przyzwoitego cenowo odpowiednika. W wyniku tego dumania nacięłam się na dwie wersje paskudnego deseru Valsoi (czekoladową i waniliową), po których stwierdziłam, że zamiennik wcale nie musi być sojowy, ekologiczny, wegański, ani w ogóle podpadający pod kategorię zdrowych produktów. Grunt, żeby był smaczny i żeby portfel bardzo nie płakał po opuszczeniu sklepu z jego zapasami. Takim oto sposobem skusiłam się na zakup pakowanych po cztery deserów Serduszko.
Serduszko Pyszny Pudding o smaku czekoladowym
Pierwszy zakup Pysznego Puddingu nie oznaczał pierwszego spotkania z produktami z zottowej serii Serduszko. Wcześniej bowiem zajadłam się 150-gramowymi jogurtami, głównie biszkoptowym i orzechowym, zapoznając się z nimi podczas pobytu w rodzinnym domu byłego chłopaka. Tak jak w większości próbowanych wynalazków Zotta, skład pozostawiał wiele do życzenia, ale wcale mi to nie przeszkadzało, póki smak pozostawał w porządku. Później trochę pokombinowano ze składem, konsystencja przestała mi odpowiadać i z jogurtami się rozstałam. Podejście do nowego deseru z serduszkowej serii traktowałam więc jako zapoznanie z całkiem nowym produktem, a nie powrót po latach.
Pyszny Pudding, podobnie jak desery Alpro, posiada długą datę przydatności do spożycia, co dla mnie jest ogromnym plusem (małe jogurty, takie do 125 g, traktuję jako pokolacyjne uzupełnienie w sytuacji, gdy się nie najem lub mam ochotę na coś słodkiego, ale niewinnego. Ponieważ jednak nigdy nie wiadomo, kiedy to nastąpi, dobrze jest, by deser mógł leżeć długo i bezpiecznie). Na 100 g dostarcza jedynie 82 jednostek biodrowych, przechodząc przez ciało wprost niezauważalnie. Kiedy go kupowałam, bałam się typowej dla lodówkowych deserów konsystencji żelatynowego gluta (jak w lidlowym Flanie caramelo lub Deserze z koroną), a jednak zdecydowałam się zaryzykować. Co wyszło mi na dobre, gdyż Pyszny Pudding przypomina raczej gęstą i cudowną pod tym względem Valsoię niż wodnisty mózg.
Deser jest aksamitny, prawie całkiem pozbawiony proszkowatości. Pachnie intensywnie kakaowo, słodko, pysznie – zupełnie jak Dessella Premium lub Smooth Chocolate. Smakuje również satysfkacjonująco, bo słodko i czekoladowo. Z jednej strony mam ochotę napisać, że jest dobrym i tańszym zamiennikiem deserów Alpro, z drugiej zaś odniosłam wrażenie, że w jego tle czaiła się nuta wodnistości (tak jak w morzu jest płytko, płytko i nagle spadek, tak tu jest smak, smak, a gdybyśmy zjedli trochę więcej, niechybnie wpadlibyśmy w otchłań braku smaku). Na wszelki wypadek będę kupowała oba rodzaje, co pozwolili mi ograniczyć wydatki za zdrowe produkty, a jednocześnie nie pozbawi uciechy jedzenia sojowych deserów w o wiele ładniejszych kubeczkach. No i któregoś dnia, jak mój żołądek pozwoli, doleję do Pysznego Puddingu odrobiny advocatu, bo coś mi podpowiada, że ich smaki komponowałyby się wybornie.
Ocena: 5 chi
Dobrze wiedziec, ze jest cos podobnego, bo bardzo lubie Alpro. A mleko moge jesc spokojnie, wiec tylko do tamtych ograniczac sie nie musze ;) Pewnie tez ktroegos dnia kupie, bo nachodzi mnie czasami ochota na takie puddingi :)
Ja chcę jeszcze spróbować pozostałych trzech wariantów smakowych, ale to jak wyjem obecnie posiadane w lodówce deserki.
Już mi nie podchodzą takie desery, a jak w dodatku ma w sobie coś z wodnistości to w ogóle… Z advocaatem? O, tak to może bym spróbowała, chociaż ostatnio czekoladą z advocaatem właśnie rozczarowałam się, to obrażona na ten trunek jestem.
Ja to bym wypiła samego adwokata… :D
” posiada długą datę przydatności do spożycia, co dla mnie jest ogromnym plusem” oj tutaj nie wiem czy jest się z czego cieszyć :) Długi skład to nic dobrego :P
Coś mi świta, że kiedyś, dawno temu jadłam waniliowy pudding z tej firmy i nie był zły – dało się zjeść :) Teraz to bym ich nie ruszyła :P
Zależy czego się oczekuje od produktu. Jeżeli ma leżeć długo i grzecznie czekać, to i długi skład przestaje przeszkadzać ;)
Akurat miałam na myśli to, że długi skład najczęściej wiąże się z konserwantami, których niektórzy muszą unikać ;P
Jak byłam mała to się zajadałam tymi puddingami. Najlepiej jeszcze takimi z imitowaną bitą śmietaną. To były czasy ;) A teraz jadam je niezwykle rzadko. Ale produkty z „Serduszka” lubię, są tanie i całkiem smaczne. Muszę skosztować tych puddingów, w sumie dawno nie jadłam czekoladowych. Ja nie znoszę w co poniektórych właśnie tej proszkowatości, więc te mogły by mi przypaść do gustu. Jeszcze jak piszesz o tym dolaniu do nich advocatu to już w ogóle jadłabym w ciemno :D Pozdrowionka i miłego dnia :)
Te z bitą śmietaną to Desery z koroną (klik, klik), ale po zmianach składu są OHYDNE. Zdecydowanie lepiej sprawdzą się Satino Desery.
u mnie zawsze jedli te z truskawká, pamiétam ich chemiczny smak.. mam teraz uraz do wszystkich takich deserków.. ale jogurty serduszko sa ok
Może zmienili skład? Bo naprawdę są pyszne.
Kojarzę te deserki. I tak jak do samego smaku nie mogę się przyczepić, tak do posmaku jaki pozostawia to już tak.
U mnie na szczęście obyło się bez posmaków.
Na lyżeczce wygląda super, już sobie wyobrażam tą konsystencję.. Chociaż na pewno nie przebiłoby nią deserku, który jadłam dzisiaj – Cieciorek, kupiony w Tesco, z ciecierzycy i twarogu z miodem i czekoladą. Tak idealnego betono-musu dawno nie jadłam :D
A ze sławnych serduszek próbowałam raz kiedyś smaku biszkoptowego. Był ok, ale szczegółów nie pamiętam. Choć nie ciągnie mnie do nich, to chyba nigdy nie przestanę się rozczulać nad ich opakowaniami ^^
Widziałam te z cieciorki, nawet macałam :) Może kiedyś kupię. Skoro nie wzięłam, to pewnie coś z kaloriami albo ceną było nie tak :P
300kcal na 150g :P Ale zdrowiutkich za to :D
Kiedyś też sięgłyśmy po jogurty serduszkowe ale jakoś nigdy szczególnie nas nie jarały, więc i my dawno produktów tej firmy (oprócz jogurtu naturalnego) nie jadłyśmy. Najpier chcemy spróbować Monte balance a może później po te desery osiągniemy ;)
Uuu, to już współczuję rozczarowania z powodu Monte Balance.
Ja tak poluję na promocję…. dobra, chyba jednak nie poluję na jakąś szczególną promocję. W każdym razie desery Alpro Soya są drogie, a też chciałabym ich w końcu spróbować.
Serduszko pamiętam jeszcze z podstawówki. Smakowało budyniowo, słodko, ale najlepszym określeniem będzie: pysznie.
Pudding i advocat? Dobry pomysł.
A teraz jeszcze wyszedł nowy smak Alpro – kokosowy. Raczej nie ma co liczyć na promocję :(
Na łyżeczce wygląda bardzo apetycznie, gdyby nie to, że nie lubię się z lodówkowymi deserami, jogurtami itp. to bym kupiła :D
Weź, jak możesz :P
Swego czasu w moim rodzinnym domu dość często gościła wersja czekoladowo-waniliowa, przy czym tę drugą zawsze szybko przełykałam, by dostać się do tej lepszej cześci ;> Za to wersja waniliowa-malinowa zawsze mnie odrzucała… Choć maliny lubię ;P
Są dwie wersje czekoladowo-waniliowe: z mniejszą wanilią na górze i z mniejszą czekoladą na górze. O której piszesz? ;>
Z mniejszą wanilią (na szczęście) – choć i w odwrotnej proporcji się zdarzały też. Swoją drogą to zupełnie zapomniałam o tych deserkach… Dawno ich nie widziałam nigdzie na półkach
Nie takie serduszko było przy cyckach, ale mogę uznać to za pewien kompromis ;)
Wygląda fajnie, ale – to już raczej wiesz – zupełnie mnie nie kusi. Desery czekoladowe od jakiegoś czasu są dla mnie miałkie.
Będę je zjadać za Ciebie ;)
Widziałaś może cukierki marki ROSHEN ostatnio widzę ich masę w sklepach (na wagę) próbowałam kilka m.i toffi i powiem Ci, że są warte uwagi. Rozejrzyj się w marketach typu SPAR :P
Dziękuję, ale cukierki to nie moja bajka :)
Moja siostra je uwielbia, szczególnie te waniliowe, ale dla mnie…dla mnie to koszmar! :P
Piątka dla siostry.
A jadłaś te wersje z dżemem malinowym/truskawkowym? Bo to ulubione wersje smakowe Agaty (moja sis)
Jeszcze nie, ale mam planach zakup.