Mondelez, Golden Oreo (Candy Point)

Każdy człowiek ma marzenia. Jedne są gł… no dobra, żadne nie są głupie. Jedne są bardziej prawdopodobne, czasem nawet przyziemne, inne zaś nieco mniej. Jedni ludzie na przykład marzą o domu nad jeziorem, piątce dzieci albo hodowli chihuahua, inni o podróży na księżyc, odkryciu pirackiego skarbu podczas kopania grobu dla swojego chomika lub spróbowaniu absolutnie wszystkich dostępnych na rynku słodyczy. Ponieważ jest to blog z recenzjami spożywczymi, przyjrzyjmy się ostatniemu marzeniu. Powiedzieć, że słodyczy jest sporo, to użyć najpiękniejszego i najsubtelniejszego eufemizmu. Mamy rynek polski, potem niemiecki, czeski, słowacki, ukraiński, białoruski, litewski i rosyjski, a jeszcze dalej amerykański, szwajcarski, norweski, japoński… nie trzeba chyba wymieniać wszystkich. Na każdym z nich produkty mnożą się w nieskończoność. Pojawiają się, znikają, zmieniają składy. Nawet jeśli wydamy fortunę na import kilku drobiazgów z odległych zakątków świata, nikt nam nie da gwarancji, że po upływie roku pozostaną one w niezmienionej formie, a my wciąż będziemy mogli się chwalić, że je jedliśmy. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem w tej trudnej sytuacji jest wybranie zaledwie kilku produktów lub serii, które naprawdę będziemy w stanie okiełznać. Ja skorzystałam z tej rady już jakiś czas temu, tworząc swoją Wish List. Mimo iż nie jestem wierną fanką Oreo, dla amerykańskich markiz nie mogło zabraknąć na niej miejsca. Widząc wielość i różnorodność ich smaków, nie potrafiłam się oprzeć. Wiem, że nie spróbuję wszystkich słodyczy dostępnych na świecie, ale z biegiem czasu może uda mi się poznać wszystkie Oreo.

Mondelez, Golden Oreo (3)

Golden Oreo

Spróbowanie złotych ciastek Oreo było moim cichym marzeniem, zanim w ogóle pomyślałam o sporządzeniu Wish List. Byłam niezwykle ciekawa, jak zmiana herbatnika kakaowego i lekko gorzkiego na pszennego i słodkiego wypłynie na odbiór całości. Czy nie będzie to bomba cukrowa? Czy znajdę w markizach jakiś charakterystyczny smak? I najważniejsze: czy to aby na pewno wciąż Oreo?

Mondelez, Golden Oreo (2)

Żółte opakowanie Golden Oreo jest piękne, podoba mi się zdecydowanie bardziej od klasycznego niebieskiego oraz pomarańczowego Peanut Butter. W środku skrywa się rządek markiz. Ich herbatniki są okrągłe, grube i pięknie zdobione, odpowiadają kakaowym, tyle że mają jasny kolor – one także podobają mi się bardziej od klasycznych. Odznaczają się zapachem zbożowo-maślanych herbatników, któremu odpowiada smak. Są słodziutkie, a nie słodkie, zbożowe w sposób otrębowy i zaledwie liźnięte masłem. Spoczywający między nimi krem również nie odbiega od kremu z wersji tradycyjnej, dla mnie będąc esencją bezsmakowej cukrowości o konsystencji tłustego, proszkowatego kremu.

Mondelez, Golden Oreo (4)

W tradycyjnych Oreo przeciwwagą dla cukrowego kremu jest cierpki, zachowawczy herbatnik. Czy oznacza to, że wersja Golden funduje wyłącznie słodycz? Otóż nie. Jasny herbatnik jest podobny do ciemnego nie tylko w swej zwartości, twardości, chrupkości i ziarnistości, ale również posiada tę samą goryczkę. Jest słodki, ale wcale nie nazbyt, ponadto zawiera szczyptę soli. Nie na tyle dużą, by mnie zniechęcić, a jednak wyraźną. Just right. W kremie na upartego też da się znaleźć jakieś plusy, chociażby w odniesieniu do konsystencji, dzięki której przypomina mleczną czekoladę degustowaną w samym środku polskiego lata.

Mondelez, Golden Oreo (7)

Chrupanie ciastek w całości – bez bawienia się w rozkręcanie, lizanie i maczanie ich w mleku – jest jedynym rozsądnym sposobem jedzenia Oreo. Twardy herbatnik doskonale współgra z miękkim kremem, zwłaszcza po zanurzeniu w ciepłej herbacie, gdy staje się miękko-twardą papką. W Golden Oreo jednak, mimo niskiej słodyczy i delikatnej słoności, herbatnik nie jest w stanie zniwelować cukrowości wnętrza. Kiedy jadłam markizy na sucho, myślałam, że sobie poradzi, w napoju jednak mankamenty się uwydatniły. Czy to oznacza, że jasnej wersji nie warto kupować? Wręcz przeciwnie, to must try każdego szanującego się oreowca. Poza tym, jak czyste Golden Oreo wydadzą wam się zbyt zwykłe, zawsze możecie dosypać czegoś do kremu. Ja zaszalałam z cynamonem i to, co otrzymałam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Z 4 chi z sekundę zrobiło się sześć, a rozpacz w wyniku niedostępności Oreo Cinnamon Bun znacząco się pogłębiła.

skalachi_4Ocena: 4 chi
(z cynamonem dosypanym do kremu 6 chi)


Skład i wartości odżywcze:

Mondelez, Golden Oreo (5)


Logo Candy Point(odwiedź fanpage’e: FacebookInstagram)

Na stoisko dotrzesz:

Atrium Molo
ul. Mieszka I 73
71-011 Szczecin
pn-pt: 09:00 – 21:00
nd: 10:00 – 20:00

37 myśli na temat “Mondelez, Golden Oreo (Candy Point)

  1. Jadlam, ale powiem szczerze, ze mi chyba bardziej przypasowala wersja oryginalna :p a jestem prawdziwym oreowcem XD
    Ale nie wpadlam jeszcze, zeby dosypac cynamonu-a Cinnamon Bun to moje marzenie <3 podobnie jak inne,, smakowe,,Oreo

    1. Widzisz, trzeba być sprytnym. Jak łatwo i tanio można zrobić Cinnamon Bun? Wystarczy dosypać cynamonu do Golden Oreo. Jest reeeeweeeelaaaacja! <3

  2. Najpierw czarnuchy, potem złote. Zanim spróbuję wszystkie smaki z ciemnym herbatnikiem, minie z osiem lat. Import wielkich paczek jest nieopłacalny. Nie to abym nie zjadł, ale 30+ (czy ile ich tam jest) ciastek na spróbowanie to jednak trochę za dużo. Zwłaszcza na jakieś wersje owocowe itp. wynalazki.

    Tego mając przy dłoni, pewnie bym uszczknął ;)

    1. Te paki są wkurzające. Gdyby do jednej 30-ciasteczkowej wrzucili dziesięć wariantów po trzy sztuki, byłoby idealnie.

  3. Oreo nie przekonuje mnie do siebie… jadłam kiedyś tradycyjne i tylko ciasteczko okazało się zjadliwe a krem już nie… jakoś nie mam na nie „parcia” :P

  4. Do oreowca mi daleko, w zwykłych lubię najbardziej herbatniki (jadłam jeszcze double cream i kakaowe i za każdym razem krem był dla mnie mocno sztuczny). Te kojarzą mi się z cytrynowym nadzieniem, którego w ciastkach od zawsze unikam, z kolei ciastka wolę jasne niż ciemne, więc jak bym siw kiedyś gdzieś przypadkiem na na nie natknęłą to pewnie kupię :)

    1. Double Cream nie kupowałam, bo to to samo co zwykły + więcej obleśnego kremu :P Cytrynowe Oreo też są, mam na nie chęć, bo lubię cytrusowe kremy w ciachach.

  5. Ta wersja mnie nie przekonuje. jadłam ją już jakiś czas temu i nie za bardzo mi smakowała. Zabierając kakaowy herbatnik zamienia się Oreo w słabe, przesłodzone markizy no-name.

  6. Ja w sumie to wolę takie zwykłe herbatniki aniżeli kakaowe to pewnie jak znam życie te posmakowałyby mi bardziej niż tradycyjne. Aczkolwiek z drugiej strony, w wersji podstawowej to właśnie kakaowy herbatnik ratuje marne ciastko. :D

    1. Musiałabyś spróbować, a nuż przekonałabyś się do Oreo. Znając Twój gust, stawiałabym właśnie raczej na Golden niż na zwykłe.

  7. Ja tam nigdy się nie bawiłam z tym rozkręcaniem Oreo i całą tą szopką. Jestem chyba jedną z nielicznych osób, której klasyczne Oreo nie zachwycają, choć je lubię, bo są słodkie, a to już dobry wyznacznik ;) Szczerze mówiąc oprócz gorzkiej czekolady jestem słodyczową rasistką i sądzę, że to co jasne, jest lepsze. Jeśli chodzi o kremy i ciastka – zwłaszcza. Zatem mniemam, że by mi przypadły do gustu, nawet bez dodawania cynamonu. Ale pewnie prędko ich nie spróbuję, bo z powszednią ich dostępnością jest raczej ciężko. Pozdrowionka serdeczne :)

    1. Ja się bawię w rozkręcanie zawsze, ale tylko na sucho i na próbę. Potem markizy moczę w herbacie w całości i hap.

  8. Gdyby się tak zastanowić, to marzenia tez można by znaleźć, takie zaliczające się do głupich. Na piedestale stawiałabym zdrowie i szczęście. Przynajmniej dla mnie to najważniejsze. Kiedyś byłam wielką marzycielką, obecnie już z tym trochę słabiej.
    No i dlatego jestem dumna (i wdzięczna mojemu tacie), że miałam tyle okazji do spróbowania wielu niemieckich słodyczy. Zakochana w nich jestem od dzieciństwa.
    Ten rodzaj Oreo mnie niezbyt interesuje.

    1. Szczęście tak, zdrowie niestety nie, a szkoda, bo powinnam. Marzycielką jestem nadal, też niestety ;)

  9. Jednym z moich kulinarnych marzeń to spróbowanie wszystkich smaków Oreo! Najbardziej chciałabym zjeść te dyniowe, piernikowe, reese’s, arbuzowe i te z masłem orzechowym, ale wersję z USA ;) A ta nowość o smaku cynamonowej bułeczki ach…nawet o niej nie mów! Tak bardzo bym chciała :D

  10. Cudowne! Nie mogę jeść kakao i pomimo, że zwykłe oreo kocham te pozwalają mi o nich zapomnieć i pałaszować z równą przyjemnością! :D

      1. Będąc w Grecji zaopatrzyłam się w kilka paczek, została mi jeszcze jedna-czekam na odpowiedni moment żeby ją otworzyć! :D W Kuchniach Świata (10 zł) jednak za drogo jak na jedną paczkę. Choć kiedyś zainwestowałam w smak „młodego kokosa”. :)

        1. Właśnie wiem. Kuchnie Świata są drogie :/

          Młody kokos? Oreo? Poka fotę, bo coś nie mogę wygooglować.

          1. Foty nie mam, ale nazywa się Coconut delight, lekko zielony :) Spróbowawszy muszę stwierdzić jednak, że nie warty:( Ciastko miało inny smak niż to tradycyjne, wydawało mi się wręcz trochę…stęchłe (?). Możliwe że przesiąkneło od nadzienia. A ono nic specjalnego, ponadto średnio współgrało z czarnym herbatnikiem. Tradycyjne zdecydowanie lepsze.

                1. Lubię. A nawet jeśli czegoś nie lubię, to co jakiś czas warto dać temu szansę, bo a nuż 'zatrybi’ ;)

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.