Nazwisko po niewłaściwej stronie okładki

Rzadko się zdarza, żebym nie wiedziała, jak rozpocząć wpis. Tym razem jednak tak było. Nie dlatego, że nie miałam pomysłu na wstęp. Po prostu nie byłam pewna, jak zacząć wypada. Ostatecznie zdecydowałam się na formę pół żartem, pół serio. Z jednej strony chciałam się pochwalić, że coś mi wyszło, z drugiej zaś potraktować to… osiągnięcie? (naprawdę nie wiem, jak to nazwać) jako wyjście do dalszych rozważań. Już teraz zaznaczam, że wyszło filozoficznie. Jeśli nie jesteś odporny na niemalże metafizyczne teorie – uciekaj i wróć jutro. Jeśli zostaniesz, życzę ci miłej lektury i zachęcam do komentowania.

Uwaga: wpis zawiera dużo filozofowania.

Nazwisko po niewlasciwej stronie okladki (1)

Powód do radości

Oto mój powód do radości. Nawet dwa powody. Pod koniec zeszłego roku bowiem otrzymałam możliwość zaistnienia na okładkach dwóch książek, zawieszenia na nich mojego nazwiska i kilku słów. Jak to się stało? Po pierwsze: od lat realizowałam się w pisaniu recenzji nowości wydawniczych. Po drugie: pojawiłam się we właściwym miejscu we właściwym czasie.

I miałam tego czasu niewiele. Zaledwie kilka dni na przeczytanie grubej powieści, potwierdzenie, że mi się podoba i chcę ją zarekomendować (na niektórych nie chciałabym się pojawić nawet za dopłatą). W kilku zdaniach sformułowałam, co o niej myślę, i wysłałam do akceptacji autora. Po kilku dniach otrzymałam kolejną propozycję i ponownie się zgodziłam. I tak oto jestem, wiszę po niewłaściwej stronie okładek w księgarniach na terenie całej Polski.

Nazwisko po niewlasciwej stronie okladki (2)

Niewłaściwa strona okładki

Sukces to czy niesukces? Ile osób tak naprawdę zainteresuje się, kim jest jakaś tam Olga Kublik? Ile w ogóle przeczyta rekomendacje? Może ktoś znajomy zwróci uwagę. Ktoś z rodziny. O ile oczywiście czytuje literaturę polską i zdarza mu się sięgać po właśnie takie gatunki. Reszta? Phi, będę dla nich tak samo niewidzialna, jak byłam do tej pory.

To jeszcze nie mój czas, ale jestem blisko. Bliżej? Czy nazwisko po niewłaściwej stronie okładki jakkolwiek przybliża mnie do dnia, w którym będzie ono wypisane wielkimi literami na przodzie? Niekoniecznie, ale to brzmi całkiem sympatycznie. Poza tym czy nie fajnie postawić sobie na domowej półce powieść, której jest się częścią? Małą, bo małą – taką kilkuzdaniową – ale zawsze. A może tylko się pocieszam, w końcu to jeszcze nie moja książka, dziecko nie mojego umysłu.

Nazwisko po niewlasciwej stronie okladki (3)

Pisarz, pisarz i pisarz

Rozmyślałam, jak pochwalić się nazwiskiem na książce, a jednocześnie nie poświęcić całego wpisu tylko temu. Wymyśliłam, prawdę mówiąc, dość szybko. Proces twórczy! Opowiem wam o procesie twórczym i o tym, kim jest – oczywiście dla mnie – Pisarz.

Otóż Pisarz to taka osoba, która jest jednocześnie pisarzem i pisarzem. Brzmi podobnie, ale się różni. Zwykły pisarz, pisany przez małe „p”, to osoba z nienagannym warsztatem. Zna język polski (czy jakikolwiek inny, którym się posługuje), jego reguły i wyjątki od tych reguł. Pisarz z kolei, pisany kursywą, to osoba z talentem. Mogłabym uznać, że ów talent tkwi w jej duszy, gdybym tylko wierzyła w duszę. Albo w sercu, gdybym była niepoprawną romantyczką i potrafiła przymknąć oczy na to, że serce jest jedynie kawałkiem mięsa i krwi. W obecnej sytuacji muszę jednak stwierdzić, że pisarzem jest się dzięki predyspozycjom umysłu (mózgu). Poetycko: miłość do pisania płynie w żyłach i paruje przez skórę. Nie trzeba nawet pisać, by być pisarzem. Wystarczy, że się widzi świat słowami i myśli o świecie słowami. I w końcu trzecia postać to Pisarz, który łączy umiejętności z talentem.

Nazwisko po niewlasciwej stronie okladki (4)

Współczesność

Ubolewam. Wyrażam żal i sprzeciw, ale kapitalistycznej gospodarki ani trochę to nie obchodzi. Kocham współczesność, a jednocześnie nie lubię jej, bo wciska ludziom tandetę. Zamiast prawdziwych hamburgerów przesmażone MOMburgery, a zamiast Pisarzy – pisarzyny. Weźmy na przykład takie 50 twarzy Greya. Ktoś próbował to przeczytać? Ja tak. Podołałam całej pierwszej części i kilku rozdziałom drugiej. Powieść została dopiero wydana, słyszało się o niej same pozytywne głosy, czytało się hasła o bestsellerze. To zachęca, prawda? Poza tym żaden hejt nie istniał, bo hejterzy jeszcze się do niej nie dobrali.

Książkę pożyczyła mi przyjaciółka. Nie doszłam nawet do połowy, a już nie mogłam uwierzyć, że takie guano pojawiło się na naszym pięknym świecie. Wina to autora czy tłumacza? Któreś z nich ewidentnie zawiodło (obstawiam opcję pierwszą). Styl jest paskudny, powtórzenie depcze po piętach powtórzeniu, a fabuła tak śmierdzi naiwnością, że nerwowo się śmiałam, na dodatek przez łzy. Erotyk? Ktoś to nazywa erotykiem? Błagam, ludzie, zajrzyjcie do klasyki. Za dużo się w życiu naczytałam, żeby taką książkę mogła nazwać chociażby przeciętną.

A, niestety, nie jest to jedyny przykład. Ludzie piszą powieści bez ładu i składu, a potem wysyłają do wydawnictw, bo przecież korektor jest od tego, żeby poprawić. Nie znam ortografii? Trudno, niech on się za mnie pomęczy! Nie wiem, gdzie postawić przecinek? Pff, patrz wyżej. Żeby było jasne: nikogo nie poganiam z batem do czytania przed snem słownika. O ile nie planuje wydać książki. Chcesz pisać – świetnie, good for you. Jeśli lubisz, pisz, ale najpierw się naucz.

Owszem, w idealnej sytuacji czytałabym tylko książki Pisarzy. Niestety, z racji zalewu rynku przez dzieła a-nudzi-mi-się-więc-wydam-książkę autorów nigdy nie wiadomo, na co się trafi. Oczywiście książki pisarzy też złe nie są. Pisarzyny a pisarze to dwie inne kategorie. Ci drudzy, z racji doskonałej znajomości zasad pisowni języka, mogą tworzyć ciekawe reportaże, zagłębiać się w historii i obyczaju. Sięgać wszędzie tam, gdzie niepotrzebna jest wena i ciało pulsujące pisarskością.

Nazwisko po niewlasciwej stronie okladki (5)

A ja?

Może się wymądrzam, a może nie. W dodatku sama nie wiem, którym rodzajem pisarza jestem. Nie mnie to oceniać. Ja mogę jedynie czuć się którymś z nich. Pisarzem na pewno. To styl życia, osobowość, tożsamość. To jest we mnie i rodzi pomysły w najbardziej nieoczekiwanych momentach. Bo jak niby powstaje opowiadanie – zastanawialiście się kiedyś?

Nie siadam do Worda i nie postanawiam, że teraz zacznę pisać. Tak się nie da, chyba że jest się pisarzem, który robi research i zagłębia się w tematyce historycznej lub społecznej. Pisarz czeka, aż opowieść przyjdzie do niego sama. U mnie najczęściej zjawia się, gdy chcę spać. Stawia ciche kroki, skrada się, a potem atakuje. Muszę zapisywać pomysły hasłami w komórce, żeby nie zapomnieć. Czasem też dopada mnie w tramwaju. Zasiewa ziarenko, które potem kiełkuje przez kilka dni, tygodni lub miesięcy.

W tym czasie nawet nie dotykam długopisu ani klawiatury. Czekam, aż będzie na tyle duże, by się urodzić. Nie poganiam go. A kiedy już się narodzi i zamieni w tekst, kocham go całym sercem. Bo to moje dziecko, zrodzone z mojej głowy. Wiem, że jeśli kiedykolwiek na rynku pojawi się książka z moim nazwiskiem po właściwej stronie okładki, zostanie stworzona właśnie w ten sposób.

29 myśli na temat “Nazwisko po niewłaściwej stronie okładki

  1. Chciałabym Ci pogratulować :) Nie wiem jak większość ale ja czytam rekomendacje umieszczone z tyłu okładki – zamieszczenie Twojej to według mnie wyróżnienie :)

    Odnośnie kiepskich powieści wspominałaś o o „0 Twarzach Greya ” – książkę poleciła mi bibliotekarka ale nie podołałam… Również nie rozumiem fenomenu tej książki ale nie tylko tej – spotkałam wiele powieści, których nie byłam w stanie przeczytać do końca lub czytałam z wielkim trudem. mimo iż były i są wychwalane . Z drugiej strony jednemu podoba się to a drugiemu co innego :) Z drugiej strony kiepski styl to kiepski styl, błędy to błędy i to jest niewybaczalne

    Przy okazji jeszcze raz chciałabym życzyć Tobie spokojnych i radosnych Świąt ;)

  2. Hmmm….Masz talent do pisania wszysttkiego,bardzo ci gratuluje,ze jestes jako rekomendatorka i przyznam,ze z checia przeczytalabym twoja ksiazke,jakbys napisala :D
    Oj,50 Twarzy Greya….ja nie czytalam,zeby nie bylo,ale moja mama tak-kupila pierwszy tom i z reszta dala sobie spokoj XD
    Jeszcze raz wesolych swiat! :D

  3. Niestety nie czytam zbyt wiele książek (czytanie zaprzyjaźnionych blogów zabiera mi większość wolnego czasu, a moja lista książek zakupionych i odłożonych do przeczytania stale rośnie:/), ale jestem pewna, że jeśli kiedyś Ty napiszesz książkę, kupię ją i przeczytam całą ;)
    Gratuluję, wg.mnie to duże osiągnięcie i masz się czym chwalić :):)

      1. Gdybym miała czas na pewno czytała bym więcej, bo od kilku lat całkiem czytać lubię :) Wcześniej czytanie książki to dla mnie była kara, ale potem uznałam, że warto polubić i wcale ciężko mi to nie przyszło :) Moja siostra kupuje bardzo dużo książek, więc zawsze mogę coś ciekawego u niej znaleźć, choć tak naprawdę czas znajduję tylko na książki naukowe i blogi, a szkoda :/

  4. Uważam, że to kwestia czasu, kiedy pojawisz się po właściwej stronie : )

    Grey w oryginale jest po prostu kiepski (zmęczyłam, bo zawsze kończę książki), natomiast polskie tłumaczenie to absolutna porażka. Na samą myśl o tym czuję się zażenowana.

    1. Nie bądź taka rozkoszna, bo Cię zjem ;* :D

      Czytałaś w oryginale? No tak, Ty możesz. Skądinąd też mam w sobie takie coś, że nawet jak film albo książka są do dupy, próbuję dokończyć, żeby w razie czego nie wygłaszać bezpodstawnych opinii. Zażenowanie podzielam – to jedyne właściwe uczucie po przeczytaniu tej książki, jakie można do niej żywić.

  5. Zajebista pamiątka. Sam z dumą bym postawił takie książki u siebie na półce. I mówię to bez szczypty ironii, żartu, czy podśmiewania. Choć sam stronię od papieru z niezrozumiałych powodów, to takie smaczki bardzo mi się podobają. Zresztą uważam, że widok czytającej czegoś kobiety, zatopionej w morzu słów, jest cholernie podniecający. Magiczny wręcz.

    Na „swojej” półce mam tylko dwa brukowce z dedykacją… i tak, jestem z nich dumny. Podobnie jak paw byłem dumny gdy uczestniczyłem we wskrzeszeniu miesięcznika studenckiego. Swoje imię z nazwiskiem w rubryce „redakcja”, kurde… cholernie było miło widzieć. Sam art. który popełniłem pełen był powtórzeń, porównania były banalne tak, że rymy częstochowskie uznać można by za prozę. I co? Żałuję tego? Nie. Wręcz przeciwnie.

    Sam nie „zapełniłbym” 300 stronic za nic, ale Twoje pióro kupię w pierwszej kolejności. Przepychając się łokciami w kolejce po autograf. Tył czy też okładkę, taktuję jako preludium :)

    1. Pamiętam, pisałeś o tym widoku czytającej kobiety w którymś z komentarzy (pewnie niedzielnych). Przypominam sobie o nim zawsze, gdy jadę komunikacją miejską i czytam. Zastanawiam się wówczas, czy może jedzie obok mnie ktoś, kto uważa podobnie.

      Ja już nie mam gdzie stawiać moich ;( Jak zrobię remont mieszkania, zainwestuję w wielką i imponującą biblioteczkę!

      Dzięki, będę pamiętać i Ci przypominać. Jak już coś wydam… :P

      1. Jak stara zrzęda jestem. Powtarzam się za każdym razem. Super…

        Pamiętam jak kiedyś uczeń mamy w okresie matury wydał swój tomik wierszy. Wyglądało to bardziej na coś kleconego metodą chałupniczą, ale… myślę, że i tak płonął z zadowolenia. Choć sam nie rozumiałem ich w ogóle, to pewnie „właściwy odbiorca” wychwycił wszystko.

        1. Nie stara zrzęda. Po prostu już Cię trochę znam i zapamiętuję, co piszesz (zbieram haki :D). Poezji niestety nie lubię.

  6. Ja sama nigdy nie chciałabym się znaleźć na okładce książki ani jako autorka, ani w takiej formie, ale wynika to z mojej… specyficznej osobowości, jednak Tobie, skoro jest to coś, czego naprawdę chciałaś, to gratuluję!

    Co do Pisarzy i pisarzy… Szkoda, że tych pierwszych jest tak niewielu, a czasem przez rutynę ewidentnie to ich „P” z początku wyrazu maleje. 50 twarzy Greya nawet nie próbowałam czytać, dlatego samej książki nie oceniam. Nie podoba mi się natomiast cała ta medialna otoczka. Jednak cóż… są gusta i guściki, jak ludziom się podoba, to ich sprawa. Mi podobają się książki (i w ogóle wiele różnych rzeczy), które przez niektórych są pewnie uważane za niegodne spojrzenia, ale podoba mi się to – każdy ma swoje strefy, że tak powiem, dzięki temu.

    Kiedyś zawsze gdzieś idąc układałam sobie w głowie jakieś opowiadania, próbowałam coś pisać, parę rzeczy napisałam. Czy wydałabym książkę? Nigdy w życiu, nawet gdybym jakąś np. na komputerze napisała… Mam tak, że pewne opowiadania, czy miejsca w których byłam, zdjęcia wydają mi się za intymne, przez sposób myślenia, który, jak mi się wydaje, ujawniłabym w nich, a wtedy… chyba czułabym, że się za bardzo odkryłam.

    1. To nic złego, że każdy lubi coś innego (mmm, ale rym). To również nic złego, że ktoś lubi kicz i tandetę – obrazy z trójwymiarowymi Jezusami też muszą mieć swoich nabywców. Popularność jakiegoś produktu nie sprawia jednak, że staje się on dobry. Polacy lubią disco polo i harlequiny z kiosku za 5 zł. Czy to powoduje, że któreś z nich jest wartościowe? Nie, to nadal tandeta. 50 twarzy podobnie.

      1. Nie twierdzę, że to dobre, ale skoro ludzie lubią tandetę… to nie przeszkadza mi, że powstaje jej coraz więcej – po prostu kijem jej nie tykam. :P
        Jednak co innego, że boję się, że z garstki twórców lubianych przeze mnie… w końcu nie zostanie nikt. Jednak wolę, że niektórzy np. Pisarze są po prostu znani w pewnych kręgach i nigdzie indziej.

        1. Ja też wolę, żeby niszowi artyści pozostawali niszowymi. Jak trafią do mainstreamu, to już nie to samo.

          1. A już jak pchają się do nich idioci, którym wydaje się, że np. wiedzą o co chodzi, a istota im tak naprawdę umyka… o nie, niech trzymają się 50 twarzy i innych.

  7. Sukces to także nasze własne postrzeganie osiągnięć, jakie udaje nam się realizować.
    Ja raczej rzadko trafiam na pisarzy typu a-nudzi-mi-się-więc-wydam-książkę, bo właśnie doskonale sprawdzam recenzje i rekomendacje. Także to bardzo ważna rola. Sama kocham pisać, ale nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby zostać pisarzem. Nie wiem dlaczego.
    Ja wcale nie powiedziałabym, że strona po której się pojawiasz jest niewłaściwa – to kwestia punktu widzenia. Jednak jeśli kiedyś zechcesz być po ten właściwszej – z całego serca Ci tego będę życzyła, bo inteligenta z Ciebie istota z poczuciem humoru. Realizuj marzenia :) Miło było dowiedzieć się o Tobie czegoś więcej :)

    1. Och, ja też czytam rekomendacje i opisy! Zwłaszcza na lubimy-czytać. Gdyby nie ten portal, pewnie ciągle trafiałabym na jakieś guana, wybierając książki do recenzji. A tak to szybko wpisuję tytuły i autorów, przeczytam parę zdań i już wiem, czy warto zamawiać, czy lepiej uciekać gdzie pieprz rośnie.

  8. A no tak, bo dzisiaj niedziela… Zapomniałam. Może spóźnione (albo i nie), ale mokrego dyngusa. ;)
    Zdarza się brak pomysłu na wstęp, lecz gorzej, kiedy go brak na cały wpis.
    Gratuluję Ci, naprawdę. To nie byłoby spełnienie moich marzeń, ale lepiej być chociaż wspomnianym na pewnej części (że tak to ujmę). :D

  9. I ja bardzo bardzo gratuluję! Ja bardzo lubię czytać rekomendacje/opisy i ogólnie wszystkie teksty, które znajdują się na okładkach. ;)
    Kurczę, a ja swoje nazwisko mam na jednej wydanej książce… :D I to na głównej stronie, tylko że ciężko je dostrzec i odnaleźć. :DDD http://www.labotiga.pl/barcazycie polski fanclub FCB zbierał nazwiska chętnych ludzi, żeby stworzyć okładkę. Bardzo fajny pomysł ogólnie, ale nijak ma się w zasadzie do tego, co Ty osiągnęłaś. :D Tak, czy inaczej – naprawdę bardzo się cieszę, że Ci się udało. :) Ba! To w sumie nawet nie szczęście, to tylko Twoja super zasługa. :))

    Ach! Wiem, gdzie jeszcze papierowe książki podpisane moim imieniem… :D Kiedy byłam mała pisałam książek mnóstwo, niektóre z nich mam na pamiątkę i co jakiś czas czytam, bo ilość błędów w nich jest tak kosmicznie śmieszna.:D

  10. Szczerze gratulujemy takie niby małe a jednak wielkie osiągnięcia bardzo cieszą, bo człowiek czuje, że się rozwija i w jakiś sposób idzie do przodu :) Wierz nam, że jeśli kiedyś znalazłabyś się po właściwiej stronie okładki na pewno z chęcią przeczytamy Twoje dzieło :)

  11. Ja jestem prawdziwym molem książkowym… przez same 3 dni Świąt przeczytałam dwa tomy godziny czarownic, chociaż nie siedziałam non stop. :)
    Gratuluję dodania do rekomendacji (ja je czasami czytam), ale zazwyczaj zaczynam od pierwszej strony i wtedy biorę książkę :) Dobra, przyznam się otwarcie, czytam wszystko jak leci :D A biografie kocham, bo opowiadają o prawdziwym życiu realnych ludzi :)

    Ale jak kiedyś napiszesz książkę, to kupię z pewnością :)

    1. Tata się wczoraj śmiał, że w końcu ktoś musi nadrabiać statystyki dot. czytania wśród Polaków. Dzięki, że mi pomagasz! :D

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.