W recenzjach i komentarzach niejednokrotnie przywoływałam doskonałe czekolady marki J.D. Gross, nigdy jednak żadna się na blogu nie pojawiła. Dziś nadal nie jest ten dzień, w którym stan ów się zmieni. Z swojej strony mogę co najwyżej obiecać, że w końcu to nastąpi, pytanie tylko: kiedy? Póki co pragnę zaprezentować dwie czekoladki z zestawu Mała pokusa, które – wraz z kilkoma innymi słodyczami, o których dopiero przeczytacie – dostałam od Muszki. Pierwsza z nich to Mocca-Sahne, druga zaś Florentiner-Orange. Poza nimi w zestawie znajdowały się także Herbe Edel-Sahne oraz Rahm-Truffel. Wszystkich łącznie było szesnaście, co złożyło się na równe 200 g i 1146 kcal (po 573 na każde 100 g).
Mocca-Sahne
Degustację Merci-podobnych czekoladek rozpoczęłam od wariantu Mocca-Sahne, który miał być łagodniejszy w smaku, dzięki czemu nie zakłóciłby odbioru Florentiner-Orange. Sądziłam, że znajduje się w nim krem, ale niestety nie. Zamiast tego batonik składa się z dwóch warstw: kawowej i śmietankowej. Jest niesamowicie twardy, a na każdej kostce pyszni się piękny herb J.D. Gross. Do tej pory jadłam tylko jedną kawowo-śmietankową czekoladę i była nią lidlowa Bellarom, którą namiętnie kupowała moja mama.
Zapach Mocca-Sahne jest lekko kawowy. Warstwy można łatwo odseparować (przy pomocy zębów) i zjeść osobno, dzięki czemu góra daje się poznać jako gorzko-słodka, odzwierciedla smak gorzkiej i mocnej kawy z cukrem, bez choćby odrobiny mleka. Dół zaś to biała czekolada o smaku naprawdę dobrej białej czekolady. Jest proszkowata, ale jednocześnie aksamitna. Tworzy bagienko jedynie przez sekundę, a później znika bez pożegnania. Warstwy jedzone razem… hmm, to nie dla mnie. Nie lubię, kiedy smaki się mieszają, bo czuję wtedy, że jem jakąś tam czekoladę z posmakiem kawy. Mój sposób na Mocca-Sahne wygląda więc tak, że najpierw zjada się czarną, posłodzoną kawę, a potem dopełnia ją śmietanką. Wówczas jest sympatycznie, choć nie obraziłabym się, gdyby było mniej słodko.
Ocena: 5 chi
Florentiner-Orange
Tuż po Mocca-Sahne sięgnęłam po Florentiner-Orange, licząc na to, że skoro w poprzedniej czekoladce nie było kremu, znajdę go w tej. Niestety, moje marzenia o miękkiej i bagienkowej Merci nie zostały tego wieczora spełnione. Nie odnalazłam w drobnym słodyczu również miłosnego splotu pomarańczy i marcepana, który kojarzył mi się z jego nazwą. Już na wstępie bowiem odznaczał się przyjemnym zapachem ciemnej, choć klasycznej i czystej czekolady.
Zamiast miękkiego marcepana z pomarańczą, w ramach degustacji Florentiner-Orange otrzymałam twarde i chrupiące, wzbogacone chrupkami pszennymi (których nie ma w składzie, są za to orzechy) wnętrze rodem z Hello My Name Is Sweet Popcorn. Okalająca je czekolada była ciemna, ale bardzo plastyczna, szybko się rozpływała, a jej słodycz wynikała z przyjemnej owocowości. Całość emanowała intensywną pomarańczowością, niestety nieco sztuczną. Choć niewątpliwie mi smakowała, nie ukrywam, że całego opakowania dostać bym nie chciała. Jestem również rozczarowana niekremowym kremem.
Ocena: 5 chi
Wiesz,nigdy o tej marce nie slyszalam,a tym bardziej nie widzialam w skelpach(ale nigdy tez sie za takimi nie rozgladalam ;)) Ale wyglada bardzo ciekawie,i choc drugi wariant raczej nie jest dla mnie stworzony ,to kawowo-smietankowy bym zjadla :D
Jak to nigdy nie widziałaś? Przecież kilka osób już opisywało czekolady J. D. Gross – najczęściej Beata. To marka lidlowa.
Zuza produkty tej marki są dostępne tylko i wyłącznie w Lidlu :)
Olga Lubię gorzkie czekolady tej marki ale to już wiesz ;) Jestem ciekawa czy te czekoladki by mi posmakowały – obawiałabym się tej drugiej bo to nie moje smaki ale kto wie? :) A jeśli o Mersi mowa to zawsze wybierałam z nich własnie te kawowe czekoladki (a kawy nie piję i nie lubię) :)
Wiem, wiem. Z Grossami kojarzysz mi się właśnie Ty :D Ja z kolei z Merci zawsze wybierałam nugatowe i marcepanowe.
Przyznam, że… podobają mi się i z chęcią bym spróbowała. Z produktów J.D.Gross mam na razie tylko ciemną czekoladę z karmelem i ona chyba zadecyduje, czy będę się tej marce przyglądać poważniej.
Grossa nie spisywałabym na straty po jednej porażce. Chociaż sądzę, że żadna z tych czekolad nie jest porażką. NIEMNIEJ JEDNAK, gdybyś nie była w pełni zadowolona, nie stawiaj krzyżyka na reszcie. To jest super marka.
Co do propozycji numer 1 pewnie też zjadałabym warstwami, żeby poczuć tę białą czekoladę. Lubię takie gorzko-słodkawe połączenia. I jak nie pijam kawy tak kawowe aromaty w słodyczach mi nie przeszkadzają. Druga propozycja nieco mnie odrzuca, bo licząc na orzechy w środku (które uwielbiam) zawiodłabym się chrupkami (o ile bym je wyczuła ;)). Ale pomarańczowe smaki w czekoladkach lubię jak najbardziej. Nie tylko w czekoladkach, ale i w ciastach. Pozdrawiam :)
Jedzenie warstwami zawsze spoko :)
Druga to kompletnie nie mój smak, ale pierwsza wydaje się bardzo smakowita. I chyba nawet by mnie ucieszyło, że w środku nie ma kremu :)
Ja kremowa babka, więc krem zawsze w cenie ;)
Z Grossa uwielbiam wysokoprocentową gorzką. :D I to z polecenia Ervishy, no dla mnie strzał w dziesiątkę. :D
Pierwsza wersja pewnie smakowałaby bardzo mojej mamie. ;) Mnie bardziej ciekawi ta druga. ;- )
Wysoko, czyli ile? ;>
81%. No najwyżej to nie jest. ;) Ale póki co – wyżej z Grossa nie widziałam. ;)
Ja widziałam, ale to stara limitka. Mam nawet opakowanie, kiedyś wysyłałam Beacie fotki, bo nie mogła uwierzyć :D
Nie kojarzę żeby w Polsce były czekoladki Grossa. Czekolady owszem, ale czekoladki? Hmmm, może za słabo się przyglądała. Szczególnie ta kawowa mnie zainteresowała.
Na tych czekoladkach jest polska nazwa, a więc na pewno nie pochodzą z zagranicy ;)
Pierwszym wariantem byłabym zachwycona pewnie, bo te kawowo-śmietankowe z Merci to jedne z moich ulubionych. Drugi wariant pewnie też by mi smakował, bo pomarańcza to jeden z tych niewielu owoców, które bardzo lubię w czekoladach.
Czekoladki to Ty byś zjadła nawet z lukrecją i anyżem :D
Mhmm niespecjalnie kuszące warianty :P Z drugiego chyba specjalnie tłumaczyć się nie muszę xD Zaś w pierwszym nie podoba mi się twardość. Pragnę czekolady która miałaby twardą, białą powłoczkę i mięciuchny, kremuchny kawowy środek, ale taki porządnie gorzki <3 Halo halo, producenci, ktoś coś? :D
Oooo, jak napiszesz podanie, podpiszę się pod nim rękami, nogami i każdą inną częścią ciała, która utrzyma długopis! ]:->
Wyglądają przyjemnie, ten pierwszy może nawet tak smakować, ale pomarańczę zostawię dla innych :D
Zawsze jak jest produkt z pomarańczą, to zaraz podnosi się fala sprzeciwów antypomarańczowców. WTF?! :P Przecież to takie pyszne owoce – zarówno w wersji świeżej, jak i w formie dodatku do słodyczy.
Jak tak na nie patrzymy to mamy nieodparte wrażenie, że już je kiedyś jadłyśmy ale za nic w świecie nie możemy sobie przypomnieć czy któraś z czekoladek jakoś szczególnie nam smakowała bądź nie :P
Czyli raczej nie. Wyjątkowo pyszne rzeczy się pamięta :)
Ja bardzo się rozczarowałam wersją z kawą a tak bardzo na nie liczyłam:(
Jak każdy kawoholik. Mało jest słodyczy z porządnym kawowym przytupem.
Hmm, z chęcią bym ich spróbowała, np. gdzieś na szlaku. Generalnie, jakbyś je porównała w zestawieniu z Merci?
Są sto poziomów poniżej Merci, ale dla mnie. Ty mi się w ogóle nie kojarzysz z czekoladkami, więc bałabym się cokolwiek polecać.
Szkoda, Merci nawet lubię.
Hm, a czym Ci się kojarzę? :>
Z ciemnymi czekoladami dobrej jakości, gładkimi lub z dodatkami na wierzchu. Mleczne i białe odpadają, tak samo jak z kremem. WIEM, że tak nie jest, ale zapytałaś o skojarzenia :)
A ja Tobie? ;>
Pierwsza fajniejsza. Ale to też dlatego, że z Merci zabierałem chętnie kawowe smaki. Choć proporcje/ dzielenie zupełnie inne, to i tak wygląda na coś, co zadowoli narcyza kupującego coś w podzięce dla samego siebie ;)
Haha, narcyz dziękujący sobie :D
Nigdy nie słyszałam o tych słodyczach, ale czekoladka z nadzieniem wygląda bardzo zachęcająco ;)
Ja widziałam edycje z kremami, ale że dawno w stronę lidlowych czekoladek nie spoglądałam, to nie wiem, czy nadal istnieją.
Z tych czekoladek jadłam takie z musem i pamiętam, że byłam w nich zakochana! Tu warianty smakowe mnie nie kuszą, ale jakiejś orzechowej bym spróbowała ;)
Z musem też pamiętam. Lubiłam z mlecznym, takie a la Kinderki.
A ja z migdałowym i z jabłko-cynamon :)
Takich nie znam.