W ostatniej recenzji chałwy wspomniałam, że zarówno sezamowy wyrób z Południa, jak i słodka migdałowa pasta są produktami trudnymi. Mają charakterystyczne smaki i konsystencje, które albo się pokocha, albo znienawidzi. Albo człowiek będzie się ślinił na myśl o degustacji, albo odwrotnie: wzdrygnie się, przeżegna i na wszelki wypadek zawiesi na szyi wielki krzyż natarty czosnkiem. Ja na szczęście niczego wieszać na sobie nie muszę, bo oba słodycze lubię. Niestety nie widać tego na blogu, ponieważ piszę o nich rzadko, a jak już się pojawiają, nie zbierają zbyt pochlebnych słów. Powodem owej sytuacji jest fakt, iż aby po chałwę lub marcepan sięgnąć, trzeba mieć na nie prawdziwą ochotę. W niczym nie przypominają czekolady, którą jem niemal codziennie i nie narzekam. Przez to zaś, że kupuję je rzadziej, wymagam od nich więcej. Jeśli mnie rozczarują, to na pewno bardziej niż dostępne w sklepie tuż pod blokiem czekolady i ciastka. Ostatnio na przykład nacięłam się na trzy wersje marcepana marcepano-percepana z Biedronki: klasyczną, kokosową i z pomarańczą. Były w porządku, ale zakupu na pewno nie ponowię. Znacznie większe nadzieje wiązałam z chlebkami z Lidla, które nabyłam tuż po biedronkowych, a w przeszłości już jadłam. Zanim się jednak za nie zabiorę, prezentuję cztery maluchy otrzymane od Muszki, która stwierdziła, że nie poznam smaku marcepana, póki nie spróbuję tego z Lubeki (a właściwie: od Niedereggera).
Klassiker-Variationen mit Zartbitter-Schokolade
Niederegger to firma, która specjalizuje się w produkcji marcepanów. Posiada je w formie cukierków, chlebków, serc i serduszek, tabliczek, pralin, a nawet likierów – do wyboru, do koloru. Jest bardzo popularna w Niemczech, tam bowiem ma swą siedzibę, acz poza granicami kraju, w kręgach miłośników marcepanów, zapewne też. Jedną z jej serii produktowych jest Klassiker, na którego składają się zestawy miniaturowych marcepanów dostępne w wielu różnych smakach i oblane każdym możliwym rodzajem czekolady. Ja otrzymałam fragment zestawu Klassiker-Variationen mit Zartbitter-Schokolade, czyli czterosmakowego marcepanowego szaleństwa oblanego ciemną czekoladą.
Pistachio Marzipan
Przygodę z marcepanami Niedereggera rozpoczęłam od wersji pistacjowej, która – jak sądziłam – posiadać miała najmniej inwazyjny smak, dzięki czemu nie zakłóciłaby degustacji kolejnych sztuk. Kiedy przekroiłam ją na pół, ze środka spojrzała na mnie jednolita masa w kolorze Shreka (miałam cichą nadzieję, że nie maczał swoich ogrzych palców przy produkcji). Miniaturka pachniała ciemną czekoladą, ale głównymi bohaterami już nie. Co wydało mi się zabawne, bo często w produktach o smaku pistacji (np. Riso) czuję pierwiastek marcepanowy, a tu – w prawdziwym marcepanie – nagle go zabrakło. Zamiast bakalii pojawiła się truflowa, delikatnie alkoholowa nuta.
Czekolada okalająca marcepan była gruba, przynajmniej jak na takiego malucha, mocno kakaowa i słodka w niskim, acz wystarczającym stopniu. Posiadała nutę alkoholu, którą wyczułam wcześniej w zapachu. Sam marcepan był dość jednolity, bez obleśnych farfocli znanych z produktu Wawela. Smakował pistacjowo, lecz bardzo delikatnie, na równi z migdałami. W gruncie rzeczy to ta delikatność bardziej mnie drażniła, niż sprawiała radość. Miałam wszak ochotę na marcepan, a dostałam przyzwoitą pod względem słodyczy kostkę zmielonych migdałów bez odpowiedniego smaku. Zdecydowanie wolałabym jeszcze raz zjeść chlebek od Łużyckich Pralin niż Pistachio Marzipana w większym rozmiarze.
Ocena: 4 chi
Pineapple Marzipan
Tuż po rozprawieniu się z pistacjową miniaturką marcepana od Niedereggera, sięgnęłam po ananasową. Spodziewałam się, że będzie słodsza, ale nadal nie zaburzy smaku pozostałych. Kiedy zbliżyłam do niej nos, odkryłam, że tym razem zdradza zapach wnętrza, a nie wyłącznie czekolady. Była więc ananasowa, ale delikatnie, w kolorze zaś przypominała blok, który wybudowano w drugiej połowie XX wieku jako śnieżnobiałą cegiełkę nowego ustroju, ale z czasem tynk zszarzał, żółkł i zbrzydł.
Pineapple Marzipan okazał się dużo miększy od poprzednika, delikatniejszy, bardziej nawilżony. Nie zawierał nuty alkoholowej, a głównego bohatera czuć było nie tylko w zapachu, ale i w smaku. Ananasowość przeplatała się z marcepanowością, uwydatniając jedna drugą. Słodycz przy tym nadal pozostawała przyjemnie niska, uzupełniała ją ciemna kakaowość czekolady. Ponadto w z pozoru jednolitym nadzieniu znajdowały się maleńkie kawałki ananasa, idealne dla miłośników żółtego owocu.
Ocena: 5 chi
Orange Marzipan
Mając do wyboru już tylko kawę i pomarańczę, wybrałam tę drugą, by smak zawartości porcelanowej filiżanki zostawić na deser. Kiedy ją przekroiłam, trochę się zawiodłam. Marcepanowa masa wyglądała gorzej od konkurentki Łużyckich Pralin, była brudna, smętna i ciemna. Ponadto miniaturka stanowiła powtórkę z Pistachio Marzipana, któremu zabrakło zapachu.
Aromatyczną pustkę rekompensowały kawałki mięsistej i wilgotnej pomarańczy, które dało się zobaczyć gołym okiem. Bardzo się ucieszyłam, że do migdałowej pasty nie wrzucono wyschniętych na wiór i zaolejkowanych cytrusowych skórek. Marcepan ponownie był miękki i wilgotny, jego smak bazował na owej cudownej skórce. Słodycz pozostawała niska, a migdały było czuć zdecydowanie bardziej niż w trzech pozostałych próbowanych tego wieczora wersjach. Kakaowość czekolady dopełniała całości.
Ocena: 5 chi
Espresso Marzipan
Na koniec zostawiłam smak, który kusił mnie najbardziej. Często to powtarzam, ale ponieważ wciąż dostaję pytania, ponowię wywód. Otóż kocham kawę z całego serca i przez mniej więcej siedem-osiem lat nie wyobrażałam sobie dnia bez choćby jednego jej kubka. Obecnie mam chory żołądek, co niestety wyrwało mi sporą część serca, bo kawę musiałam odstawić zupełnie. Nic więc dziwnego, że kiedy trafia mi się jakiś słodycz o smaku, wariuję ze szczęścia.
Przekrój Espresso Marzipana kusi spragnione kawy serce ciemną tajemniczością. Nozdrza drażni aromat świeżo zaparzonego, czekającego na dotyk oblizanych z żądzy warg espresso. Pierwszy gryz roztacza na języku intensywny smak czarnego napoju, ale delikatnego, jakby zalanego mlekiem (czyli już nie espresso). Marcepan jest miękki i wilgotny, nie pachnie jednak migdałami, ani też nimi nie smakuje. Słodycz jest niska, a subtelna kawowość wędruje przez żyły do każdej komórki ciała. Cukierek jest przepyszny, ale nie ma wiele wspólnego z marcepanem, dlatego nie mogę mu przyznać więcej chi niż poprzednikom.
Ocena: 5 chi
Smaki tych marcepanow sa bardzo niecodzienne-pistacja,pomarancxa,espresso,anananas.Ja chyba skusilabym sie tylko na ananasa,bo uwiebiam ten owoc :) Masz racje,chalwy albo sie kocha,albo nienawidzi XD Tak tez mam z marcepanem-smakuje mi ten z Lindta,ale inne chłam XD
Ja bym powiedziała, że pomarańcza jest bardzo codzienna. Pierwszy dodatek, jaki przychodzi mi na myśl, kiedy myślę o chlebku marcepanowym, to właśnie skórka pomarańczowa. Tylko espresso mnie zadziwiło nowością.
Jadłam kiedyś klasyczny chlebek marcepanowy od Niederegger oraz ich nugatową tabliczkę i… wiem, że pewnie pozostałe produkty również by mi posmakowały. To rzeczywiście taki klasyk wśród marcepanów.
Nugatową tabliczkę bym zjadła, brzmi pysznie.
Nie lubię marcepanu i nie wiem czy kiedykolwiek polubię :) Moja rodzinka tak samo – z czekoladek Merci zawsze zostawały te marcepanowe bo było ich komu zjeść :P Pistacji, ananasa i pomarańczy w słodyczach też nie lubię a z kawą bywa różnie….To nie są czekoladki dla mnie ;)
Znalazłam ostatnio w jednym ze starych pamiętników moją hierarchię czekoladek Merci. Marcepan ma trzecie miejsce :)
Czekolada z najzwyklejszym marcepanem tej firmy jest boski. Te rzeczywiście nie brzmią szczególnie ciekawie (mimo że smaczne). Najbardziej ciekawił mnie Espresso, ale… takie coś? Niemarcepanowy marcepan? Podziękuję.
Czekoladę z marcepanem od Niedereggera bym przygarnęła.
Z tym, że… ja bym nie oddała! :>
To bym Ci ją wyrwała i tyle.
Ależ one są śliczne *-* Małe, eleganckie sztabki. Szkoda, że w środku kryje się marcepan :’>
Mówiąc o dobrej chałwie poerwsze co myślę to: Lidl! Tydzień grecki! Chałwa 60% sezamu 40% miodu! Tydzień grecki jest w tym tygodniu, koniecznie idź i ją kup :D
Rzeczywiście, są śliczne :) Co do chałwy – bez szans. Ani nie mam na nią ochoty, ani nie chce mi się przedłużać listy posiadanych słodyczy.
Z każdej bym wygryzła czekoladę, a Tobie zostawiła nadzienie. :*
Podziały w związku muszą być ;*
ten ananasowy kupuje w takich wielkich opakowaniach (tzn prosze o wysyłkę z Germanów), nawet teraz jeden wcinam :D
Wyślij mi zdjęcie przekroju, jak znów będziesz szamać :)
Bardzo lubię marcepan, ale rzadko jem :/ Ten pistacjowy wydaje mi się najsmaczniejszy. Ananasowy ma najfajnieszy przekrój, ale te owoce wolę jeść oddzielnie :D
Uwielbiam ananasy w puszce, w dżemie, w dodatku do serka wiejskiego, w soku, w jogurcie, w sumie w każdej wersji przetworzonej. Sam ananas jednak jest u mnie NIE, a to przez włóknistą konsystencję.
Mimo niemarcepanowości tych marcepanów i tak bym się nie skusiła na żaden z nich. Nie moja bajka, chyba, że taka grozy ;)
Bajka grozy :D u mnie chilli to bajka grozy.
Ja tak jak kiedyś Ci pisałam wolę marcepana bez czekolady:) . Teraz jak byłam w ich firmowym sklepie kupiłam sporo marcepanów i już wiem,że są o niebo lepsze niż te klasyczne pralinki marcepanowe . Akurat byliśmy w sklepie z takim znajomym Szkotem i on chciał duże opakowanie kupić tych marcepanów,kategorycznie mu zabroniłam:) . Kupił to co wybrałam ja :) . Od szwagra zaś dostałam znowu to co teraz opisywałaś i dałam w prezencie koleżance:)
Mam ochotę na marcepanowe kartofelki bez czekolady. Jeśli są dobre, to kiedyś zapoluję :)
A co poradzić jeśli nie mam ochoty nawet na czekoladę? Albo co gorsza, nie mogę jej jeść? Swoją drogą, chałwę i marcepan również kocham. W pełni też się z Tobą zgadzam, nie tak łatwo trafić na idealny produkt.
Najchętniej zjadłabym pierwsza i ostatnią ,,czekoladkę”. Ostatnio nawet dostałam bombonierę. Zobaczymy jak z nią będzie.
To wtedy zostaje Ci marchew i pietruszka, też są słodkie :P
Espresso marzipan pewnie u mnie by wymiatał. Tylko szkoda, że utracił na marcepanowości.
Szkoda, szkoda.
Co oni mają z tym marcepanem, u diaska. Ja go strawię, jak muszę. Albo jak mam wielką chęć na słodycze, a w domu jedynie właśnie marcepanowe łakocie. Ale z wyboru nie sięgnę. Może kiedyś jeszcze się przekonam, bo wiele razy tak było, że się czegoś zarzekałam, a teraz się tym zajadam. Jeśli już bym miała wybrać połączenie to pomarańcz + marcepan. Pozdrawiam :)
U mnie w domu nigdy marcepan nie leżał w szafce i nie czekał. W sumie u mnie w domu nie było żadnych zbędnych słodyczy, ale chodzi mi raczej o to, że marcepana się nie kupowało. Czekolada, czekoladki, ciastka – tak.
Jesteśmy wielkimi fankami wszystkiego c marcepanowe ale jednak z tych czterech kosteczek to tylko po pistację byśmy chętnie sięgnęły :) Reszta smaków nie w naszym guście ale co nie zmienia faktu, że cały taki zestaw prezentuje się pięknie i elegancko :)
Jak nie? A POMARAŃCZA? :D
Odleciała równie szybko co kawa :D
W liceum byłam na wycieczce klasowej w Lubece (MATKO TO JUŻ 6 LAT JAKA JA STARA!!! :P). Miasto przepiękne. Typowo średniowieczane, ojczyzna marcepanu. W czasach wojen i nieurodzaju wyrabiane go dla żołnierzy. Długo zachowywał trwałość, był syty i dawał energię do walki i pracy. Sklepik firmowy ulokowany, tam gdzie pięć wieków wcześniej. W niewielkiej wąziutkiej kamieniczce nieopodal rynku. Mieści się tam muzeum marcepanu. Coś pięknego. Słodkie pomarańcze, ludzkie postacie, statki, kamienice – wszystko z migdałowej masy :) w sklepiku można kupić dosłownie wszystko, zrobione ręcznie. Ja kupiłam wtedy klasyczne serca w czekoladzie i marcepanowe świnki – żal mi było ich jeść więc cieszą oko do dziś, zachęcam do odwiedzenia :D
A przy okazji jak żołnierzom od cukru wypadały zęby, to mogli nimi nabijać broń w sytuacjach, gdy się kończyły naboje ;)
Ja też często się łapie na tym, że od jakiegoś wydarzenia minęło 5, 6, nawet 10 lat. Wtedy sobie uświadamiam, że liceum było tak dawno… Mentalnie niewiele się zmieniłam (tak mi się wydaje), ale ta liczba w metryczce, ech ;)
Do muzeum bym się wybrała z wielką chęcią. Jeśli naprawdę jest taki, jak opisujesz… jejku <3 W podstawówce byłam w Legolandzie w Danii, gdzie wszystko było zbudowane z klocków Lego. Ależ to zrobiło na mnie wrażenie! A miasteczko/budowla/przedmioty ze słodyczy... Jak w bajce :)
Konsystencja i kolory nadzienia mnie po prostu rozwalają <3 Najchętniej jadłabym pistacjowego, mimo Twojej opinii, a potem ananasowego ;)
Żaden nie był zły, więc czepiać się nie będę :)
Zbite wiórki kokosa z aromatem pistacji w czekoladowej otoczce,
Zbite wiórki kokosa z aromatem ananasowym w czekoladowej otoczce,
Zbite wiórki kokosa z aromatem pomarańczy w czekoladowej otoczce,
Pycha, nie?
Mocno zaciekawił mnie ostatni wariant Na duży plus zaliczyłbym także rozbieżność z marcepanem. Kawa mogła by nieźle pasować. Niecodzienne połączenie. Trochę inna wersja Kopiko.
Prawie, tylko wolałabym w masie kakaowej albo polewie czekoladopodobnej <3
Mmm! Uwielbiam marcepan! Te czekoladki to coś zdecydowanie dla mnie ;)
Częstuj się zatem :)