Cooking on my own #3, czyli lepsza nasza kasza niż końska pasza

Witajcie w trzecim odcinku rewolucyjnego programu Gotuj z Master Chefolgą. Dziś skupimy się na kaszy, czyli produkcie, który w moim menu zajmuje stałe miejsce od jakichś… hmm… pięciu miesięcy? Muszę jednak zaznaczyć, że jak na człowieka wpadającego w jedzeniowe ciągi przystało, od tych pięciu miesięcy jem dokładnie to samo. Kaszę (do wyboru: jęczmienną, gryczaną lub bulgar) mieszam z lidlowym miksem warzyw mrożonych (brokuł, kalafior, marchewka) i sosem Aspiro z Biedronki (meksykańskim lub słodko-kwaśnym), poza dyskontem produkowanym pod marką Łowicz. Same. Thing. Every. Fucking. Day.

Byłoby więc nonsensem, gdybym dziś przedstawiła pięć dokładnie takich samych dań, poza tym nie robię już dokładnych zdjęć temu, co jem, bo i po co? W związku z powyższym prezentuję zdjęcia z przeszłości – z lat 2011, 2013, 2014 i 2015 – na których możecie dostrzec, co w życiu zjadłam.

Kasza z jajkami i pieczeniowym jasnym2

Ale jaja, to przecież kasza!

Potrzebujesz:

  • kasza jęczmienna (i żadna inna, bo ta smakuje najlepiej… ewentualnie ryż)
  • sos pieczeniowy jasny z torebki (Winiary)
  • jajka (dwa, ale kup cały kartonik, bo reszta zbije się po drodze)

Sposób przygotowania:

Idź do najbliższego marketu i skieruj się do działu mniejwięcejmącznego, gdzie stoją jajka. Popatrz na nie krytycznym wzrokiem, wszak „jajka powinny stać w lodówce!”, a jakimś cudem zawsze znajdujemy je poza nią, po czym zacznij przeglądać wszystkie kartoniki, by trafić na niepotłuczone sztuki. Spędź tam około pół godziny, babrając się w resztkach ptasich odchodów i wsadzając palce w cieknące po palecie żółtka.

Skompletuj zestaw dziesięciu jaj i idź do kasy. Kiedy twoje skolekcjonowane w potach czoła opakowanie spadnie na ziemię, zachowaj zimną krew i kopnij je pod najbliższy regał. Rozejrzyj się po sklepie i sprawdź, czy nie widział cię żaden pracownik, a następnie jak gdyby nigdy nic wróć po nowe opakowanie. Nie przeglądaj jaj od nowa, nie masz już na to czasu. Zresztą i tak do obiadu potrzebne ci tylko dwa.

W domu zagotuj wodę w dwóch garnkach. Do jednego wsyp kaszę – uważaj na larwy, które mogły się w niej zalęgnąć; opustoszałe wylinki również nie są przesadnie apetyczne – do drugiego wsadź jajka (resztę wywal, przecież widzisz, że jest potłuczona!). Kasza ma siedzieć w gotującej się wodzie 13 minut, jajka w gotującej się i osolonej minut osiem. Kiedy zostanie pięć minut do zdjęcia obu garnków z gazu, dla podkręcenia adrenaliny wyjdź na krótki spacer, a potem z duszą na ramieniu wróć, szybko rozbełtaj sos z torebki i zagotuj. Skończywszy wszystko, możesz wyłożyć kaszę na talerz, pokroić jajka z delikatnie lejącym się żółtkiem i wszystko polać sosem. Gwarancja smaku 10/10, i to bez ironii.


Watroba kuskus korniszon

Cudzą żresz, a swojej nie szanujesz

Potrzebujesz:

  • wątróbka drobiowa
  • kuskus
  • korniszony

Sposób przygotowania:

Obudź się po ciężkiej w skutkach imprezie i uznaj, że powinieneś być lepszy dla swojej wątroby. Z tej okazji wyjmij z zamrażarki wątrobę jakiegoś biednego kurczaka, który za życia ani razu nie miał okazji urżnąć się w trupa (a przecież i tak skończył jako trup, he he…), a potem idź spać, bo kaca najlepiej przespać.

Obudź się na piętnaście minut przed godziną posiłku i uznaj, że nie masz czasu na wydziwianie. Idź do kuchni, spójrz na swoją… to znaczy kurczęcą wątrobę i skrzyw się, ile dookoła niej krwi. Zanim zabierzesz się za jej usuwanie, zagotuj wodę w czajniku elektrycznym i zalej lekko posolony kuskus. Teraz mniej miła robota: wyciskanie skrzepów krwi z głębi wątróbki. Zrób to tak mniej więcej, reszta i tak wyleci w gotowaniu. Tak: w gotowaniu, albowiem zależy ci na byciu fit (spożyty poprzedniego dnia alkohol wystarczająco ci przykaloriował).

Zagotuj wodę w garnku, jeśli lubisz osól, a następnie wrzuć pocięte podroby. Po kilku minutach będą gotowe, wystarczy zebrać szumowiny. Kuskus też zrobił się sam, o korniszonach nie wspominając – podpowiadam: wystarczy odkręcić zakrętkę słoika i je wyjąć. Jest smacznie, szybko i zdrowo.


Cycek z Hochlandem i oliwkami oraz kasza ze szpinakiem2

Szpinak dla siły i cycki dla… zabawy?

Potrzebujesz:

  • kasza gryczana (dość już jęczmiennej, bo jeszcze ci jęczmień z ucha wyrośnie)
  • szpinak (wystarczą resztki, a jak nie, możesz zerwać trochę trawy pod domem)
  • cycek indyczy (eko, bio, fit i kit)
  • ser typu Hochland
  • oliwki czarne (bo nie zielone)

Sposób przygotowania:

Odkryj w sobie Master Chefa, który potrafi stworzyć obiad ze składników w liczbie większej niż trzy sztuki, a jednocześnie może się zmieścić w czasie krótszym niż dwadzieścia minut. Zacznij od zagotowania wody. Wrzucona do niej kasza ma tam siedzieć 13 minut, możesz sobie nawet włączyć stoper, żeby nie wyszła obmierzła mamałyga (podpowiadam: nie chciałbyś jej zjeść).

W drugim garnku zagotuj wodę na kurczaka. Kiedy zacznie wrzeć, przykręć gaz, bo jak cię ochlapie takie sto stopni, nie będzie zbyt przyjemnie (wyjątek stanowią dewianci-masochiści, wy nie musicie przykręcać). Chudy cycek w takiej wodzie musi siedzieć około pięciu minut, w czasie których zbierzesz szumowiny i już. Szpinak, jeśli jest go mało, nie musi robić ze sobą nic poza rozmrożeniem się. Jeśli jest go dużo, wrzuć dziada do parowaru, niech przemyśli formę swojego jestestwa.

Po 13 minutach – licząc czas dojścia kaszy – wszystko wywal na talerz. Na cycku połóż Hochland i oliwki, a następnie umieść w mikrofalówce na 30 sekund. Jak ser się roztopi, możesz iść i jeść.


kurczak kasza jecz zuraw ser

Bez sera trafi cię cholera

Potrzebujesz:

  • cycek drobiowy
  • kasza jęczmienna (o boże, znowu?!)
  • żurawina suszona (taka ze szczelnego worka, który utrzymuje wilgoć – mniam!)
  • ser typu Hochland
  • sos serowy z torebki (firma bliżej nieokreślona)

Sposób przygotowania:

Poczuj serowy zew, a jednocześnie spójrz w lustro i przyznaj, że nie chcesz się spaść za sprawą jakiejś tam prostackiej pizzy. Rozmroź cycka i wrzuć go na dziesięć minut do gotującej się wody – to dużo zdrowsze i przyjaźniejsze dla twojego organizmu niż pseudowłoski placek. W drugim garnku ugotuj kaszę (13 minut we wrzącej wodzie, nie trzeba solić). W trzecim sos z torebki bliżej nieokreślonej firmy, choć wcześniej doczytaj, co to za firma i czy proszek rzeczywiście jest jadalny.

Jeśli w domu masz tylko żurawinę przypominającą odnalezione w sarkofagu zwłoki Tutenchamona, zalej je ją wrzątkiem, żeby spęczniała, nabrała ciałka. Po ugotowaniu wszystkiego na cycka połóż Hochland i zapiecz w mikrofalówce (30 sekund). Jak już całość zalejesz sosem, żałuj, że to zrobiłeś, i przyznaj, że twoje danie wali starymi skarpetami pana Józefa. Zatkaj nos, zamknij oczy i je zjedz – smakuje całkiem dobrze!


Kasza z sercami i sosem pieczeniowym oraz brokuly na parze2

Serduszko puka w rytmie ka-szy,
a z drugiej strony brokuł stra-szy

Potrzebujesz:

  • kasza gryczana
  • serca drobiowe
  • sos pieczeniowy ciemny (Winiary)
  • brokuły (na dzielni zwane broksami, joł)

Sposób przygotowania:

Spójrz prawdzie w oczy: niezły z ciebie drań bez serca! A takim draniom potrzebne jest tylko jedno, mianowicie owo zagubione serce. Nawet Davy Jones o tym wiedział. Ponieważ dosłowne pozyskiwanie serc jest z lekka nielegalne oraz zakrawa o krwawą robotę, udaj się do sklepu po drobiowe. Zrób z nim to samo, co wcześniej robiłeś z wątróbką, czyli oczyść z zakrzepów i innych obrzydlistw (dla smaku serduszek naprawdę warto się pomęczyć!). Zagotuj wodę w dwóch garach, do jednego tradycyjnie wrzuć kaszę, do drugiego pozbawione obrzydliwości serca. Pierwszy produkt trzymaj 13 minut, drugi… no, niech będzie 10.

Broksy wrzuć na parę, zrobią się same, po co masz mieć za dużo roboty? Ostatnim krokiem będzie zmierzenie się z trudnością rozmieszania torebkowego proszku, co – jak powszechnie wiadomo – łatwe nie jest. Wyłów kamyki, których nijak nie da się rozkruszyć, a następnie postąp zgodnie z instrukcją załączoną z tyłu opakowania. Ugotowane serca wrzuć do gotującego się sosu, niech przejdą jego smakiem, następnie wylej je na ułożoną na talerzu kaszę. Obok połóż broksy, ale tak, żeby nie dotykały reszty. Bon appetit!


Pozostałe kulinarne inspiracje:

37 myśli na temat “Cooking on my own #3, czyli lepsza nasza kasza niż końska pasza

  1. Uwielbiam kasze.. uwielbiam.. Tygodniowo zjadam 800g- 1kg kaszy gryczanej i ok. 600g jaglanej (moze ciut więcej)…. Kaszę wolę zdecydowanie bardziej od ziemniaków, które sycą mnie na krócej (nie rozgotowuje ich) :) Twoje propozycje prześle mojej siostrze – proste i sycące dla wiecznie zaganianej studentki :)

  2. Chyba przestanę być zwolenniczką kasz na słodko, skoro da się takie dania wyczarować w zupełnie odmiennych smakach. Hitem jest dla mnie kasza z jajem, bo muszę przyznać, że jak żyję to takiego połączenia nie jadłam, a składniki takie proste. Dzięki Tobie to może nawet i przekonam się do podrobów, bo jakoś sama się ich nie tykam. Za to wszystkie wersje z serem – żarłabym z mety :D
    Powinnaś wydać książkę kucharską z zestawami obiadowymi :D
    Pozdrawiam.

  3. Dopisałbym jeszcze jedno. Przynajmniej do jajek:

    Jeśli jesteś boisz się potwora znajdującego się w zlewie z brudnymi naczyniami, jajka możesz wbić do podgotowanej już kaszy. Wszystko mieszaj energicznie, bo para będzie buchać z rondla jak wiatr wieje z nozdrzy napalonego dzika. Jeśli przypalisz danie, nie martw się. I tak zalejesz je sosem serowym/ ketchupem.

    Kurde. Sam chyba pojem teraz kasz. Jaglanka – numer jeden. Pęczak – dwójka. Gryczana – trójka, ale zdecydowanie w towarzystwie sosu lub/ i ogórasa.

    P.S. Ty serio z tą wątróbką wczoraj pisałaś! :( ;)

    1. Hahaha, dobry dopisek, ale u mnie nie przejdzie. 1) Zawsze gotuję kaszę w za dużej ilości wody, więc potem jajka by wypłynęły, 2) rozbite jajka to już nie to samo co pocięte! Kluczowym elementem jest tu nie do końca ścięte żółtko.

      P.S. Nie rzucam słów na wiatr… ani w nozdrza napalonego dzika!

  4. Chyba żadnego z Twoich dań bym nie zjadła, ale kasze bardzo lubię (u mnie ranking wygląda tak: jaglana, gryczana niepalona, gryczana zwykła, bulgur, jęczmienna, a teraz przekonuję się do owsianej, ale wciąż wolę płatki :D).
    A jeśli chodzi o połączenie kaszy z jajkiem, to ja robiłam kiedyś taką mieszaninę – ugotowaną kaszę gryczaną podsmażałam na patelni z brokułami i wbijałam w to jajko – powstała bardzo dobra gryczana jajecznica, polecam :)

    1. Już kiedyś próbowałam tak z jajkiem i makaronem, ale że nie używam oleju, wyszedł jeden wielki suchar. Musiałam udawać, że jest ok :D

  5. Wow no z tą żurawiną zaszalałaś :D Co za kunszt łączenia smaków :D
    Bardzo lubimy wątróbkę i na to danie byśmy się skusiły :D
    U nas na pierwszym miejscu jest kasza gryczana niepalona, na drugim kasza jaglana, na trzecim komosa ryżowa :D

  6. Jak przeczytałam kasza, a później końska pasza, to w głowie już miałam OWIES :D A tu proszę, gryczana, jęczmienna <3 Kaszę wielbię, a z przepisów jako wegetarianka nie skorzystam, nie wgłębiałam się więc w sposób przygotowania zwłaszcza, jak widziałam wątróbkę, a później same cycki (jakiś fetysz?!) :D

    1. Czegoś takiego jak kasza owsiana jeszcze nie widziałam i nie próbowałam, za to próbowałam orkiszowej i jest bardzo kiepska, na pewno więcej nie kupię. Cycki bardzo lubię, może więc być i fetysz ;)

      1. A ja mam właśnie kaszę owsiana!!!w lewiatanie jest. Jajko z kaszą i ssosem??? Połączenie nietypowe! Zjwsce nic bym u Ciebie niezjadla ale przeczytalam zz przyjemnością!!! Ps kupuj mniejsze wytlaczanki jaj. A i czekam na sniadania :)

  7. Lejące się jaja i kasza – mmm! :D

    U mnie obiady trochę podobne i… szczerze mówiąc, mimo że ostatnio jadam więcej ryżu i makaronu, to nie wyobrażam ich sobie bez kaszy. Świetna rzecz, do wszystkiego znajdzie się taka, która pasuje.

    A przepisów lepszych i czytelniejszych to nigdy nie widziałam!

  8. Nie podejrzewałabym Cię o podroby. Mnie jednak babranie się z nimi za bardzo brzydzi. Choć przyznam, że jak moja mama zrobi policzki wołowe to jem ze smakiem.

    A kaszankę lubisz?

    1. Policzków nigdy nie próbowałam, ale chciałabym. Kaszanka to był hit mojego dzieciństwa! Jak ktoś robił grilla, nigdy nie chciałam kiełbasy (nie przepadam), za to kaszek wciągałam nawet kilka. Pod koniec podstawówki dowiedziałam się, z czego jest zrobiona, i od tej pory jakoś nie mogę. Nie zjadłam już ani razu. Podobnie brzydzi mnie tatar i zupy: czernina, flaki.

      1. A ja kaszankę kocham niezmiennie, nic mi jej nie obrzydzi! Chciałam Ci sprzedać przepis z kaszanką w roli głównej, ale w tej sytuacji, to nie ma sensu. Podzielę się więc moimi dwoma ulubionymi otatnio kaszowymi mieszankami:
        1) jaglana / jęczmienna + gotowana tarta marchewka + zielony groszek z mrożonki + drobno pokrojony gotowany cyc – zmieszać wszystko razem i w moim przypadku dodać zawartość połowy solniczki
        2) gryczana + broksy + pomidor + makrela wędzona – sposób wykonania jak wyżej

        1. Js jeszcze muszę jakiś sos. W ogóle to Ty mnie wpędziłaś w ten ciąg kaszowo-warzywny! :D Jak odprowadzałaś mnie przez rynek i gadałyśmy o obiadach, pomyślałam: „hmm, to może się udać”. Tylko sosy serowe nadal leżą zamknięte w torebkach. Szczere dzięki za te pyszności ;*

  9. Ugh kasza, nie znoszę, ryż uwielbiam każdy, ale kasza. Podziwiam też za wątróbki i serduszka, szacun, nie przełknęłabym. Ale jak zawsze miło się czytało :)

    1. Jak to jest bardziej ble od tych Twoich garmażeryjnych tofu ze współpracy, to ja jestem kaktusem.

  10. ,,Eko, fit, bio i kit” – <3 <3 <3 , tak btw. tyle się mówi, że indyk najzdrowszy, a najprawdopodobniej najzdrowsza jest gęsina, o! Z tego co przynajmniej mówił pan sprawdzający stan zdrowia/higieny i ogólnie wszystkie takie-takie zwierząt w hodowlach/sklepach zoologicznych itp. :D

    Opis przepisów – jak zwykle genialny. :D No ale sama – serduszek, wątróbki i takich części bym nie tknęła. :D

    1. Ja biorę indyka, bo ma nieco lepsze mięsko od kurczaka, a jeszcze ujdzie cenowo i jest łatwo dostępny.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.