Masłoorzechowego wieczora, tuż po spróbowaniu 99-procentowej propozycji od Primaviki i 90-procentowego dzieła Sante, wzięłam się za kolejny słoiczek, także należący do drugiego producenta. Zanim jednak przejdę do opisu jego zawartości, chciałabym podzielić się z wami informacją, że bez względu na chłodny stosunek wobec maseł orzechowych – i każdego innego słodkiego kremu – a także krytyczne podejście do niezbyt atrakcyjnego składu dwóch ostatnich, produkty Sante bardzo lubię. Od kilku lat nałogowo kupuję sojowe pasztety, niedawno zaś skusiłam się na trzy smaku hummusu. Mimo iż kilka osób stwierdziło, że prawdziwa pasta z ciecierzycy smakuje inaczej i odznacza się inną konsystencją, ja byłam zadowolona. Wersja pomidorowa smakowała jak majonezowo-ketchupowy sos do pizzy i była bardzo leciutka. Klasyczna i oliwkowa dopiero przede mną. Z oferty Sante lubię także batony. Musli nie jadłam, ale proteinowe są całkiem zacne, zwłaszcza waniliowy. Na uwagę zasługują również moje ulubione – zaraz po Corn Flakes od Nestle i Zdrowym Błonniku firmy Granexu – płatki Bran Flakes, które po dorzuceniu do ciepłego mleka smakują obłędnie i są bezkonkurencyjne. I to tyle. W przyszłości na blogu z chęcią zaprezentuję wam jeszcze ciastka, ale póki co wróćmy do masła orzechowego.
Masło orzechowe z kawałkami orzechów
Dzisiejszy bohater przewyższa wczorajszego wizualnie – żadna z szat graficznych maseł Sante nie powala, ale granatowy kolor jest wytworniejszy – przegrywa z nim za to w kategorii atrakcyjności składu, zawierając jedynie 81% orzechów, a przy okazji wspomagając się glukozą, solą i całkowicie uwodornionym tłuszczem palmowym. Znów miało być zdrowo, a wyszło jakkolwiek.
Moim ulubionym elementem maseł orzechowych są kawałki orzechów – im większe i liczniejsze, tym lepiej. Dzisiejszy bohater na szczęście miał się czym popisać, co odnotowałam zaraz po zdjęciu wieczka. Jego kolor znów był dość ciemny, zapach jednak dużo delikatniejszy niż w Maśle orzechowym 90% orzechów. Dało się w nim wyczuć nie tylko fistaszki, ale i wyraźną słodycz (zmiana cukru na glukozę w składzie zrobiła swoje; skądinąd ciekawi mnie, z jakiego powodu się na nią zdecydowano). W tle pojawił się lekki poniuch kawy.
W smaku 81-procentowe masło Sante było mocno słone i fistaszkowe. Orzechy nie pojawiły się w zwykłej, surowej postaci, ale sprawiały wrażenie palonych – uwydatniła się bowiem ich gorycz. Czuć było również słodycz. Konsystencja nie była topionoserkowa ani parafinowa, tym razem nie miałam jej do zarzucenia nic. Najbardziej podobał mi się oczywiście efekt crunchy, przez co gdybym miała któregoś dnia pójść do sklepu i wybrać masło orzechowe, a na półce stałaby tylko idealna składowo Primavika z nerkowców i gorsze jakościowo Sante, ku oburzeniu promotorów zdrowego odżywiania wzięłabym to drugie.
Ocena: 5 chi
No proszę. Kiedyś musisz spróbować 99% crunchy, jak tak. I może niekoniecznie z fistaszków, a z czegoś innego. To za pół roku. No, może bez dwóch dni. Masła nie jadłem, ale ten poniuch kawy mnie zaciekawił. Teraz przy jakimś nast. zakupie postaram się go wywęszyć.
Może być fajnie, tylko niech mnie ktoś (KTOŚŚŚŚ) takim poczęstuje.
Jadlam dawno i nie smakowało mi…. było dla mnie o wiele za słodkie (soli nie czułam) a żeby nie wyrzucać to wykorzystałam do ciasteczek
Za słodkie, hmm.
Kiedyś było jednym z częściej przeze mnie kupowanych (potem odkryłam te z Lidla) i kojarzę, że je sobie dosalałam. xD
O nie, to już dziwne :D
Wole chyba jednak takie masło ,,smooth,, bo takie z Lidla mi bardziej smakowało ;) Ale nadal zostanę przy najlepszych Primavikach XD Jutro tez recenzja masła orzechowego? XD
Tak, odtąd na blogu już tylko masła orzechowe :D
Aż tak nie przepadamy za masłami od Sante, jakoś zasmakowałyśmy w wyrobach 100% z orzechów :) ale my po prostu lubimy taką maksymalną surowiznę niczym niedoprawioną :)
Rozumiem, chyba też wolę. Albo nie? Nie wiem, za rzadko jem.
Podejrzewam, że dla mnie byłoby za słone i raczej nie będę już próbować :)
Ale firmę także lubię, hummusy i mi smakowały, ale nie nastawiam się, że kupny hummus będzie smakował jak domowy i dzięki temu rzadziej się zawodzę :D
Też mam na to niezły patent: nigdy nie robić domowego :P
Teraz Sante ma również masło orzechowe Go On! zrobione tylko z orzechów. Opakowanie zawiera 1 kg produktu. Tylko niestety jakoś nie natrafiłam na niego w sklepie.
Widziałam, ma zacną szatę graficzną.
Jestem w szoku – taka kumulacja maseł orzechowych u Ciebie :) Ale mi to jak najbardziej odpowiada, bo jestem na nie niesamowicie łasa. Ostatnio tak się złożyło, że jadam ich mniej, ale niebawem powrócę do tego przysmaku z pewnością. To masło bardzo lubię. Jestem przyzwyczajona do innych, najczęściej jedzonych. Ale raz jeden z domowników kupił omyłkowo właśnie to i – o dziwo zasmakowało mi i smak pozytywnie zaskoczył :) Nie wiedziałam jednak, że ma tak mało orzechów – tylko 81%? Jestem rozczarowana.
Pozdrawiam.
Wyjątkowa kumulacja, w której można wygrać sto milionów łupinek od orzechów.
A tego nie lubię :P Tak samo jak wesji z czerwoną nakrętką, szczerze nie wiem czym się różnią.. Ale tak czy siak są za słodkie, zdecydowanie. Za to hummusy Sante są smaczne, chociaż to bardziej takie smarowidła niżeli 'prawdziwe’ cieciorkowe pasty. Mój ulubiony to oliwkowy :>
Od tej wczorajszej? Zawartością orzechów, lekko składem, kolorem i tym, że wczorajsza wersja było smooth, a dzisiejsza jest crunchy. Oliwkowy hummus jeszcze stoi w lodówce.
Kurde, znowu pomyliłam Felixa z Sante :P To Felix ma wersję z niebieską i czerwoną nakrętką i z tego co pamiętam są identyczne xd Albo po prostu tak samo niesmaczne :P
To znak, żebyś kupiła je wszystkie i porównała jeszcze raz :P
Co ja zrobię z taką ilością masła orzechowego xD
Wysmarujesz się.
A ja nie lubię masła orzechowego, i nie wiem dlaczego tylko ja i parę innych osób :(
Wcale nie „tylko”. Dużo jest takich osób. Każdy lubi coś innego :)
Chyba tylko raz miałam je u siebie. Nawet nie pamiętam jak smakowało. ;> Stawiam na wyższe procenty – jakkolwiek by to nie brzmiało. :D
Nie musisz się tłumaczyć… żulu :)
Jak nie zjadłam zapasy masełkiem z lidla to kupowałam to w zastępstwie:)
Wczoraj widziałam w moim Lidlu ścianę maseł przy kasach. Za często wrzucali i już ludziom zobojętniały.
Tak wizulanie, to kiepskie z niego crunchy: mało i małe te kawałki orzechów. Lidlowe zdecydowanie wygrywa pod tym względem.
Tak, to fakt.
Temu może kiedyś szansę dam, ale obecnie mam za duże zapasy :D
Oooo, ile? :)