Tania czekolada mleczna z drażami, z wizerunkami bohaterów bajki Samoloty w roli szaty graficznej, na dodatek spod skrzydeł podejrzanej marki IFC Germany, której nazwa oznacza skrót od International Food Cooperation. Co takie dziwadło robi u mnie na blogu? Sama nie wiem. Gdyby nie fakt, że dostałam je od sympatycznej i zawsze wesołej panienki Szpilki, nigdy bym się na nie nie skusiła. Już pomijam fakt, że wersja z Samolotami jest niebieska i chłopięca – mnie by się przydały jakieś różowe unicorny, a jak nie, to chociaż księżniczki z długimi blond włosami – to jeszcze kompozycja smakowa mocno nie moja. Darowanemu koniowi się jednak w zęby nie zagląda i tak dalej. Zwłaszcza jak się nie jest dentystą. Albo weterynarzem. Albo jak się ma do czynienia z czekoladą, a nie koniem.
Disney Planes chocolate dragees
Obejrzawszy paskudne opakowanie ze wszystkich stron – musicie mi wybaczyć ostry ton, ale projektant naprawdę się nie popisał – uznałam, że czekolada przemówi jedynie do bardzo małych dzieci będących wiernymi fanami bajki o samolotach. Cała reszta świata ominie ją szerokim łukiem, i bardzo dobrze. Sytuacji nie poprawia nawet fakt, że tabliczka zawiera mało jednostek biodrowych w stu gramach, bo – jeśli mamy być ze sobą uczciwi – na tym etapie wolałabym przez miesiąc jeść same słodycze oscylujące w granicach 600 kcal, niż z własnej woli sięgnąć po Disney Planes chocolate dragees.
Tabliczka została wykonana drobiazgowo, co jest jej pierwszym i jednym z niewielu atutów. Kostki są małymi muzealnymi obrazami ujętymi w ramy, widać na nich wypukłe samoloty. Reszta czekolady jest jednolita, gładka, draże nie wystawiają główek poza jej granice, choć prześwitują przez mlecznoczekoladowy brąz. Mimo iż całość została dobrze odlana w formie, przez co posiada nienaganny kształt, nie mogę powiedzieć, że mi się podobała. Na jej niekorzyść wpłynął dodatkowo fakt, że przybyła do mnie połamana.
Disney Planes chocolate dragees, której nazwa wciąż przypominała mi o czytanych na studiach tekstach dotyczących drag queen, odznacza się najohydniejszym zapachem taniej i niedobrej mlecznej czekolady no-name, jaką można kupić po zawrotnej cenie 50 gr, i to bez promocji. Jest to zresztą subtelniejszy wariant skojarzeń, które przywiódł mi na myśl ów niemiły aromat. Drugim skojarzeniem bowiem, dużo gorszym, były czekoladopodobne mikołaje z czasów dzieciństwa, namiętnie kupowane mi przez babcię K. Słowo daję, że tego zapachu nie czułam już od dobrych dziesięciu… ba, kilkunastu lat! Myślę, że byłabym szczęśliwsza, gdyby czekolada Disney’a tego ciągu nie przerwała.
Tabliczka nie posiadała żadnego efektu wow. Nie taki zapach, kiepski dodatek, nieporuszające serca obrazki. Dałam jej jednak szansę, a degustację rozpoczęłam od draży. Były słodkie, w środku czekoladowe, ich otoczka przyjemnie chrupała. Ponieważ nie jadam takich słodyczy, nie potrafię powiedzieć, czy i czym różniły się od M&M’s (dla mnie niczym). Czekolada z kolei pozytywnie mnie zaskoczyła. Oczywiście nie było w niej ani odrobiny kakao, ale mleczność przeplatała się z delikatną waniliowością. Jedząc ją, wcale nie odniosłam wrażenia, że jest tania w złym tego słowa znaczeniu. Pospolita, dziecięca, świąteczna – tak, to owszem. Słodycz odrobinę piekła w gardło, ale ją również dało się przeżyć. Gdyby przyjemności degustacji nie zaburzały drażetki, bohaterce mogłabym przyznać nawet 4 chi.
Ocena: 3 chi ze wstążką
Nie lubie takich pseudoczekolad,a widziałam juz ją kilka razy.Ale od Szpileczki to ja mogłabym dostać wszystko,bo ją uwiebiam XD
Ale potem trzeba jeszcze to „wszystko” zjeść! ;>
Właśnie patrząc na to opakowanie nie spodziewałabym się niczego dobrego i widzę, że nic nie stracę jej nie jedząc :D Czekoladopodobne mikołaje nigdy mnie nie cieszyły :P
Mnie też nie, horror czasów dziecięcych.
Masz rację…. te draże i samoloty to tani chwyt marketingowy by kupowały ją dzieciaki , chociaż patrząc na opakowanie ono też nie powala i nie zaskakuje :P
Same minusy :D
Aha. Zapach taniości, smak podróbek, ale i tak lepsze od loda Oreo. Super :>
Kiedy była w Biedronce, to dla brata małej wziąłem wersję z Myszką Miki. Jej smakowało. Czy mi by smakowało, nie wiem. Obrazki z ówczesnej ulubionej bajki szybko zniknęły ;)
Od Oreo Sandwich nawet śliwki Luximo Premium są lepsze, sorry :D Btw, tej oceny to chyba nigdy nie przestaniesz mi wypomunać. Usunę wpis i będę udawać, że masz urojenia. Albo usunę tagi i go nie znajdziesz. Hłe, hłe, hłe.
Ok. Śliwki. Ok. Zapamiętam :>
Mam zapisaną stronę, wydrukowany PDF, a także zrobione zdjęcie aparatem, Także możesz kasować, a z pamięci młodego i zrozpaczonego człowieka tego nie usuniesz. W mojej lodowej skali sandwich jest na poziome 4/5. Przebija go tylko patyk.
Dowody Ci zabiorę, jak się włamię po słodycze. A i z pamięcią można zrobić parę fajnych rzeczy (patrz: Incepcja, Pamięć absolutna, Zakochany bez pamięci etc.).
Najpierw myślałam, że to świąteczna czekolada z mikołajami i reniferami na opakowaniu. :P
Dobrze, że mimo wszystko chociaż smak był ok, chociaż… ten moment, w którym okazuje się, że dodatek więcej zepsuł, niż zadziałał na plus… no, z drażetkami nie mogło być inaczej.
Zobaczymy, co powiesz, jak wypuszczą Zottera z ganaszem z draży :P
Od Szpilki to wszystko smakowałoby kilka razy lepiej. :DD Czaruje nad słodyczami. :D
A tego typu czekoladki kojarzą mi się z dzieciństwem, więc sentyment będę do nich miała chyba zawsze. :D
Mi tylko pośrednio z dzieciństwem, bo głównie z wyrobami czekoladopodobnymi.
Ja tam lubię takie różne słodycze z drażami, choć przyznam, że jakoś ponadprzeciętnie za nimi nie przepadam. Ot, lubię. O tej czekoladzie w życiu nie słyszałam. Coś czuję, że mojej znacznie młodszej części rodzinki by przypadła do gustu, chociażby ze względu na opakowanie. Jak dla mnie typowa czekoladka skierowana do dzieciaków, aby mogły gnębić rodziców o jej zakup w sklepie ;)
Pozdrawiam.
Dobrze, że nie będę miała dzieci. Nikt mnie nie będzie gnębił :P
Czekolada nie dla mnie:)
Dla mnie też nie :P
Opakowanie wręcz krzyczy żebym trzymała się z daleka. Nie wiem, jakby może tam kotków nawalili to bym wzięła xD Widzę tylko jeden powód dla którego mogłabym to kupić: mam za mało pieniędzy na Milkę, a muszę teraz już zjeść coś słodkiego.
Łe, ja pamiętam, że Ty recenzowałaś coś gorszego – taką białą z Piłkarzami, z Żaby była :D
To jest tabliczka wybitnie nie w naszym guście :D Średniej jakości czekolada z drażami, których nie lubimy :) Ale dla dzieci na prezent idealna ;D
Jak chce się je otruć, to rzeczywiście :D
Oj tam, jedzą gorszy syf i już się uodporniły xD :D
W sumie…
Od razu wiedziałam, że nie kupiłaś jej sama. Wygląda obleśnie, więc tak wysoka ocena jest dla mnie zaskoczeniem.
W rzeczywistości wyglądała jeszcze gorzej :D
Nie spodziewałam się recenzji takiego produktu…
I rzeczywiście delikatnie mówiąc nie jest pochlebna. Także omijam szerokim łukiem, w sumie sama w sobie czekolada nie jest zachęcająca…i bez Twojej recenzji.
Dobra intuicja :)
Kiedyś ją dostałam z motywem księżniczek Disneya :D
Zjadłaś?