Nie wiem, co takiego mają w sobie sojowe deserki, że za każdym razem, gdy je widzę, szaleję. Wyłącza mi się mózg, przestaję myśleć o cenie i własnych preferencjach. Siłą próbuję opanować ręce przed załadowaniem ich do koszyka. Często i tak mi się nie udaje. To nic, że potem deserki stoją w lodówce, bo są zbyt małe, żeby zjeść je w ramach deseru, ale zbyt duże, żeby dorzucić do kolacji. To nic, że za cenę jednego kubeczka kupiłabym ze trzy zwykłe jogurty. Natręctwa i uzależnienia nie potrzebują usprawiedliwień. Po prostu są, dręcząc biednego człowieka za każdym razem, gdy wybiera się do dużego sklepu.
Specalite au Soja au chocolat
Na te desery skusiłam się przypadkiem, pewnego pięknego dnia odwiedzając Leclerca. Specjalnie ominęłam dział eko, żeby nie zawiesić oka na czymś nowym lub nieznanym, i udałam się prosto do jogurtów. Pech chciał, że termin przydatności do spożycia Specalite au Soja au chocolat miał minąć za kilka dni, w związku z czym sprytni pracownicy supermarketu przenieśli pozostałe kartoniki do działu nabiałowego, do wielkiej lodówki, gdzie były bardziej widoczne. No i niestety, podstępny plan się powiódł. Oko dostrzegło czekoladową nowość i wiedziałam, że jest już po mnie. Szczęściem w nieszczęściu był fakt, że przez obniżkę ceny koszt całości – czterech kubeczków – wynosił jedynie 5 zł.
Na zestaw Specalite au Soja au chocolat składały się cztery wysokie, niebezpieczne podobne do valsoiowych, ale zawierające jedynie 100 g produktu kubeczki. W każdym z nich kryło się 110 jednostek biodrowych o smaku czekolady. Deser nie był ani gęsty, ani rzadki – raczej rzadkawy, podobny do wytworów Alpro. Odznaczał się przyjemnie cierpkoczekoladowym zapachem charakterystycznym dla deserowych czekolad, posiadał jednak coś w rodzaju zalążka Lizolu ze wspomnianej już Valsoi.
Podczas degustacji deser wydał mi się jeszcze rzadszy niż podczas mieszania w kubeczku. Choć pierwsza łyżeczka spowodowała przyznanie mu tytułu najbardziej proszkowatego produktu 2016 roku, w smaku nie był zły. Umiarkowanie słodki, bez posmaku soi, z obecną, ale uśpioną valsoiową nutą. Dzięki głębi czekoladowości przypominał mi rozrzedzony i zaproszkowany dół Satino Deseru lub Desselli Premium. Nie zachwycał, ale też nie obrzydzał. Gdyby stała cena – której niestety nie znam – była równa promocyjnej, Specalite au Soja au chocolat mogłabym kupić ponownie.
Ocena: 4 chi
Ty na widok sojowych deserkow szalejesz mi są one obojętne ;P Nigdy nie byłam fanką tego typu słodkości ;)
Zaraziłam się od veli.
Ja innych niż alpro nie kupuję,bo kiedyś kupiłam taki naturalny jogurt sojowy i był mega niedobry ;p Z resztąi tak jem je bardzo rzadko ;)
Jogurtów sojowych jeszcze nie jadłam.
Podoba mi się kolor, co do tego nie mam wątpliwości. Jednak jak coś ma złą konsystencję, ostatnio u mnie przepada zupełnie. Proszkowatość w deserku tego typu? O nie, nie. Chociaż ja w ogóle takich deserków nie lubię, a to już inna sprawa. ;>
Ty szatańskie czekolady, ja deserki. I świat trzyma się w kupie.
Na widok sojowych deserków przechodzę obojętnie obok. Kolor tego jest ładny, ale raczej i tak produkt nie zachęca do spróbowania.
A mnie owszem, zwłaszcza jego cena.
Mi ciężko trafić na jakiś dobry, inny deserek niż ten z Alpro, sojowy, który trzymałby poziom. :D No ale problem czasem rozwiązuje się sam – bo jogurtów, deserków prawie nie jem. :D
Nie przetrwałabym bez jogurtów.
W takiej promocji to szkoda byłoby nie kupić :D Mnie też sojowe deserki przyciągają niezidentyfikowaną siłą. Podejrzewam, że ten smakowałby mi bardziej niż Tobie ;)
Też tak podejrzewam, skoro smakowało Ci to coś z Rossmanna.
To coś było dla mnie naprawdę smaczne i nawet mojej siostrze, dość wybrednej jeśli chodzi o wyrobi z soi, smakowało :P
Poczekajmy jeszcze na głos Pand, bo dostały ode mnie dwa kubeczki.
Akurat te deserki widzimy pierwszy raz i tak jak kiedyś też miałyśmy na ich punkcie fioła tak teraz trochę nam przeszło :) Może dlatego, że najbardziej lubimy owocowe wersje a że naszą ulubioną firmą jest Sojasun to już wszystkie smakowe warianty od nich wypróbowałyśmy i aktualnie nie mamy na horyzoncie żadnych nowości :P
Sojowe jogurty zostawiam na kiedyś, póki co wystarczają mi zwykłe, mleczne.
Sojowe deserki są poza zasięgiem moich zainteresowań :P Nie wiem, mleko sojowe bardzo lubię (szczególnie niesłodzone – o dziwo), ale te kubeczkowe ciemnobrązowe gluty (mmm) jakoś mnie nie kręcą. Podobnie jak Wawel Peanut Butter. Czy jednak przesłodzone (chwilę się nimi jarałam, ale już mi się przejadły) Fig Bary. Nie wszystko co wegańskie=smaczne :P :)
Od Fig Barów sio.
Ale one są słodkie jak cukierniczka :P
Lepsze za słodkie niż słone słodycze.
Dziwna sprawa. Jogurty, desery mleczne itp. produkty nabiałowe są wyjątkowo niewdzięczne. Fotografuje się je ciężko, zwłaszcza gdy chcemy pozbyć się tła. 99% z nich wygląda tak samo. Ten, kapiący z łyżki, wygląda natomiast fajnie. Zachęcająco.
Z ciemnymi produktami nie mam żadnego problemu i lubię „kapiące ujęcia”. Co innego jasne produkty…
ja wole coś typu ;) http://livingonmyown.pl/2014/09/18/dessella-premium/ – i tansze i smaczniejsze;D choc skladem wiadomo ..- gorzej
ps. próbowałaś truskawkowej wersji, ?? bo widze ze czekoladowa Ci smakowala bardzo ) pojawiła się niedawno truskawka .. dla mnie rewelacja , lepsza od tej ;)
Odpowiedziałam Ci też w poprzednim komentarzu. Poezja Lux – AKA Twój Deser – to dzieło Polmleku, a nie Ehrmanna. W każdym razie jadłam, na blogu opisywałam, b. lubię.
Pewnie bym kupiła bo sojowe deserki lubię:) . Jutro kobietko jestem we Wrocku . Matka się wypuszcza na kawę do wielkiego miasta bez dziecka i męża:)
Przepraszam, ale to chyba najgorszy tydzień z możliwych. Nie spotkam się z Tobą, choć bym chciała.
Postaram się teraz częściej wybierać sama do Wrocka bo od razu mi dziś lepiej to możemy się kiedyś spotkac :)
Nawet nie możemy, tylko musimy.
Lubię takie deserki. Oczywiście nie jem ich często i nawet mnie jakoś specjalnie nie kusi, żeby po nie sięgać. Ale jak zagalopuje się na działy z sojowymi i innymi tego typu produktami to zdarza się, że coś wyląduje w moim koszyku. Wprawdzie jak dla mnie mógłby być gęstszy. No i ta proszkowatość – nie wiem czy by mi nie przeszkadzała. Ale smak czekolady może zrównoważyłby te mankamenty ;) Pozdrawiam :)
Proszkowatość da się znieść.
Ten wpis wyżej o pustym pokoju to alegoria czego??
Jakoś nie przepadam za tego typu deserkami. ;)
Cóż.
Ja uwielbiam wszelkie deserki sojowe, a te z Alpro dosłownie miażdżą system :D Ciekawa jestem, jak ten by mi smakował :)
Pewnie tak, bo jest smaczny.