Recenzji powstałych w wyniku wymian z ogłoszeń ciąg dalszy. Tym razem przedstawiam tabliczkę Wedla, którą otrzymałam w zamian za nieużywaną kocią kuwetę (kupiłam ją tuż przed sprowadzeniem do domu Rubi, bo jakimś cudem ominęła mnie informacja, że kocia kuweta to zupełnie inny przedmiot niż psia kuweta). Pierwotnie chciałam Gorzką kokosową, którą zrecenzowałam niedawno, lecz sklep znajdujący się na samym środku rynku takich nowości nie posiadał. W zastępstwie wybrałam Strawberry Yoghurt Milki*, ale zadowolona z kuwety dziewczyna spojrzała na mnie krzywym wzrokiem i powiedziała: Tylko jedną? Weź dwie! Powtarzać nie musiała. Zrobiłam kilka kroków do półki z Wedlami i wybrałam dzisiejszą bohaterkę.
* Pisząc to zdanie, zdałam sobie sprawę z faktu, iż w recenzji Milki podałam błędny opis wejścia w jej posiadanie. Ups. Na szczęście to i tak nie ma większego znaczenia.
Gorzka o smaku advocata
Po czekoladę sięgnęłam dopiero w chwili, gdy stanęła na granicy życia i śmieci. Przez to – chociaż sądzę, że wcale nie przez to, bo Gorzka kokosowa też wizualnie nie była pierwszej świeżości – na ciemnych kostkach znajdował się szron odpowiadający siwej brodzie starszego człowieka. Albo Gandalfa, ale on też jest stary. Kaloryczność przypadająca na 100 g przemawiała za tym, by zjeść całą tabliczkę naraz, albo przynajmniej się o to postarać. Gorzej wypadł skład, w którym masy kakaowej zadeklarowano jedynie minimum 50%. Z przykrością stwierdzam, że jest to kolejna gorzka czekolada, w której gorzkości trzeba szukać z lupą.
Po otwarciu klasycznego wedlowskiego opakowania w moje nozdrza buchnął intensywny zapach adwokata i ciemnej czekolady. W przeciwieństwie do zapachu odnalezionego w tabliczce Irish Cream Lindta, naprawdę mnie zachwycił i – co ważniejsze – w pełni odpowiadał nazwie produktu. Zastanawiałam się nawet, czy tak samo pachnie Pawełek w wariancie advocatowym, ale niestety nie pamiętam. Nie pamiętam również jego smaku. Podczas pisania recenzji przeprowadziłam jednak małe śledztwo, z którego wysnułam następujące wnioski: 1) 100-tabliczka i baton składają się z tej samej czekolady, która – uwaga, uwaga – w pierwszym z produktów nazwana została gorzką, w drugim deserową… ach ten marketing; 2) w batonie znajduje się o 1,4% spirytusu więcej, ciekawe dlaczego, 3) z oczywistych względów, mianowicie z uwagi na zróżnicowanie konsystencji, zawartości poszczególnych składników użytych do stworzenia kremu różnią się, ale na ogólnym poziomie można uznać, że baton i tabliczka są jednym i tym samym.
Krem w Gorzkiej o smaku advocata jest radioaktywnie żółty, przypomina wściekłe wielkanocne kurczaczki, które w popłochu uciekły ze stołu, wskoczyły do miksera i przez przypadek starto je na miazgę z żółtkami jaj. Czekolada z kolei jest ciemna, nie zdradza swojej podstępnej deserowości. Daje się poznać jako twór twardy, słodki i kakaowy. Rozpływa się bardzo szybko i bagienkowo, pod tym względem nie mam do niej żadnych zastrzeżeń. Współpracuje z kremem, który jest gęsty i stały, a jednocześnie tłustawy i po rozpuszczeniu proszkowaty. Czuć w nim procent, choć nie obraziłabym się, gdyby był wyraźniejszy.
Czekoladę trudno oddzielić od nadzienia. Zamiast podejmować próby i niepotrzebnie się irytować, lepiej ładować do ust całe kostki. Kiedy się rozpuszczają, delikatnie i przyjemnie szczypią w język. Szczypaniu temu towarzyszy wyrazisty i pyszny smak adwokata oraz kakaowej czekolady, ale niestety także słodycz całej torby cukru. To przez ów cukier, choć przy pierwszej połowie Gorzkiej o smaku advocata sądziłam, że przyznam jej 6 chi, ostatecznie doszłam do wniosku, że nie mogę. Gdyby tylko Wedel nie pokusił się o kłamstwo i nazwał czekoladę deserową, albo nawet lepiej – naprawdę stworzył gorzką tabliczkę z alkoholowym kremem, nie miałabym na co narzekać i sięgnęłabym po maksimum punktów.
Ocena: 5 chi ze wstążką
To czekolada nie dla mnie,nie lubie adwokata :p
Módl się, żeby on Cię lubił, jeśli kiedyś przypadkiem trafisz do sądu jako oskarżona!
Oj,wiesz o jakiego ADVOCATA mi chodzi XD
Nie wiem. O jakiego? O Artura Łatę z serialu Sędzia Anna Maria Wesołowska? Trzymam zatem kciuki, żeby Cię polubił!
Nie lubię ani Wedel ani adwokata ;)
Więcej dla mnie, albo raczej dla mojej mamy – była bardziej zachwycona czekoladą niż ja.
Jak jej próbowałem to również była pokryta szarym (białym? by nie pomylić wykwitów) nalotem. Widzę, że to jakaś plaga lub natura tej tabliczki. Sam natrafiłem na jakąś dziwną i drażniącą powłoczkę.
Nie napiszę, że kupię i dam drugą szansę, bo to bez sensu. Jak kupować coś z całej serii to tylko kokosową. Ona serio była udana.
Tylko nie wykwity, to mi się kojarzy z grzybem na stopach :P (Może przez ten edytowany komentarz, hrhrhr). Ja też wrócę tylko do kokosowej.
Nie jestem może jakąś wielką, niesamowitą fanką gorzkiej czekolady. Właściwie to zależy od jej jakości. Choć coś czuję, że w przypadku Wedla wersja kokosowa by mi bardziej zasmakowała od tej. Za to już widzę jak te smaki przypadły by do gustu mojej Mamie, ona uwielbia advokat i gorzką czekoladę po wszech miar ;) Pomimo, że już po Dniu Matki i prezenty zostały rozdane to chyba jej taką sprawię i przy degustacji dziabnę od niej kosteczkę na spróbowanie.
Pozdrawiam.
Daj jej na Dzień Dziecka, w końcu wszyscy jesteś dziećmi ;)
Nie wiem jak smakuje adwokat, trochę głupio :P Wszelkie Pawełki czy procentowe/truflowe cukierki od Wedla ominęły mnie w życiu, ale raczej nie jest to coś, co chcę nadrabiać. Pamiętam konsystencję kremu z w. kokosowej, ta brzmi bardzo podobnie co nie? W takim razie trochę jej do ideału brakuje, ale cóż, może smak wynagradza :>
Tak, konsystencja w zasadzie podobna. Co do niepróbowania w/w produktów… Zofijo, ominęło Cię pół życia :/
Ej, przestań. Musiałabym mieć teraz mentalność.. ośmiolatki. A byłam taką ciapą jak miałam osiem lat xD
Ciągle zapominam, że mogłabyś być moją córką.
Raz pamiętam że jadłam tą czekoladę ale jakoś do niej później już nie wróciłam, nie była zła ale tez jakaś specjalnie cudowna również nie
Ach :)
Ciekawe ile znajdzie się komentarzy pod tytułem „Nie lubię Wedla/advocatu (lub obu naraz)” W moim przypadku cała tabliczka odpada. Bo patrz wyżej xD
Już trochę się ich znalazło, panno jasnowidzko :P
To jest jedna z tabliczek, po którą sięgnęłybyśmy w ostateczności :P Mimo, że firmę Wedel nawet lubimy to nadzienie advocatowe w naszym przypadku się nie sprawdza :P Chociaż młodszej siostrze mogłaby zasmakować ;)
Chyba z Waszą siostrą dogadałabym się w sprawie słodyczy o wiele lepiej niż z Wami, co? ;)
Sama zdecyduj porównując słodycze jakie Tobie dała ;) Ale sądzimy, że masz rację, bo te deserki z EnerBio jadłyśmy wczoraj i smakowały nam :D
Z tego akurat się cieszę :P
Mój tatao ją UWIELBIA i to jego ulubiona od Wedla zaraz po całej serii KarmeLove ;) Na tą się nie porwę, ale kokosową w gorzkiej czeko chyba jednak ulegnę…tak pięknie ją opisałaś, że mam dziwną ochotę na nią :D
Miło mi :) A tacie uściśnij ode mnie dłoń. Tylko tak mocno, bo ja śniętych ryb nie podaję.
Oki! Byście się dogadali, bo on też fan Hitów :D
Haha, ta pomyłka opisu wejścia w jej posiadanie… dobrze, że smaków nie pomyliłaś. xD
Btw, kuweta za czekolady? Zastanawiam się, która strona lepszy interes zrobiła.
Meeh, aż mi się advocatowy Lindt przypomniał. Nie chcę wiedzieć, jak bym Wedla odebrała.
Najlepiej na tym interesie wyszła dupa kota :)
Myślę, że akurat jej to obojętne. :P
W sumie racja. Dupa kota mojej mamy czasem robiła do miski psa, tak z przekory.
Wczoraj rano komentowałam, a komentarza nie widzę, chyba za słabo kliknęłam w telefon :/
Nie napiszę chyba nic odkrywczego, ale advocat mi do czekolady nie pasuje i np. Pawełek z nadzieniem o tym smaku, którego kiedyś spróbowałam, był jednym z najgorszych batonów jakie jadłam w życiu :P
Ja koooocham Pawełki. Po mamie, bo w zasadzie to ona by mogła nie jeść nic innego.
Bardzo niepozorna czekolada myślałam,że ją bardzo źle odbierzesz . Jak ją spotkam to kupuję:)
O, to mnie zaskoczyłaś ;>