Czasem się zastanawiam, skąd ludzie biorą czas na życie. Nie dość, że jednocześnie chodzą do pracy i studiują, to jeszcze regularnie ćwiczą na siłowni, wybierają się na dalekie przejażdżki rowerowe, podróżują po świecie, czytają kilkanaście książek w miesiącu, oglądają wszystkie najgłośniejsze filmy i są na bieżąco z wydarzeniami rozgrywającymi się na świecie. Ach, no i przy tym wszystkim nie zaniedbują przyjaciół – są duszami towarzystwa, rodziny – zasługują na medal wzorowego rodzica/rodzeństwa/kogoś tam, ani domu – czystość ich podłóg zawstydziłaby nawet Małgorzatę Rozenek, a zapach wydobywający się z piekarnika spowodowałby natychmiastowe porzucenie zawodu przez Magdę Gessler. Ja też często dostaję pytania, jak daję radę robić tyle rzeczy w tak krótkim czasie. Tyle czytać. Tyle bloggować. Jeść tyle słodyczy. Tyle coś tam. Wszytko to jednak odbywa się kosztem czegoś innego. Pochłaniam trzy książki tygodniowo, ale nie chodzę na imprezy. Mój blog jest dopieszczony, bo nie muszę zasuwać na osiem godzin do biura. I te de. Pozostający czas, rozumiany przeze mnie jako wolny, też nie daje mi szans na sprostanie wszystkiemu. Nigdy nie wiem, co się dzieje na świecie, nie czytam gazet, a telewizora nawet nie posiadam. W internecie przeglądam zaprzyjaźnione blogi i jedno forum, bo na więcej nie starcza mi sił ani ochoty.
Wywód egzystencjalny wywodem, a dojść chciałam właśnie do owego forum i wątku poświęconego ukazującym się na polskim rynku słodyczom. To dzięki niemu wiem, gdzie i kiedy pojechać, żeby zaoszczędzić. Co oczywiście w rzeczywistości nigdy się nie wydarza, bo jak już zbiorę się i pojadę na drugi koniec Wrocławia po jedną pierdołę, nie chcę wracać tylko z nią. Przy okazji kupię to i to, może jeszcze tamto. Grosz do grosza i tak przychodzi mi zapłacić wysoki rachunek za zupełnie nieprzydatne produkty. Prawie zupełnie nieprzydatne, zawsze bowiem pocieszam się myślą o materiale do kolejnej recenzji.
Caramel & Nuts
Batony Caramel & Nuts oraz Caramel & Crispy kupiłam w ramach Programu Trzech Szans, w którym to miały być trzecią już szansą daną firmie Łużyckie Praliny. Przypominam, że mój pierwszy raz marką miał miejsce podczas degustacji bombonierki otrzymanyej od taty, a drugi przy spożywaniu trzech marcepano-percepanów upolowanych w Biedronce: klasycznego, kokosowego i z pomarańczą. Batony znalazłam w Netto, gdy pojechałam do niego po zareklamowaną na wspomnianym wcześniej forum czekoladę z masłem orzechowym. Uznałam, że będą czymś podobnym do wyrobów MARSa i na pewno mi posmakują.
Atrakcyjna czarna szata graficzna Caramel & Nuts oraz perspektywa zawieszania zęba na orzechach przyczyniły się do przyznania temu batonowi pierwszeństwa. Przeczytawszy jego opis, spodziewałam się zastać w środku podobiznę mojego ukochanego Snickersa, oczywiście pozbawioną nugatu. I rzeczywiście, tak właśnie było. Pod jasną mleczną – choć dość jednolitą – czekoladą znajdował się blok karmelu, a w nim pokaźnych rozmiarów i szczodrze sypnięte fistaszki. Ich aromat zdominował kompozycję, w związku z czym baton pachniał jak kostka czystego masła orzechowego.
Czekoladowa polewa była cienka i niestety trudno było ją zgryźć lub oddzielić od karmelu. Ten drugi okazał się zadziwiająco miękki, wręcz gumkowy, łatwo go było pogryźć. Nie zalepiał szczęki ani nie właził w zęby, był więc zupełnie inny od karmelu MARSa. Niestety nie posiadał smaku własnego, gdyż tak jak w zapachu, w smaku kompozycję zdominowały orzechy. Ich konsystencja była nienaganna, podobnie jak świeżość.
Caramel & Nuts okazał się bryłką przyjemnie gumkowego karmelu, szczelnie oblaną czekoladą mleczną i wypełnioną cudownej jakości fistaszkami. Był umiarkowanie słodki, za co przyznałam mu wielkiego plusa, a także intensywnie orzechowy. Ucieszył mnie fakt, że nie wchodził w zęby ani nie przyczynił się do pokonsumpcyjnych zakwasów szczęki. Gdyby przy tworzeniu batona producent nie zapomniał dodać smaku czekolady i karmelu – dwóch z trzech głównych bohaterów – byłoby jeszcze lepiej. Póki co jednak słodycz przypomina Snickersa dla ubogich bądź Snickersa po polsku. Polecam spróbować, ale miłości od pierwszego wejrzenia ugryzienia nie oczekujcie.
Ocena: 4 chi
Ja tez jestem zapracowana,a znajduje czas na pieczenie,pidanie postow(co prawda nieregularnie,ale zawsze)czytanie ksiazek….no,sprzatanie,to musze ,ale tego bym nie chilciala :p
Baton bardzo mi sie podoba,czuje,ze na oewno by mi posmakowal!Szczegolnie przez ten zapach i ciekawy karmel :)
Brawa za zorganizowanie :)
Pomimo tych drobnych uszczerbków, na pewno by mi smakował :D
Też podziwiam niektórych ludzi mających tak wiele czasu… Ja pomimo szczerych chęci, w ciągu tygodnia nie mam czasu wyjść na rower, a już nie wyobrażam sobie wstać godzinę wcześniej (czyli o 4) i iść biegać :D Blogi przeglądam i komentuję zazwyczaj w drodze do lub z pracy albo w wolnej chwili w pracy, ale pisanie notek też zabiera mi sporą część weekendu. No i na książki za wiele czasu nie mam, a tv oglądam przed snem – to najlepszy usypiacz :D
Jeden jęczy, bo nie ma czasu pobalować przez całą noc, a drugiemu źle bez książek. Ponadto w każdy model życia da się wpleść inne rzeczy i to właśnie owa różnorodność jest fajna, nie? :)
To prawda, ale chciałabym, żeby w moje życie udało mi się wpleść więcej rzeczy :D
A ja w sumie nie. Moje życie nie jest idealne, ale je lubię.
Grunt to organizacja i ma się czas na wszystko :)
Baton wyglada w porządku :)
Nie na wszystko, właśnie wcale się z tym nie zgadzam.
zgadzam się z Olgą w 100%!!! Nie zrozumie tego ktoś kto nie pracuje, z wielkim szacunkiem dla Beatki :) W liceum miałam podobne zdanie, ale odkąd poszłam na studia- przewartościowałam swoje myślenie :D Co do batonów – w polo były trzy lata temu, mam wspaniałe wspomnienia jak się ukrywałam przed wykładowcą pod ławką :D Co do komentarza czemu piszę… a tak mi się zachciało :D
Kijek ;*
Dawno temu też sądziłam, że wszystko jest kwestią organizacji, ale to tylko ładnie brzmiący slogan. NIE DA SIĘ upchnąć w jednym tygodniu wszystkiego: studiów, pracy na pełen etat, podróżowania, rzetelnego bloggowania, chodzenia na siłownię i do kościoła (;)), poświęcania wystarczająco dużego czasu rodzinie i jeszcze udzielania się na wolontariacie w schronisku.
Ja z kolei z gimnazjum pamiętam, jak jadłam kanapkę i musiałam ją przełknąć całą naraz, bo nauczyciel się zorientował i dostałabym uwagę. Koleżanka nie mogła uwierzyć, że to się wydarzyło :D
Zgadzam się ze Szpilką i Olgą – chociaż nie wiem jak bym była zorganizowana, w dniu, gdy w domu mnie nie ma od cały dzień (a dwa razy w tygodniu to już naprawdę cały – od 6 do 23), nie zorganizuję sobie wycieczki rowerowej, sesji z Grey’s anatomy i jeszcze wieczora z książką na balkonie, no chyba i cieszę się, że chociaż zakupy zdążę zrobić w czasie dnia ;)
Ja lubię wiedzieć, co się dzieje na świecie, szukam tylko wolnych chwil, by móc podróżować, ale… rzadko oglądam filmy, czasem mam takie dwa-trzy miesiące, kiedy ani jednej książki nie przeczytam. Czasem trochę czasu mi brakuje, ale ogółem, przy niezłej organizacji i przy wybieraniu ważnych i ważniejszych nie narzekam. ;) Oczywiście, jeśli jakieś poważne-głupie sprawy nie zawalają mi wolnego, które mogłabym na wyjazdy przeznaczyć.
Kostka masła… orzechowego? Uuu, zabrzmiało ciekawie, a potem… no już zwyczajnie, ale to i tak nieźle, bo opakowanie kojarzy mi się z amerykańskimi batonami z najniższej półki (na poziomie podłogi xD).
Może pod podłogą? Grunt, że amerykańskie, to już awans względem polskich :D
Jak się podzieli sprawy wg ważności, organizacja jest dużo łatwiejsza – masz rację :)
A możliwe, możliwe.
I pewnie dlatego lista osób, z którymi utrzymuję kontakt jest niezwykle krótka. ;P
Niektórzy ludzie osiągnęli mistrzostwo w organizowaniu się. Plus zapewne nie wszyscy z nich rzeczywiście mają takie życie jakie innym się wydaje.
Baton wygląda lepiej niż tescowy odpowiednik Snickersa. Aczkolwiek chyba pozostanę przy amerykańskim klasyku (lub lidlowym odpowiedniku)
Lidlowego nie jadłam już naprawdę długo (ostatni raz gdzieś w gimnazjum).
Ooo widzisz – zaskoczenie. Patrząc na ten produkt myślałam, że jest nie do zjedzenia słodki. A tu umiarkowana słodycz – super. Lubię fistaszki i dobrej jakości mnie kuszą. Szkoda tylko, że karmel i czekolada się nie przebijają na tyle, ile powinny. „Snickers dla ubogich” ostatecznie by mnie chyba nie skusił ;)
Pozdrawiam.
Był okej, ale nie sięgnęłabym po niego ponownie.
Widzimy często tego batona w markecie Dino ale jakoś do takich klasycznych batonów już nas nie ciągnie, no chyba, że miałby jakąś etykietę „bez glutenu ” czy coś podobnego ale wtedy już cena byłaby ze trzy razy większa :)
Dino, nawet takiego przybytku nie widziałam :D
Na pewno bym chciała, tylko te orzechy:(
Po wydłubaniu orzechów zostaje bryłka bez smaku, super wybór!
No nie wiem. Szata graficzna mi się podoba. Stwierdzenie, że to kostka masła orzechowego, też mi się podoba. Jak kiedyś ujrzę, kupię. Snickers (zwykły) nie jest tym, czym chciałbym aby był w kwestii pinatbaterowości. Niby są żółte PB, ale jakoś mną nie wstrząsnęły. Fakt, jadłem jgo w okolicach/ tuż przed (a może po?) Hitów CB, więc jakaś powtórka by się przydała. Jeeeednak, jak coś jest tańsze i może być lepsze, to czemu nie korzystać?
Z Twojego komentarza zapamiętałam tylko Snickers PB i Hity Creme Brulee <3
Mi czas przelatuje przez palce:( . Mój dzień wygląda tak,że wstaję szykuje młodego do przedszkola,biegniemy do przedszkola przed 8 i albo ma terapię w tym dniu ,albo nie wiec jak nie ma to idę o 14 po niego a jak ma to różnie czasem o 11.15 a innym razem o 13.30,później plac zabaw,o 17 mąż wraca , a w miedzy czasie sprzątanie,gotowanie,czytanie,zakupy i raz w tyg zawsze pachnie ciastem. Dwa razy w tyg zumba wieczorem,w weekendy zawsze ruszamy gdzieś się z domu a i tak mam wrażenie,że nie gospodaruję dobrze czasem.
Co do batonika nie dziękuję nie lubię takich rzeczy:)
Twoje życie brzmi bardzo szybko, nie ma moje nerwy. Podziwiam!
Dobrze,że na chwilę obecną nie pracuję bo przy zajęciach terapeutycznych dziecka bym nie dałą radny bez pomocy rodziny a tu jej brak.
Nie ma nic lepszego niż dobra dawka karmelu :)
Zgadzam się :)
O jakiej czekoladzie z masłem orzechowym piszesz we wstępie? :P
Z tego batona zjadłabym same fistachy, także chyba nie warto xd Zresztą, Netto to ja w życiu (tak długim i bogatym) na oczy nie widziałam. Stokrotki podobnie. A Intermarche widuję tylko przy takiej dłuuugiej drodze gdy jadę do dziadków.. Warszawo co z tobą xD
Schogetten. Ja Intermarche nie widuję w ogóle :P
Aaa ta. Kupiłaś, jadłaś? :3
Kupiłam, będę jadła pod koniec roku, bo data do lutego 2017.
Wygląda całkiem całkiem i określenie gumka idealnie do tego pasuje ;)
Mnie za to ciekawi to forum – zdradzisz nazwę/adres?
smacznych kolejnych testów!
http://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=727438&page=160
Ja ostatnio sobie załatwiłam zęba na Snikersie z lodówki (bo się lekko stopił) i teraz jakoś unikam tych orzechowych ”ciągutek” i zaklejaczy.
Unikaj lodówek, a nie biednych Snickersów!