Znów sklep internetowy Kuchnie Świata, znów firma Schar oferująca bezglutenowe produkty, w tym słodycze, znów wafle w sam raz na raz. Tym razem jednak w opakowaniu znajduje się kilka sztuk słodkości zawiniętych w osobne folie, więc nie trzeba zjeść wszystkich, można się podzielić. Prawda…? Ha, ha, ha, niedoczekanie! Odkąd złapałam wiatr w żagle i zaczęłam jeść więcej produktów, na które mam ochotę, a nie jedynie takie, które dobrze wyglądają na blogu, znów pozwalam sobie zachowywać całość opakowań dla siebie. Po długich miesiącach otwierania czekolad tylko po to, by co najmniej połowę komuś oddać, nareszcie czuję się w pełni zadowolona. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby te słodycze, w których pokładam wielkie nadzieje i które mają mi nieść zadowolenie, okazywały się naprawdę smaczne. Na przykład takie bezglutenowe wafle Snack… czy mogą nie budzić większych zastrzeżeń i być po prostu dobre?
Snack
Żółte, charakterystyczne dla marki Schar opakowanie Snack zawiera trzy osobne wafle, z których każdy waży 35 g. Kaloryczność w 100 g produktu wynosi około 555 kcal, przy produkcji mąkę pszenną tradycyjnie zastąpiono mąką kukurydzianą i skrobią ziemniaczaną, na wierzchu słodyczy znajduje się prawdziwa mleczna czekolada, w środku zaś krem z orzechów laskowych. To byłoby na tyle z informacji wstępnych.
Zawartość opakowania jak zwykle mnie zaskoczyła. Spodziewałam się trzech płaskich i długich wafli w typie Grześków, Princessy czy Prince Polo, a zamiast tego dostałam skrócone o jedną trzecią, wciąż nieprzyzwoicie grubaśne a la Maxery. Pomimo tego imponującego wyglądu wafle były leciutkie, za to zbite i dobrze zakonserwowane – nic się z nich nie sypało, nic nie odpadało. Czekolady znajdującej się dookoła było bardzo dużo, z powodu wysokiej temperatury lekko osadzała się na opuszkach palców. Wnętrze z kolei przełożono trzema zaskakująco ciemnymi warstwami kremu. Od razu było widać, że jego konsystencja jest nietypowa: mięciutka, gęsta i idąca w stronę kremu do smarowania kanapek, w niczym nie przypominała suchego i zwartego nadzienia z popularnych wafli (nie wykluczam, że trzy grosze dołożyła tu wiosenna temperatura).
Zapach wafla Snack to intensywne kakao tańczące tango z równie intensywnym orzechem. Smak… och! Ale zacznijmy od początku. Polewa była bardzo mleczna i przeraźliwie słodka, mięciutka i rozpływająca się w ustach jak marzenie (do złudzenia przypominała wyroby Milki). Skryte pod nią wafle nie przypominały ani twardych wafli tortowych – jak w Wafer Pocket – ani lekkich grześkowych. Były kruche i chrupkie w inny sposób, nadal nie namakały w herbacie, a co najważniejsze: odznaczały się smakiem grillowanego, lekko spalonego pszennego pieczywa. I żeby nie było niedomówień, był to smak absolutnie cudowny. Świetnie współgrał on ze słodkim, kakaowo-orzechowym kremem, w konsystencji przypominającym tłuste i ziarniste – wypełnione strzelającym pod zębami cukrem – nadzienie z Kinder Bueno.
Wieczór po degustacji pierwszego wafla Snack poświęciłam dwóm pozostałym, zerując tym samym opakowanie. Byłam czekoladowo zaspokojona. Zacukrzona na amen. Ciekawa, jak duży wpływ na konsystencję wnętrza miała temperatura. Przede wszystkim jednak byłam… zachwycona! Grubością wafla, jakością i wyrazistym smakiem przypalonej skórki pszennego chleba, pasującym do miksu orzecha i kakao. Jedynym minusem produktu była przesadna słodycz, ale skoro podołałam dwóm sztukom – wspomagałam się kubkiem gorzkiej herbaty – oznacza to, że nie mogło być aż tak źle. Zresztą, co ja piszę… Sytuacja nawet nie zmierzała w stronę jakiegokolwiek zła. Mimo iż jest jeszcze sporo produktów marki Schar, których chciałabym spróbować, jestem przekonana, że do Snacka wrócę.
Ocena: 5 chi ze wstążką
Skład i wartości odżywcze:
(kliknij obrazek, by przenieść się na stronę Kuchni Świata,
lub odwiedź sklep internetowy)
Jejku,zawsze przechodzilam obok tej firmy obojętnie,teraz widze,ze to byl wielki błąd!Co kolejny produkt lepszy!Ten baton na pewno by mi smakowal!A juz w ogole bylabym w niebie,jakby mogl byc w bialej,a nie melcznej czekoladzie ‹33
Dla mnie już był świetny. Słodki, ale świetny.
„Zacukrzona na amen. ” – czy oni zawsze muszą pakować tyle cukru ? :P
Niestety :(
Skoro polecasz to kupię przy najbliższej wizycie w Almie, bo faktycznie wygląda bardzo smacznie – podoba mi się ta rozpływająca czekolada :)
Przy obecnej porze roku nie powinnaś mieć kłopotów z rozpuszczającą się czekoladą przy żadnym produkcie :P
Póki co tego nie doświadczyłam i nawet moje oleje jeszcze nie poczuły wiosny – olej kokosowy jest trochę mniej zwarty, ale masło shea i kakaowe pozostają niewzruszone. Czekolad też póki co nic nie bierze, ale to dobrze, a jak się zrobi cieplej to dla bezpieczeństwa przeniosę wszystko do piwnicy.
O czekoladach pamiętam, bo już pisałaś :)
To się niepotrzebnie powtarzam :D
A wafelki kupiłam i teraz czekają ;)
Cieszę się z tego, co napisałaś we wstępie. Uwielbiam czytać Twoje recenzje produktów, do których podchodzisz z takim specyficznym zaangażowaniem. To nic, że mnie by w życiu nie zainteresowały, to nic, że mogłyby dla mnie nie istnieć. Jeśli czuć to pozytywne podejście w słowach – jest świetnie. :D
Swoją drogą, zauważyłam, że u mnie od dawna nie ma już czegoś takiego, że jakieś słodycze są po prostu dobre i jem je, bo jem, bo „w sumie mogą być”, z nudy czy coś. Wszystko musi być wyczute i celebrowanie. Lubię moją dziwność. :>
Pamiętasz, co Ci ostatnio pisałam o wafelkach? Już zdążyłam pomyśleć, że by mi może takie smakowały, a tu wyjeżdżasz z czekoladą z Milki, nadzieniem Kinder Bueno i wafelkiem o smaku pszennego pieczywa. Od czegoś takiego z daleka! Foch. Idę sobie.
Mam to samo u Ciebie :) Wstrętne chilli z anyżem i krwią, ale jak się ekscytujesz, to i mnie się pozytywna aura udziela.
Błe, teraz to ja mam focha!
Jak dużo cukru to zapewne byłyby to idealne wafle na Wielki Głód Słodyczowy. Jednak pewnie w innym wypadku nadmierna ilość słodyczy pewnie by mi przeszkadzała.
Mocna kawa i jedziesz ;)
tych jeszcze nie jedliśmy, chociaż miałam je już kilka razy w koszyku. Musimy nadrobić :)
…ale zawsze z koszyka wychodziły? :)
Fajne podobają mi się znając życie zjadła bym wszystkie, ciekawe czy by mnie uczuliło bo nie na wszystkie orzechy mam alergir:)
A na które masz?
Schrupałabym, dawno takiego wafla nie jadłam! :) Ale jak wafelki to ..Grześki!
Polecam Snack! – mówię to ja, czyli osoba, która lubi Grześki najbardziej ze wszystkich wafelków dostępnych na polskim rynku.
Jakiś czas temu jadłyśmy Schar’owy wafelek w deserowej czekoladzie i też nam bardzo smakował, bo było mu blisko do naszych kochanych Grześków :D Mleczną wersją też byśmy nie pogardziły :D
Chyba wiem, którego jadłyście :)
Takie wafelki to ja lubię. Super, że są całe oblewane czekoladą. Można się zasłodzić w bardzo przyjemny sposób. Nie miałam takich produktów jeszcze nigdy, więc tym bardziej jestem ich ciekawa. No i nawet moja koleżanka uczulona na gluten by je mogła jeść. Super słodka przekąska, na przykład do wieczornego seansu filmowego w domu pasowałaby idealnie ;) Pozdrawiam.
Zgadzam się z seansem. Jadłam, oglądając film :)
Fajnie to wygląda, ale ja jakąś wielką fanką wafelków nie jestem.
Trudno, więcej dla mnie.
Maxer słowem klucz ;) Przyznam, że opakowanie jakieś takie średnie. Patrząc na wafle na rysunku widzę plastelinę i orzechy w postaci aromatów. Jest inaczej. Mocno inaczej. Bezglutenowe… heh ;)
A nawet mooocno inaczej! :)
Tez spodziewałam sie grubości Grześka :P moja mama mi kupiła sama nie sięgam po takie słodycze, ale odmawiać czekolady to grzech ! :D
I próbowałaś już?